Krwawy generał/XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Krwawy generał |
Pochodzenie | Ludzie, zwierzęta, bogowie, tom III |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie R. Wegner |
Data wyd. | 1929 |
Druk | Drukarnia Concordia |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
„Żywy Buddha“ nie umiera. Dusza jego z ciała Bogdo przechodzi do ciała innego człowieka, który rodzi się albo w dzień jego zgonu, albo jeszcze przy życiu dostojnika i „boga“. Ta nowa powłoka „ducha Buddhy“ zjawia się na świat prawie zawsze w jurcie biednego tubylca w Tybecie lub w Mongolji. W tem tkwi gra polityczna. Lamowie obawiają się dopuszczenia na tron Dżengiz-Chana potomka rodu książęcego, gdyż to może spowodować wzmożenie się tego rodu i politykę wrogą lamom, oraz ustrojowi klerykalnemu rządów obydwóch krajów. Obawy te nie są płonne, gdyż już cztery razy Bogdo-książęta wszczynali wielki nieład w rządzie i ustępowali tylko pod wpływem „turdzy“, który wyprawiał ich do cieniów przodków. Przeważna ilość Bogdo pochodziła z Tybetu.
Jeden z wysokich lamów i zarazem chan Jassaktu, którego spotkałem w drodze pomiędzy Uliasutajem a Zain-Szabi, opowiadał mi o sposobach wynalezienia w razie potrzeby nowego „Żywego Buddhy“.
— W klasztorze Taszy-Lumpo w Tybecie zawsze dokładnie wiedzą z listów z Urgi o stanie zdrowia „Żywego Buddhy“. Gdy jego powłoka ludzka starzeje się, a duch usiłuje ją porzucić, w tybetańskich klasztorach rozpoczynają się osobliwe nabożeństwa i praktyki astrologiczne, wskazujące tych świątobliwych lamów, którzy mogą wynaleźć nową formę ludzką „dla nieśmiertelnego ducha Buddhy“. W tym celu obrani lamowie zaczynają podróżować po całym kraju i obserwować dzieci i młodzieńców. Czasami samo bóstwo daje wskazówki. Naprzykład: około jakiejś jurty tubylca zjawi się biały wilk, urodzi się jagnię o dwóch głowach, lub spadnie z nieba „kamień ognisty“. Inni lamowie łapią ryby w świętem jeziorze Tengri-Nur i na ich łusce odczytują imię następcy Bogdo-Chana z Urgi; mnisi szukają kamieni z licznemi szczelinami i starają się odczytywać zawiłe kombinacje linij, układając je w litery i wyrazy; hutuhtu wsłuchują się w tajemnicze głosy w wąwozach górskich, gdzie mieszka „duch gór“, który czasem dobitnie wymawia imię nowego dostojnika. Po odnalezieniu kandydata, potajemnie gromadzą o nim wszystkie potrzebne informacje, które oddają pod sąd Taszy-Lamy, noszącego miano „Erdeni“, co znaczy „wielki skarb uczoności“. Ten szuka potwierdzenia wyboru w starych pergaminach indyjskich, lub decyduje sprawę podług tajemniczych znaków Ramy. Jeżeli Taszy-Lama zgadza się z wyborem, zawiadamia o tem bullą Dalaj-Lamę, który po nabożeństwie w świątyni „ducha gór“ kładzie na bulli swoją pieczęć najwyższego kapłana. Jeżeli w tym czasie tron urgiński zostaje osierocony, to do Ta-Kure zjawia się poselstwo z Tybetu wraz z nowym „Żywym Buddhą“.
Wybory gegeni i hutuhtu dla klasztorów mongolskich odbywają się w ten sam sposób, tylko są ograniczone terytorjum Mongolji, zatwierdzenie zaś wyboru należy wyłącznie do Bogdo-Chana w Urdze.
Teraźniejszy niewidomy Bogdo-Chan Hałhi jest Tybetańczykiem i pochodzi z rodziny sług przy dworze Dalaj-Lamy. W młodości prowadził życie burzliwe i całkiem nieascetyczne, lecz wkrótce porwała go idea niezależności Mongolji i utworzenia imperjum mongolskiego pod berłem dżengizowych potomków i pod moralnym wpływem kultury chińskiej. Taki program polityczny odrazu otoczył młodego Bogdo powagą w oczach Mongołów i sympatjami Tybetu, Burjatów, Kirgizów i Rosji, która dopomagała „Żywemu Bogu“ swoją dyplomacją i swojemi finansami. Bogdo nie obawiał się ostrych wystąpień przeciwko Daj-Cyńskiej dynastji mandżurskiej w Pekinie, ufając w realną pomoc Rosji.
