Listy Orzeszkowej do Erazma Piltza


Listy do Erazma Piltza • Eliza Orzeszkowa
Listy do Erazma Piltza
Eliza Orzeszkowa

17 IX [starego stylu 18] 83, Miniewicze

Szanowny Panie

Jakkolwiek nieskończenie żałuję, że ominęła mię przyjemność widzenia Sz[anownego] Pana, to jednak serdecznie wdzięczną jestem za okazaną mi szczerość w wyrażeniu przyczyny, która mię jej pozbawiła. Dość jest raz widzieć miłą i śliczną żonę Pana, aby wybornie zrozumieć siłę i zupełną naturalność tej przyczyny. Za szczerość — szczerość. Wyznam Panu, że bardzo od dawna nie zdarzyło mi się spotkać na tym biednym świecie tak ze wszech względów odpowiedniej, dobranej i żywą sympatię widzów budzącej młodej pary, jak ta, którą Sz[anowni] Państwo tworzycie. Było to wrażenie nie tylko moje, ale tych wszystkich, którzy mieli wielką przyjemność widzieć Was w domu moim. Na tym biednym świecie szczęście uczciwe i istotne, nie z iluzji utkane, tak nieskończenie jest rzadkim, że pociąga oko i rozgrzewa serce tak np., jak promień słońca w dzień słotny i mglisty. Oby Wasze nie skończyło się aż z Wami razem. Z całego serca życzenie to składam i zarazem za ton śmiały i poufały, którym ujmująca szczerość Pana mię natchnęła, o przebaczenie proszę. Proszę także bardzo serdecznie, abyście Państwo w drodze swej do Warszawy chaty mojej nie ominęli, a byłabym bardzo już szczęśliwą, gdybyście darowali mi dni parę, w czasie których moglibyśmy zawiązać wzajemną bliższą znajomość. Sama już nadzieja dłuższych nieco odwiedzin Waszych cieszyć mię będzie.

Więc Listy z Ustronia okazały się możliwymi dla Kraju? Wcale pewną tego nie byłam i pisałam trochę na los szczęścia. Teraz, gdy wiem, że praca moja użyteczną będzie, pisać je będę na pewno i z większą jeszcze przyjemnością. Trzeci list będzie o studentkach petersb [urskich] i o konieczności utworzenia w kraju naszym szkół gospodarstwa wiejskiego dla kobiet. O pierwszych mam nieco autentycznych materiałów od jednej z zeszłorocznych studentek Instytutu Pedagogicznego; o szkole gospodarstwa pisał do mnie wiele i po kilka razy p. Ed[ward] Łojko, który posiada już odpowiednią koncesję i nawet wyjednany u rządu grunt pod odnośny folwark. Chciej mi Sz[anowny] Pan napisać, czy — jeśli materiałów tych nie zmieszczę w jednym liście — mogę kwestią pracy i nauki kobiet zająć dwa jeszcze, czyli ogółem trzy Listy z Ustronia? W następnym zamierzam dotknąć niektórych stron moralności prywatnej i publicznej u nas, przy czym będzie trochę mowy o Żydach; w następnym jeszcze pisałabym o naszym arystokratyźmie, czyli o fatalnych i fatalnie trwałych u nas pojęciach i nałogach arystokratycznych, w których, wedle mnie, spoczywa źródło mnóstwa niedołężności, strat i niebezpieczeństw naszych. O uwagi i wskazówki serdecznie proszę. Chciej Pan być ze mną zupełnie i bezwarunkowo szczerym. Do czego tylko będę mogła, zastosuję się, co będę umiała, poprawię. Nie mam siebie ani na jedno mgnienie oka za nieomylną i wiem, że arcydzieł nie piszę. Chcę tylko po prostu pracować i być wedle możności użyteczną. Za 8 — 10 dni wrócę do Grodna i gdy tylko uporządkuję się w domu, zacznę pisać nowelę, którą mam już w głowie i którą po skończeniu prześlę Sz[anownemu] Panu. A teraz o moim korespondencie. Prawdą jest, że ziarnko piasku dla jednego, dla drugiego jest górą. Dla mego młodego przyjaciela zagadnienie, czy będzie mógł pisać korespondencję dla Kraju, posiada znaczenie góry. Nie idzie koniecznie o tę, którą za moim pośrednictwem posłał, ale czy znajduje Pan pióro jego możliwym? Ja znając go myślę, że mógłby się wyrobić, a teraz przy wprowadzaniu nowych sądów miałby o czym pisać. Niech mi Pan łaskawie słówko o tym napisze.

Pełna szacunku i życzliwości

El. Orzeszkowa


28 września [starego stylu] 1883 r.

Szanowny Panie

Na załączonej kartce, jak umiałam, odpowiedziałam pytaniom p. Janczuka z Moskwy, którego list zwracam. Nie bez rumieńca odpowiedź tę kreśliłam. Bardzo ubodzy jesteśmy. Ani sposób człowiekowi mniej więcej poważnemu rekomendować którekolwiek z naszych pism dla kobiet. Jest ich dwa i właściwie nie ma żadnego. Bluszcz przedstawia kilka łokci różowej gazy, Tygodnik Mód — parę funtów skropionej łzami waty. Tak mi przynajmniej uplastyczniają się dwa te pisma. To mi nasuwa uwagę, czy nie byłoby rzeczą i pożyteczną dla ogółu, i obiecującą dla wydawcy założyć w Petersburgu pismo dla kobiet literacko-społeczno-naukowe, z przewagą społeczno-naukowej treści, bez mód, ze sporą dozą nauki gospodarstwa kobiecego i pedagogiki, z samą tylko okrasą samych tylko wybitnych i porywających rzeczy w dziele beletrystycznym? Litwinki nasze po wsiach i po miastach: gospodynie domów, matki, nauczycielki — w ogóle kobiety postępowe i silnie dotknięte duchem czasu, jakich u nas jest już wiele — czytałyby pismo to z wielką ochotą. Czytałyby je, słowem, wszystkie te, które dziś nie czytują Bluszczu i Tygod[nika] Mód albo czytują je z musu sarkając, bo czegokolwiek o sobie i dla siebie koniecznie potrzebują. Moim zdaniem, na takie pismo jest w literaturze naszej szerokie miejsce. Ja o nim kiedyś marzyłam dla Wilna, czyli mieszkałam w zamku na lodzie, czego do końca życia wstydzić się nie przestanę, bo mam wielką pretensję do trzeźwości. Może Pan kiedykolwiek o nim pomyśli; w Petersburgu i pod ręką Pana, męską i dzielną, stanie się ono realnością wielce dziś pożądaną.

Jestem w przed [e] dniu wyjazdu ze wsi, otoczona strasznym przedwyjazdowym brouhaha! Za kilka dni będę już całkiem uporządkowaną na zimowych leżach i wrócę do robót moich, naprzód dla Kraju, do czego mię wydrukowanie Listu z Ustronia zachęciło bardzo. Mój korespondent cieszy się niezmiernie z wydrukowanej swojej pracy i o pisaniu drugiej zamyśla. — Z niezmierną przyjemnością spotykałam nazwisko Szan[ownego] Pana w opisie zjazdu literatów i artystów w Krakowie i z całego serca i rozumu mego przyklasnęłam dwu wnioskom Pana, tyczącym się artykułów o Rosji pism polsk[ich] zagranicznych i zgody z Rusinami, cétait de la bonne politique! Wraz z powinszowaniami posełam Panu najserdeczniejsze na przyszłość życzenia, które zresztą ani wątpię, że się spełnią, bo gwiazdy przeznaczeń swych nie skruszy Pan w ręku własnym, jak to czyni wielu innych.

El. Orzeszkowa


Z książek i broszur polskich o sprawie kobiecej, znaczną albo niejaką wartość mających, przedstawić można następujące:

Edw[ard] Prądzyński, O prawach kobiety, dwa wydania, z których drugie znacznie rozszerzone i dopełnione; Anastazja Dzieduszycka, Kilka myśli o wychowaniu i wykształceniu niewiast naszych, wyd[anie] drugie pomnoż [one]; Taż sama, Gawędy matki; Józefa Dobieszewska, Lekcje publiczne o sprawie kobiet, czytane we Lwowie;

El. Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, wyd[anie] drugie. Istnieje wiele krótszych i obszerniejszych rozpraw o tym przedmiocie, pisanych przez Świętochowskiego, Jeża, Prądzyńskiego, pp. Marrené, Ilnicką, Dobieszewska, Orzeszkową i inne, ale wszystkie te prace zostają dotąd w stanie rozrzucenia po rozmaitych pismach periodycznych i w wydaniach książkowych nie istnieją.

Wszystkie prawie znakomitsze dzieła o kwestii kobiet, pisane po francusku, angielsku i niemiecku, przełożonymi zostały na język polski, jako to: Milla O niewolnictwie kobiet, Legouvégo Historia moralna kobiet, Leroy-Beaulieugo Praca kobiet w w. 19-m, Reicha O kobiecie itd.


9 I [starego stylu 18] 84, Grodno

Szanowny Panie

Niziny przed dwoma dniami właśnie pisać skończyłam, a spóźniłam się tak bardzo naprzód dlatego, że pisałam nowelę dla Świtu, następnie dlatego, że mi się ta powieść niespodziewanie przy końcu wydłużyła. Jest to teraz powieść, która — jeżeliby Sz[anowny] Pan ją drukował — zajęłaby 3 — 4 felietonów Kraju więcej niż Bańka mydlana. Zapewne więc będzie dla Kraju za obszerną i nieprzydatną. Nieźmiernie wdzięczną byłabym Sz [anownemu] Panu za uwiadomienie mię, czy w zasadzie akceptuje Pan rzecz tych rozmiarów. Jeżeli tak, przyślę ją do przeczytania za 2 — 3 tygodnie, to jest, jak zostanie przepisaną; jeżeli nie, potrzebuję o tym wiedzieć, aby dla niej inne mieszkanie zamówić. Wspominałam już Panu, że tłem tej powieści są stosunki chłopów tutejszych, a bohaterami jej pokątni doradcy. Tu dodać muszę, że pisząc ją posługiwałam się metodą realistyczną więcej niż dla jakiejkolwiek innej z powieści moich. Usiłowałam przenosić na papier żywą naturę i odrzucać wszelkie różowe obsłonki. Takie zaś traktowanie przedmiotu nie podoba się wielu ludziom. Pieniężnie cenić będę Niziny rub[li] sr[ebrnych] 300. Oto wszystko, co o powieści tej powiedzieć byłam powinna. Czy mam ją przesełać? W przeciwnym razie mam nadzieję napisać dla Kraju w ciągu b[ieżącego] r[oku] niewielką nowelę.

Co do Listów z Ustronia, mniemając, że Sz[anowny] Pan drukować ich nie- będzie, przyrzekłam już je p. Konopnickiej dla Świtu, gdzie umieszczą się one tym łatwiej, że rzecz w nich o sprawach kobiecych. Gdyby to nie było nadużyciem dobroci Pana, prosiłabym o zwrócenie mi pocztą drugiego z tych Listów, które Sz [anownemu] Panu przesłałam, ponieważ jest to kopia, której powtórne sporządzanie kosztowałoby pomocnicy mojej trochę drogiego czasu. Koszta przesełki z wdzięcznością zwrócę.

Oczekując kilku słów łaskawej odpowiedzi co do Nizin proszę, abyście Państwo oboje przyjąć raczyli wyrazy wysokiego szacunku i najlepszych życzeń.

El. Orzeszkowa


10 II [starego stylu 18] 84 r., Grodno

Na list Szanownego Pana, do najwyższego stopnia zobowiązujący, to przede wszystkim odpowiadani, że w serdecznie przyjaznych uczuciach moich dla Was najmniejsza nie zaszła zmiana. Okazaliście mi tyle życzliwości, że tylko wdzięczną Warn być mogę, i żadnej nie było przyczyny, aby zmienić się miała sympatia, którą dla Was powzięłam. To mówię z zupełną szczerością, o której — jestem pewna — wątpić nie będziecie.

Ale jest istotnie rzecz pewna... Starożytni mawiali, że „szczerość jest sercem przyjaźni, które gdy bić przestaje, przyjaźń umiera". Zastosowaliście się do tego pięknego przysłowia i ja wzajem uczynię tak samo. Cień padł istotnie, ale tylko na stosunek mój do Kraju. Naprzód, w pisaniu owych Listów [z Ustronia] nie udało mi się natrafić na odpowiedni potrzebom pisma ton, rozmiar itd., i wydało mi się, że drukować je chcecie tylko przez życzliwą grzeczność, a w gruncie wolelibyście pozbyć się tej nieudałej roboty. Dlatego o zwrot jej prosiłam. Następnie, znam dobrze pozycję moję wobec większości prasy warszawskiej, a może i publiczności, jako najbardziej może po Świętochowskim osławionej podpalaczki różnych świętych posążków, a skądinąd wiem, że dla pisma mającego osiągnąć trwałe powodzenie w społeczności naszej — chociażby kierował nim charakter najbardziej prawy i śmiały — niezbędnym jest pewne liczenie się z najostrzejszymi przynajmniej kantami opinii publicznej. Zdawało mi się, że liczenie się takie co do osoby mojej objawiło się we wzmiance z powodu owego zbiorowego wydania moich powieści, uczynionej w jednym z felietonów Krajowca . Była ona tak enigmatyczną i splątaną, jakby piszący zdając sprawę o tym bieżącym fakcie złego sądu wydać nie chciał, a dobrego nie mógł. Takie to na mnie uczyniło wrażenie — może mylne — a połączyłam z nim fakt, żeście o świeżo wyszłej powieści mojej (Pierwotni) nawet w bibliograficznych notatkach, starannie jednak prowadzonych, nie wspomnieli. Oto wszystko. Z głębi serca upewniam, że najlżejszego cienia urazy nie miałam i nie mam — wreszcie nie były to słuszne przyczyny do jej obudzenia. Tylko myślałam, że uczynię dobrze, jeżeli cofnę się nieco — nie od Was, ale od pisma, któremu moje spółpracownictwo więcej może szkodliwe niż przydatne byłoby. Jeżeli myliłam się, przebaczcie przez wzgląd, że dużo już zebrawszy doświadczeń, nauczyłam się mało ufać własnym siłom, a łatwiej wszędzie i zawsze przypuszczać złe niż dobre względem mnie usposobienia. Oto wszystko, jak na spowiedzi. Co do zapytań Waszych, na jedno tylko — o ile pamiętam — nie odpowiedziałam; wyznaję: umyślnie. Tyczyło się to felietonów Krajowca. Autora ich wysoce poważam i cenię. Człowiek to sympatyczny i talent istotny. Zawahałam się więc wobec oddania mu złej przysługi, tym bardziej że sprzeciwiłoby się to prawidłom koleżeństwa, a Wam nie na wiele przydało, gdyż stokroć kompetentniejsi jesteście w rzeczach tych ode mnie. Teraz prosząc o tajemnicę mówię otwarcie, że ładny ten talent ma pewien niedostatek, w który popada nawet w najpiękniejszych swych utworach, mianowicie — niejasność.

Więcej niż gdziekolwiek ujawnił się ten niedostatek w felietonach. Niektóre z nich były istotnymi rebusami. Byłam pewną, że długo nie zatrzymacie ich w Swym piśmie, ale nie chciałam rzucać kamyka na dość kamienistą drogę biednego a szanownego kolegi, tym więcej że i z mojej osoby uczynił trudną do rozwiązania zagadkę. Byłoby to więc coś na kształt oddawania pięknym za nadobne, czego nie cierpię.

Wszystko, co dotąd napisałam, tyczy się ściśle literatury. Osobiście jestem dla Was tak pełna sympatii i przyjaznych uczuć, że myślę nieraz, iż gdybym była wolną, z najżywszą przyjemnością odbyłabym wycieczkę do Petersburga, aby choć dni kilka z Wami przepędzić i ściślejsze stosunki zawiązać. Ale niestety! Niewola moja trwać jeszcze będzie rok i trzy miesiące , a tymczasem o tym tylko marzyć mogę, że kiedykolwiek w podróży na zachód zechcecie z góry choć parę dni na rzecz Grodna i mojej osoby odliczyć. Pod tym względem rachuję więcej na kobiece serce pani Heleny , której przez tę kartkę serdeczny pocałunek zasełam.

Niziny spóźniają się z powodu przepisywania, które różnym katastrofom ulegało. Najdalej przecież 17-go bm. będą już w Petersburgu. Rzecz ta istotnie z treści swej najspecjalniej dla Kraju odpowiednia — tylko długa. Krótsza znacznie, którą Świtowi dałam, daleko jest mniej żywotną i ogranicza się na losach dwu jednostek. Tu działają grupy społeczne. Bardzo pragnę wiedzieć, jak się to Wam podoba, i na zupełną otwartość liczę. — Z całego serca ręce Pana ściskam.

Z wysokim szacunkiem i przyjaźnią

El. Orzeszkowa


1 III [starego stylu 18] 84, Grodno

Na nieźmiernie miły dla mnie list Szanownego Pana, pasany z Witebska, natychmiast nie odpisałam, bo zrazu byłam mocno cierpiącą, a potem przeszkodzili mi goście z Warszawy. Dziś otrzymałam zapytanie o dwu pismach warszawsk[ich]. Otóż Dwór Wiejski otrzymuję od początku roku i serdecznie za to Sz[anownemu] Panu dziękuję. Ogrodnika Polskiego nie miałam wcale.

Domyślam się, że Szanowny Pan wrócił już do Petersburga. Zapewne Niziny moje już tam na Pana oczekiwały. Wysłałam ten rękopis d. 14 lutego i trochę niespokojna jestem, czy się w drodze nie zarzucił, wzmianki o nim w liście dzisiejszym nie znajdując. Jeżeliby tak było, chciej Pan łaskawie telegramą mię o tym zawiadomić, abym na poczcie odpowiednie poszukiwania uczynić mogła. W przeciwnym razie czekać będę decyzji, czy ta powieść użyteczną będzie Krajowi, czego bardzo pragnę.

Przyjaźnie zakomunikowana mi wiadomość o wzrastającym (...)


12 III [starego stylu 18] 84, Grodno

Cieszę się bardzo, że Niziny będą mogły stać się użytecznymi pismu Szanownego Pana. Kwestia czasu, w którym uzna Pan za właściwe powieść tę drukować, jest mi dość obojętną, a gdyby nawet taką nie była, żądania moje powinny by ustąpić przed prawami Pana rozporządzania się według własnych potrzeb i wyrachowań nabytym materiałem wydawniczym. Wprawdzie latem ludzie daleko mniej czytają niż w innych porach roku, ale wiem z doświadczenia, że jeśli powieść posiada istotną wartość, w jakiejkolwiekby porze drukowaną była, swoje uczyni; jeśli zaś nie ma wartości, lepiej gdy się nią czas zajmie mniejszej ilości ludzi. Przyczyny zresztą drukowania Nizin w letnich miesiącach, którymi raczyłeś Pan podzielić się ze mną, są bardzo słuszne i zupełnie dla mnie zrozumiałe. O jedną tylko rzecz, przedmiotu tego tyczącą się, prosić chcę Pana, tj. o przysłanie mi teraz honorarium, którego cyfrę w którymś z listów moich wymieniłam, bom na nie trochę liczyła. I to zresztą koniecznym mi nie jest, a byłoby tylko dogodnym.

Jeszcze rzecz jedna. Byłabym Szanownemu Panu nieskończenie wdzięczną za wyrobienie mi przedruku Nizin w którym z pism galicyjskich.

