[242]LEGENDA O JASKÓŁKACH
Onego czasu — o! lat już mnogo
Od owej chwili przewiało,
Żył święty starzec, co prawdy drogą,
Kroczył odważnie i śmiało.
Ze słowem bożem na drżących ustach
Przebiegał puszcze i jary,
Jak spotykany ów na odpustach,
Z ewangielijką dziad stary.
Z wioski do wioski starzec sędziwy,
Wędrował pełen ochoty;
I wszędzie serca ludzkiego niwy,
Uprawiał pod zasiew cnoty.
Raz na zachodzie, gdy uznojony
Usiadł pod krzyżem na cieniu,
By pod świętemi jego ramiony
Spocząć po długiem znużeniu;
[243]
Ujrzał w pobliżu skupioną w tłumie,
Gromadkę dziatwy ochoczej;
I na nią właśnie, w słodkiej zadumie,
Starzec obrócił swe oczy.
— „Dziatwo! — rzekł do nich: rodzice twoi,
Dzień cały w polu, w robocie;
Któż wam tu mówi, maleńcy moi,
O Bogu, wierze i cnocie?
Zbliżcie się do mnie, szczebiotki hoże,
Zbliżcie się, dziatki kochane:
Ja wam na rozcież niebo otworzę,
Odsłonię prawdy nieznane!“
I myśląc, że ich obrazkiem znęci,
Otworzył księgę stworzenia;
I począł mówić, jak mówią święci —
Głosem, co drżał mu z natchnienia.
Lecz gdzie tam dzieci!... Ich starca słowo
Ani to grzeje ni ziębi;
Pierzchły z chichotem, wstrząsając głową,
Jak stado płochych gołębi.
I nikt nie został przy starca boku,
Prócz tego krzyża z mogiły,
I dwóch jaskółek, co się w obłoku,
Goniąc naprzemian, ważyły.
[244]
Naraz tych dwoje coraz się zniża,
Coraz opada, opada...
I na rozpięte ramiona krzyża,
Z głośnym świegotem usiada.
Więc starzec do nich zwrócił się cały
I rzekł: — „Ptaszyny serdeczne!
Gdy nawet dzieci w głos się rozśmiały,
Gdym głosił prawdy odwieczne:
Wy mnie słuchajcie!“ — I wnet jaskółki
Zaszczebiotały radośnie...
I patrz, już całe lecą ich pułki,
Rzesza wciąż rośnie i rośnie.
Nad głową starca, jak chmurka lotna,
Zawisły ptaszki wysoko...
A na ten widok łezka wilgotna,
Wbiegła starcowi na oko.
I mówił do nich: jak Bóg je żywi,
W jak cudne stroi sukienki;
Jak są ptaszkowie wszyscy szczęśliwi,
I jakie winni mu dzięki...
A kiedy skończył słowa natchnione,
Rzekł do ptaszynek tych roju:
„Ptaszki wy moje błogosławione,
Idźcie już teraz w pokoju!
[245]
A że z was równie młodzi jak starzy,
Poczciwy przykład powzięli:
Przeto przeklęty, kto się poważy,
Ścigać was w niebios topieli...
Odtąd bezpiecznie bujajcie wszędzie,
Po ziemi, wodzie, błękicie...
Każda z was wróżyć dla świata będzie,
Wiosnę — i nowe z nią życie.
Pod którąkolwiek zajrzyjcie strzechę,
Wnet tam otucha się wzbudzi,
Bo Bóg na skrzydłach waszych pociechę,
Posyłać będzie dla ludzi!“
Odtąd jaskółka — posłaniec Boży,
Wszędzie witaną jest rzewnie;
A gdzie gniazdeczko swoje założy,
Tam szczęście gościem jest pewnie!“