Listy Orzeszkowej do Wacława Makowskiego
7 sierpnia 1879 r.
Szanowny Panie
Nie mając dotąd zezwolenia władz rządowych na otworzenie księgarni w Wilnie w warunkach takich, w jakich ją mieć chciałam, nie porozumiewałam się z Panem osobiście ani Mu nawet nie podziękowałam jeszcze za dobrą chęć współpracowania z nami w przedsięwziętym dziele. Obecnie upewniwszy się co do otrzymania odnośnego konsensu, witam Pana serdecznie i proszę, abyś Pan zechciał co do szczegółów zajmującej nas sprawy, takich naturalnie, które w Warszawie omówić i załatwić się dadzą, porozumieć się z panem Chełmińskim, oddawcą listu tego, a dobrym znajomym moim i spólnikiem przedsięwzięcia naszego. — Księgarni naszej nie otworzymy, zdaje się, prędzej jak za miesiąc lub nawet później, obecność jednak Pana w Wilnie będzie konieczną znacznie wcześniej, z powodów choćby materialnego urządzenia zakładu. Bardzo serdecznie rada będę, jeżeli Pan zechce wraz z powracającym panem Chełmińskim przybyć na miejsce obecnego zamieszkania mego (trzy mile od stacji! kolei grodzieńskiej), abyśmy mogli poznać się osobiście, rozmówić się obszernie i umówić stanowczo a szczegółowo.
Z szacunkiem i życzliwością
El. Orzeszkowa
21 XI 1879, Grodno
W odpowiedź na ostatni list Szanownego Pana mogę tylko przesłać najserdeczniejsze powinszowanie, złączone z najlepszymi życzeniami. Cieszę się bardzo, że nowe węzły przywiążą Pana do Wilna i rozpoczętej przez nas sprawy, że zaś panna Apolonia z wielu względów i przyczyn jest i sympatyczną, i żywo mię obchodzącą, daje mi to uzasadnioną nadzieję, że stosunki nasze będą i trwałe, i zawsze przyjazne. Co się tycze tego, że przyszła żona Pana nie opuści dotychczasowych zajęć swych, może to wyjść tylko ku pożytkowi Państwa obojga, jestem bowiem najmocniej przekonaną, że ze wspólnej pracy w jakimkolwiek kierunku powstają najtrwalsze podstawy rodzinnego szczęścia i spokoju.
Chciej Pan poprosić ode mnie szanownego pana Wincentego, aby uwiadomił mię kilku słowy, czy otrzymał zwrócony rnu arkusz druku i co się dzieje z dalszymi, bo jestem trochę o to niespokojna.
Pieniądze pan[u] Wolf[f]owi w sumie dwiestu rubli od dawna już posłałam i nie pojmuję, dlaczego dotąd nuty nie nadeszły. Może Panowie życzą, abym z przypomnieniem do pana Wolf[f] a napisała.
Serdecznie Pana pozdrawiam.
El. Orzeszkowa
29 sierpnia 1880 r., Swisłocz
Najserdeczniej Szanownemu i Kochanemu Panu dziękuję za wszystkie dobre wiadomości z Warszawy przywiezione i mnie zakomunikowane. Cieszy mię szczególniej to, że książka przeze mnie napisana w makulaturę się nie zamieni i że zatem straty Spółce nie przyniesie. Mam jeszcze jedną przyczynę serdecznego Panu dziękowania, ale to już odkładam do najbliższego widzenia się, ponieważ w ogóle o niektórych punktach listu Pana rozmowę ustną uważam za lepszą niż listowną. W punktach tych zawarte interesy przedsiębierstwa naszego postaram się załatwić i pewna jestem, że załatwią się pomyślnie. Co do projektu, o którym Pan wspomina nie wyrażając go, zostanie on przy pierwszej bytności mej w Wilnie przez całe stowarzyszenie nasze wysłuchanym, z należnym dla umiejętności i ważności usług Spółce przez Pana oddawanych szacunkiem. Tymczasem, proszę, chciej Pan być dobrej myśli i ufać w przyszłość, która jakkolwiek bądź, zdaje się już być przedsięwzięciu naszemu zapewnioną. U każdego początku, jak mi się zdaje, muszą być pewne omyłki i niedokładności, których naturalnie na przyszłość unikać należy, lecz które i poprawionymi, i wynadgrodzonymi być mogą. Że Pan nad poprawianiem tym i wynadgradzaniem czuwasz, wdzięczną Mu jestem za to z całego serca i jest to — w mniemaniu moim — jedną z rękojmi, że pracy i czasu naszego marnie nie stracimy.