Nie posiadając w Galicji stosunków żadnych, sama tego uczynić nie mogę. Mówiliśmy kiedyś o tym i to mi dało śmiałość udania się tym razem do uczynności i przyjaźni Pana. Jeszcze nie koniec. Jak w istny dzień feralny jest Pan dziś osypany mymi prośbami. Załączone przy niniejszym odpisy trzech listów mają następujące znaczenie. Od pewnego czasu dość często atakowaną jestem o upoważnienie na przekłady powieści moich na język francuski i niemiecki. Długo jednak nie brałam tego na serio mniemając, że trudności towarzyszące robotom tego rodzaju przezwyciężonymi nie zostaną i że są to tylko dobre chęci, których nie uwieńczą żadne poważne następstwa. Tymczasem, jak widać z załączonych listów, rzecz się ma nieco inaczej. Kilka przekładów rzeczywiście już lada dzień wyjdzie we Francji i Niemczech, a niemiecka szczególniej tłumaczka okazuje się pełną zapału i żąda stanowczo wyłącznego, jej jednej udzielonego upoważnienia. Otóż kto wie? wszystko na świecie jest możliwym, może więc i piśmidła moje, wbrew wszelkim moim spodziewaniom, otrzymają w tych wielkich krajach jakie takie powodzenie. Wobec tych żądań i tego przypuszczenia chciałabym wiedzieć, czy nie posiadam żadnych a żadnych praw do wynagrodzenia pieniężnego od zagranicznych tłumaczy, czy posiadam jakiekolwiek i na mocy czego mianowicie formułować mogę odpowiednie żądania? Z zapytaniem tym do warszawskich prawników udawać się nie chcę, bo naprzód niezupełnie ufam ich gruntownemu zbadaniu sprawy, a następnie lękam się, aby rzecz ta nie rozgłosiła się po Warszawie przedwcześnie i złośliwości ludzkiej nie obudziła. Nieźmiernie pożądaną byłoby rzeczą zasięgnięcie w tym względzie rady i zdania pana Spasowicza, któremu naturalnie ufałabym absolutnie i wszechstronnie. Czy Szanowny Pan będzie tak dla mnie dobrym, aby o to pana Spasowicza zapytać i odpowiedź jego mnie zakomunikować? Pisałabym do p. Spasowicza o tym sama. ale nie bardzo śmiem, gdyż go już kiedyś mocno i często utrudzałam. Przy tym nie jestem pewną, czy list mój znalazłby go w Petersb [urgu]. Na pośpiechu w otrzymaniu odpowiedzi trochę mi zależy, bo nie mogę długo zwlekać z odpisywaniem, szczególniej Niemce, która — jak widać z listu — mocno się do tych tłumaczeń zawzięła. Serdecznie wdzięczną będę Panu i panu Spasowiczowi, jeżeli mnie, siedzącej w ciemnym kącie, wiadomości, o którą proszę, udzielicie.

Długo i z serca ściskam obie rączki pani Heleny.

Szczerze Wam oddana

El. Orzeszkowa


25 III [starego stylu 18]84, Grodna

Z całego serca dziękuję Szanownemu Panu za udzielone mi wskazówki co do zagranicznych tłumaczeń, obietnicę umieszczenia Nizin w Galicji i 300 rubli za Niziny, które otrzymałam.

Czy Sz[anowny] Pan przeglądał pierwszy n[umer] Świtu i zwrócił uwagę na silny nacisk położony w nim na obietnicę pisania obszernie o gospodarstwie kobiecym? Może przypomniało to Panu rozmowę naszą w Grodnie o piśmie dla kobiet i o tym, jakim ono być powinno? Konopnickiej położenie jest bardzo szczęśliwe. Może ona teraz, jeżeli potrafi, wstrząsnąć naszym uśpionym światem kobiecym. Jak ja o tym marzyłam! Chciałabym, aby Świtowi udało się to jak najlepiej, ale jeżeli nie uczyni on tego, co potrzeba, może my z Panem kiedy uczynimy?

O zdolnościach Konopnickiej ja nie wątpię, ale o atmosferze warszawskiej — bardzo. Czy tam może powstać cokolwiek samodzielnego i potężnego? — pytanie. Chciałabym bardzo wiedzieć zdanie pani Heleny o tym świcie Świtu? Tu i ówdzie przebija się trochę deklamacji, prawda?

Mam nadzieję wkrótce ustnie z Państwem rozmawiać.

Szczerze przyjazna

El. Orzeszkowa


29 XII [starego stylu 18] 84, Grodno

Piszę dziś do Szanownego Pana w sprawie bardzo smutnej, którą nie waham się zabrać Panu trochę drogiego czasu, bo jest to sprawa tycząca się, jak mi się zdaje, całego naszego ogółu.

W tych dniach odwiedził mię z Warszawy p. Ludwik Straszewicz; przed 3-ma czy 4-ma miesiącami przybyły z Genewy, gdzie w charakterze przyjaciela domu i prawie członka rodziny często w domu Jeża przebyć wał. Przywiózł on o położeniu, w jakim znajduje się autor Uskoków, wieści istotnie głęboko bolesne, których prawdziwość udowodnił listami tak Jeża, jak żony jego. 1-mo, po prostu mówiąc, są oni w niedostatku takim, że niemal śmiercią głodową zagrożeni; 2-do mają dług jakiś, z którego jeżeli nie uiszczą się niebawem, pozbędą się drogą publicznej sprzedaży domowych sprzętów i odzieży. Ratunku znikąd. Jak Pan wie, jeden z najpoważniejszych pisarzy i najczystszych charakterów naszej literatury współczesnej popularnym nie jest et pour cause: nie schlebiał nikomu i niczemu, miał przekonania i nie sprzedawał ich nigdy za żadną cenę, pisał oryginalnie i bez względu na ulubione czy też w umysły nasze wpojone modły, żył, a raczej musiał żyć, z dala od swoich, bez stosunków i okazji do korzystania z opróżniających się miejsc. Być może, że w talencie jego są niedostatki pewne; nikt jednak, jak mniemam, nie zaprzeczy, że talent to wielki i zupełnie indywidualistyczny — praca też była wielką i wielkimi cierpienia dla idei, dziś może niepopularnej, ale która w swoim czasie wysuwała bojowników i bohaterów, i męczenników. Wszystko to piszę z wielkiego zapału, bo przecież wiem dobrze, że wszystko to Sz[anownemu] Panu jest bardzo dokładnie znanym i że Pan także wysoko ceni i talent, i osobistość Jeża. Ale co tu robić? Czyż podobna, aby ten człowiek wraz z rodziną swoją umarł z głodu i ze swego wygnańczego, skromnego schronienia wypędzony przez wierzycieli szedł w świat z żebraczą torbą? Gdybym była bogatą, nie wahałabym się ani przez chwilę zastąpić w tym ogół i ratować go najusilniej. Ale środki moje są dość ograniczone i zresztą miałam już parę razy sposobność i możność służyć rodzinie tej, czym mogłam. Powinność to zresztą, a i możność, tylko ogółu. Łamaliśmy sobie głowy z p. Straszewiczem długo nad rozwiązaniem tego zadania, aż postanowiłam napisać o tym do Szan[ownego] Pana, jako do jednego z najbardziej dziś wpływowych obywateli naszego kraju, wydawcy najpoczytniejszego pisma, człowieka z sercem, energią i uznaniem dla współobywatelskich zdolności i zasług. Lepiej od nas dwojga i lepiej od nas wszystkich Szan[owny] Pan wiedzieć będzie, co by w tym wypadku czynić można. Mnie jeden tylko pomysł przyszedł do głowy i ten Panu przedstawiam. Jeż pisze, czy też ma już napisaną Historię Słowiańszczyzny. Czy zdolnym on jest dzieło takie kompetentnie i poważnie napisać, niech sądzą więksi ode mnie znawcy. Mnie się zdaje, że tak — a jeżeli nie mylę się, może by ktokolwiek rozporządzający się odpowiednimi funduszami dzieło to teraz u niego nabył. Czy nie można by wspomnieć o tym najzacniejszemu panu Spasowiczowi? Nie wiem, jakimi są usposobienia jego dla Jeża, nie wiem też, czy historyczne tendencje Jeża uczynią to dzieło możliwym z różnych względów do wydania. Mniemam jednak, że o tym można by było z nim się skomunikować. Zresztą może by jaka książka zbiorowa, składka, szereg odczytów w Warszawie — czy ja wiem? Szanowny Pan stokroć lepiej wie ode mnie, co zrobić można i najlepiej, mnie się tylko zdaje, że cokolwiek zrobić trzeba koniecznie. Nieprawdaż? Każdemu zaś przedsięwzięciu inicjatywa Pana i poparcie Kraju powodzenie zapewnią. W każdym razie mam nadzieję, że Szan[owny] Pan nie odmówi mi odpowiedzi na list ten, i serdecznie o nią proszę. Może to po kobiecemu i nierozsądnie, ale wyznaję, że mi cierpienia i nędza tego patrioty, pracownika i twórcy, strasznie serce gryzą.

Ze mną nic nowego. Lato miałam dość nieszczęśliwe, bo mi któś w domu ciężko i niebezpiecznie chorował. Wróciłam ze wsi bardzo późno i przez całą jesień napisałam jedną tylko powieść , ale dość obszerną, obszerniejszą od Nizin i także na tle stosunków i życia tutejszych chłopów. Nie proponowałam jej Panu, bo za duża. Może tej zimy jeszcze, albo najpóźniej w letnich miesiącach napiszę cóś krótszego i o parę lub kilka felietonów Kraju dla pracy mojej poproszę. Teraz zajętą jestem zamówionym u mnie studium o Renanie i tłumaczeniem jednego z dzieł tego świetnego, a u nas prawie nieznanego pisarza.

Jak zdrowie Szan[ownych] Państwa? Dawno nie miałam od Nich wieści żadnej i zazdrościłam Forwardowi , że widział się z Panem w czasie przejazdu Jego przez Grodno. Może innym razem Szan[owny] Pan chaty mojej nie ominie. Tymczasem oczekując listu Pana usilnie zapisuję się w życzliwej pamięci obojga Szanownych Państwa.

Pełna szacunku i przyjaźni

El. Orzeszkowa


[Luty 1885], Grodno

Za dwa listy Szanownego Pana najserdeczniej dziękuję. Ucieszyło mię niezmiernie, że wspólnie z szanownym p. Sp [asowiczem] uczynicie cóś dla Jeża, może też i w Warszawie zdobędą się na cokolwiek.

Niezmiernie ciekawą byłabym wiedzieć zdanie Pana o proponowanej przez Kłosy składce na rzecz wydania angielskiego przekładu Mickiewicza. Co do mnie wyznaję szczerze, iż wobec ciężkiej biedy dzisiejszych pisarzy polskich wydaje mi się to nie tylko dziwnym, ale nawet niesłychanie pustym i nierozsądnym, bo choć zapewne nikt dziś nie dorównywa Mickiewiczowi, lecz każdy w swej mierze jest pożytecznym i na kęs chleba zasługuje. Pomimo woli przychodzą tu na myśl słowa poety: „Pawiem narodów jesteś!" Przekłady autorów naszych czynią nam zapewne zaszczyt niejaki i świadczą o trwającym w nas życiu, lecz o tyle, o ile przychodzą same przez się i bez naszych starań, ale ażeby płacić za nie, to mi się wydaje rzeczą niesłychanie zabawną, wtedy szczególniej, gdy teraźniejsi pracownicy głodni i siły swe marnują w troskach i pisaniu na niezbędne już potrzeby życia. Chciałabym wiedzieć, co Pan o tym myśli. Może jestem w błędzie.

Co do A... b... c..., napiszę do Warszawy, aby rękopis wprost do redakcji Kraju zaraz przesiali. Racz go Pan łaskawie przeczytać i ocenić, czy warto i można robić wiadome przeróbki — a jeśli tak, zrobię je najpewniej. Rzecz ta byłaby jak raz na dwa felietony Kraju. O jedno jeszcze Szan[ownego] Pana proszę, mianowicie o uwagę, czy drukowanie tego, czego nie dozwolono drukować w Warszawie, nie sprowadzi na mnie jakich gromów. Jestem jeszcze pod opieką , a w daleką podróż udać bym się nie chciała, o co — jak się zdaje — teraz nie trudno. Sama w sobie powiastka ta jest zupełnie niewinna i nawet dobrze nie rozumiem, co do niej upatrzono. Drukowano mi rzeczy daleko drażliwsze bez przeszkody. Więc życzliwym względom i doświadczeniu Pana rzecz tę oddaję, co z nią Pan uczynisz albo nie uczynisz, najpewniej dobrym będzie. Za kilka dni rękopis będzie już w Petersburgu, a jeżeli można go będzie zrobić użytecznym dla Kraju, sprawi mi to jak zawsze przyjemność wielką. Innego nic nie mam jeszcze w tej chwili, bo jak pisałam Panu, przez całą jesień zajętą byłam pisaniem dość obszernej powieści , którą, jak się zdaje, drukować będzie Ateneum. Teraz pochłoniętą jestem pisaniem o Renanie dla Bibliot[eki] Najcelniejszych utworów, ale jeśli mi na myśl przyjdzie cóś niewielkiego, najpewniej i przede wszystkim Panu tym służyć będę. Jeszcze prośba o radę. Potrzebnymi są mi bardzo tłumaczenia prac moich na jęz[yk] rosyjski, a to z powodu, że znalazł się któś, Czerkies jakiś czy cóś podobnego, mieszkający w Szwajcarii, któremu się zachciało tłumaczyć je na francuski i już nawet Silnego Samsona i Juliankę bardzo ładnie przetłumaczył, ale po polsku dobrze nie umie i rosyjskimi przekładami posiłkować się zmuszony prosi mię dość natarczywie, abym mu je zebrała i przysłała. Rzecz zaś jest niezmienna, że nigdy a nigdy żaden rosyjski tłumacz o upoważnienie mię nie zapytywał i żadnego egzempl [arza] z pracą moją i swoją nie przysłał, czego znowu nigdy, przenigdy robić nie zaniedbują Niemcy i Czesi. Ponieważ zaś idzie mi o to, aby nie stracić bardzo dobrego tłumacza na jęz[yk] francuski, umyśliłam przesłać odezwę do jednej z gazet rosyjskich, którą po polsku umieszczam u końca tego listu. Tylko boję się trochę — wie Pan czego? — oto warszawskiego szowinizmu, który może drobny ten fakt w zdradę kraju zamienić i wyciągnąć zeń treść do bajki, że do rosyjskich gazet pisuję, a tego bym nie chciała dla wielu osobistych i nieosobistych względów. Jak mi Pan w tym razie doradzi? Nie poślę odezwy, dopóki odpowiedzi Pana nie otrzymam.

Po tysiąc razy przepraszam za śmiałość, z jaką Szan [ownego] Pana moimi sprawami trudzę, i wraz z wyrazami wysokiego szacunku serdeczne pozdrowienia obojgu Państwu przesełam.

El. Orzeszkowa


Przybycie tu p. Rogosza uczyniłoby mi wielką przyjemność i oczekiwać go będę z niecierpliwością.

Uprzejmie proszę Szanowną Redakcję N. o ogłoszenie odezwy następującej.

Od lat kilku wiem ze słyszenia, że przekłady powieści i noweli moich dość licznie w różnych dziennikach rosyjskich drukowanymi bywają, lecz przy ogromnym rozroście prasy i stałym mieszkaniu moim na prowincji nie podobna mi powziąść dokładnej wiadomości, gdzie mianowicie szukać mi ich wypada. Wiem dobrze, iż panowie tłumacze i wydawcy drukując przekłady prac moich bez uwiadamiania mię o tym postępują zupełnie prawnie; ponieważ jednak każdemu z pisarzy iść musi o sposób, w jaki prace jego przedstawiają się w innym języku; ponieważ następnie, dzięki grzeczności tłumaczy i wydawców zagranicznych, posiadam zbiór przekładów powieści moich na zagraniczne języki i chciałabym go rosyjskimi uzupełnić — poważam się bardzo uprzejmie prosić osoby, które tych ostatnich dokonały, jako też te, które je wydawały, o najłaskawsze zawiadomienie mię, w jakich mianowicie czasach i pismach drukowanymi były, abym dla dostarczenia ich sobie odpowiednie starania uczynić mogła.

El. Orz. Grodno.


19 VI [starego stylu 18]85, Grodno

Przed paru dniami wysłałam list, którego głównym przedmiotem był Jan Czerniawski. Wczoraj, wyczytawszy w Kraju dwa tak gorące i piękne listy o Grodnie, powzięłam nadzieję, że może cenzura i moją odezwę ogłosić pozwoli. Łączę ją przy tej kartce najusilniej prosząc Szanownego i Drogiego Pana o uczynienie starań, aby wydrukowaną została. W Warszawie najformalniej nic o Grodnie pisać nie pozwalają, a moje położenie w tym wypadku jest szczególniej trudne i boleśne. Kilka listów już otrzymałam z wymówkami, dlaczego milczę, że teraz właśnie pisać powinnam itd. Wiem dobrze o tym swoim obowiązku, ale czego urbi et orbi ogłaszać nie mogę, to tego, że trzy listy moje, które do Kuriera Codziennego i Kłosów pisałam, ugrzęzły w cenzurze.

Może mi Szanowny Pan tę wielką osobistą łaskę wyświadczy i załączoną odezwę w Kraju ogłosi. Jak wdzięczni jesteśmy za tak serdeczne i skuteczne zajmowanie się nieszczęściem naszym Kraju, to wypowiedzieć się nie da. Pełnicie obowiązki obywatelskie w sposób, który Warn zjednać musi cześć i wdzięczność nie tylko naszą, ale całego społeczeństwa.

U nas gorąco, duszno, gwarno, łzawo i rozpaczliwie. Po dniach całych mamy gardła pełne pyłu i popiołu, a oczy pełne łez. Ze stu biedakami codziennie rozmawiać trzeba, a te różne wzbronienia, zwłoki, formalizmy codziennie też jeden więcej kolec w serce wbijają. Podobno minister w zasadzie zgodził się na udzielenie Grodnu taniego kredytu, ale kazał tej sprawie postępować porządkiem, który ją na lat parę rozwlecze.

Może w tych dniach przyślę Wam okolicznościowy felieton. Raczcie łaskawie odpowiedzieć mi o Czerniawskim.

Zapisuję się w życzliwej pamięci Waszej pełna szacunku i przyjaźni

El. Orzeszkowa

P. S. W tej chwili p. Nahorski otrzymał list Sz[anownego] Pana. Posłaliśmy zaraz po Hel[otę] i daliśmy mu we dwoje porządną admonicją za nieprawdopodobną niemal nierozwagę, jakiej się dopuścił. Najlepszy to i najszlachetniejszy chłopak pod słońcem, ale ma w temperamencie dziwnie nieposkromioną żywość, za którą się już nieraz w życiu opłacał. Wszyscy jesteśmy nad wyraz zmartwieni jego postępkiem i przykrościami, które następstwem jego być muszą, i wszyscy Sz[anownego] Pana najusilniej za naszego młodego przyjaciela przepraszamy. Zaręczyć mogę, że mu się to po raz drugi nie przytrafi, tak jest dziś tym zgnębiony i przybity.

Teraz nie jestem już wcale pewną, czy list mój wysłany stąd 17 bm. doszedł rąk Pana, i bardzo serdecznie proszę, abyś mię Pan o tym uwiadomić raczył, bo jeżeli nie, treść jego powtórzę. Idzie mi bowiem bardzo o los rodziny bardzo zacnej, a z przyczyny pożaru silnie poszkodowanej.

Co do składek i sposobu przesłania ich do Grodna, a następnie rozdzielenia, rzecz w tym jest taka. Ażeby pieniądze te przesłanymi zostały z wyłącznym przeznaczeniem ich na rzecz katolików, wydaje mi się to i niezbyt słusznym, i nawet szkodliwym. Niesłusznym, gdyż Żydzi tak grodzieńscy, jak i zamiejscowi, przyjmują w składkach udział przeważny, a z sum, które wnoszą, zarówno katolicy, jak i oni korzystają i korzystać będą; szkodliwym, gdyż dałoby to hasło do wyróżniań i protektoratów, których dotąd w obu komitetach istotnie nie ma. Kwestia tu stoi tak: Żydzi i Polacy. Trzeciej narodowości czy tam trzeciego wyznania poszkodowanych istnieje zaledwie i najwyżej l%. Nie ma więc po prostu kogo protegować z tej strony, a co do Żydów — separować się od nich nie podobna tak z przyczyn wyżej wskazanych, jak i z tej ogólniejszej, że pozostawiłoby to w ich pamięci nigdy nie zgasłą urazę, co — jak mi się zdaje — także w interesach społecznych nie leży. Takim przynajmniej jest zdanie moje i kilku inteligentnych obywateli tutejszych, z którymi o tym przedmiocie rozmawiałam. — Co się tyczy komitetu, byłoby rzeczą niezmiernie pożądaną zbijać, o ile można, u publiczności złe o nim uprzedzenia, 1-o, w skład komitetów obu weszły w równej mierze wszystkie trzy narodowości; 2-o, nie ma w tym składzie nikogo, kto by kierował się fanatyzmem religijnym lub narodowościowym; 3-o, oba komitety pracują usilnie, gorliwie i uczciwie — omyłki czy błędy w szczegółach swych czynności popełniać mogą, ale niesprawiedliwości nie popełniają. Co prawda, to prawda — i trzeba, aby o tej prawdzie publiczność wiedziała, bo od ufności lub nieufności do komitetów zależy wiele wysokość składek. To, co piszę, potwierdzonym być może przez trzech poważnych obywateli miasta, z których dwaj są członkami komitetu: drów Kościałkowskiego i Bienieckiego oraz p. Nahorskiego. Może Sz[anowny] Pan dla zupełnej spokojności i pewności zwrócić się do nich z odnośnym zapytaniem.

