Od psów ścigany i już blizki zgonu,
Biegnąc, zobaczył przy świetle księżyca Widowisko pełne zgrozy: Plac, na placu szubienica, Na szubienicy powrozy,
A na powrozach łotrów szereg cały,
Niecne jastrzębie, lisy i borsuki, Dla przykładu i nauki Wisiały. Ich godny brat i kolega, Słysząc że psiarnia nadbiega, Zaciągnął powróz na szyję, Wśród nieboszczyków się kryje I czeka. A wtem, zdaleka Słychać szczekanie psiej zgrai: Pędzą kundysy, ogary, Szukając swojej ofiary.
Zwietrzyły Lisa: szczekają zawzięcie, Czem strzelec wielce się zdumiał,
Bowiem podstępu przeniknąć nie umiał, I rzucając przedsięwzięcie,
Odwołał pieski. «Łotr się gdzieś skrył, rzecze, Musi tu być jakaś nora:
Ale raz drugi już mi nie uciecze.» Jakoż, drugiego wieczora, Psy znów Lisa wytropiły. Nieborak zmyka co siły,
A mając jeszcze w pamięci Czem się ocalił przed grobem, Rozumiał, że tym sposobem I dziś z biedy się wykręci. Więc stryczek zakłada śmiało I jak nieboszczyk się zwiesza, Ale mu się nie udało: Wpadła psów zażarta rzesza,
Skacze i szczeka. Zdziwiło to strzelca,
Więc się rozgląda, spostrzega wisielca:
Przebóg, Lis żywy! Z tryumfu okrzykiem, Zmierzył, wypalił,
I Lis naprawdę został nieboszczykiem,
Przez ten sam podstęp, co go wprzód ocalił.
Cieszy się filut, gdy kogo oszuka, Lecz tylko do razu sztuka.