Księga Boga Żywego/O świętości i grzechu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Księga Boga Żywego |
Wydawca | Księgarnia Ludwika Fiszera |
Data wyd. | 1923 |
Druk | Zakłady Graficzne Grapowa i Mazurkiewicza |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Marceli Tarnowski |
Tytuł orygin. | Das Buch vom lebendigen Gott |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ci, którzy wiedzieli o tych rzeczach, po wsze czasy z uśmiechem pogardzali „świętym“ z jego próżnością i fałszywą pokorą.
Woleli znajdować ludzi dumnych, co umieli żyć z podniesioną głową, niżeli łaknących żebraków pod drzwiami boskiej wspaniałości, niżeli żałosne dusze pokutnicze.
Znajdować chcieli tylko ludzi, co potrafią swe życie ukształtować, jak dzieło sztuki, nie zaś takich, co się pod życiem uginają, jak bydlę pod jarzmem. —
Kogo krzywda i grzech zdolne są wytrącić z jego kolei, ten niegodzien jest osiągnąć nagrody zwycięzcy. —
Kto odnieść chce wielkie zwycięstwo, temu nie wolno się troszczyć o to, że pył dnia powszedniego kala jego odzienie. —
Kto wiecznie jest zajęty czyszczeniem plam na swem odzieniu, ten rychło straci z oczu swój cel najwyższy. — —
Nie radzę nikomu tarzać się w brudzie, ale kto dąży do celu, winien nie mieć oczu na pył dnia powszedniego i drobne plamy, któremi on odzienie jego w wędrówce pokrywa.
Noga twa wiecznie stać będzie na tem samem miejscu i nigdy nie zawierzysz swoim krokom, jeśli się dasz powstrzymać na swej drodze błędom, których nigdy nie zdołasz zupełnie uniknąć. — —
„Święty“ — to człowiek, co sam sobie poprzecinał ścięgna i oto leży jak chromy u drogi i marzy z otwartemi oczyma: — latać...
Ach, obyś mi raczej w występku i grzechu po ramiona brodził, niźlibyś miał się kiedy takim stać „świętym“! — — —
Wszystkie najlepsze siły pójdą ci na marne, jeślibyś chciał „świętego“ naśladować i przedewszystkiem o to dbać, aby „od błędów stać się wolnym“. —
Nie zdołasz używać swoich sił, jeśli jedyną twoją troską będzie unikać każdego błędu, bowiem gdziekolwiek będziesz prawdziwie czynny, popadniesz wnet mimo swej woli w błąd i grzech. — —
Lecz jako pył marmuru, co warsztat i odzienie rzeźbiarza pokrywa, nie może wartości wielkiego dzieła sztuki umniejszyć, tak i na twojem prawdziwem JA, któremu czyn twój wieczną formę tworzy, z wszystkiego tego śladu nie zostanie.
Zapomnij „warsztat“ i „odzienie“, pozostaw „kurz“ i „błoto“ poza sobą i myśl o dziele, które w niezmierzonej piękności trzeba ci stworzyć z własnego swego życia! —
A jeśliś już głęboko upadł na tej drodze, tedy podnieś się śpiesznie i zapomnij, żeś kiedykolwiek był upadł! —
Marnością jest twój żal za tym upadkiem, ale dźwignięcie się mocne może ci się stać wielką podporą w twem dążeniu...
Zaiste, lepiej ten naprzód kroczy, kto znalazł w sobie siłę do podźwignięcia się z upadku, niżeli ów, co w trwodze każdego chce potknięcia się uniknąć! — — —
Na drodze twej nic ci nie może posłużyć do zguby, jeno obawa przed powstrzymującemi siłami winy, a te powstrzymujące siły będą li tylko z twojej obawy zrodzone. — —
W miłości krocz naprzód i wolny od obawy, ale nie pozwól swej miłości niszczyć sił przeciwnych! —
Bądź zawsze dobry dla wszystkiego, co żyje, ale dobrocią względem tygrysa niech będzie celnie wymierzony strzał! — — —
I wolna musi być miłość twa i dobroć, jeśli się nie ma stać dla ciebie jarzmem. —
Wolnym jest, kto sam się wyswobadza! —
Żaden zewnętrzny „Bóg“ nie zdoła cię nigdy wyswobodzić. —
Sam stworzyłeś sobie swoje upiory i sam tylko możesz je zniszczyć. —
Wiele wydaje ci się jeszcze winą i grzechem, co nie zasługuje na tę nazwę, a niejedno przyjmujesz swobodnie i widzisz w niem zgoła swą cnotę, co jest ci pokusą do upadku. — —
Nie szukaj pokus, ale nie kieruj zawsze, jako ów „święty“, oczu swych tak, aby li wszędy „pokusę“ widziały. —
Z podniesioną głową idź drogą swoją i wiedz, że najlepiej jesteś strzeżony, jeśli sobie samemu zaufasz! — — —
Żaden upadek ani błąd nie może cię wówczas powstrzymać na twej drodze, aż kiedyś umocniony wielką siłą osiągniesz swój cel, który jest w tobie.
Ale przestrzegam cię i radzę ci:
Raczej już szukaj winy i grzechu, ale strzeż się pragnienia „świętości“!