Chciej więc Sz[anowny] Pan przysłać zgromadzone sumy na moje ręce, a ja je do komitetu wniosę; lepiej to będzie niż przesyłać je bezpośrednio dla wzmacniania się wpływu i głosu tego z członków, który dochodów przymnaża. I nie idzie tu już o wpływy na sprawiedliwość w rozdzielaniu, ale na plan ogólny i różne szczegóły całego działania. Staramy się np. teraz o to, aby komitet chciał i wyrobił sobie prawo każdotygodniowego ogłaszania w dziennikach przyjętych przez się sum z imionami ofiarodawców. Byłby to rodzaj poddawania się kontroli publicznej i zarazem popchnięcia ku dawaniu próżności ludzkiej. Podobnych szczegółów do obrobienia i przeprowadzenia jest wiele. Dla Jana Czerniawskiego prosiłam Pana o datek osobny dlatego, że bezpośrednio przez ogień dotkniętym nie został, nie jest więc pogorzelcem, ale tylko pośrednio ofiarą pożaru — dlatego pewną nie jestem, czyby można w komitecie sprawę jego z powodzeniem przeprowadzić.

Raz jeszcze proszę o przebaczenie, że tak późno, bo dopiero w liście 17 bm., dziękowałam Warn za serdeczne Wasze i nieocenione dla mnie uczucia. List p. Heleny otrzymałam; list Szan[ownego] Pana nie doszedł mię wcale. Od dnia pożaru poczta jest przeciążoną i od czasu do czasu wkradać się muszą w jej czynność małe nieporządki. Oczekuję niecierpliwie słówka odpowiedzi w sprawie przyłączonej odezwy i Czerniawskiego.

Sercem przyjazna Warn

El. Orzeszkowa


(Do wydrukowania)

Przed kilkunastu dniami rodzinne miasto moje stało się pastwą płomieni. Nie była to klęska ogniowa taka, jaka częstokroć nawiedza siedliska ludzkie i po zrządzeniu szkód pewnych szybko w istnieniu ludzi i miejsc przemija. Była to jedna z tych katastrof, które w godzin kilka tysiączne tłumy pozbawiają dachu i chleba, mienia i spokoju, a wyrzucając je z właściwych im dróg życia odbierają im nawet nadzieję lepszej przyszłości.

W skwarne dnie i miesięczne noce kościotrup naszego starożytnego miasta wyciąga ku niebu mnóstwo swych nagich ramion. My, cośmy te miasto znali niby księgę od niemowlęctwa czytaną, wyczytujemy w tych niemych znakach znikłe na zawsze pamiątki naszej ogólnej przeszłości. Ale nad tymi drogimi zgliszczami powstało zjawisko od nich żałośniejsze: w chmurach pyłu i popiołu, które wiatry podnoszą znad gruzów, powstał tłum ludzki od stóp do głowy oblany gorzką falą nędzy. Za głodem, nagością i stłoczeniem na ciasnych przestrzeniach mnóstwa cierpiących przybiegają choroby fizyczne i moralne. Groźby i niebezpieczeństwa otaczają nas zewsząd; jeżeli świat szeroki nie przybędzie nam z pomocą, miasto z ruin swych nie powstanie, ludność jego przemieni się w jedną z tych grup żebraczych, których istnienie staje się ciężkim brzemieniem zarówno dla nich samych, jak i dla ogółu społeczeństwa.

Dla ogółu, bo jedną z prawd najwidoczniejszych i najsilniej podpierających moralność powszechną jest nierozerwalna solidarność ludzi i odpowiedzialność, która spływa na odległe nieraz miejsca i czasy, nie tylko za popełnione winy, ale i za nie naprawione nieszczęścia. Upadek jednego z większych miast naszych nie będzie jego tylko upadkiem, ale i stratą publiczną; nędza fizyczna i koniecznie z niej wynikające moralne upadki, niejednym ostrym i kaleczącym dźwiękiem ozwą się nie tylko w uczuciach, ale i w interesach społecznych.

Od lat blisko 20-stu pracując w piśmiennictwie naszym wyobrażam sobie, że jestem rolnikiem, który długo, uczciwie i z miłością w sercu orał ciernistą i twardą, ale też nade wszystko ukochaną glebę. Wszak gdyby skromny, ale uczciwy i pracowity rolnik do serc braci zawołał w imię bólów i potrzeb nie swoich, obudziłby pewno życzliwość i ufność.

Dlatego śmiem do ludzi i rodaków przemówić ogromną skargą i gorącą prośbą- rodzinnego mojego miasta: przybywajcie ku nam nieszczęsnym z pomocą skuteczną i rychłą!

El. Orzeszkowa


23 VI [starego stylu 18]85, Grodno

Na dwa listy moje z d. 17 i 20 bm. nie otrzymałam dotąd odpowiedzi. Lękam się, czy nie przepadły i proszę serdecznie o słówko wiadomości. Posyłam malutki, okolicznościowy felietonik, któremu podobnych, jeżeli Szanowny Pan życzyć sobie tego będzie, napiszę kilka.

Raz jeszcze proszę o wiadomość, czy listy doszły, i zasełam pozdrowienia pełne szacunku i przyjaźni.

El. Orzeszkowa


26 VI [starego stylu 18] 85, Grodno

Nie wiem, czy Szanowny Pan otrzymał list mój z odezwą, o której wydrukowanie, jeśli możebnym jest, prosiłam, a następnie pierwsze ze Wspomnień moich o Grodnie. Teraz posyłam drugie, w którym mieści się historia Czerniawskiego; wszystko w niej do najdrobniejszych szczegółów — nawet piosenki i wierszyki, których człowiek ten umie mnóstwo — realne jest, prawdziwe, widziane i słyszane. Wnosząc z listu Szanownego Pana, że prośbę moję za Czerniawskim w zasadzie raczyliście przyjąć, proszę serdecznie o wydrukowanie tyczących się go wyjątków moich listów, jak też załączonej tu historii zdarzenia. Przypuszczam, że zechcecie osobno wezwać o składki dla jego rodziny. Zresztą sami będziecie mogli najlepiej wybrać sposoby dopomożenia tym ludziom, bardzo współczucia i pomocy godnym, a w tym trudniejszym położeniu zostającym, że bezpośrednio przez pożar nie poszkodowani, ze źródeł publicznych nic pewnie otrzymać nie będą mogli. Rozmowa z Czerniawskim nazajutrz po pożarze, kończąca Wspomnienia, jest przytoczoną dosłownie. Największym niepokojem jego było, co stanie się z pogorzelcami? Sercu Waszemu sprawę tę gorąco polecam i obywatelskim uczuciom Waszym. Brat to nasz, i jaki! Syna ma, który zapewne przyjmie po nim tradycję mowy, pieśni i obyczaju.

Chciejcie łaskawie zawiadomić mię, czy życzycie sobie dalszych Wspomnień moich, których już kilka mam w głowie, a którymi pragnę uczcić pogrzeb tego miasta, w którego ścianach spłynęła mi znaczna część dzieciństwa i dojrzałego wieku. Mówię: pogrzeb, bo mało jest prawdopodobieństwa, by się ono mogło dźwignąć z ruiny. O przyczynach tego długo by pisać, a wiele pisać nie podobna. Jednak znieść nie mogę w tej chwili siedzenia z założonymi rękami i dlatego piszę — piszę, co tylko i do kogo tylko mogę, żebrzę, wzywam. Zawsze jednostajny początek tych Wspomnień ma być wedle myśli mojej nieustannie powtarzającym się dzwonkiem o pomoc. Wiem, że to wszystko na mało się przyda i dlatego chwilami ogarnia mię chęć uderzenia głową o ścianę. Gdybyście widzieli i słyszeli to, co ja tu codziennie widzę i słyszę, nie bralibyście za egzaltację próżną ani tych usiłowań, ani tej rozpaczy. Mieszczaństwo nasze cierpi przeraźliwie i ginie dla nas; na żydowską ludność długo patrzeć nie można, bo taka to już nędza, że głowa zawraca się na jej widok. — Jednak proszę o zupełną otwartość. Jeżeli te kartki, których dwie nadesłałam, a których kilka jeszcze chcę nadesłać, nie są dla Was stosowne ani użyteczne, nie chcę być Warn natrętną, a ponieważ w Warszawie drukować ich nie można, wcale ich dalej pisać nie będę. Czekam odpowiedzi.

Teraz o moim osobistym interesie. Nie potrafię wypowiedzieć wdzięczności za Wasze życzliwe dla mnie uczucia. List bezimienny o składkach na bibliotekę moję dał mi prawdziwie dobrą chwilę i autorowi jego przesłałabym podziękowania najserdeczniejsze, gdybym tylko adres jego posiadała. Z tym wszystkim, składki dla siebie w chwili, gdy ofiarność publiczna tak nieźmiernie potrzebną jest tysiącom ludzi, na sposób żaden i pomimo najgorętszej wdzięczności dla jej inicjatorów, przyjąć mi nie podobna.

Przed paru tygodniami panowie Lewental i M[ieczysław] Orgelbrand uczynili mi propozycję następującą. Pierwszy ofiarował się wydać dwie powieści moje (Niziny i Dziurdziów), a drugi pierwszą średnich rozmiarów nowelę, jaką napiszę, moim kosztem, po cenie normalnej i z odstąpieniem na rzecz moją zysków, jakie przypaść mogą z tych wydawnictw. Propozycje te przyjęłam widząc w nich tylko sposób korzystniejszego sprzedania publiczności mojej pracy bez pośrednictwa osób trzecich. Przyjazne zaś chęci Szanow[nego] Pana pozwolę sobie tym razem wyeksploatować w taki sposób, że poproszę o poparcie w poczytnym i tak szanowanym powszechnie Kraju tych trzech książek moich, naturalnie, jeżeli Pan je — bez względu na osobę moję — uzna godnymi poparcia i rozpowszechnienia. Jedna jeszcze rzecz byłaby dla mnie pożądaną, jeżeli naturalnie będzie w Petersburgu możliwą, o czym bardzo wątpię: wydanie w osobnej książeczce Wspomnień moich o Grodnie w sposób, w jaki z wyżej wymienionymi pracami mymi postąpić mają pp. Lewental i Orgelbrand. Jakkolwiek istotnie nie tylko w bibliotece, ale w całym majątku moim pożar wykroił szczerbę dużą i skala mego dostatku, od czasu straty księgarni wileńskiej umiarkowanego, zniżyć się musi o wiele; jakkolwiek nie mogę nie przyznać, że ciasne i wiele prywacji nakazujące życie nie może wpływać dobrze na bieg i rozwój umysłowej pracy — to jednak z odwagą i spokojem patrzę w swoję przyszłość, jakąkolwiek ona będzie. Pociechą niezmierną i wielkim skrzepieniem są dla mnie te dłonie przyjazne, które tak bratersko ofiarują mi swą pomoc. Chciej Pan wierzyć, że w pamięci mojej najgłębiej tkwić będzie to wszystko, co otrzymałam od Pana. Jeżeli będziecie zbierać składkę dla Czerniawskiego, niech rozpoczną ją te 10 rubli dla mnie już przysłane, jeżeli ofiarodawca na to pozwoli.

Nowelę na tle „rugów" pruskich istotnie przed pożarem napisałam. Zaczęłam ją nazajutrz po wyjeździe Waszym z Grodna i miałam tylko jeszcze wstawić w nią kilka cytat z Szylera [sic] i Fichtego, a następnie oddać do przepisania. Nie spaliła się, ale się rozsepała. Z kilku jej arkuszy zostały trzy kartki. Spróbuję w spokojniejszym czasie napisać ją po raz drugi, ale nie wiem, czy to się uda. Z półtora tomu rzymskiej powieści znalazłam parę rozdziałów; reszta uleciała z wiatrem. Z głębokim szacunkiem i serdecznie Was pozdrawiam.

El. Orzeszkowa


Przepraszam za nieporządne pisanie listów i artykułów, ale są tu okoliczności łagodzące: stolik kartowy zamiast biurka, okropna duszność salki, w której mieszkam, przedświatowy chaos w głowie. Kopistka moja wyręcza mię w części w objeżdżaniu pogorzelców mego rewiru, a w części spędza czas z siostrą, strasznie przez pożar zrujnowaną i od rana do wieczora szyjącą suknie, aby mieć o czym przeżyć. Dlatego narażam oczy Pana na czytanie mego pisma, bardziej jeszcze niż kiedy nieczytelnego.

Pani Helenie tysiąc uściśnień, siostrze Pana przypomnienie się jej pamięci przesełam.

El. Orzeszkowa


9 VII [starego stylu 18]85, Grodno

Wczoraj otrzymałam list Szanownego Pana i pokwitowanie Banku Międzyn[arodowego] Handlowego z otrzymanych 2500 rubli. Zachodzi pytanie, kto mi ma sumę tę wypłacić. Zapytywałam o to dyrektora tutejszego Banku Wzajemnego Kredytu, jako też znaczniejszych kupców i nikt mi na to nie potrafił odpowiedzieć. Potrzebuję, jak się zdaje, mieć przekaz na którąś z tutejszych instytucji finansowych; może Szanowny Pan raczy mię uwiadomić, u jakiej właściwie mam się o to upominać, czy też mię ktokolwiek o nadejściu takiego przekazu uwiadomi. Wnet po otrzymaniu gotówki złożę ją w komitecie wedle życzenia Pana z załączoną do dzisiejszego listu Pana odezwą.

Z nami dzieje się i źle, i dobrze. Źle, bo w stosunku do ilości potrzebujących mamy nieźmiernie szczupłe środki: dotąd komitet znajduje się w posiadaniu 101 000 rubli. Dobrze, bo coraz większa panuje pewność, że rozdział środków będzie zupełnie bezstronny. W ogóle, jeżeli władze nie udzielą taniego kredytu w bardzo znacznej ilości, miasto przepadnie, a przynajmniej podniesie się z upadku bardzo nieprędko. Co się tyczy ludzi, ci cierpią okropnie i znosimy istotne moralne tortury ustawicznie na to wszystko patrząc. Cóż jednak czynić? Robimy, co możemy, a że mało możemy, wina nie nasza. Chciałabym bardzo z Szanownym i Drogim Panem obszerniej o tym wszystkim porozmawiać, ale istotnie czasu nie mam.

Dziękuję serdecznie za drukowanie moich Wspomnień; posełam trzecie z rzędu i jeszcze mam kilka podobnych w głowie. Czy mogę spodziewać się czegóś dla Czerniawskiego? Jeżeli to nie podobna zrobić u Pana, spróbuję zakołatać w inną stronę — ale naprawdę ufam tylko w chęci i możność Pana.

Z całego serca pozdrawiam Was, Szanowni i Drodzy Państwo, i z całej siły zapisuję się w Waszej przyjaznej pamięci.

El. Orzeszkowa


15 VII [starego stylu 18] 85, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Z głębi serca dziękuję Panu za wszystko, za wszystko! 2500 rubli wydane mi z filii Banku Państwa wczoraj wraz z przedstawieniem Pana w komitecie złożyłam. 150 rubli dziś otrzymałam i nie potrafię wypowiedzieć radości, jaką mi ona sprawiła. W oku zacnego a nieszczęśliwego człowieka widziałam łzy wdzięczności. Rodzina jego na czas dość długi zabezpieczoną jest od nędzy, a może potem i on będzie mógł wrócić do pracy.

To, co Pan pisze o Wspomnieniach, cieszy mię niewymownie. W tych dniach wyślę 4-te, ale przyszło mi na myśl, że lepiej może byłoby przerwać je na 5 — 6 tygodni, a potem rozpocząć znowu na wrzesień i październik, kiedy zboża będą zdjęte i obywatele wiejscy bogatsi w środki. Teraz istotnie po wsiach pusto, a na jesień i zimę wiele nam jeszcze będzie potrzeba. Zmieniłam też zamiar co do przeznaczenia tej książeczki, jeżeli da się z tego zrobić w Petersburgu książeczka. Prosić Pana będę o wydrukowanie jej nie na rzecz moją, ale na rzecz grodzieńskich biedaków z tytułem: Na pogorzelców. Wspomnienia El. Orz[eszkowej]. Nie wiem tylko, czy to będzie podobnym, ale jeżeli tylko będzie, wiem, że mi Pan tej nowej łaski nie odmówi. Zawsze wyniknie z tego jakaś korzyść i to właśnie na zimę.

Piszę dziś krótko dla zupełnego braku czasu i nieznośnego bólu głowy. Mam nadzieję, że w krótkich tych słowach wyczytać Pan zechce wszystkie moje niedopowiedziane uczucia, jakimi dla Was przejętą jestem. Pani Helenie dziękując za jej miły dopisek pozwalam sobie przesłać pocałunek serdeczny.

Pełna szacunku i wdzięczności

El. Orzeszkowa


6 VIII [18]85, Miniewicze

Szanowny i Drogi Panie

Może byłoby lepiej, aby jedno Wspomnienie, te, które znajduje się już w Waszym ręku, dać w sierpniu. Z listów do mnie przychodzących widzę, że te obrazki czynią niejakie wrażenie. Do tysiąca rubli od kilkudziesięciu osób pochodzących otrzymałam z komentarzami: „po przeczytaniu Wspomnień"..., „pod wrażeniem Wspomnień", „dla Twego rodzinnego miasta", „kilka groszy, o które wołasz" itp. Lękam się więc, aby przez te kilka tygodni wrażenie nie ostygło zupełnie, i myślę, że może by Stary jawór mógł wyrość w Kraju w sierpniu. Na wrzesień i październik przyślę jeszcze najpewniej kilka obrazków, bo je mam w głowie, a każdy z nich potrzebuje tylko kilku godzin. Jeżeli nie zachoruję albo nie umrę, przed N[owym] Rokiem napiszę też powtórnie nowelę na tle pruskich „rugów", bo mi ona powoli wraca do głowy, tylko że dużo tam było cytat z niemieckich pisarzy, którzy mi w pożarze przepadli. W jesieni dopiero sprowadzę sobie znowu te książki i na nowo porobię z nich potrzebne wyciągi. Ponieważ to była rzecz krótka, całe jej ustępy pozostały mi w pamięci i bardzo być może, że uda mi się ją powtórzyć.

Od dwóch tygodni jestem na wsi, ale z tym, że co tydzień ja i towarzyszka moja, panna Siemaszko, jeździć będziemy z kolei do Grodna na posiedzenia naszego komitetu i dla widzenia się z naszymi biednymi. W końcu września zaledwie będę mogła na stałe wrócić do miasta, bo mieszkanie moje buduje się dopiero i pierwej skończonym nie będzie.

Helota przyjechał do nas wczoraj na cały tydzień. Jest on nieskończenie Panu wdzięczny i za pomoc otrzymaną, i za pobłażliwość okazaną mu po owej telegraficznej awanturze , której dotąd wstydzi się srodze. Często w kółku -naszym mówimy o Was, o Waszej istotnie niepospolitej uczynności i drogocennej dla nas przyjaźni. Lecz trudno sobie i wyobrazić radość i wdzięczność Czerniawskiego, kiedy otrzymał wiadomą Warn sumą i jeszcze kilkadziesiąt rubli na moje ręce dla niego przysłanych. Któś z obywateli tutejszych przysłał mu też sporo zboża. Poczciwy człowiek wstał już z łóżka, ale o pracy ani jeszcze pomyśleć może i bardzo źle wygląda. Ciekawy to był do widzenia moment, gdy otrzymując pieniądze, osłabiony i na myśl, że to rodacy przybiegają mu z ratunkiem, chciał rozpłakać się rzewnie, ale wstydził się łez i wstrzymywał je z całej siły. Wyręczyła go w tym żona. Kiedyś zresztą ustnie opowiem Warn szczegóły tej historii, której opisywać niesposób.

