Lament świętokrzyski
- Posłuchajcie, bracia miła,
- kcęć wam skorzyć krwawą głowę;
- usłyszycie mój zamętek,
- jen mi się [z]stał w Wielki Piątek.
- Pożałuj mię, stary, młody,
- boć mi przyszły krwawe gody.
- Jednegociem Syna miała
- i tegociem ożalała.
- Zamęt ciężki dostał się mie, ubogiej żenie,
- widzęć rozkrwawione me miłe narodzenie;
- ciężka moja chwila, krwawa godzin[a],
- widzęć niewiernego Żydowina,
- iż on bije, męczy mego miłego Syna.
- Synku miły i wybrany,
- rozdziel z matką swoją rany.
- A wszakom cię, Synku miły, w swem sercu nosiła,
- a takież Tobie wiernie służyła.
- Przemow k'matce, bych się ucieszyła,
- Bo już jidziesz ode mnie, moja nadzieja miła.
- Synku, bych cię nisko miała,
- niecoś bych ci wspomagała.
- Twoja głowka krzywo wisa, tęć bych ja podparła,
- krew po Tobie płynie, tęć bych ja utarła,
- picia wołasz, picia-ć bych ci dała,
- ale nie lza dosiąc twego święteg[o] ciała.
- O anjele Gabryjele,
- gdzie jest ono twe wesele,
- cożeś mi go obiecował tak barzo wiele,
- a rzekęcy: "Panno, pełna jeś miłości!".
- A ja pełna smutku i żałości.
- Sprochniało we mnie ciało i moje wszytki kości.
- Proścież Boga, wy miłe i żądne maciory,
- by wam nad dziatkami nie były takie to pozory,
- jele ja, nieboga, ninie dziś zeźrzała
- nad swym, nad miłym Synem krasnym,
- iż on cirpi męki nie będąc w żadnej winie.
- Nie mam ani będę mieć jinego,
- jedno ciebie, Synu, na krzyżu rozbitego.