Tym razem o interesach nic więcej, bo mam przed sobą parę długich i ważnych listów, a oprócz tego wiele innego zajęcia. W Swisloczy przebędziemy jeszcze parę tygodni; po powrocie do Grodna postaram się wkrótce wpaść do Wilna na dni parę.
Kochaną Polcię serdecznie całuję, Pana z prawdziwym szacunkiem i przyjaźnią pozdrawiam.
El. Orzeszkowa
Proszę o parę egzempl[arzy] Sądu honorowego.
12 września 1880 r., Swisłocz
W tych dniach miałam list od p. Wal[erego] Przyborowskiego z uwiadomieniem, że Sądu honorowego nie otrzymał jeszcze. Zapewne więc książka ta nie została jeszcze rozesłaną osobom, adresy których przed paru tygodniami szanownemu p. Wincentemu posłałam. Autor też czeka jej zapewne niecierpliwie i może byśmy zrobili dobrze przysługując się nią tym, o których pracą i uznanie iść nam musi. Ja także prosiłam o kilka egzempl[arzy] Sądu honor[owego] dla oddania na sprzedaż grodzieńskiej księgarni.
Przyszło mi też na myśl, że w kalendarzu naszym nie ma dotąd różnych wiadomości planetarnych, jako to wschodu i zachodu słońca, zmian księżyca itd., a jednak gospodarze wiejscy szczególniej bardzo ich potrzebują. Może by omyłka ta dała się jeszcze naprawić? Proszę Szanownego i Kochanego Pana o zakomunikowanie p. Wincentemu, że dwie powiastki, o których w przeszłym liście pisałam, w przyszłym tygodniu najpewniej będą w Wilnie. Myślę, że pora nie będzie spóźniona do pomieszczenia ich w kalendarzu, dla którego byłyby bardzo potrzebnym dopełnieniem. Proszę także bardzo uprzejmie o zawiadomienie mię, co się stanie z tą poprawką artykułu p. Karłowicza, o której też w zeszłym tygodniu pisałam. Czy możemy jeszcze posłać mu korektę, czy też prosić go o odsyłacz, który u dołu stronicy dodrukujemy? Autor domaga się odpowiedzi, a ja mu jej dać nie mogę wymienionych wiadomości nie posiadając. Myślę też, że najlepiej byłoby, aby p. Karłowicz korektę swego przewodnika prowadził, bo o ile widzę jest on w tym względzie trochę pedantycznym i nie miałby już nam nic do wyrzucenia. Nadzwyczajnie ciekawą jestem, jak daleko jesteśmy z kalendarzem, i o ile posunęli się Włościanie Przyborowskiego. Wysłanie prospektów prenumeratorom Bibli[oteki] Warszaws[kiej] było wybornym pomysłem; co do mnie, gdy tylko wrócę do Grodna, postaram się popchnąć sprawę rozesłania prospektów przy pismach. Kiedy wrócę do domu, nie wiem jeszcze, bo mi z Wilna stołków zakupionych nie przysyłają, mieszkanie więc pustką prawie stoi.
Czy Sz[anowni] Panowie wypisaliście dla mnie z Kijowa owego Zapadnoruśca, o którego w zeszłym liście do p. Wincentego prosiłam?
Przesyłając całemu towarzystwu serdeczne pozdrowienia proszę Pana o przyjęcie wyrazów szacunku i przyjaźni.
El. Orzeszkowa
24 września 1880 r., Kwasówka
Dziękuję Szanownemu i Kochanemu Panu za list i parę w nim zawartych wiadomości dobrych. Komedyjkę moję i szkic Kościałkowskiej wydamy koniecznie w lotnych broszurkach, które się też pewnie dla taniości i tematów swych szybko rozlecą. Kto wie, czy nie warto by pomyśleć o większej ilości broszur takich, które i światełka jakieś na świat rzucić, i opłacić się dobrze mogą. W naszym biednym kraju, co tanie — to dobre. Z pobłażliwości p. Nebolsyna cieszę się na ten raz tylko, gdyż w trwałość jej niezbyt wierzę i pewną jestem, że takie np. książki, jak mój Patriotyzm [i kosmopolityzm] albo Przyborowsk[iego] Włościanie nie przeszłyby w Wilnie. Dobrze jednak, że mniej choćby drażliwe rzeczy na miejscu cenzurować będziemy mogli; wielka to będzie oszczędność czasu i dla mnie szczególniej — kłopotu, który mam przy przeprowadzaniu rękopisów przez cenzurę warszawską.