Tymczasem raz jeszcze dziękuję Warn gorąco za wszystko.

Pełna szacunku i szczerej przyjaźni

El. Orzeszkowa


1 IX [18] 85, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Przed tygodniem najniespodzianiej zachorowałam na oczy i to jest przyczyną, dla której natychmiast Panu nie odpowiedziałam i ten list nie swoją ręką piszę.

Sto rubli dla Jana Czerniawskiego otrzymałam i pokwitowanie obdarowanego przesyłam. Że Szanowny Pan składkę dla nieszczęśliwych wygnańców z Niemiec w Kraju otworzył, zasmuca mię to i boli, tak jak 1 nas wszystkich z tego względu, że zaszła jej potrzeba. Co do pogorzelców grodzieńskich, ci wprawdzie są i długo jeszcze pozostaną w położeniu okropnym, ale za pośrednictwem Kraju tyle już otrzymali, że trudno, aby siła pojedyńcza, choćby nią było tak poważne i wpływowe pismo, w naszym szczególniej położeniu więcej zdziałać mogła. Co do składek przeze mnie zbieranych, nieźmiernie byłabym Drogiemu Panu wdzięczną za ogłoszenie ich drukiem w Kraju, w jakim też celu przesyłam dwa numery Gubernialnych Grodzieńskich Wiadomości, w których wydrukowano trochę więcej niż połowę darów! przez moje ręce pogorzelcom przesyłanych. Dalszy ciąg ma wkrótce w tejże gazecie nastąpić. Jeżeli to będzie rzeczą możliwą, chciej Szanowny Pan dla tego spisu ofiarować w Kraju trochę miejsca, bo jestem w prawdziwym kłopocie. Gubernialnych Wiadomości nikt nie czyta, a mnie idzie bardzo o wylegitymowanie się przed ofiarodawcami ze sposobu użycia darów, które ich ufność w moje ręce składała. Nie przesyłam tylko spisu pieniędzy przysyłanych Czerniawskiemu, wszystkim bowiem, którzy go obdarzali (z wyjątkiem bezimiennych), listownie dziękowałam i pokwitowania obdarowanego przesyłałam. Ogłoszenie zresztą sumy, którą otrzymał Czerniawski, mogłoby mieć niemiłe następstwa tak dla niego, jak może i dla mnie, budząc zawiści jednych, a zwracając na tę sprawę uwagę innych, najniespodziewaniej bowiem suma ta włącznie z pieniędzmi przez Kraj zebranymi wzrosła do 800 rubli. Kiedyś przy widzeniu się pokażę Panu listy towarzyszące drobnym po większej części przysyłkom, które złożyły się na tę sporą cyfrę. Rozrzewniające są i często pocieszające, bo czuć w nich bicie żywego jeszcze społecznego serca.

Obecnie jestem w Grodnie, gdzie zajmujemy się rozdawaniem pogorzelcom ciepłej odzieży. Z powodu bliskich zimowych potrzeb tych nieszczęsnych mam do Szanownego Pana wielką prośbę. Przysyłając kwotę, jaka tam dla nas znajdzie się w Kraju, chciej Pan łaskawie w piśmie swym do komitetu męskiego wyrazić życzenie, aby oddaną ona została komitetowi kobiet, dla natychmiastowego jej użycia na ciepłą odzież, sprzęty i drobne pomoce dla uczącej się w gimnazjach młodzieży — te bowiem trzy potrzeby, ściśle do nas należące, pochłaniają znaczne środki i sprawiają nam wiele trudności. Helota pisze korespondencję, w której umieści kilka szczegółów o naszych robotach i wydatkach.

Wkrótce przyszle 5-te moje Wspomnienie. Co do noweli o wygnańcach, której tytuł będzie Germania, tę prawie na pewno powiedzieć mogę, że napiszę, ale nie prędzej jak w październiku albo i listopadzie, bo teraz i na oczy jakoś mi niedobrze, i nie mam koniecznych notat i tłumaczeń z książek niemieckich, których także — jeszcze nie mam.

Prosząc Szanownych i Drogich Państwa o zachowanie mię w swej nieskończenie dla mnie cennej pamięci, przesełam najserdeczniejsze pozdrowienia, z wyrazami szacunku i przyjaźni

El. Orzeszkowa


4 IX [18] 85, Grodno

Wczoraj wysłałam list obszerny, dziś znowu, ale tylko kilku słowami trudzić będę Szanownego i Drogiego Pana. Jeżeli to możliwe, wielką a wielką przysługą dla nas i biednych naszych byłoby przysłanie zebranych dla nas pieniędzy przed d. 15-m bm. Raczcie łaskawie wysłać je tak jak wtedy, pod adresem moim, z pismem do komitetu, w którym sformułujcie życzenie oddania tej sumy komitetowi kobiet na nabycie sprzętów i pomoce dla uczącej się w gimnazjach młodzieży obu płci. Miałam już parę listów ze specjalnymi żądaniami; tłumaczyłam je, przedstawiałam komitetowi i zawsze uwzględnienia żądania z największą chęcią udzielano. Tym razem chcę kupić 150 łóżek i zapłacić wpisowe, książki itd. pewnej liczbie uczniów i uczennic z rodzin pogorzelców, przeważnie polskich. Wyjednałyśmy u zarządu gimnazjalnego zwłokę opłat do 15-go; boję się, że potem czekać już nie zechcą i nieszczęsne dzieciaki, tak jak i ich rodzice bardzo na tym ucierpią. Czy nie możecie użyć do tej przesełki wprost którego z tutejszych banków: filii Banku Państwowego albo Towarzystwa Wzajemnego Kredytu. Przez drugie byłoby najłatwiej dla nas. Wówczas przez Kowno pieniądze szły długo. Jeżeli możecie, uczyńcie, o co Was proszę, a w każdym razie nie bierzcie mi za złe natręctwa mego. Trochę entuzjastką jestem i gdy raz wezmę się do czego, robota moja spokoju mi nie daje i prześladuje mię jak grzech śmiertelny. Te dzieci, za które zapłacić by trzeba, są teraz moją zmorą. Mniemam, że ten użytek pieniędzy nie spotka u Was zarzutu.

Polecam się pamięci Waszej.

Sercem oddana

El. Orzeszkowa


29 IX (1885), Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Pokwitowanie i podziękowanie p. Potemkinowej za otrzymane 600 rubli przesełam i sama z całego serca za uwzględnienie prośby mej dziękuję. Na resztę sumy mam plan, o którym jednak nie wiem, czy wykonanym być może. Chciałabym te kilkaset rubli rozdać poza komitetem kilku polskim rodzinom, które dla różnych przyczyn od komitetu otrzymały mniej niż inni albo też, według mnie, szczególnie na współczucie i pomoc zasługują. Naturalnie przesłałabym Panu własnoręczne ich pokwitowania, jeżeli potrzeba, zaopatrzone nawet w podpisy świadków. Tylko że w spisach komitetowych i moich pieniądze te wydrukowanymi nie będą, więc nie wiem, czy tak można. Rzecz główna w tym, że niedawno rozdano pieniądze od Najjaśniejszego Pana i jego rodziny, wynoszące 36 000, a rozdano je z następnym uwzględnieniem narodowości: 12 Rosjan, 13 Żydów,

60 Polaków. To bardzo dobrze, tylko że błąd ludzką jest rzeczą, co do kilku więc rodzin polskich nieco pobłądzono albo też już suma nie starczyła, bo nic z tego źródła nie otrzymały i bardzo im to smutno. Jest znowu jedna rodzina taka, którą chociaż hojnie wsparto, ale ją wspierać, wspierać bez końca należy, bo jest wyjątkowo pomocy godną (Lewandowscy; przyszłe moje Wspomnienie — już napisane, tylko jeszcze nie przepisane — im poświęcone). Więc — jeśli to możliwe — proszę o to, a jeśli nie, to niech już dla tej reszty ten sam kierunek pozostanie: do naszego komitetu trzeba ją zwrócić, użyjemy ją na drobne pomoce w najcięższych zimowych czasach.

Czy Szanowny Pan otrzymał mój list przedostatni, w którym zanosiłam serdeczną prośbę o darowanie mi trochę miejsca w Kraju dla wydrukowania mego spisu ofiar? Zaraz potem wysłałam dwa n[ume]ry Gu-bernial[nych] Wiadomości spis ten zawierające, a teraz łączę ciąg dalszy. Jeszcze to nie koniec, bo po trochu przysyłają ciągle. Jeżeli Pan mię z tego kłopotu nie wyratuje, nie wiem już, co uczynię, bo w Warsz[awie] drukować nie pozwolą i nikt nigdy wiedzieć nie będzie, co ja z tymi pieniędzmi zrobiłam. W tym kłopotliwym położeniu na Kraj spoglądam jak na deskę zbawienia.

Już zupełnie ze wsi do Grodna wróciłam, ale jeszcze przez tydzień lub dwa korzystać będę z gościnności p. Nahorskiego, gdyż w moim mieszkaniu, tylko co zbudowanym, nie wszystko jeszcze ukończone. W dodatku robota okropna z klejeniem, zbijaniem i łataniem stołków, które z pożaru wyszły do niczego niepodobne, a tu i stolarze nasi wars [z] tatów dotąd nie mieli i dopiero teraz działalność swą rozpoczynają. Marynia resztki książek w obszarpanych i potłuczonych szafach układa i co moment płacze nad zgubą różnych Pliniuszów, Tucydydesów, Renanów, Szlosserów itd. Formalnie płacze, bo jest złotą dziewczyną, do mnie i wszystkiego mego nieskończenie przywiązaną, a na mnie to już sprawia takie wrażenie, że często śmieję się z całego serca nad tym zburzeniem Kartaginy, perswadując jej historycznymi przykładami zmian losu, jako to: Aleksandra Macedońskiego, który zmarł tak młodo, Napoleona na wyspie Ś-tej Heleny itd. Bądź co bądź, najdalej za dwa tygodnie będę miała już swoje kąty i wezmę się porządnie do roboty, którą mi w Miniewiczach przerywały ciągłe jazdy do Grodna, korespondencje pożarowe, rachunki komitetowe itd. Pierwszą pracą moją będzie skończenie szeregu Wspomnień, drugą z rzędu nowela pt. Germania. Tamto i to dla Kraju, który jest doprawdy wszystkich nas w ogóle, a moim w szczególności najukochańszym pismem.

Tysiąc najlepszych i najserdeczniejszych słów pani Helenie i miłej siostrze Pana.

Sercem oddana Warn

El. Orzeszkowa

Pokwitowania p. Potemkinowej dziś dostać nie mogłam, bo z powodu różnych przeszkód nie miałyśmy sesji. Za kilka dni prześlę najpewniej.

Otóż pokwitowanie dostałam i posyłam. Za ten list nieporządny przepraszam, ale jestem w prawdziwych opałach.


22 X [starego stylu 18] 85, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Z nadzwyczajną przykrością odpowiadam na list Jego ostatni, gdyż po dwudniowym namyśle przyszłam do wniosku, że żadnego z dwu wyrażonych w nim żądań spełnić nie jestem w stanie kraje, jak materii staje. Do pisania o Mickiewiczu nie staje materii we mnie samej. Poezję kocham, ale do studiowania poetów, do pisania o ich dziełach nigdy żadnego pociągu nie miałam. O Mickiewiczu, o wszystkich jego kreacjach, o tym Janklu, o którym Pan wspomina, tyle już ludzie różnych różności napisali, że do mojej ubogiej głowy z pewnością nic nowego przyjść nie może. Gdybym zaś wysilała się na reminiscencje rzeczy czytanych i słyszanych, byłaby to elukubracja całkiem Kraju niegodna i której by zapewne nie chciałby on nawet ukazywać światu. Przez chwilę miałam iskrę chęci napisać o Odzie do młodości i byłby to temat, który by mi może udał się jeszcze jako tako. Cóż, kiedy paryskie wydanie Mickiewicza, w którym znajduje się ta oda, zginęło mi w pożarze, a dostać, pożyczyć jakiej książki zawsze było trudno w Grodnie, teraz zupełnie nie podobna. Ta trocha, która była u ludzi, przepadła. Chciej Pan na moje uniewinnienie pamiętać o tym, że więcej niż kiedy żyję na pustyni. Ani o czymś podobnym z kim pomówić, ani książki, której brakuje, od kogo otrzymać, gdy zaś moich zginęło mnóstwo, na każdym kroku brak i trudność. Tyle o Mickiewiczu; co do rozbioru książki wydanej przez Przegląd Tygodn[iowy], znam ją dobrze, bo i sama dla niej pisałam, ale znowu nie mam już jej u siebie, bo mi zginęła. Sprowadziłabym ją z Warszawy, ponieważ tyczący się jej termin nie jest tak naglącym, jak dla pisania o Mickiewiczu, ale zaprawdę tylko krytyk z profesji mógłby i powinien może ważyć się na rozbiory dzieł zagranicznych wydawanych przez Prz[egląd] Tygodniowy. Trzeba znać oryginały, aby ocenić, jakie to są fuszerki i okropności. Według mnie zasługują tylko na miano skandalów literackich. Przede wszystkim nie są to przekłady, ale streszczenia dokonane najczęściej bez smaku i dobrej znajomości przedmiotu, językiem takim, że trzeba by to na polski przekładać. W Panteonie bywa inaczej i lepiej, ale losowi takiemu ulegają powieści i uległo też te dzieło Stantona. Kiedy ta książka była w projekcie, prowadziłam o niej długą korespondencją ze Stantonem, wiedziałam, jaką ją mieć chciał i jakie materiały do niej otrzymał. Toteż z najgłębszym zdumieniem czytałam jej polski przekład, a gdy przyszłam do swego własnego rozdziału O kobietach polskich, umierałam ze śmiechu. Jest to tak, jak gdyby kto z ziarnka lnianego wycisnął cały olej i pozostawił samą suchą, bezkształtną i dziwacznie pokurczoną łupinę. Zrobiono tak z cudowną powieścią Ebersa Słowo, z wielu innymi rzeczami i z tą książką O kobietach. Gdybym była krytykiem z zawodu, ostro potępiłabym ten proceder kaleczenia płodów myśli i pracy ludzkiej; że zaś nim nie jestem, nie chcę i nie mam obowiązku wchodzić w drogę wydawcy, który według mnie ma ważne zasługi wobec literatury i nawet cywilizacji naszej. Oto są przyczyny, dla których — ku wielkiemu i szczeremu memu żalowi — nie mogę być użyteczną Panu w dwu tych wypadkach. Mam nadzieję, że mi to Pan wyrozumie i przebaczy, a o najżywszych moich chęciach służenia pismu Jego nie zwątpi. W przeszłym tygodniu wysłałam piąte moje Wspomnienie z pożaru Grodna. Może to sprawa już przebrzmiała, choć u nas nie przestała być wielce dolegliwą. Chciałabym jednak napisać jeszcze dwa lub trzy podobne obrazki i wstrzymuje mię tylko niepewność, czy je Pan drukować będzie. Do powtórnego pisania Germanii w tych już dniach zasiądę i jeżeli uda mi się nawiązać na nowo wątek spalonego natchnienia, przyślę Panu wkrótce tę nowelę. Co do rozbiorów książek, chętnie bym je pisała, ale chętniej o zagranicznych niż o swoich; gdy mi tylko przyjdzie jaka myśl dobra, przyślę Panu okaz roboty mojej w tym rodzaju. Przeszłego roku napisałam dość obszerne studium o Renanie, które w początku p[rzyszłego] r[oku] drukowanym będzie w Ateneum, jeśli go cenzura nie przytrzyma. Jakże byłabym wdzięczną Panu za parę słów, z których dowiedzieć bym się mogła, że mi Pan tych dwóch niemożności, które opisałam, za złą wolę nie poczytujesz! Z wysokim szacunkiem i przyjaźnią pozdrawiam oboje Kochanych Państwa i zawsze wpraszam się do cennej mi Ich pamięci.

El. Orzeszkowa


6 XI [starego stylu 18] 85, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Proszę o przebaczenie, że tak często napastuję Szan[ownych] Państwa mymi listami, ale we wczorajszym n[umerze] Kraju znalazłam Wspomnienie moje pozbawione swego naturalnego zakończenia. Przyszła mi zrazu na myśl cenzura, ale ponieważ początek daleko drażliwszy przeszedł, więc zapewne i końcowi nie miano by nic do zarzucenia. Wpadłam na podejrzenie okropne, tyczące się mego ministra poczt i komunikacji, którym jest Helota. On to zawsze zanosi na pocztę moje rękopisy, listy ubezpieczone itd. Bardzo być może, że zgubił parę końcowych arkusików mego obrazka i nie spostrzegając tego, wysłał go w tym stanie smutnego kalectwa. Jeżeli tak jest, proszę serdecznie o parę słów uwiadomienia. Helota straci swoją ministerialną tekę (jakkolwiek dzierży ją od lat już kilku), a ja zginione arkusiki z brulionu przepiszę i do wydrukowania przyślę. W razie gdyby posądzenie moje względem Heloty było niesłusznym, a obrazek wydrukowanym został w ten sposób z woli cenzury lub sza-n[ownej] redakcji Kraju, najuprzejmiej proszę Szan[ownego] Pana o umieszczenie w następnym n[umerze] Kraju paru słów objaśnienia, że dla przyczyn wiadomych redakcji zakończenie obrazka wydrukowanym nie zostało. Taki bowiem, jakim jest teraz, wedle zdania mego, nie posiada znaczenia ani sensu i może nasunąć przypuszczenie, że katastrofa grodzieńska nadwerężyła trochę przytomność umysłu grodzieńskiej autorki. Ale pewną prawie jestem, że winne temu roztrzepanie Heloty, i wrę przeciw niemu usprawiedliwionym gniewem. To tak jak z ową telegramą — smutnej pamięci. Najszlachetniejszy w świecie i bardzo inteligentny chłopak, ale ma w sobie cóś motylego, za co otrzymuje od nas reprymandy wieczne — i przyznać trzeba — że zupełnie bezskuteczne. Z całego serca przepraszam za utrudzanie Szan[ownego] Pana, ale wie Pan, każdy malutki choćby utworek jest atomkiem duszy swego autora. Jeżeli Pan nie będzie miał czasu, racz komukolwiek polecić przesłanie mi paru słów odpowiedzi. Kilka dni temu pisałam do pani Heleny, teraz więc zasełam tylko obojgu Szanownym i Kochanym Państwa wyrazy najprzyjaźniejszych pozdrowień.

El. Orzeszkowa


10 XII [18]85, Grodno

Telegramę Szanownego Pana otrzymałam, za pamięć serdecznie dziękuję. Wspomnienie albo nowelę za kilka dni wyślę. Co z Germanią będzie, na pewno jeszcze nie wiem, ale rychło pisać ją zacznę. Leniwą nie jestem, ale pogorzelcy ciągle pióro z rąk wyjmują i zdrowie też tej zimy mniej dopisuje niż zeszłych lat. W tych dniach któś do mnie na dni parę z Warszawy przyjedzie i będzie to znowu przeszkoda w pisaniu. Jednak uczynię, co tylko będę mogła, aby spełnić życzenie Pana, bo jest to potrzebą własnego mego, szczerze Mu przyjaznego i wdzięcznego serca.

