Leszek Biały — Bolesław Wstydliwy/Wiara daje zwycięstwo
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Leszek Biały — Bolesław Wstydliwy |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1918 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Na tronie krakowskim zasiadł Leszek Czarny. Liczne wojny i klęski trapiły kraj nieszczęśliwy, a książę nie mógł podołać wszystkiemu.
Jeszcze nie przebrzmiał straszny płacz i jęki po nowym napadzie Tatarów, gdy pospiesznie przybyli do Krakowa gońcy, zawiadamiając, iż ziemię lubelską plądrują Jadźwingowie, lud dziki i pogański, w puszczach za Bugiem osiadły.
Zerwał się Leszek na obronę kraju, zbiera rycerstwo, pospiesza, jak może, lecz nim przybył na miejsce, nieprzyjaciel uszedł, zabierając jeńców i łupy, a zostawiając wioski popalone, zrabowane grody i rozpaczających po ciężkiej stracie niedobitków.
Z bólem patrzyli na to książę i rycerstwo, rozmyślając, co począć dalej. Czy można się ośmielić w niezbyt wielkiej liczbie ścigać nieprzyjaciela w jego własnym kraju? — A jeśli wpadną w zasadzkę i zginą w obcej ziemi?
— Srogie nieszczęście — mówili rycerze, — lecz niema na to rady. Nic już nie ocalimy, a zginiemy sami w tych puszczach nieprzebytych i nieznanych. Kto za Bug przyjdzie, może stamtąd nie powrócić.
To samo myślał Leszek, ciężko mu jednak było wracać z niczem, pozostawiać bezkarnie napad rozbójniczy. A czyż może narażać szczupłe siły swoje na nieznane niebezpieczeństwa?
Zgnębiony temi myślami i zmęczony długą pogonią, usiadł pod starym, rozłożystym dębem i wkrótce zasnął mocno.
Wtem zdaje mu się, że przed nim stanął św. Michał i podał mu miecz własny, obiecując zwycięstwo nad nieprzyjacielem.
Zbudził się książę i, pełen radości, natychmiast opowiedział proroczy sen rycerzom, którzy go otaczali.
W jednej chwili radosny zapał ogarnął wojsko całe: św. Michał obiecuje im zwycięstwo, św. Michał rozkazał ścigać wroga!
Któżby ośmielił się być nieposłusznym? Wszak klęska nieprzyjaciół zapewniona.
Nie tracąc czasu, spieszą dniem i nocą, przebywają graniczną rzekę i bez wahania wkraczają w kraj obcy.
Jadźwingowie u siebie czuli się bezpieczni, nie przypuszczali nawet, ażeby Polacy aż tutaj ścigać ich się odważyli, to też, obciążeni łupem i jeńcami, posuwali się zwolna, często odpoczywając, nie zachowując środków ostrożności.
Nagle z okrzykiem tryumfu i grozy rzuca się na nich Leszek na czele rycerstwa. W popłochu, zamieszania, jedni walczą mężnie i padają na placu boju, inni pierzchają w nieładzie i trwodze.
Wyzwoleni jeńcy wznoszą okrzyk dziękczynienia, rycerstwo w uniesieniu pada na kolana, wszyscy dziękują Bogu za cudowne ocalenie.
Na pamiątkę tego zdarzenia Leszek wystawił w Lublinie kościół Św. Michała.
A zwycięstwo dała im wiara.