O p. Wincentym — cicho i głucho. Niełaskaw był ani paru słów napisać, tak że byłam niespokojna, czy nie zachorował; list Pana uspokoił mię pod tym względem, ale co będzie z kalendarzem? Zapewne pozwolą wydać go z jakimiś uciążliwymi warunkami, jak np. dokończenie druku w Warszawie. Na wszelki wypadek pisałam do Spasowicza prosząc, aby zaopiekował się nami, jeśli wypadnie odnieść się ze sprawą tą do Głównego Zarządu Cenzury w Petersburgu. Co do mnie bowiem, myślę, że w razie zupełnego wzbronienia powinniśmy p. Ryżewowi wytoczyć sprawę o nadużycie i straty.
Mam do Szanownego Pana dwie prośby: jedną księgarniową, drugą prywatną. Pierwsza jest o sprowadzenie mi książek, które wypisuję na oddzielnej kartce pod literą Ą i o dowiedzenie się, jaką jest cena tych, które znajdują się na drugiej stronie kartki pod literą Z. Za możliwy pośpiech w jednym i drugim bardzo będę wdzięczną, gdyż pojutrze wracam do Grodna i jakkolwiek w lecie także nie próżnowałam zupełnie, to jednak teraz zabiorę się do gorliwej pracy, a książki te są mi do robót niektórych potrzebne.
Druga, czyli prywatna prośba następująca: kupiłam sobie w Wilnie do nowego mieszkania trochę stołków, których mi dotąd nie przysyłają, tak że zdecydowałam się już do na wpół pustego mieszkania wrócić. Nie jest to jednak ani przyjemne, ani wygodne i dlatego śmiem bardzo serdecznie Kochanego Pana prosić, abyś raczył wstąpić do magazynu owego Lewszyca (Wandzia wskaże go Panu dokładniej) i zapytać kupca o przyczynę tej szczególnej zwłoki w dostawie nabytego towaru. W razie zaś jeżeliby zwłóczył dłużej z wysyłką, chciej Pan użyć jakiego środka napędzającego, zagrozić procesem czy cóś w tym rodzaju. Bardzo i bardzo wdzięczną Panu będę, jeśli mi Pan z tej gospodarskiej strony życia spokojność zwróci.
Nad sprawą, o której pisał mi Pan ze wsi pracuję wciąż, pragnąc załatwić ją bez przykrych zajść i z zadowoleniem wszystkich. Dla wiadomych Panu przyczyn nie jest to robota łatwa, jednak dokonaną być musi i upewniam Pana, że będzie. Cóż robić? Takim już jest świat nasz, że obok zalet każdego i wszystkiego istnieć muszą niedostatki, że nie po samych różach chodzić wypada, ale też i po rozpalonych węgłach. Z cierpliwością jednak i z taktem i po rozpalonych węglach dojść można do celu. Droga tylko trwa dłużej. Lepiej jednak dłużej iść i więcej znieść niż wzniecić pożar, szczególniej, jeżeli budynek wszystkich ścian swoich potrzebuje. Co do mnie zresztą, w ostateczności chyba decyduję się na pożar i burzę, mianowicie gdy idzie o kogoś, kogo skądinąd cenię i lubię. Powoli więc i łagodnie, a na ostatku już — jeżeli inaczej nie można — stanowczo.
Ze szczerą przyjaźnią ściskam dłoń Pana i kochaną Polcię całuję, a ona pocałunkiem tym niech podzieli się z Wandeczką.
El. Orzeszkowa
6 III [starego stylu 18]81, Grodno
Dawno już nie pisałam do Szanownego i Kochanego Pana, ale to z powodu, że jestem bardzo zajęta. Pisałam znowu artykuł polemiczny, ale już nie do druku, tylko do rozpuszczania po Warszawie w rękopisie. Posłałam tam kilka odpisów tego artykułu, a w tych dniach jeden przyślę Panom do przeczytania. Teraz piszę kalendarz, a jest to robota niemała, tym trudniejsza, że trzeba ciągle zwracać uwagę nie tylko na ilość stronic, ale wierszy i prawie liter.