El. Orzeszkowa


30 XII [18]85, Grodno

Szanowny Panie

Za tysiąc wykroczeń moich — tysiąc razy i najgoręcej przepraszam. Nic do druku nie przysłałam, bo dla napisania czegokolwiek wprost czasu nie miałam. Pogorzelcy zjadają mi tę zimę dosłownie i ze szczętem. Przed świętami rozdawaliśmy chrześcijańskim rodzinom niewielkie pomoce, które jednak uczyniły im tę ważną dla nich chwilę świąt znośniejszą do przebycia i mniej smutną. Tym więcej roboty około tego na ręce mi spadło, że pani Potemkin wyjechała na miesiąc do Moskwy, mnie swoich biednych i swój urząd prezydentki komitetu przekazując na czas swej nieobecności. Przez kilka dni świątecznych miałam znowu trochę gości z Warszawy i innych stron dalszych. Od wczoraj dopiero swobodną jestem i przede wszystkim śpieszę przesłać Szan [ownemu] Panu kwit p. Potemkin z otrzymanej sumy 1409 r[ubli] 6 kop[iejek], który przed jej wyjazdem od niej otrzymałam. Dlatego figuruje tu cyfra 1409 r[ubli] 6 kop[iejek], że kierując się cyframi wydrukowanymi w Kraju wzięłam dla Czerniawskiego rub[li] 73 kop[iejek] 81, na które też pokwitowanie obdarowanego przesełam. Te 400 rubli, które Szan[owny] Pan dla ubogich uczniów przeznaczył, weszły też do naszego komitetu, bo wspieranie uczącej się młodzieży do naszego kobiecego komitetu należy i panowie zajmować się tym ani chcą, ani mogą. Pismo Pana wraz z całą sumą komitetowi przedstawiłam i następnie z rąk prezydentki owe 73 rub[le] 81 kop[iejek] dla Czerniawskiego wzięłam. Wszystko tedy załatwiło się najzupełniej formalnie i legalnie. Owe 116 rubli, o których Szanowny Pan pisze, niech już zostaną własnością nieszczęśliwego Grodna. Proszę, abyś mi Pan wierzyć raczył bez szczegółowych opisów, że większej nędzy i sroższych cierpień jak te, które tu pomimo znacznych składek i wielkich naszych usiłowań panują, znaleźć na świecie trudno. Być może, iż tę część tej sumy, która jeszcze Czerniawskiemu przypada, oddać mu należy ze względu na wolę ofiarodawców; zresztą pomimo otrzymanych 900 rubli nie jest on wcale bogatym i do zupełnego zdrowia nie wrócił. Z innej strony — być może także, iż wobec jakiej doraźnej potrzeby — z tych kilkudziesięciu rubli inny jaki użytek zrobię. Bądź co bądź ufam, że Szanowny Pan tego ziarnka naszym biedakom odjąć nie zechce i przesełki tej resztki pięknych zbiorów Kraju oczekiwać będę. Jako zastępczyni prezydentki komitetu mam teraz u siebie kasę, księgi i wszystkie formalności rachunkowe i pocztowe załatwiam. Pokwitowanie więc urzędowe z otrzymanych pieniędzy natychmiast będę mogła przesłać Panu, gdy tylko nadejdą.

Co się tyczy składek przechodzących przez moje ręce i o których wydrukowanie w Kraju najgoręcej Szan[ownego] Pana prosiłam i proszę, przyszłam do wniosku, że właściwą porą ogłoszenia ich drukiem będzie pora zamykania się komitetów pomocy, co nastąpi w rok po katastrofie, to jest w końcu przyszłego maja. Dotąd bowiem jeszcze, choć już z rzadka, ofiary na pogorzelców nadchodzić nie przestają i mniemam, że potrwa to czas jakiś. Lepiej więc będzie ogłosić wszystko razem, tym więcej że i w Gubernialnych Wiadomościach drukuje się to bardzo powoli i częściowo. Trzy n[umery] tych Wiadomości kiedyś Szan[ownemu] Panu posłałam, ale były tam błędy drukarskie przekręcające nazwiska i cyfry. Na wiosnę więc, gdy wszystko będzie skończone, przetłumaczę ten spis, poprawię i wraz z rosyjskim drukiem w Wiadomościach Szan[ownemu] Panu prześlę.

Tyle o sprawach pożarowych, które, chciej Pan wierzyć, do wszystkich najlepszych uczuć, jakie przedtem miałam dla Pana, dołączyły wielką i trwałą wdzięczność. Każdy to zrozumie, że cierpienia, których nieustannymi świadkami jesteśmy, stają się prawie własnymi naszymi cierpieniami, a w tej nad wyraz smutnej epoce życia i tego miasta, i mojej znikąd prawie tyle, ile od Pana, nie doświadczyliśmy współczucia i pomocy. Kraj uratował honor prasy polskiej, która z wyjątkiem paru zaledwie pism warszawskich wielce niepolitycznie i lekkomyślnie postąpiła sobie w tym wypadku. Długo i wiele o tym mówić można, ale nie pisać. Kiedyś przy osobistym widzeniu się opowiem wszystko.

Zapytuje mię Szanowny Pan, co myślę o n[umerze] mickiewiczowskim Kraju i o dziale literackim? Pierwszy jest bardzo pięknym i odgaduję, ile musiało być trudności w dobraniu takich i takiej znakomitej ilości artykułów. W dziale literackim dobrą mi się wydaje przewaga dana krytyce, której brak szczególnie uczuwać się daje w literaturze naszej. Wszystkie te krytyki, które czytałam, były gruntowne i zajmujące. Nowelki tłumaczone za to nie zawsze są warte miejsca, na którym się drukują. Ale o te drobiazgi pewno najtrudniej. Dlaczego Dygasiński nie przysyła Panu swoich robót, które — wedle mnie — są często znakomite, zawsze dobre, nade wszystko zaś zupełnie oryginalne? Chciałabym bardzo napisać kiedy szkic literacki o tym pisarzu, który z wielu względów zasługuje na czytanie i wielką uwagę krytyki, ale teraz po prostu nie mogę wziąść się do czegokolwiek obszerniejszego. Może napiszę rzecz krótszą, sprawozdanie o najnowszym dramacie Renana , i przyślę je Panu. Wspomnienie VI skończę dziś lub jutro i natychmiast wyślę, może razem już z VII i ostatnim. Germanią pisać będę także, jak będę mogła najprędzej, ale doprawdy ciężko mi pracować tej zimy, z wielu względów i bardzo.

Jeszcze rzecz jedna. Mówiono mi, że warszawscy Żydzi czują się niezadowolonymi z artykułów Kraju o kwestii żydowskiej. Co do mnie, znajduję je bardzo racjonalnymi, ale przez wzgląd na nasze położenie i znaczenie tego żywiołu dla spraw i przewidywań wielu, może by bieg tych artykułów trochę zwolnić... Przepraszam za śmiałość tej uwagi, ale upoważniły mię do niej przyjazne względy Pana.

Co to stało się z Hodim? Pisał tu do W[ilhelminy] Kościałkowskiej list rozpaczliwy, że rozstał się z Krajem, jedzie do Warszawy, jest owcą zbłąkaną, kwalifikuje się do czubków i inne podobne rzeczy tak zwikłane, że nic zrozumieć ani wnosić z tego nie podobna. Czy to prawda, żeście się poróżnili, czy mu się tylko to przyśniło? Ciekawy człowiek i ciekawym jest sposób jego pisania listów.

Przyjmcie, Drodzy Państwo, najlepsze życzenia na rozpoczynający się rok nowy. Oby on Warn był spokojnym i pomyślnym tak, jak nie tylko osobiście Was znający, ale i najpewniej mnóstwo Warn nieznanych tego pragnie. Dla mnie ten, który się kończy, pamiętnym będzie nie tylko wielkim nieszczęściem i mnóstwem chwil ciężkich, ale także i wielu dobrymi uczuciami, których doznałam od ludzi i od Was także, Szanowni i Kochani Państwo. Toteż miejcie mię za szczerze i na zawsze najprzyjaźniejszą Wam i oddaną.

El. Orzeszkowa


[koniec lutego 1886]

Szanowny i Drogi Panie

Wczoraj wysłałam dwa ostatnie Wspomnienia. Spóźniły się tak one dlatego, że byłam czas jakiś obłóżnie chorą i aż dotąd mocno niedomagam. W ogóle ta zima bardzo nieszczęśliwie mi schodzi. Ze wszystkich żywiołów natury najgorzej znoszę zimno i wilgoć, a mam mieszkanie właśnie na wskróś nimi przejęte. Czekam wiosny i wyjazdu z nieszczęśliwego Grodna, aby wyzdrowieć i wrócić do pracy. — Czy za trzy ostatnie obrazki pożarowe mogę prosić Pana o przesłanie mi rubli stu, czy też uzna Pan to żądanie za zbyt wielkie? Zostawiam to ocenieniu i uwadze Pana. Najmocniej i najserdeczniej proszę Szan [ownego] Pana o uczynienie zadość, jeśli tylko można, żądaniu panny Skirmunt, wyrażonemu w załączonym tu jej liście . Książkę, o którą rzecz idzie, wysyłam dzisiaj. Nie miałam czasu jej przeczytać, ale jeśli tego warta, może Szan[owny] Pan zechce przyczynić się do wprowadzenia jej do literatury krajowej. W każdym razie nieskończenie wdzięczną byłabym Panu za napisanie (...)


15 VII [18] 86, Miniewicze

Szanowny Panie

Racz Pan przyjąć i wszystkim tak nieskończenie łaskawym dla mnie osobom wypowiedzieć moje gorące podziękowania za telegramę, która sprawiła mi wielką radość i dumę. Wszystko uczynię, na co tylko pozwolą wielkie chęci i małe zdolności moje, aby zasłużyć sobie na utrwalenie tych przyjaznych i zaszczytnych uczuć, których dowód od Was otrzymałam.

Przed miesiącem przeszło pisałam do pani Heleny list obszerny i jednocześnie przesłałam spis ofiar na moje ręce dla pogorzelców przesełanych. Nie wiem, czy jedno i drugie przeznaczenia swego doszło. Wydrukowanie tego spisu łasce i pamięci Szanownego i Drogiego Pana polecam.

Tak zajętą jestem pisaniem dużej powieści , którą tu, śród ślicznej w tym roku natury i pogody nadniemeńskiej rozpoczęłam, że list ten na tych kilku słowach ograniczyć muszę. Dodam do nich tylko od domowych moich i bawiącej tu p. Sawickiej pozdrowienia najserdeczniejsze, a od siebie wyrazy niezmiennych i żywych uczuć szacunku i przyjaźni.

El. Orzeszkowa


11 VI [18]87, Miniewicze

Szanowny Panie

Z prawdziwą przyjemnością zobaczyłam moją nowelę w felietonie Kraju, bo każdy bliższy stosunek z tym pismem jest mi wysoce cenny i bardzo miły. Jako honorarium chciałabym za tę nowelę otrzymać 200 rubli, jeżeli jednak cyfra ta wyda się Szanownemu Panu zbyt wysoką, racz Pan jej sformułowanie względną trudnością pisania rzeczy ludowych wytłumaczyć i do 150 rub[li] ją zredukować. Od trzech tygodni jesteśmy na wsi, a jakkolwiek tegoroczne nieba dziwnie biednej ziemi nie sprzyjają, zdrowe powietrze wiejskie wybornie wpłynęło na moje przeraźliwie dręczące i przeszkadzające bóle głowy, które umniejszyły się znacznie. Pisanie więc i z powodu niepogody, i z powodu lepszego zdrowia żwawo idzie. — Niezmiernie miłą jest dla mnie myśl, że jeśli łaskawie udzielona mi obietnica spełnioną zostanie, powitam Szanownych i Drogich Państwa u końca lata w tym wiejskim zakątku, bardzo skromnym, ale dość ciekawym.

Tymczasem, przyjmcie oboje wyrazy prawdziwego szacunku i serdecznej przyjaźni.

El. Orzeszkowa


29 VIII 1887, Miniewicze

Szanowny Panie

Rubli 150 za Wieczór zimowy otrzymałam i serdecznie za tę przesełkę dziękuję. Mam nadzieję, że przed N[owym] Rokiem znowu będę mogła z jakim drobiazgiem wprosić się do szpalt Kraju.

Najuprzejmiej proszę o wiadomość, ile winną jestem księgarni za przesłane mi białoruskie książki, abym z długu uiścić się mogła.

Najprzyjaźniejsze pozdrowienia i wyrazy głębokiego szacunku obojgu Państwu przesełam.

El. Orzeszkowa


18 XII [starego stylu 18]87, Grodno

Szanowny Panie

Gotowej noweli ani obrazka nie posiadam, ale wnet po otrzymaniu listu Pana przerwałam sobie pisanie większej tomowej powieści i zasiadłam do wykonania drobnostki, którą mam nadzieję mniej więcej za tydzień wykończyć i wysłać. Może więc do pierwszego przyszłorocznego n[ume]ru przybędzie w porę, co sprawiłoby mi podwójną przyjemność: otrzymanego zaszczytu i spełnienia życzenia Szan[ownego] Pana.

Będzie to obrazek rzymski do jednego — jak mi się zdaje — felietonu Kraju, pod tyt[ułem] Myszy morskie. (Rzymska nazwa morskich piratów.)

Bawi tu od paru tygodni małoruska trupa, na której przedstawieniach bywając pomyślałam o napisaniu artykułu o dramatycznej literaturze ukraińskiej. Będzie to rzecz nieduża. Czy mam ją przesłać do „Przeglądu literackiego" Kraju?

Pełne głębokiego szacunku i przyjaźni pozdrowienia obojgu Państwu przesełam.

El. Orzeszkowa


25 XII {starego stylu 18]87, Grodno

Szanowny Panie

Z niewymówną przykrością uwiadomić muszę, że obrazka , o którym w ostatnim liście pisałam, w tych dniach nie prześlę. Zaszły przeszkody w pracy, których usunąć nie mogę w żaden sposób. O przebaczenie proszę. Jak tylko będę mogła najprędzej, rzecz już zaczętą wykończę i przeszlę.

Z wysokim szacunkiem i przyjaźnią

El. Orzeszkowa


5 I [starego stylu 18] 88, Grodno

Szanowny Panie

Obrazek rzymski posyłam,, o którego wydrukowanie — jeżeli drukowanym będzie w Kraju — nie później jak w m[iesiącu] lutym proszę, gdyż w marcu wraz z innymi tego rodzaju drobiazgami wydać go musi p. Lewental w postaci książki. Może cenę pieniężną 100 rubli uzna Sza-n[owny] Pan dla tego obrazka za stosowną.

W razie, gdyby albo w ogóle, albo w wymienionej porze drukowanym on nie mógł być w Kraju, za osobiście okazaną mi łaskę poczytywać będę najrychłejszy, o ile to być może, zwrót rękopisu, którego brulion wypadkiem się zatracił i ten jeden tylko egzemplarz istnieje. Naturalnie koszta posyłki z wdzięcznością zwrócę, tak jak zwrócić pragnę dług względem księgarni Szan[ownego] Pana zaciągnięty. Ale daremnie o cyfrę należności administrację księgarni zapytywałam, nie odpowiedziała mi wcale. Może Szan[owny] Pan raczy mię z tego kłopotu wybawić.

Proszę też bardzo uprzejmie o parę słów uwiadomienia, co do losów w Kraju tego obrazka.

Wyrazy najprawdziwszego szacunku i najserdeczniejszych pozdrowień obojgu Szanownym Państwu przesełam.

El. Orzeszkowa


16 I [starego stylu 18]88, Grodno

Szanowny Panie

Wzgląd na dochody Kraju, które serdeczna moja dla Państwa życzliwość pragnęłaby widzieć możliwie największymi, ale których nadużywanie w żadnym razie na myśl by mi przyjść nie mogło — nie kierował mię bynajmniej w ocenianiu świeżo przesłanej noweli . W ten sposób ustosunkowaną zapłatę — od lat kilku szczególniej — otrzymując od wszystkich bez wyjątku pism warszawskich, które współpracownictwa mego żądać raczą, nie przypuszczałam, aby ona dla Kraju była zbyt wysoką. Dowiedziawszy się jednak, że Szanowny Pan za taką ją uważa, na wzajemnie mi w liście n[r] 32 proponowaną przystaję, z tym większą łatwością to czyniąc, że w ogóle nasze autorskie honoraria w porównaniu z naszą pracą są rzeczą niezmiernie drobną. Trochę mniejsze czy trochę większe, nie mogą nam one przynieść tego, co byśmy — nie dla osobistego zadowolenia, które nikogo obchodzić nie może, ale dla korzyści samej literatury — posiadać powinni. W takich warunkach wszelka sprzeczka musi być sprzeczką o drobiazgi, której z Szanownym Panem mniej daleko niż z kimkolwiek innym dopuścić się mogę.

Co do warunku niedrukowania rzeczy pomieszczanych w Kraju w formie książkowej aż za rok, tego dla tej specjalnie noweli przyjąć nie mogę i co więcej, ze swej strony zmuszoną jestem wyrazić warunek, aby w pierwszej połowie lutego wydrukowaną ona w Kraju została, ponieważ w marcu wydać ją ma pan Lewental ze zbiorem prac moich tegoż rodzaju, do którego skompletowania jest ona niezbędną. Jest to koniecznym, bo z p. Lewentalem umowę zawarłam i dotrzymać jej powinnam. Jeżeliby więc Szanowny Pan tego znowu warunku mego zaakceptować nie chciał, nieskończenie wdzięczną byłabym za zwrócenie mi rękopisu w najprędszym możliwie czasie, jak pisałam bowiem, wyjątkowym u mnie wypadkiem jeden ten tylko egzempl[arz] jego posiadam. Ewentualnie na koszt tej przesełki marki pocztowe łączę.

Pragnę bardzo, aby Pan wierzył, że małe te debaty nie zostają w najlżejszym związku z uczuciami wysokiego szacunku i serdecznej przyjaźni, jakie dla obojga Szanownych Państwa mam i na zawsze zachowam.

El. Orzeszkowa


16 XI [starego stylu 18] 88, Grodno

Szanowny Panie

Na wysoce cenny list Pana przez kilka dni nie odpowiadałam, bo biłam się z myślami swymi chcąc od nich możność spełnienia życzenia Pana wywalczyć. Nie podobna. Zbyt późno dowiedziałam się, że Pan pracy mojej potrzebować będzie; mam mnóstwo pilnej, bo od dawna przyrzeczonej roboty, wiele do różnych innych pomysłów, ale takiego, który by zawarł się w kilkuset wierszach nie mam i naprędce wynaleźć nie mogę. O takie drobniutkie rzeczy, mnie przynajmniej, najtrudniej; miałam ich wprawdzie parę niedawno, ale nie wiedząc, że Panu przydać się mogą, rozdałam. Jestem bardzo, bardzo zmartwioną i serdecznie proszę, abyś mi Pan tę mimowolną winę przebaczył.

Ku wielkiemu memu żalowi do Petersburga w tym roku przyjechać nie będę mogła. Co rok się tam wybieram — przeważnie dlatego, aby Szanownych Państwa zobaczyć i za niezapomniane mi odwiedziny w Grodnie podziękować, ale różne okoliczności zawsze na przeszkodzie stoją i tak już do swego pustelniczego życia przywykłam, że wszystko się do niego stosownie ułożyło i trudno mi z nim się rozstawać. Sprawia mi ono straty niemałe — z których największą ta, o której tylko co pisałam — ale też i korzyści niejakie przynosi. Każdy medal ma dwie strony.

Listownie przynajmniej składam obojgu Szan[ownym] Państwu najlepsze i najszczersze życzenia na nadchodzące święta i zbliżający się rok nowy, a prosząc, abyście zachować mię raczyli w przyjaznej swej pamięci, wyrazy pełne szacunku i przyjaźni przesełam.

El. Orzeszkowa


23 XII [starego stylu 18]88, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Szczerze i głęboko ubolewam nad ważnymi troskami, które dotknęły Pana, i z wielkim niepokojem pomyślnego ich zakończenia oczekiwać będę. Na list uprzejmy i wysoce cenny nie odpisałam wcześniej, bo byłam bardzo chorą na głowę.

Dziś śpieszę z oświadczeniem, że co tylko tej zimy będę mogła napisać dla Kraju, bardzo chętnie napiszę. O felietonie wątpię, bo zdaje mi się, że do takiej roboty brak mi dowcipu i werwy, ale do „Przeglądu literackiego" mam parę drobiazgów na myśli. Muszę tylko pierwej skończyć powieść , którą piszę, pracowitą i przerw nie znoszącą, a uczynię to — jak mniemam — przy końcu stycznia. Potem zaraz pisać będę dla Kraju. Proszę Szanow[nych] i Drogich Państwa, abyście życzliwie przyjęli najszczersze i najlepsze życzenia na mający zacząć się wkrótce rok nowy i wierzyli w mój najprawdziwszy szacunek i najszczerszą dla Was przyjaźń.