Rząd pekiński, unikając otwartej walki z „Żywym Buddhą“, co mogłoby rozdrażnić buddystów i lamaitów chińskich, pewnego razu posłał do Urgi doświadczonego lekarza-truciciela. Lecz uprzedzony na czas Bogdo, obeznany ze skutecznością trucizn, zalecanych przez medycynę tybetańską, wyjechał na pielgrzymkę do klasztorów mongolskich w Tybecie. Zastępcą jego został niejaki „hubiłgan“,[1] który zaprzyjaźnił się z lekarzem, wysondował zeń wszystko, co chciał, i zawiadomił o tem „Żywego Buddhę“. Po kilku dniach lekarz chiński nagle zachorował i umarł, opłakiwany przez hubiłgana i cały dwór urgiński. Wkrótce Bogdo powrócił do swojej stolicy.
Raz jeszcze stanęło przed Bogdo doraźne niebezpieczeństwo. Stało się to wtedy, gdy w Lhassie zadecydowano, że „Żywy Buddha“ uprawia zbyt niezależną od Dalaj-Lamy politykę.
Z kancelarji tybetańskiego najwyższego kapłana przyjechało do Jassaktu-Chana poselstwo z listem od Dalaj-Lamy, rozkazującym przyśpieszenie przejścia ducha Buddhy do innej powłoki ziemskiej i obiecującym wielkie za to łaski. Jassaktu-Chan, zgodziwszy się na wspólny sposób działania z Sain-Noin-Chanem, przybył wraz z nim do Urgi, gdzie „Żywy Buddha“ przyjął ich nad wyraz serdecznie i zaprosił na obiad. Podczas uczty spiskowcy nagle poczuli się słabo i przed wieczorem zmarli. Bogdo z honorami wyprawił zwłoki posłów do ich stolic koczowniczych.
„Żywy Buddha“ wie o każdem słowie, myśli, czynie i zamiarze chanów, książąt, gegeni i hutuhtu, mając wszędzie szpiegów, ku pomocy zaś im w nagłych wypadkach... niemego „turdzy“ — truciciela!
Pekin postanowił walczyć z „Żywym Buddhą“ innemi sposobami, używając metody intryg politycznych. O tej epoce walki zachłannego Pekinu z wolnościowo nastrojoną Urgą opowiadał mi baron Ungern von Sternberg:
Do Pekinu zostali zaproszeni nie uznający zwierzchnictwa „Żywego Buddhy“ Pandita-Gegeni z Dołon-Noru i najwyższy kapłan lamaitów chińskich — hutuhtu z Wu-Ta-Y. Ci dostojnicy, na podstawie jakichś apokryficznych ksiąg buddyjskich, zdecydowali, że obecny Bogdo-Chan jest ostatnim „Żywym Buddhą“, ponieważ ta część „ducha Buddhy“, która jest w niego wcielona, może posiadać tylko trzydzieści jeden form cielesnych, Bogdo-Chan zaś, licząc od Undur-Gegeni, był właśnie 31-em wcieleniem Buddhy. W ten sposób z jego śmiercią dynastja urgińskich „Żywych Buddhów“ musiałaby zgasnąć, władza przeszłaby do najwyższej rady lamów, z którymi w drodze intryg rząd pekiński łatwiej dawałby sobie radę. Jednak mądry Bogdo znalazł wyjście. Dowodząc nieautentyczności apokryfów, użytych przez swoich przeciwników, wynalazł jednocześnie w literaturze tybetańskiej wzmianki, że jeden z tybetańskich najwyższych kapłanów w Lhassie był żonaty, syn zaś jego był uważany za naturalne przeistoczenie Buddhy, wcielonego w ojca. Bogdo niezwłocznie się ożenił i zrodził syna, bardzo zdolnego i dzielnego młodzieńca, dzięki czemu tron Dżengiz-Chana i stolica „Żywych Buddhów“ nie będą osierocone. Dynastja Daj-Cynów znikła z widowni politycznej, a „Żywy Buddha“ pozostał i wziął w swoje ręce ster jeszcze wyraźniejszej i bardziej stanowczej ideologji panmongolskiej.
W pałacu „Żywego Buddhy“ pokazywano mi duży kufer cyprysowy ze złotem okuciem. W nim Bogdo przechowywał najdroższe i najważniejsze dokumenty: bulle i listy tybetańskich „Żywych Buddhów“, dekrety imperatorów chińskich, mongolsko-chińskie umowy, pisma carów rosyjskich, protokół ostatniego proroctwa Bogdo i mosiężną tablicę z tajemniczemi znakami pisma „Wa-Ten“, którego używa „Władca Świata“, a które odczytać potrafi tylko jeden z indyjskich „mahatmów“.[2]