Mam do Kochanego Pana parę próśb:
1. przysłano mi znowu r[ubli] s[rebrnych] 5 na książki do mego wyboru. Otóż proszę o wysłanie pod adresem pani Elizy Blanche w Pińsku historią polską Bobrzyńskiego, Włościan Przyborowskiego i jeszcze cokolwiek za rubla — polskiego i historycznego.
2. Zenske listy pokazały się literackim śmieciem. Pragniemy wrócić do Osvety — czy można jeszcze w tej porze roku wypisać?
Kopii onego rozporządzenia jen[erała] gubernatora czekam jak kania deszczu. Przeziewamy czas właściwy i nic do gazet o tym nie napiszemy, a szkoda, boby to nas bardzo poparło. Wprawdzie świat teraz zajmować się będzie przez czas jakiś daleko ważniejszymi sprawami, ale pomimo to powinniśmy robić swoje.
Co dzieje się z panem Wincentym? Ani Kochany Pan, ani Wandzia nie wspominacie o jego zdrowiu. Jestem też o nie niespokojną. Jeżeli jednak nic tam złego nie ma, chciej Pan łaskawie powiedzieć p. Wincentemu, że srodze rozgniewaną na niego jestem; za co? niech zbada sumienie swe i zgadnie. Wskutek gniewu tego nie piszę bezpośrednio, tylko Pana proszę o zakomunikowanie, że od Bałuckiego znowu dostałam list naglący o wyjście jego książki , że zatem pragnęłabym wiedzieć coś o jej postępach, jak też i o innych naszych wydaniach. Czy Kalendarz w cenzurze? Czy studia Spasowicza pójdą prędko pod prasę? Czy na książkach najbliższych wydrukujecie na okładce o tym, co było i będzie? Mam jeszcze wiele pytań ważnych do zadania i trochę też wiadomości do zakomunikowania, ale uczynię to wtedy dopiero, gdy p. Wincenty mię przeprosi — za co? domyśli się pewno. Póki to nie nastąpi, zachowywać będę grobowe względem niego milczenie.
Jeszcze jedno: Mech Kochany Pan przyśle mi w tych dniach koniecznie Złote myśli — czy jak się to nazewa — zbiór myśli Kraszewskiego, w Poznaniu wydany na jubileusz. Potrzebne mi to do Kalendarza.
Serdecznie pozdrawiając rodzinę Pana — wyraźnie: żonę i syna, oczekuję wiadomości tak o [...], jak o zdrowiu wszystkich Państwa, i pozostaję szczerze przyjazną.
El. Orzeszkowa
28 marca 1881
Suma potrzebna dla uregulowania rachunków z Warszawą gotową będzie na przejazd Kochanego Pana przez Grodno. Niezmiernie pożądaną byłoby rzeczą, aby książki Chmielowsk[iego] i Bałuckiego wyszły w świat przed naszą przynajmniej Wielkanocą. Potem już nikt kupować ich ani pisać o nich nie będzie. Zapisuję w pamięci Szanownego Pana, że Chmielowski obu książek swoich żądał po egz[emplarzy] 5, Bałuckiemu zaś przesłać należy według umowy 25. Znajduję też, że spis wydawnictw naszych na okładkach jest koniecznym.
A teraz słówko o Kalendarzu. Od p. Spasowicza dotąd odpowiedzi nie mam, co mię zresztą nie dziwi, gdyż zauważyłam w ogóle, że w ostatnich czasach korespondencje nieregularnie kursować zaczęły. Ale trzeba cóś na to radzić, bo znowu osiądziemy na koszu. Myślałabym, że przede wszystkim należałoby skomunikować się z p. Nebolsynem i prosić go, aby od siebie wysłał zapytanie do głów[nego] zarządu, na które najpewniej nadeszłaby odpowiedź twierdząca. Gdyby zaś on na żaden już sposób i na żadne prośby nie chciał tego uczynić, zdaniem moim trzeba, aby Kochany Pan wziął z sobą rękopis do Warszawy i tam ponownie oddał go do cenzury, po czym moglibyśmy się również i z małym kalendarzem udać do warszaws[kiego] komitetu. W każdym razie trzeba próbować i usiłować i tu, i tam, bo czas upływa i jestem bardzo niespokojna, że cała sprawa znowu zaśnie. A byłoby to już pod każdym względem fatalnie. Chciej Pan list ten zakomunikować Panu Wincentemu i róbcie Panowie z Nebolsynem, co można. Do pana Wincentego tym razem oddzielnie nie piszę, bo szczędzę czasu i sił, jak można. Wczoraj skończyłam nowelę dla Prawdy i mam przed sobą ze 30 listów do napisania. Mały kalendarz już jest całkiem sfabrykowany, a brakuje tylko trzech artykułów: o ogrodnictwie, procedurze prawnej i podróży po Ameryce, których oczekuję od trzech panów.