El. Orzeszkowa


26 IX [18]89, czwartek, Grodno

Szanowny Panie

Nowelkę dla Kuriera [Codziennego] posyłam; zdaje mi się, że dla celu, o którym mówiliśmy, będzie zbyt długą, ale krótszej w całym moim magazynie nie znalazłam i dla dowiedzenia najlepszych moich chęci tę już napisałam: Jeżeli przydatną nie będzie, jako o przysługę, za którą będę wdzięczną, o zwrócenie mi pocztą rękopisu proszę. Jeżeli Kurier drukować ją będzie, zwracam uwagę redakcji na to, że nieprawidłowości i grubości językowe w mowie bohatera nowelki są umyślne, konieczne, i o zachowanie ich stanowczo proszę. Tylko nie trzeba ich podkreślać. Mam nadzieję, że Szan[owny] Pan raczy te słów kilka redakcji Kuriera zakomunikować.

Przy sposobności uwiadamiam Sz[anownego] Pana, że po dłuższym i głębszym namyśle projekt nasz wyłącznego pracowania mego dla trzech pism wiadomych uznałam za niemożliwy zupełnie. Pociągnęłoby to bowiem dla mnie pewne niedogodności ważne, o których w czasie rozmowy naszej nie pomyślałam.

Natomiast do głowy mi przyszedł drobny projekcik, którym dzielę się z Panem, bo może jest niezły. Oto czy nie ożywiłaby Kuriera [Codziennego"] i nie oddałaby mu niejakich przysług stała rubryka pt. „Niedzielnie nowele", w których każdej niedzieli dawalibyście Panowie na naczelnym miejscu pisma nowelę którego z piór najpoczytniejszych. Jeżeliby którą z nowel rozdzielić wypadło na dwie niedziele, myślę, że wyszłoby to tylko na korzyść pisma, bo czytelnicy oczekując dokończenia rzeczy zajmującej przez cały tydzień, za więcej zajmujące uważaliby samo pismo. Znacznej w takim razie ilości nowel dostarczyć by Panom mogli przede wszystkim Prus, Konopnicka i Ostoja, a następnie Kosiakiewicz, Bałucki, Konar i inni. O Konarze w rozmowie naszej wspomnieć zapomniałam, jednak niedawno czytałam dwie jego prześliczne nowele i mniemam, że jest to bardzo ładny nowelistyczny talent. Gdyby ta rubryka powstała w Kurierze [Codziennym], sama dostarczyłabym do niej przez zimę 4—6 nowel tego rozmiaru, co ta, którą przesełam, z warunkiem jednak, że jako honorarium otrzymałabym za każdą po rub[li] 50.

Jeszcze raz śmiem Sz[anownego] Pana trudzić prośbą za Rewieńskim. Bardzo i bardzo wdzięczną byłabym, jeśliby Pan wyjednał mu owe gratyfikacje, których od czasu jakiegoś mu odmawiają.

Bardzo też uprzejmie proszę Szan[ownego] Pana o niemówienie zupełnie nikomu o moim projekcie zwiedzenia Białowieskiej Puszczy na przyszłe lato. Są przyczyny, dla których chciałabym tę wyprawę w tajemnicy zachować.

Za nieporządne pisanie tego listu przepraszam, ale strasznie mię dziś głowa boli. Za całą zaś życzliwość i przyjaźń, którą Szan[owny] Pan w Grodnie okazać mi raczyłeś, serdecznie dziękując pozostaję z wysokim szacunkiem i szczerą przyjaźnią.

El. Orzeszkowa


6 XII [18] 89, Grodno

Z przyjemnością spełniając życzenie Szanownego Pana, jednocześnie z tym listem wysyłam obrazek na tle życia petersburskich studentów napisany i artykulik mający stanowić pierwszy List z Ustronia, których mały szereg napisać zamierzam. Parę ich będzie o literaturze, a może potem pozwoli mi Pan powiedzieć w nich słów kilka o Żydach i ich nieśmiertelnej kwestii.

Wdzięczną bardzo byłabym Szanownemu Panu za uwiadomienie mię o otrzymaniu rękopisów i o tym, kiedy mniej więcej drukowanymi one będą. Proszę obojga Państwa o przyjęcie wyrazów szczerego szacunku i przyjaźni.

El. Orzeszkowa


8 II [starego stylu 18]90, Grodno

Szanowny Panie

Dziś wysłałam dwa Listy z Ustronia i bardzo uprzejmie, a usilnie, proszę Pana dla nich o dwa z kolei następujące po sobie felietony, gdyż właściwie stanowią jeden artykuł, dla potrzeb pisma na dwa przeze mnie podzielony.

Za to, co teraz pisać będę, najserdeczniej o przebaczenie proszę, bp wmieszam się do rzeczy, które bezpośrednio do mnie nie należą, jakkolwiek w charakterze czytelniczki polskiej i zwolenniczki Kraju interesować się nimi mam niewątpliwe prawo. Przy tym osobiste moje przyjazne dla Pana uczucia i łaskawe zapytania, które nieraz od Pana otrzymywałam, co do zdania mego o różnych rubrykach Kraju, upoważniają mię nieco do podzielenia się z Panem następującymi myślami.

Nie będzie dla Pana nowością, gdy powiem, że gorąco i głęboko przeciwną jestem prądowi antysemickiemu, który zapanował w kilku organach naszej prasy i sprowadził już do niej tak ohydne w treści i formie wystąpienia, jak Gomulickiego przeciw Lewentalowi, takie marnowanie uczciwych chęci i wielkiego talentu, jak artykuły w tej kwestii Prusa. Nie będę tu rozwodziła się nad ludzkościowymi względami, które dla nas szczególniej powinny wstrętnymi czynić nienawiści i wzgardy rasowe, nas samych tak ciężko i bez ratunku gniotące. Powiem tylko, że dzieląc je i szerząc popadamy w nieloikę tak straszną, że z trudnością tylko będzie mogła zrozumieć ją przyszłość. Ale Szanownego Pana, jako wytrawnego i najzdolniejszego może u nas dziennikarza, zapytam, czy to jest dobra polityka? Potężne państwa szukają dla siebie sprzymierzeńców i wtedy jedynie czują się bezpiecznymi, gdy zdobędą ich sobie kosztem nieraz wielu ofiar i ustępstw, a my w położeniu naszym — pracujemy usilnie nad tym, aby zjednywać sobie wrogów! Wróg to jednak może być straszny, bo liczny, wielostronnie zdolny i wewnętrzny. Zgadzam się z tym, że z powodu dziejowych (nie rasowych) przyczyn żywioł ten stanowi dla społeczeństwa ranę, że stokroć lepiej byłoby, gdyby on był całkowicie już uobywatelony i oświecony, albo gdybyśmy zamiast niego posiadali nasze rdzenne, uobywatelone i oświecone mieszczaństwo. Ale czyż rozkrwawiając ranę zagoimy ją, a nienawiść i pogardę okazując tym, którzy są, stworzymy tych, których nie ma? Przeraża mię i na bardzo poważne myśli naprowadza szczególniej powaga i stanowczość obecnej chwili. Zdaje mi się, że przeżywamy porę, od której zależy nasz byt lub niebyt w przyszłości. Dla przodem idących, dla publicznie działających to straszna odpowiedzialność, nakazująca niesłychaną ostrożność, niezmiernie pilne ważenie czynów i słów na szalach sumienia i rozumu. Mniemam zaś, że takie nawet rzeczy, które dorazowo korzyść nam obiecują, jak np. rozszerzenie pola pracy dla rdzennej ludności przez zgnębienie Żydów, gdyby nawet i zdobytymi być mogły, w ostatecznym wyniku popchnęłyby nas do zguby, jako przeciwne etycznym zasadom przez wszechludzkie sumienie i rozum wyrobionym i od których jedynie zbawienia naszego oczekiwać rozsądnie możemy. Dłużej o tym w tym prywatnym liście pisać nie będę, bo jestem pewną, że Pan i przekonania moje, i ich pobudki wybornie rozumie. Niech też one usprawiedliwią w oczach Pana moje wtrącenie się do spraw ważnych, a nie moich, gdy powiem, iż pragnę niezmiernie, aby Kraj od tego prądu, tyle brudów dziś, a na przyszłość zapewne nieszczęść z sobą niosącego, wolnym i czystym pozostał. Owszem, myślałabym, że tak poważnemu i popularnemu pismu teraz właśnie przystoi rozwinąć sztandar wysokich etycznych zasad sprawiedliwości i wolnomyślności, że w żadnym razie nie przystoi mu tak ważnego zagadnienia dotykać lekko, żartem, ironią. Jeszcze raz proszę o przebaczenie za moją otwartość, ale felieton n[umeru] 5-go umieścił — podług mnie — Kraj na tej pochyłości, z której w tak godny pożałowania sposób stoczyło się kilka pism innych, mniej jednak wpływowych, więc mniej odpowiedzialnych od Kraju. Jeżeli idzie o popularność, nie myślę tak źle o społeczeństwie, aby ją tylko krzywdzeniem jednej społecznej grupy zjednać było można; jeżeli o obowiązek, wydaje mi się on prostym: zdobywać zamiast tracić, harmonizować zamiast rozstrajać, liczyć się z tym, co jest, zamiast marzyć o niepodobieństwach, uczyć i doskonalić zamiast drażnić i roznamiętniać.

Takim jest moje zdanie; czułabym się bardzo szczęśliwą, gdyby je Pan podzielił. W każdym razie poufne i śmiałe wypowiedzenie go racz Pan przyjąć za największy dowód szacunku i przyjaźni dla Pana, a życzliwych uczuć dla Kraju.

Proszę o wzajemną otwartość. Czy Pan życzy sobie dalszych Listów z Ustronia? Jeżeli nie, z tymi, które mam w myśli, zwrócę się gdzie indziej; jeżeli tak, z wielką przyjemnością prześlę je Panu.

Panią Helenę mocno i serdecznie ściskam... Cóś mi mówi, że zobaczymy się tej wiosny. Czy nie omyli mię ta nadzieja? Obojgu Państwu najlepsze, najprzyjaźniejsze pozdrowienia.

El. Orzeszkowa


24 II [starego stylu 18]90, Grodno

Szanowny Panie

Nie tylko co tydzień, ale co kilka tygodni nie mogłabym służyć Panu długo Listami z Ustronia, gdyż mam wiele zobowiązań w stronach różnych i gdy raz zasiądę do jakiejś dłuższej pracy, wszystkie drobne na miesiące zarzucić będą musiała. Wyjątkowo tylko prosiłam o dwa z kolei po sobie następujące felietony dla artykułu o Wiśle, bo jest to sztucznie tylko przepołowiona całość. Nie wiem jednak na pewno i tego, czy rękopis artykułu o Wiśle doszedł rąk Pana, i nie znalazłszy pierwszej jego połowy w ostatnim (8-m) n[ume]rze Kraju, trochę czuję się o to niespokojną. Jeżeliby przepadł na poczcie, racz Szanowny Pan łaskawie polecić sekretariatowi redakcji, aby mi o tym bezzwłocznie wiedzieć dano; milczenie w tym przedmiocie poczytywać będę za znak, że mój rękopis znajduje się w posiadaniu redakcji.

Cieszę się niewypowiedzianie, że Szanowny Pan podziela pogląd mój na antysemickie wrzaski i awantury. Miałam zamiar jeden lub dwa felietony do Kraju właśnie o tej sprawie napisać, po czym aż do przyszłej jesieni dla prac innych i wypoczynku letniego pisanie Listów z Ustronia zawiesić bym musiała. Teraz jednak, dowiedziawszy się o planie Szanownego Pana traktowania kwestii żydowskiej w szeroki i nowy sposób, proszę najuprzejmiej — jeżeli naturalnie zgadza się to z chęcią Pana i interesami Kraju — o uwiadomienie mię w najogólniejszych choćby zarysach, jakim ma być ten plan i który z jego szczegółów do obrobienia Pan mi powierzyć zamierza. Proszę o tę wiadomość teraz, gdyż dla pisania mam przed sobą do lata tylko dwa miesiące. W początku maja będę już na wsi i dla względów zdrowia pisanie wszelkie, przynajmniej do sierpnia, przerwę. Jeżeli więc Szanowny Pan życzy sobie współudziału niego w tym przedmiocie, proszę o wiadomość i wskazówki, tym bardziej że może wypadnie jeszcze to i owo na rzecz tej pracy przeczytać.

Wiem, że Szanowny Pan jest bardzo zajęty, więc gdybym odpowiedź na zapytanie moje otrzymała za pośrednictwem którego ze współpracowników Pana w redakcji Kraju, nie formalizowałabym się tym wcale, jak kolwiek bowiem żywą przyjemność sprawia mi zawsze listowna rozmowa z Panem, ale brak czasu wybornie rozumiem.

Obojgu Państwu pełne prawdziwego szacunku i przyjaźni pozdrowienia przesełam.

El. Orzeszkowa


20 XI [1890], Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Przede wszystkim najserdeczniejsze, najgorętsze podziękowania. Od p. Maks[ymiliana] Obrębskiego wiem, że zamiar wydania mego specjalnego n[ume]ru Kraju przychodzi istotnie do skutku, że Szan[owny] Pan dla urzeczywistnienia go zgromadzeniem odpowiednich materiałów trudzić się raczysz. Jest to dla mnie wielką uciechą i zaszczytem; ten n[u-me]r Kraju będzie mi wśród wielkiej niespodzianki i licznych pamiątek tego roku niespodzianką i pamiątką najmilszą; sama myśl o nim napełnia mię radością i wielką dla Pana wdzięcznością, a gdy go już będę miała, chyba o lat kilkanaście odmłodnieję i dla samego usprawiedliwienia tego, co mię spotkało, cóś bardzo ładnego napiszę. Tyle o uczuciach, których największą ilością słów dosyć wyrazić bym nie zdołała — a teraz o szczegółach rzeczy.

Mówił mi Maksymilian, że przesłał Panu zawczoraj spis przekładów pism moich na języki obce, o ile podobna było zasięgnąć o nich wiadomości, i że dziś otrzymał od jednego ze współpracowników Kraju żądanie szkicu działalności mojej w epoce pożaru grodzieńskiego. Zdaje się, że można będzie szkic ten ułożyć na podstawie listów, które podówczas otrzymywałam, i kilku najważniejszych cyfr ze statystyki klęski i niesionej jej pomocy. Tylko że na to potrzebujemy trochę czasu, jak też na napisanie wspomnień łaskawie przez Pana żądanych i noweli, którą już byłam zaczęła, gdy spadła na mnie i na dom mój ciężka chmura w postaci gremialnej choroby wszystkich prawie mieszkańców tego domu. Pewnego wieczora z zapałem pisałam tę nowelę (mając już w domu dwie influenzy), a nazajutrz uległy tej pladze dwie inne, najbliższe mi już osoby i sama położyłam się w gorączce 40-sto stopn[iowej], z kaszlem, jakiego nigdy nie miałam i nawet nie słyszałam. Przez cały tydzień Marynia Obrębska i p. Nahorski byli pomiędzy życiem i śmiercią, a ja wiedząc o tym nie mogłam dźwignąć się dla ich pielęgnowania i musiałam to zdawać na ręce najemne. Potem zerwałam się zbyt wcześnie, chodziłam około nich, zmęczyłam się i złamałam do niewypowiedzenia, tak że teraz zaledwie, po trzech tygodniach, do jakich takich sił powracam. Jutro, pojutrze — po załatwieniu zaległej korespondencji — powrócę też do pisania i bardzo być może, iż te drobiazgi dość prędko wygotuję. Nie tak przecież prędko, aby 1/13-go grudnia drukowanymi być mogły, lecz ten dzień przestał już być terminem na moją wycieczkę do Warsz[awy] oznaczonym. I mnie, i moim przyjaciołom lekarz wzbrania stanowczo tak rychłych podróży i utrudzeń; pan Karłowicz, który był tak dobry, że odwiedził nas w powrocie z Petersburga, przekonał się naocznie, że tacy Piotrowini, jakimi obecnie jesteśmy, nie mogą stawić się przed obliczem większej publiczności. Podróż tedy nasza i związany z nią obchód odroczonym został, nie wiem do jakiego, ale do niezbyt pewno dalekiego terminu. Czy wobec tego nie podobna byłoby odłożyć wydanie tego drogocennego n[ume]ru Kraju, jeżeli nie na dalej, to choćby na tydzień? Do 20-go list [opada] st[arego] st[ylu] może zdołam napisać nowelkę, wspomnienia i szkic o pożarze albo przynajmniej dwie z tych rzeczy. Nie mogąc pisać prosiłam Maksymiliana, aby w imięniu moim napisał do Warsz[awy] z prośbą o trochę artykułów z owej książki pamiątkowej dla Kraju, co też uczynił, ale bez skutku: panowie ci okazali się skąpymi na zebrane przez siebie skarby, a ja na to nic poradzić nie mogłam. Tyle o n[ume]rze Kraju i jeszcze prośba o dwa słowa zawiadomienia, czy wydanie jego będzie opóźnionym i czy mam ze wspomnianymi robotami dla niego pośpieszać? Jeżeli bowiem za tydzień — to i zaczynać nie warto; nie wyśpieszę.

A teraz o chybionej, niestety, podróży mojej do P[etersburga]. Ani potrafiłabym opisać, ile mi to sprawiło zmartwienia i serdecznego niepokoju, że ona do skutku przyjść nie może. Ale formalna burza zerwała się mi nad głową, nie tylko w Warszawie; tu, w Grodnie i w okolicach, dalsi i bliżsi znajomi moi przybywali z zapytaniami, odradzaniem, niektórzy z prośbami i niemal zaklęciami. Są tacy, którzy rozumują i tacy, którzy otwarcie wyznają, że to instynktowne, ale niezwalczone. Można było sprzeciwić się temu, ale następstwa byłyby przede wszystkim dla pisanin moich najopłakańsze. Nikt by potem mnóstw[u] ludziom niektórych rzeczy z głów wybić nie mógł, a prawdy i nieprawdy, rozumowania i instynkty utworzyłyby sieć taką, w której udusiłoby się moje dobre imię, a z nim wszystko, cokolwiek jeszcze uczynić mogę. Takie czasy, takie losy nasze! Cóż robić? Pozostałam z głębokim żalem w sercu i nieskończoną dla Was wszystkich wdzięcznością. Sądźcie mię pobłażliwie i przyjaźnie, wszakże raz publiczną służbę rozpocząwszy, ze swoim panem liczyć się muszę.

Chciej Pan najserdeczniej pozdrowić ode mnie żonę Swoją, której znajomość i życzliwość chowam w wiernej i wdzięcznej pamięci, a dla Siebie przyjąć wyrazy wysokiego szacunku i raz jeszcze powtórzonych podziękowań gorących.

El. Orzeszkowa


15 VII [18] 92, Poniemuń

Szanowny i Drogi Panie

Za kilka słów uprzejmej pamięci serdecznie dziękuję. Zamiana myśli z Panem jest mi zawsze pożądaną niezmiernie i mam nadzieję, że przy okoliczności przejazdu przez Grodno zechce Pan kiedykolwiek obdarzyć mię swymi miłymi odwiedzinami i sposobnością przepędzenia chwil kilku w Jego towarzystwie. Od paru miesięcy — i jeszcze na parę miesięcy — jestem na wsi w znanym Panu nieco Poniemuniu; ze swobody przecież wiejskiej niezupełnie korzystam, bo tu już skończyłam dużą powieść , którą prawdopodobnie Biblioteka Warsz[awska] drukować będzie. Pierwsze jej rozdziały przesłałam redakcji Wiestnika Jewropy do tłumaczenia i jednoczesnego z oryginałem drukowania.

Gdy tylko po tej pracy trochę odpocznę, nic przyjemniejszego dla siebie uczynić nie będę mogła, jak zakrzątnąć się około noweli dla Kraju, który jest zawsze, pośród wielu pism nadchodzących, moim miłym i dawnym przyjacielem.

Racz Pan przy sposobności najserdeczniej pozdrowić ode mnie Swoją szanowną i śliczną żonę, a dla Siebie przyjąć wyrazy wysokiego szacunku, najlepszych życzeń i szczerej przyjaźni.

El. Orzeszkowa


4 V [18]97, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Za dowód życzliwej pamięci i obietnicę odwiedzenia mię serdecznie dziękuję. Dawno już nie widziałam Pana i niech Pan wierzy w szczerość uciechy, z którą Pana powitam. Niech też Pan raczy — jeżeli można — drogą listowną lub telegraficzną uwiadomić mię o dniu i godzinie Swojego przybycia.

