[132]LEGIA TEBAŃSKA[1].
„Zwycięztwo! zwycięztwo!“ Gall pierzcha w nieładzie
Przed legą Rzymską po polu;
I Cezar Maksymin już w myśli swéj kładzie
Na czoło swe laur w Kapitolu.
I niżli sam wprędce, jak tuszy i marzy,
Cześć boską śród Romy odbierze:
U stopni dla Marsa wzniesionych ołtarzy,
Bić stugłów rozkazał w ofierze.
Lecz cóż to? — Falanga, co tryumf odniosła,
Nie łączy się sama do innych;
I stoi jak głazem do ziemi przyrosła,
Zdala od obrzędów dziękczynnych? —
[133]
Obaczył Maksymin — starszyznę przewodnią
Obwieszcza: — starszyzna jak głucha.
Szyk stoi bez ruchu. — O! zgrozo! o! zbrodnio!
Legija Cezara nie słucha! —
Gniew zawrzał w mocarzu: — wtém wódz się jéj zbliża,
I rzecze: „Chcesz prawdy? o! panie!
„Tyś wódz nasz i Cezar — lecz Bóg nasz, Bóg krzyża!
„My Grecyi syny, Tebanie.
„Bóg dał nas w moc twoje, i wolę w tém Jego
„Szanujem i znosim na ziemi:
„Lecz On nam zakazał czcić Boga cudzego,
„W Nim żyjem i umrzem wolnemi.“ —
— „Ha! śmierć więc wam wszystkim!“ — I na głos tyrana
Gromadzi się tłuszcza siepacza;
Zawiścią drażniona, wściekłością pijana,
Skazanych na zgubę otacza. —
Lecz ostrzem ich włóczni pół pola się jeży,
Jak mury szeregi ich tarczy:
Przed ciosem zbójeckim, co zewsząd w nich mierzy,
Czyż sił im na odpór nie starczy?
I tysiąc serc mężnych, w szeregach pogańskich
Na hasło ich tylko drżąc czeka,
By stanąć w obronie — nie praw chrześcijańskich,
Lecz swobód i prawa człowieka.
[134]
I Wiktor, Rzymianin, na świetnym rydwanie
Przybieżał i woła: „O! Grecy!
„Kto prawy syn Romy, ten za was dziś stanie! —
Więc naprzód! Wy piersi, my plecy.“ —
A na to wódz Greków: „Nie nasza to droga!
„Nie siła ludzkiego oręża.
Lecz czystą ofiarą, za prawdę, dla Boga,
„Duch Boży przez ludzi zwycięża.“ —
Wtém zabrzmiał znak straszny, i zbójców okrzyki
I wpadli. — Tebanie w téj chwili,
Zrobiwszy znak krzyża, rozwarli swe szyki,
I oręż na ziemię rzucili.
I wszyscy — czy który sam pierś swą odsłania,
Czy słabszy, co w żalu i skrusze,
W modlitwie sił szuka na chwilę skonania:
Wszyscy radzi oddali swe dusze. —
I widział Rzymianin — i poczuł sam w sobie
Moc prawdy i Krzyża zwycięztwo.
Uwierzył — i wyznał, i dotrwał w swéj próbie,
I z Greki podzielił męczeństwo. —
Poganie szydzili z słabości swych wrogów,
Maksymin się cieszył z ich zgonu;
Ci, widząc w nim pomstę i tryumf swych bogów.
On, pewność swej władzy i tronu.
[135]
Lecz w Niebie Wszechmocny osądził inaczéj! —
Ta święta pokora ofiary,
Ta krew tylu wiernych pod mieczem siepaczy,
Mąk i prób dopełniła snać miary.
I w mało lat potém, krzyż z Nieba widomy
Oświecił pogromcę Cezarów;
Konstantyn go zatknął na tronie śród Romy,
I nad świat wzniósł na ostrzu sztandarów.
1860.