O panu Iwaszkiewiczu i jego amatorskich śpiewach napisałam ognisty artykuł i posłałam go do Nowin, ale nie wiem, czemu ani drukują go, ani odpowiadają. Od wielu już osób nadaremnie oczekuję odpowiedzi, czego dawniej nigdy nie bywało. Widocznie listy źle chodzą i bardzo być może, że artykuł o Iwaszkiewiczu przepadł całkiem.
Najgoręcej polecam kochanym i szanownym spólnikom moim sprawę z Kalendarzem, bo strasznie się o nią lękam. Gdybym była trochę silniejsza, pojechałabym sama do Petersburga, ale chociaż p. Rogałło dużo mię podleczył, czuję się zawsze dość słabą, a jak w tym roku, to i trochę zimową pracą zmęczoną. Zresztą, koszt byłby duży. Może też w tych dniach od Spasowicza wiadomość jaka nadejdzie. Tymczasem czy nie znajdziecie sposobu uproszenia p. Nebolsyna? Wszak skoro w Warszawie ocenzurowano kalendarz do połowy, powinno mu to być dowodem, że tam mieli pozwolenie na to. Przypominam też zmianę tytułu na Kal[endarz] Wileński.
Serdecznie wszystkich Państwa pozdrawiam (i SYNA).
Szczerze przyjazna
El. Orzeszkowa
16 IV [starego stylu 18]82
Przepraszam, że na list ostatni wczoraj nie odpisałam. Miałam silną migrenę. Tysiąc rubli, o których Szan[owny] i Kochany Pan pisze, prześlę. Chciej mię Pan tylko uwiadomić, w jakim terminie będą one koniecznie potrzebne, gdyż mam trochę kłopotu z ich wydobyciem.
Przy tej pieniężnej przesełce napiszę Panu obszernie o tym wszystkim, co nas najmocniej interesuje — a wkrótce może zobaczymy się, gdyż muszę przed wyjazdem na wieś być w Wilnie. Jeżelibym na żaden już sposób sama przyjechać nie mogła, wyręczy mię p. Nahorski.
Za przysłanie mi prospektu kalendarza Zawadzkiego bardzo dziękuję. Istotnie, jeżeli takim będzie, Zawadzki wielkiej sztuki dokaże i nasz Wileński zabije. Wątpię ja jednak, czy rzeczywistość odpowie projektowi temu, bo właśnie tego rodzaju prace najtrudniejsze są do zdobycia. Bardzo być może zresztą, że w Wilnie mieszkając odpowiednich spółpracowników znaleźć można, o co ja od lat dwóch wciąż p. Wincentego prosiłam — bez skutku. Widać, że obszernych swoich stosunków na ten cel użyć nie życzył sobie. Moi zaś koledzy po piórze i przyjaciele z Warszawy, Krakowa itd. chętnie i obficie nadsełają mi, co mogą, ale rzecz prosta, iż o ekonomicznych, finansowych i gospodarskich sprawach Litwy pisać nie mogą. Rzecz cała w tym, że wspólności starań i usiłowań nie ma. Ale — o tym potem.
Proszę — jeżeli można — o przysłanie mi w tych dniach literatury Spasowicza.
Współczuję bardzo osamotnieniu Kochanego Pana. Dobrze jest jednak, że Polci przyjemnie czas przechodzi, bo w takich słabościach, jak jej, od stanu nerwów całkiem prawie zależy zdrowie jej d nie tylko jej. Wróci więc, choć później nieco, ale zdrowa. — Serdecznie pozdrawiam Pana.