Co do powieści, to jak zawsze bywało — od jak dawna! — chętnie służyć będę Krajowi powieścią czy nowelą, tym, co w najbliższym czasie napiszę. Bo bardzo nieszczęśliwa i niewymownie smutna, pracować muszę, jedyną już pociechę życia mając w pracy, tak jak jedyną nadzieję w oby bliskim końcu i życia, i pracy!

Z miłym słowem: do widzenia! łączę wyrazy wysokiego szacunku i najżyczliwszych uczuć.

El. Orzeszkowa-Nahorska


18 V [starego stylu 18]97, Grodno

Szanowny Panie

We wczorajszym n[ume]rze Kraju wyczytałam wiadomość o powrocie Pana do Petersburga i zaniepokoiłam się o to, czy odpowiedź moja na uprzejmy list Pana, adresowana do Karlsbadu, rąk Pana doszła. Pisałam w niej, że z prawdziwą radością powitam Pana w domu moim, a pracą swoją chętnie przy pierwszej możności Krajowi służyć będę. Przykro by mi było, gdyby Pan posądził mię o to, że nie odpowiedziałam, i dlatego listem tym Pana utrudzam.

W tej chwili piszę niewielką nowelę ; czy gdy skończę, zechce Pan, abym ją przysłała?

Z wysokim szacunkiem i szczerze przyjazna

El. Orzeszkowa-Nahorska


31 V [starego stylu 18]97, Grodno

Szanowny Panie

Zasmucił mię list Pana wieścią o chorobie, której przykrość tym lepiej rozumiem, że sama nią dotkniętą jestem i dla leczenia się zmuszoną będę tego lata na kilka tygodni wyjechać do Wi[e]sbadenu lub Tronczyna na Węgrzech, czego skądinąd bardzo nie chcę. Z całego serca życzę jak najprędszego wyzdrowienia.

Tym więcej żałuję sposobności widzenia się z Panem utraconej, że miałam i bardzo chciałam zapytać Pana o wiele rzeczy — publicznych przede wszystkim, a potem i prywatnych — mających związek ze stosunkiem moim do Kraju, Szanownych Państwa i czcigodnego p. Spasowicza. Listownie o tych rzeczach rozmawiać trudno. Może Szanowny Pan będzie w niedalekiej przyszłości przejeżdżał przez Grodno i przypomni sobie uczynioną mi z Karlsbadu obietnicę.

Nowelę niedużą jutro dla Kraju wyślę. Nie jest osnutą na stosunkach tutejszych, ale na wiekuistych dziejach losów i dusz ludzkich. Może w jesieni napiszę cóś obszerniejszego i miejscowego. Tymczasem co do tej noweli, to jeżeli nie podoba się Panu, niech Pan najłaskawiej raczy polecić redakcji Kraju zwrócenie mi jej najrychlejsze w opasce rekomendowanej. Wiem, że to redakcji nie obowiązuje, ale może wyjątkowo uczyni dla starej spółpracownicy Kraju tę przysługę, bo inaczej musiałabym po raz drugi rękopis przepisywać, a słaba jestem i to mię obarcza. Jeżeli się podoba, niech Pan raczy przysłać mi tu do Grodna zaraz po zaakceptowaniu sto rubli. Mam nadzieję, że cyfra ta nie wyda się Panu zbyt wysoką. Przed miesiącem Kurier Warszawski za mniejszą znacznie zapłacił mi 180 rubli. Oczekując odpowiedzi i najuprzejmiej o nią prosząc przesyłam wyrazy wysokiego szacunku, szczerych życzeń wyzdrowienia i uczuć najprzyjaźniejszych.

El. Orzeszkowa-Nahorska


2 VI [starego stylu 18197, Grodno

Szanowny Panie

Zawczoraj wysłałam do Pana list, a dziś spostrzegłam, żem go błędnie zaadresowała. Na wypadek, gdyby nie doszedł, główną treść jego powtarzam, a niezmiernie ubolewam nad złym stanem zdrowia Pana; mam nadzieję, że poprawi się wkrótce i że mi Pan dotrzyma obietnicy, tym razem na niczym spełzłej; że tym więcej jest to dla mnie pożądanym, iż chciałabym pomówić z Panem o różnych rzeczach publicznych i prywatnych; że posyłam nowelę , tymczasem niedużą, a w jesieni może napiszę dla Kraju cóś większego i więcej miejscowego; że na koniec proszę uprzejmie o przysłanie mi do Grodna w zamian noweli 100 rubli zaraz po jej zaakceptowaniu, a w razie gdyby się nie podobała, o łaskawe i prędkie zwrócenie mi rękopisu w opasce ubezpieczonej, co wiem, że będzie przysługą wyjątkową, której jednak poważam się spodziewać.

Dodaję jeszcze, że wdzięczną byłabym za rychłe (ewentualnie) wydrukowanie Krzaku bzu, gdyż wkrótce potrzebnym mi będzie do pewnego zbioru nowel.

Wyrazy szacunku wysokiego, najlepszych życzeń i przyjaznych pozdrowień przesyłam.

El. Orzeszkowa-Nahorska


28 VI [18]97, Gradno

Szanowny i Drogi Panie

Ponieważ p. Bron[isław] Prószyński jest bratem najlepszej, a nawet jedynej w świecie mojej przyjaciółki, Marii Obrębskiej, ponieważ także jego samego znam z najlepszej strony, więc poważam się przyłączyć do prośby p. Maksymiliana swoją najgorętszą prośbę, aby Pan raczył p. Prószyńskiego zaopatrzyć w jaką odpowiednią mu posadę na kolei żelaznej. Wdzięczną będę Panu za to z całego serca.

Za oznajmienie mi o przyszłym losie Krzaku bzu i przysłane 100 rubli honorarium bardzo uprzejmie dziękuję. W jesieni, jeżeli tylko będę mogła, powieść dla Kraju napiszę. Tymczasem czując się bardzo zmęczoną i słabą za parę tygodni wyjeżdżam za granicę dla odpoczynku i kuracji. Wrócę w końcu września.

Z wyrazami szacunku wysokiego łączę pozdrowienia najprzyjaźniejsze.

El. Orzeszkowa-Nahorska


28 XI [starego stylu 18]97, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Nie mogę w liście pisać szeroko o myślach, które obudziła we mnie niesłychanie zajmująca broszura Pana. Przeczytałam ją jednym tchem; za przysłanie jej najserdeczniej dziękuję.

Przedtem jeszcze otrzymałam list Szan[ownego] Pana, na który zaraz odpowiedzieć nie mogłam. Życiorysu pani Krasnohorskiej napisać mi nie podobna, bo do takich robót nie mam wprawy i zbyt daleko jestem od źródeł. Ale szczerym moim pragnieniem jest służyć Krajowi i gdy tylko napiszę cokolwiek odpowiedniego małej możności swojej, (natychmiast prześlę.

Niech Pan raczy wierzyć w moje uczucia wysokiego szacunku i przyjaźni, których wyrazy łączę.

El. Orzeszkowa-Nahorska


25 III [starego stylu 18] 98, Grodno

Przesyłając oryginał listu mego do Ruskiej Myśli, pozwalam sobie zanieść prośbę bardzo uprzejmą i konieczną, aby przy ogłaszaniu go drukiem znajdowała się wzmianka, że tekst jego oryginalny był polskim i przez redakcję Ruskiej Myśli przetłumaczonym.

Z wysokim szacunkiem

El. Orzeszkowa


9 IV [starego stylu 18]98, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Serdecznie dziękuję za podniesienie i ogłoszenie mojej rozmowy z Ruską Myślą, o której, gdyby nie Kraj, nikt by nie wiedział, tak dalece prasa warszawska moją małą osobę ignoruje. Jestem zbyt stara autorką, aby mi mogło iść o reklamę, lecz obojętność swoich zawsze boli i wdzięczną jestem tym, którzy w tej regule stanowią wyjątek.

Czy zachowałam przyjaźń swoją dla Szan[ownych] Państwa? Ależ naturalnie i — dlaczegóż miałoby być inaczej? Raczyliście Państwo zawsze okazywać mi wiele życzliwości, za którą wdzięczną jestem i wzajemnymi uczuciami przyjaznymi jak dawniej i teraz odpłacam. Politycznestronnictwa i prądy zajmują mię o tyle, o ile działalność ich albo starcia na losy narodu naszego wpłynąć mogą, lecz osobiście części integralnej żadnego z nich nie stanowię i nad żadnym z nich sędzią się nie ustanawiam. Z daleka na te rzeczy spo glądając nie mam wzroku zaćmionego przez namiętność i myślę, że rozmaitość poglądów jest nawet fenomenem pocieszającym, bo dowodzącym życia i żywotności w narodzie. Tylko stojące wody nie mają wirów. Im bogatsza gleba, tym roślinność rozmaitsza.

Przeszłej wiosny pisałam do Pana — zdaje się, że do Karlsbadu — o mojej szczerej chęci powitania Pana u siebie. Dziś to samo powtarzam. Nawet bardzo chciałabym o niektórych rzeczach tyczących się i tych stronnictw, i Kraju pomówić z Panem.

Czy będę mogła napisać dla Kraju w tym roku jeszcze tomową powieść? Nie wiem. Teraz kończę jedną, ale już komuś dawno przyrzeczoną. W ogóle piszę niewiele. Jednak, jeżeli nie powieść, to cóś innego, mniejszego napiszę, gdy tylko będę mogła.

Czy pani Helena zachowała jeszcze choć oddalone i blade wspomnienie o Grodnie i swoich grodzieński[ich] znajomych? Tu zawsze trwa o niej pamięć pełna uroku. Bodaj właśnie teraz pięć lat dobiega, gdyśmy w lesie razem zrywały pierwiosnki. — Z wysokim szacunkiem i serdecznie obojga Państwa pozdrawiam.


29 IX [18]98, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Serdecznie dziękuję za list obszerny i wyrażone w nim przyjazne dla mnie uczucia i chęci. Nie odpisałam dotąd tylko z powodu silnego niezdrowia, które gnębi mię tej jesieni z dzielną pomocą różnych i licznych przykrości i przeciwności, które mi siłę do pracy niekiedy odbierają. To także jest przyczyną, że artykułu żądanego w tej chwili napisać nie mogę. Niech mi to Pan przebaczy. Autor jest tout simplement człowiekiem, który tyle tylko może, ile może, i często nie może. Usiłuję podźwignąć się, ale że czynię to zupełnie sama jedna, zupełnie własnymi tylko siłami więc trudno idzie i potrzebuję czasu. Niech Szanowny i Drogi Pan spełni swój zamiar i odwiedzi mię przejazdem. Wiele o wszystkim pomówimy i — może się jeszcze na co przydam, czego pragnę bardzo. Potrzebuję dowiedzieć się wielu rzeczy i wiele rozjaśnić; chciałabym o wiele Pana zapytać. Proszę o wiadomość, kiedy Pan przyjedzie, abyśmy mogli spotkać Pana na dworcu i odebrać Pana hotelowi. — Serdeczne pozdrowienia, pełne szacunku i przyjaźni obojgu Państwu przesyłam.

El. Orzeszkowa-Nahorska


29 XI [starego stylu 18]98, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Odpowiedź na zaproszenie , które otrzymać mam, pisać zaczęłam. Będzie obszerną. Postaram się, aby znalazła się w ręku Pana około 10-go — 12-go p[rzyszłego] miesiąca. Przypuszczam, że trzeba ją będzie przetłumaczyć na jęz[yk] francuski lub rosyjski, co już tylko w Petersb[urgu] dokonanym być może. Tu nie ma komu tego zrobić.

O innych rzeczach, w liście Szan[ownego] Pana wspomnianych, pozwolę sobie później napisać, mając w tej chwili myśl przez tę odpowiedź pochłoniętą.

Czy moje roboty kwiatowe doszły Szanownych Państwa?

Wyrazy szacunku i przyjaźni przesyłam..

El. Orzeszkowa-Nahorska


2 XII [starego stylu 18]98, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Jak donosiłam w liście przed dwoma dniami, zaczęłam była pisać odpowiedź na przewidywane, wiadome zaproszenie , gdy nagle otrzymuję wiadomość od p. dokt[ora] Baranowskiego, że oni tam w Warsz[awie] nie wiedzą wcale ani kto będzie zapraszał, ani kto będzie zaproszony i wcale nie zdecydowali się, co czynić! Ja także nie wiem już co czynić: czy pisać swoją odpowiedź dalej, czy nie pisać? Naturalnie, że poniekąd przynajmniej chciałabym zgodnie działać z kolegami. Proponowałam im za pośrednictwem dra Bar [anowskiego] odpowiedź wspólną, przez wszystkich razem podpisaną, i — nie mam żadnej odpowiedzi. Czy nie można Szan[ownego] Pana prosić o wskazanie, jak byłoby lepiej: razem czy po osobno? Od kogo zaproszenie przyjdzie? Na który dzień ostatecznie odpowiedź ma być w ręku Pana? Jeżeli Pan będzie tak dobry i łaskaw, że odpowie mi zaraz, to może jeszcze wyśpieszę. To rzecz przedziwna, jak nam, współpracownikom jednej roli, trudno porozumieć się z sobą! Ci panowie tak mię zgubili z pamięci, jakbym nigdy i nigdzie nie istniała. Jednak chciałabym co najprędzej z tą sprawą skończyć, bo mi czas zabiera. Pisałabym nowelę dla Pana, ale siedzę nad tą nieszczęsną odpowiedzią, która jest sama przez się trudna i medytuję: pisać? nie pisać? Teraz moja najserdeczniejsza, gorąca prośba do Szan[ownego] Pana. P. Meyet wydrukował we Lwowie dwa tomy listów Jul[iusza] Słowackiego ludzi na. świecie, którzy są dla mnie dobrzy, i w ogóle zresztą ta jego praca około pamięci Słowackiego jest szanowną — więc ogromnie, ogromnie proszę Drogiego Pana o pomoc w cenzurze dla tych listów. Poczytam to za wielką przysługę i będę, bardzo wdzięczną.

Odpowiedzi czekam z niecierpliwością. Może mogłaby być telegraficzną. Niech Państwo oboje raczą przyjąć pozdrowienie pełne szacunku i przyjaźni.

El. Orz.-Nah.

O sprawie mego przeniesienia się do Wilna kiedyś napiszę obszernie, a tymczasem za tę myśl. o mnie i dla mnie serdecznie dziękuję.


8 XII [starego stylu 18]98, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Wczoraj skończyłam list do wiadomego zebrania, dziś go przepiszą, jutro, 9-go, będzie w ubezpieczonej kopercie wysłanym. Byłabym to uczyniła znacznie prędzej, gdyby nie długie wahanie się, w które wprawiły mię list z Warszawy. Telegram Pana zdecydował sprawę. Nie wiem, czy list ten podoba się Panom i czy Panowie zadecydujecie przeczytanie go zgromadzeniu lub odrzucenie. W ostatnim wypadku niech mi Szan[owny] Pan zatelegrafuje o decyzji, abym w czasie właściwym depeszę wysłać mogła, zapewne pod adresem Szan[ownego] Pana, bo innego nie mam.

Przypuszczam jednak, że list okaże się przydatnym. Inaczej napisać nie mogłam; myślę nawet, że inaczej pisać nie wolno. Przewiduję trudność w przełożeniu na jęz[yk] rosyjski i boję się okaleczenia formy, która w takich przemówieniach jest bardzo ważną i niemal stanowi o wrażeniu. Dlatego przesyłam prośbę śmiałą — ale w imię sprawy publicznej, więc śmiem ją przesłać — aby tłumaczenie raczył przejrzeć i, gdyby potrzeba wypadła, poprawić czcigodny pan Spasowicz. A następnie, czy nie mogłabym dostąpić zaszczytu, aby odezwa ta przez pana Spasowicza na zebraniu odczytaną była?

Nie mam pojęcia ani o nazwiskach, ani o liczbie osób, które słuchać będą tego, co powiem, jeżeli Panowie osądzą, że słowa te słyszanymi być powinny. Niewiadomość to przykra. Może Szan[owny] Pan zrobi mi tę łaskę i swój czas cenny szanując zechce polecić komuś ze swych współpracowników przesłanie mi garstki szczegółów. Prosiłabym też choćby o telegraficzne zawiadomienie mię przed faktem, czy mam depeszować, albo też, że odezwa została przez Panów zatwierdzoną.

Pełna szacunku i przyjaźni

El. Orzeszkowa


14 III [18] 99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Serdecznie dziękuję za pamięć, za wiadomość dobrą i spisaną rozmowę, którą przeczytaliśmy tu w kółku naszym z ciekawością najżywszą. O parę punktów tej rozmowy ja bym się trochę z Panem posprzeczała, ale to do osobistego kiedykolwiek widzenia się odkładam.

Adwokaci tutejsi z p. Jaczynowskim na czele zanoszą przeze mnie prośbę, czy nie można by otrzymać dla przeczytania mowy czcigodnego p. Spasowicza w obronie księdza Bilakiewicza wypowiedzianej? Ponieważ sama pragnęłabym bardzo mowę tę przeczytać, więc pośredniczę chętnie, proszę i za spełnienie prośby, jeżeli możliwe, wdzięczną będę.

Co do noweli, to wstydzę się ogromnie, ale jeszcze jej nie mam. Co prawda nie moja wina, lecz influenzy, którą przywiozłam sobie z War-sz[awy] i która mię na całą zimę na zdrowiu tak zrujnowała, że prawie nic pisać nie mogłam. Ale pierwsza, którą napiszę, będzie dla Kraju. O powieści pomyślę chyba po powrocie z zagranicy, dokąd udaję się w maju na całe trzy miesiące, aby gorliwie leczyć się, wyzdrowieć i przyszłą zimę mieć produkcyjniejszą niż była zeszła.

Tysiąc najserdeczniejszych pozdrowień kochanej i miłej pani Helenie. Raz jeszcze, jeżeli można, o mowę p. Spas[owicza] proszę i o to, aby Pan przyjął wyrazy niezmiennych uczuć, wysokiego szacunku i przyjaźni.

El. Orzeszkowa-Nahorska


11 IV [18]99, Grodno

Szanowny Panie

Jutro — bo dziś poczta zamknięta — wyślę przyczynek do polemiki pp. Lutosławskiego i Żuk-Skarszewskiego o Emigracji zdolności. Wdzięczna będę za wydrukowanie go w jednym z najbliższych n[umer]ów Kraju, bo jest to jedna ze spraw publicznych, obchodzących mię najgoręcej, i zajmowałam się nią wiele na sposób różny.

Wyrazy szacunku wysokiego i serdecznie przyjazne pozdrowienia obojgu Państwu przesyłam.

El. Orzeszkowa


5(17)V [18]99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Bardzo cieszę się, że artykuł mój będzie drukowany w Kraju. Dziś piszę do p. Meyeta o przesłanie Panu nowelki. Była w Warszawie w jednej tylko redakcji Tyg[odnika] Polskiego, po czym drukowała ją Gazeta Lwowska. Jeżeliby jednak stawało to na przeszkodzie jej drukowaniu w Kraju, to napiszę inną po powrocie z zagranicy.

Naturalnie, że telegram wiadomy prześlę, tylko chciałabym w jego brzmieniu zastosować się do depesz, które wyślą Sienkiewicz i Prus. Byłabym bardzo wdzięczną za tę wskazówkę, bo mogę omylić się i zredagować nie tak, jak trzeba. Jeżeli Szan[owny] Pan będzie przejeżdżał tym pociągiem, który zatrzymuje się w Grodnie na kilka minut, to przyjechałabym na dworzec, aby widzieć się z Panem i pomówić o depeszy, jako też o porze, w której potrzebne będą kwiaty do ilustracji. Przyślę je z największą chęcią, tylko w tej porze niektórych jeszcze nie mam, więc potrzebuję wiedzieć, kiedy artykuł ten zacznie ukazywać się w Kraju. Jeżeli widzenie się nasze na dworcu jest możliwe, to niech Pan raczy zatelegrafować dzień i godzinę.

Dziś piszę do Krakowa, że nie zgadzam się na drukowanie listu.

