Lekkomyślna księżna/Zakończenie
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Lekkomyślna księżna |
Podtytuł | Powieść sensacyjna |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Popularnej |
Data wyd. | 1929 |
Druk | Drukarnia „Siła“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Otóż i moja historja skończona! Mam-że pisać o tem, iż w dni parę później, odbył się ślub, na którym asystował sam cesarz a świadkiem był... najlepszy mój przyjaciel książe Kamil... Mam-że pisać, iż w łaskawości swojej cesarz, miast zamczyska w Blois, któreśmy wspominali ze wstrętem, obdarzył żonę moją znacznemi dobrami i żem się stał, wcale niespodziewanie, zamożnym człowiekiem...
Mam dalej pisać o moich wojennych przygodach, wiążących się tak ściśle z losami Napoljona? Mam pisać o świetnej austryjackiej kampanji i bitwie pod Wagram, gdzieśmy szwoleżerowie cudów bohaterstwa dokazywali i gdzie awansowałem na placu boju...
Później podróż wraz z żoną do naszego kochanego Warszawskiego Księstwa, odwiedziny rodziców i serdeczne przez nich mojej Simonie zgotowane przyjęcie...
Piękne, piękne to były dni!.. Dni pełne chwały, blasku i sławy, kiedym z rąk najjaśniejszego pana otrzymał i tytuł barona cesarstwa, związany z dobrami żony i w czasie kampanji 1812 r. pułkownikowską szarżę.
Później przyszły klęski, odwrót z pod Moskwy, Berezyna, Lipsk, Elba...
Zawsze byłem wierny najjaśniejszemu panu, nie odstąpiłem go w nieszczęściu, jak tylu najbliższych, nawet z rodziny... Udawało mi się czasem nawet oddać mu znaczne usługi, co może innym razem opiszę...
Opowieść moich losów tem zakończę, iż po straszliwym pod Waterloo pogromie, po osadzeniu cesarza na wyspie św. Heleny, gdy we Francji trzeba było, albo się go wyprzeć i imię Napoljona przeklinać, schlebiając Burbonom, albo też Francję porzucić... zrzekłem się i dóbr i wszystkiego, zamieszkawszy z Simoną u nas, nad Wisłą, w skromnym dworku...
Różne, różne jeszcze bywały przygody... a dwoje dzieci podrastało — syn miał na imię — Napoljon, zaś córka... Simona.
Lecz nie o sobie pragnę pisać, a słów parę chcę poświęcić tej pięknej pani, co w mojej opowieści odegrała tak znaczną rolę...
Księżna Borghese błyszczała, jak świetny motyl do końca cesarstwa i wraz z blaskiem cesarstwa zgasła... Zgnębiona nieszczęściami brata, zaledwie lat parę go przeżyła, osamotniona, na wygnaniu, we Florencji, bo w dniach upadku, nawet książę Kamil od niej się usunął, przypomniawszy sobie nagle... niewierności małżeńskie... Lecz jeśli smutnym i szarym był koniec pięknej damy, ona jedna swą godność, godność siostry wielkiego cesarza, zachowała do końca...
Gdy najstarsza Eliza, wielka księżna toskańska, po bitwie pod Lipskiem, rozmyślała jakby przyłączyć się do wrogów austryjaków i im przeróżne czyniła propozycje, które odrzucone zostały — gdy druga siostra Karolina, królowa neapolitańska, żona Murata, jawnie zdradziła, przystępując do koalicji utworzonej przeciw Napoljonowi, co jednak nie uchroniło jej od utraty tronu — jedna Paulina pozostała stale wierna...
Niestała w miłości, stałą była w innych przywiązaniach.
Pospieszyła wślad za cesarzem — wygnańcem, na wyspę Elbę, tam dopomagała mu do powrotu, a gdy Napoljon cichaczem powróciwszy do Francji, próbował raz jeszcze podbić Europę — oddała do jego dyspozycji, wszystkie swe klejnoty, cały swój majątek...
Daremne to było poświęcenie, bo po katastrofalnej bitwie pod Waterloo, furgon z klejnotami księżnej Borghese, wpadł w ręce anglików...
Później jeszcze próżno usiłowała dostać się na wyspę św. Heleny, by osłodzić ostatnie chwile umierającemu bratu...
Dzielna i szlachetna to była osoba, ta lekkomyślna księżna... i nieraz Simona i ja wspominamy ją z rozrzewnieniem...