Z szacunkiem i przyjaźnią

El. Orzeszkowa


15 V [starego stylu 28]99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Telegramę otrzymałam, ale na jeden pociąg spóźniłam się, a na drugim Pana nie spotkałam. Depeszę na uroczystość Puszkina przyślę. Teraz zaś zmuszona jestem utrudzać Szan[ownego] Pana zapytaniem, jaką ostatecznie decyzję powziął Pan co do artykułu mego Oblicze Matki? i — jeżeli będzie w Kraju drukowanym, to na kiedy potrzebne będą kwiaty do ilustracji? Wyjeżdżając w tych dniach za granicę, muszę zostawić rozporządzenie komuś ze znających się na tym, aby je wnet po przygotowaniu wysłano redakcji Kraju. Proszę o dwa słowa odpowiedzi. 22-go bm. wyjadę; dwa dni spędzę w Warszawie.

Wyrazy szacunku i pozdrowienie najprzyjaźniejsze przesyłam.

El. Orzeszkowa-Nahorska


21 V [starego stylu 18]99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Wczoraj wysłałam telegramę, lecz lękając się, aby przekręconą na stacjach nie była, przesyłam tekst na wypadek, jeżeliby zaszła potrzeba powtórzenia jej w Kraju. Brzmieć powinna, jak następuje:

„Hommage profond a la memoire d'Alexandre Pouschkine, genie de premier ordre, gloire de Votre patrie, ami de Mickiewicz. Puissionsnous tous suivant les traces et accomplissant les reves de nos grands poetes et penseurs, elever leurs autels au tempie de bonte et de fraternite humaine".

Do artykułu , który może niech nosi nazwę Znajomość dobroczynna albo Miła znajomość, część roślin wkrótce wysłaną będzie z Grodna, reszta nieco później, po przygotowaniu. Prześlę też kilka kart albumowych, które także przydadzą się może do dekoracyjnego ilustrowania.

Za kartkę do kantoru Kraju w Warszawie uprzejmie dziękuję.

Z największą przyjemnością służyć będę Panu dla Kraju pierwszą większą powieścią, którą napiszę, tylko mi Pan pozwoli, aby jednocześnie drukowana była w którym z pism galicyjskich, bo aż z dwoma związałam się przyrzeczeniami solennymi, a następnie prosić będę o pobłażliwość dla terminu. Nie mam pojęcia, kiedy tę powieść napiszę. Zdaje się, że po powrocie z zagranicy pierwszą robotą moją będzie studium o dekadentach czy symbolistach, czy jeszcze — modernistach francuskich i polskich, potem jeszcze mam parę noweli w głowie. Cóś nowego nadpłynąć może... Słowem, co do terminu nie podobna mi zobowiązywać się czymkolwiek, ale gdy napiszę, czy nawet pisać zacznę, wnet Panu o tym oznajmię.

Wyrazy szacunku i najprzyjaźniejszych uczuć obojgu Szanownym Państwu przesyłam. Miłego i pomyślnego spędzenia lata!

El. Orzeszkowa-Nahorska


2 XII [28] 99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Pozwalam sobie prosić najserdeczniej o udzielenie panu Bolesławowi Danieyko listu polecającego do J. Eks. Ks. Arcybiskupa Zaleskiego, jako pomocniczego środka do odbycia zamierzonej przez pana B[olesława] D[anieykę] podróży, która niewątpliwie dla ogółu naszego bez pożytku nie pozostanie. Pana Danieykę nie mam przyjemności znać osobiście, lecz o zacności charakteru jego i powadze dążeń posiadam wiadomość tak zupełnie pewną, że pozwala mi ona zanieść do Szanownego Pana tę prośbę bardzo usilną, z którą łączę wyrazy szacunku wysokiego i pozdrowień najżyczliwszych.

El. Orzeszkowa


2 XI [18]99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Ani myślałabym oglądać się na „drażliwości", według mnie pozbawione wszelkiej podstawy słusznej; owszem, z przyjemnością okazałabym przyjazdem swym do Drogich Państwa, że poczytuję je za niesłuszne, gdyby przyjazdowi memu nie stały na przeszkodzie przyczyny inne,-w części prywatnej, a w części publicznej natury. Ani też wypowiedzieć potrafię, jak wielką ponętą jest dla mnie myśl znalezienia się w życzliwym i tak miłym mi kółku Państwa. Lecz wyznaję otwarcie, że naprzód lękam się wycieczki tej dla reumatyzmu mego, który mi tej zimy więcej niż kiedykolwiek dokucza, a następnie niespokojną byłabym o prawie nieuchronne spotkania ze światem publicystycznym rosyjskim i swoją własną umiejętność zachowania się w tej okazji odpowiedniego warunkom dość trudnym. Lękam się i rozchorowania się w Petersburgu, i popełnienia tam jakiej omyłki taktycznej w jedną stronę lub w drugą, bo nie będąc bynajmniej dziką z natury i wychowania, zdziczałam nieco na pustyni grodzieńskiej, o której wpływach ten tylko dokładne wyobrażenie mieć może, kto wśród niej przebywa. Jednym z tych wpływów jest inercja myśli i uczuć, która zwykle napadała, mię od czasu do czasu, napadła też tej jesieni tak, że od paru miesięcy nic wcale pisać nie mogę. Napisałam przedtem jedną tylko nowelę małą, którą drukowała Gaz[eta] Polska (byłam jej to winna już od szeregu lat), a teraz czekam lepszego usposobienia, 'aby znowu wziąć się do pracy. Nadejdzie ono pewno, lecz nie wiem kiedy i dlatego ani terminu, ani tytułu w tej chwili przesłać dla Kraju nie mogę. Aby jednak z przemilczenia mego nie powstało jakie nieporozumienie, powiedzieć muszę, że mam rozpoczętą powieść większych rozmiarów, lecz piszę ją w warunkach zupełnie wyjątkowych, bo nie sama jedna, lecz na współkę z kimś za granicą mieszkającym, a ów współpracownik mój życzy sobie dla swoich osobistych przyczyn, które uwzględnić muszę, drukować ją w warszawskiej gazecie Słowo. Ze też i ja związana jestem ze Słowem przyrzeczeniami po wi[e]lekroć już dawanymi, więc tę powieść dwuimienną tam drukować będziemy, jeżeli w dodatku napiszemy ją kiedykolwiek, bo takie pisanie we dwoje posiada niedogodności ogromne i sprowadza zwłoki nieskończone. Jeżeli kiedy utwór ten z piórem podwójnym skończonym będzie, mam nadzieję, że co najmniej posiądzie zaletę oryginalności, ale kiedy i czy to nastąpi — pytanie, na które odpowie czas, chyba za rok. Teraz zaś, gdy mi spadnie z duszy czarny woal, w tej chwili ją zasłaniający, gdy znowu pracować będę mogła, pisać zacznę dla Kraju najpewniej, ale co mianowicie, tego sama jeszcze w tej chwili dobrze nie wiem. Może na drugi kwartał roku przyszł[ego] służyć będę już nie tylko tytułem, ale samą rzeczą; że szczerze pragnę tego, niech przekonywa o' tym moja stara i stała przyjaźń dla Kraju, któremu też wiele najlepszych wspomnień i chwil zawdzięczam.

Ogromnie zasmucona tym, że nie mogę zadowolnić własnego najgorętszego życzenia znalezienia się wśród Szanownych i Drogich Państwa, przesyłam najlepsze życzenia świąteczne, pozdrowienia pełne szacunku i przyjaźni, prośbę też o życzliwą mi pamięć.

El. Orzeszkowa


24 XII [starego stylu 18] 99, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Przede wszystkim serdeczne i najlepsze powinszowania i życzenia świąteczne obojgu Państwu przesyłam. Oby zbliżający się — na szerokim świecie już rozpoczęty — rok nowy był dla Państwa momentem niezmąconej pomyślności i zadowolenia!

Wczoraj otrzymałam n[ume]r Syna Otieczestwa, za którego przysłanie dziękuję; czytałam też w Kraju wzmiankę o artykuliku p. Prużańskiego. Rzecz się tak miała: oznajmiono mi kogoś z nazwiskiem zupełnie nieznanym, weszło indywiduum, które pierwszy raz w życiu widziałam, i bez cienia rekomendacji jakiejkolwiek i dowodu wiarogodności zaczęło wypytywać mię o stosunki polsko-rysyjskie, o moje zdania co do literatury rosyjskiej, a nawet osób z administracji miejscowej, jak np. gubernatora grodzieńsk[iego] i głównego dowódzcy wojsk tutejszych, ks. Szczerbatowa. Było to nietaktowne i zbyt śmiałe, jak u nas na Litwie mówią: obcesowe. Naturalnie, że nie miałam najmniejszej ochoty do rozmów wyczerpujących i odpowiadałam półsłówkami, z których pan Pruż[ański] połowy jeszcze nie rozumiał. Całym moim staraniem było nie dać materiału do artykułu w razie, jeżeli rzeczywiście jest współpracownikiem gazety, za co nic mi nie ręczyło, jak też i za to, że jeżeli nim jest, napisze uczciwie tylko to, co usłyszy. Postanowiłam więc, aby jak najmniej usłyszał: byłam grzeczną i o ile podobna, lakoniczną. O stosunkach dwu towarzystw tu i w Warszawie powiedziałam, że nic nie wiem, o p. gubernato[rze], że jest człowiekiem dobrze wychowanym, a o jenerale korpusu, że oświecony. Z literatury rosyjskiej wybrałam do mówienia Tołstoja, a o młodych pisarzach polskich powiedziałam zwięźle, że jest ich wielu w Warszawie i Krakowie. Po czym pan P [niżański] widząc, że z daleko większą łatwością władam słowem pisanym niż mówionym, pożegnał się i poszedł sobie Po czym jeszcze napisał kilka rzeczy do rzeczy i kilka nie do rzeczy. Już z samego początku są omyłki, bo odszukanie mię w Grodnie nie przedstawia trudności najmniejszej, domu swego nie sprzedałam, białym on nie jest, tylko szarym, i „młody człowiek", który drzwi otwierał, to — lokaj. Z tym wszystkim omyłki te i inne są natury niewinnej i nie zamierzam temu drobniutkiemu wypadkowi dawać dalszego ciągu. Jeżeli co, to można by chyba w nim znaleźć naukę dla interwiewistów w ogóle, aby przybywając do autorów uzbrajali się w jakąś legitymację, rekomendację czy cóś podobnego, bo inaczej, nie wiedząc, kogo właściwie ma się przed sobą, źródeł wymowy otwierać nie podobna.

Szło mi o to, aby Szanowni i Drodzy Państwo wiedzieli dokładnie, jak się rzecz miała, więc opisałam ją, a teraz z prawdziwą przyjemnością korzystam z reszty papieru, aby złożyć na niej ukłon serdeczny, pozdrowienia najprzyjaźniejsze i wyrazy szczerego szacunku.

El. Orzeszkowa


4 III [starego stylu 1]900, Grodno

Szanowny Panie

Czy w tej chwili nowela moja może być użyteczną Krajowi? Za parę dni wykończę jedną i jeżeli okaże się potrzebną, zaraz przyślę.

Proszę także bardzo uprzejmie o wiadomość, czy pan Wawelberg znajduje się obecnie w Petersburgu, a jeżeli nie, to na kiedy powrót jego jest oczekiwanym?

Pozdrowienia najprzyjaźniejsze obojgu Kochanym Państwu przesyłam.

Z wysokim szacunkiem

El. Orzeszkowa


15 III [starego stylu 1] 900, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Dziś wysłałam nowelę . Krótką jest, ale tym, co mam, służę. Duże rzeczy jakoś mi się tej zimy, a i zeszłej także, nie pisały. Co do honorarium, to niech Pan raczy po otrzymaniu rękopisu polecić wysłanie mi rubli stu.

Do Konopnickiej bardzo chętnie o życzeniu Pana napiszę. Jestem pewna, że chciałaby je spełnić, ale czy będzie mogła, nie wiem. Położenie jej jest bardzo trudne: samotne i zależne, więc są rzeczy, których czasem przełamywać nie może. Czy nie należałoby pomyśleć o jakimś polepszeniu, uniezależnieniu — do pewnego przynajmniej stopnia — okoliczności bytowych tej poetki, która pomimo trochy zdań przeciwnych jest gwiazdą literatury naszej i czyni jej honor? Może po przeminięciu jubileuszu Sienkiewicza... Myślę o tym od dawna, ale nie mając żadnych stosunków i wpływów w prasie, która wszystko może, nic nie mogę. Jakby to było dobrze, gdyby Szanowny Pan myśl tę uznał za słuszną i w pamięci swej chciał ją na czas stosowny zachować!

Z wyrazami szacunku wysokiego serdeczne pozdrowienia obojgu Państwu przesyłam.

El. Orzeszkowa


20 IV [starego stylu] 1900, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Odmowa p. Konopnickiej, w tak jaskrawej formie wyrażona, zmartwiła mię ogromnie. Zeszłego lata spędziłam z nią tydzień za granicą i kilka dni tu w Grodnie, a nie słyszałam i nie spostrzegłam nic wcale, co by takich jej uczuć domyślać się pozwalało. Powstanie też ich przypisuję późniejszemu pobytowi jej w Warszawie, gdzie panuje istotnie taki zamęt i taki ter[r]oryzm opinii, że osoba stale za granicą mieszkająca i w dodatku tak wrażliwa, jaką poetka być musi, oprzeć się mu nie zdołała. Przypuszczam, że i plotki warszawskie, dochodzące czasem rozmiarów bajecznych, pewną rolę odegrać tu musiały. Żałuję bardzo, że tak się stało, ale pragnęłabym, aby Szanowny Pan wyrozumieć zechciał pobudki, czy przyczyny faktu. Stronnictwo przeciwne Krajowi jest tak brutalnym i bezwzględnym, że łatwo zdarzyć się może, iż kobieta, zwłaszcza tak samotna i obrony wszelkiej pozbawiona, jak M[aria] Kon[opnicka] cofnie się przed brutalnością, która rani, i bezwzględnością, która znaczne szkody przynosi. Wyrozumianym to być może łatwiej niż wielu silnym, możnym i wielkim tego świata, którzy jednak lawirują... lawirują...

Co do mnie, to wspomniane przez Szan[ownego] Pana opuszczenie osoby mojej przy wyborze członków honorowych Kasy Literackiej, jakkolwiek zadziwiłoby może niejednego cudzoziemca, pisma moje z przekładów znającego (jak np. pragską Besedą umelecką, której jestem członk[iem] hon[orowym]), to jednak stanowi tylko jeden szczegół w całości teraźniejszego położenia mego wobec prasy i opinii. W ogóle biorąc jest ono takim, że nie czuję wcale, iż żyję pośród rodaków i jest mi tak, jakbym do literatury polskiej nie należała wcale. Że mam nieprzyjaciół, to mię ani dziwi, ani boli, bo każdy choć trochę wyższy nad przeciętność mieć ich musi; ale że nieprzyjaciół mając, przyjaciół nie mam — to rzecz wyjątkowa. A nie mam ich istotnie i gdy jest komu napadać, nie ma komu bronić, gdy jest komu zapominać, nie ma komu pamiętać itd. Z tego wszystkiego nie wynika, abym zażaloną lub rozgoryczoną się czuła. Mam swoje ukochania w sercu i swoją filozofią w głowie, które pozwalają mi nad tym wszystkim daleko więcej uśmiechać się niż płakać i każą iść dalej, :bądź co bądź, swoją drogą cichą a czystą. Bieda z tym tylko, że w tym roku nie. mam usposobienia do pisania, ale pochodzi to z przyczyn więcej fizycznych niż moralnych i prędzej lub później zapewne przejdzie. Tymczasem myślę w tych dniach o napisaniu otwartego listu do Bruńetiere'a z zapytaniem, dlaczego w swym obrazie literatury europejsk[iej] wieku 19-go ani słówkiem o literat [urze] polskiej nie wspomniał? Może by mi list ten wydrukowała po franc[usku] Bevue des revues, a liczę na to, że tekst polski Szan[owny] Pan w Kraju ogłosić by zechciał. Jeżeli tylko zamiar do skutku doprowadzę, zaraz to, co napiszę, przyszłe.

Serdeczne uściśnienie kochanej i ślicznej p. Helenie, Panu wyrazy szacunku i przyjaźni przesyłam.

El. Orzeszkowa


25 VI [starego stylu] 1900, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Chora i rozstrojona jestem w przededniu wyjazdu za granicę. Z rozporządzenia lekarzy udaję się do Kissingen. Nie mogę na ostatni, cenny list Pana odpisać tak wyczerpująco i obszernie, jakbym pragnęła. Więc tylko bardzo uprzejmie dziękuję za pamięć życzliwą i upewniam, że spotkanie się z Panem, jako też z wymienion[ymi] w liście osobami, kiedykolwiek i gdziekolwiek nastąpić by mogło, dla mnie byłoby przyjemnością wielką. Najlepsze pozdrowienia i życzenia przesyłam.

El. Orz. Nah.

O powieści nic napisać nie mogę. Kto wie, czy cokolwiek jeszcze pisać będę. Cóś mię za gardło pochwyciło.


23 VIII 1900, Grodno

Szanowny i Drogi Panie

Jak od dawna i zwykle najżywszym życzeniem moim jest służyć Panu i Krajowi i co tylko będę mogła, w celu tym uczynię, ale za nic ręczyć i nic przyrzekać mi nie podobna. Rzeczy rozpoczętych mam parę, skończonej nie mam żadnej; rękopis, który szan[owny] pan Wawelberg widział u mnie w Kissingen, jest początkiem powieści rozległej i wiele jeszcze pracy i czasu potrzebującej. Nic więc innego powiedzieć nie mogę, jak tylko, że chęci moje są najlepsze, a wykonanie ich od wielu warunków zależeć musi. Warunki zaś, w jakich teraz pracuję, nie są bardzo dla pracy twórczej sprzyjające.

Jeżeliby kiedy, w czasie jednego z przejazdów swych przez Grodno, Szanowny Pan miał chęć i możność zatrzymania się choćby na parę godzin u mnie, byłoby to nie tylko przyjemnością dla mnie, ale i sposobnością zamienienia z Panem słów kilku o paru rzeczach dość poważnych.

Tymczasem polecam się życzliwej pamięci obojga Szan[ownych] Państwa i wyrazy szacunku wysokiego przesyłam.

El. Orzeszkowa


10 II [starego stylu] 1901, Grodno

Szanowny Panie

W poniedziałek ostatni otrzymałam depeszę zapytującą, czy Kraj może przedrukować mój list do p. Gadomskiego, w Gaz[ecie] Polskiej drukowany. Natychmiast odpowiedziałam również drogą telegraficzną: „Rejouie de l'intention, prie l'accomplir". Nie znalazłszy w dzisiejszym n[ume]rze Kraju wspomnianego przedruku, lękam się, czy depesza moja nie uległa jakiemu wypadkowi albo nie została powtórzoną błędnie, i o tym, że ją wysłałam, oraz o zawartości jej donoszę.

Proszę o przyjęcie wyrazów szacunku wysokiego i uczuć najżyczliwszych.

El. Orzeszkowa


3 I [starego stylu] 1902, Grodno

Za pamięć uprzejmą i otrzymane życzenia noworoczne najserdeczniej dziękuję i wzajemne najlepsze, powodzenia i pomyślności wszelkiej przesyłam. Z wysokim szacunkiem i szczerze przyjaznymi uczuciami

El. Orzeszkowa


19 XI [1909], Grodno

Szanowny Panie

„Pomimo tego co się stało", nie straciłam nigdy z wdzięcznej pamięci tych życzliwych uczuć, które mi Państwo oboje niegdyś okazywać chcieli, ani tych godzin miłych, które spędzałam z Wami, gdy nade mną i dla mnie świeciło jeszcze słońce. Odezwanie się więc Pana do mnie było mi bardzo miłym i z chęcią wielką spełniłabym natychmiast życzenie Pana, gdybym mogła natychmiast nowelę żądaną napisać. Ale wieczór już jest i o wieczornym zmroku nieczęsto szczęśliwe godziny natchnień i pracy przybywają. Chora jestem, zmęczona i etc. Piszę mało. To tylko powiedzieć mogę, że gdy tylko przyjdzie mi pomysł i trochę sił do jego wykonania, nowelę rozmiarów żądanych dla Słowa z ochotą i przyjemnością wielką napiszę. Tymczasem najlepsze życzenia dla pomyślności pisma, najserdeczniejsze pozdrowienia dla obojga Państwa, wraz ze słowami szacunku wysokiego przesełam, a nie wiedząc, jak długo zabawi Pan w Wiedniu, przesełam je pod adresem warszawskim, skąd zapewne list ten przesłanym Panu zostanie.

El. Orzeszkowa