El. Orzeszkowa
18 kwietnia [starego stylu] 1882 r., Grodno
W tej chwili otrzymałam list Szanownego Pana. Projekt utworzenia z artyk[ułów] kalendarza drobnych i tanich broszur jest bardzo dobrym. Sądziłabym tylko, że zastosować go należy wyłącznie do Kal[endarza] Wileńskiego. Nie wiem także, jak poradzimy sobie z numerami stronic. Jeżeli tylko da się to przyzwoicie urządzić, próbować trzeba. Może tym sposobem wrócimy sobie choć część nakładu.
Wycieczka , o której Pan wspomina, już mię nie dziwi. Piszę dziś o interesach prosząc o najrychlejszą odpowiedź. Czy nie wie Pan wypadkiem na pewno, czy 60 rub[li] Bałuckiemu wysłano albo nie? Muszę pisać do niego w tych dniach, a nie wiem jak. Jest to rozpaczliwe położenie, którego dłużej już znosić nie będę.
Mam przyczyny, dla których wiadome tysiąc rubli wyślę nie do Warszawy, ale do Wilna, pod adresem Pana. Dlaczego tak uczynię, powiem Panu przy widzeniu się. Chciej mię Pan tylko łaskawie uwiadomić o powrocie podróżnika, gdy tylko nastąpi.
Dr Łuczkiewicz prosi o 20 egzempl[arzy] swojej broszury. Adres jego: Nowy Świat 53. Czy wypadkiem numery czeskiego pisma Zora z życiorysem moim, jako też czeski przekład Widm nie nadeszły do księgarni? Jeżeli tak, proszę o przysłanie ich do Grodna.
Cieszę się bardzo ze szczęśliwego i zdrowego powrotu Polci i Wacia. Niech Pan ich serdecznie pozdrowi ode mnie, a dla siebie przyjmie wyrazy szacunku i przyjaźni.
El. Orzeszkowa
Wraz za przesełką pieniężną przyjedzie do Wilna p. Nahorski, tym razem sam. — Śmiem radzić Panu zniszczenie tego listu, jak też wszystkich, które mają związek z wiadomymi Panu interesami; a to dlatego, abyś Pan jak najmniejszy w nich przyjął udział. Wydaje mi się też, że Polcie oszczędzać trzeba i, o ile można, najmniej jej z tego wszystkiego komunikować, gdyż teraz mogłoby to źle oddziałać na jej zdrowie.
Przepraszam, że mięszam się nie w swoje, ale jeśli to zbytek — to życzliwości.
El. Orz.
29 kwietnia [starego stylu] 1882 r., Grodno
Daremnie siliłabym się opisać Panu wszystko, co teraz czuję i myślę. Ani mi przez myśl nie przeszło nigdy, aby takim mógł być koniec tego przedsięwzięcia mego, które całą duszą ukochałam, w które włożyłam trzy lata pracy i starań, o którym mniemałam, że ogółowi przyniesie użytek, mnie zasługę, Warn pomyślną przyszłość. Oprócz strat materialnych — Pan wie, jak znacznych — moralnie tracę najpiękniejsze zapewne marzenie i najciernistszą pracę mego życia. I — za co? Daremne pytanie. Nie pozostaje mi nic, jak zrezygnować się i cicho przenieść tę karę bez winy. Stało się!
Teraz kilka słów do Pana i o Panu. — Trzyletni stosunek mój z Panem wyrobił we mnie takie o charakterze Pana przekonanie, że gdybym miała miliony, a potrzebowała powierzyć je komuś, aby na drugą półkulę odjechać — powierzyłabym je Panu i odjechałabym spokojnie. Piszę to w chwili bolesnej i uroczystej, ani jedno więc słowo moje pustym i lekkomyślnym być nie może. Poważam Pana i szanuję jako człowieka uczciwości niezachwianej i sumiennego, rozumiejącego obowiązek pracownika. Chciałabym powiedzieć to przed światem — niech Pan w każdej potrzebie list ten mój światu pokazuje. To jedno. A drugie: szczerze sprzyjam Warn obojgu i gorąco pragnę, abyście Wy przynajmniej z fatalnego rozbicia naszego wypłynęli na fali pomyślnej. Obie te przyczyny: szczery szacunek mój dla Pana i przyjazne dla Was uczucie skłaniają mię do absolutnego powierzenia Panu resztek naszego biednego interesu. Wiem pewno, że Pan mnie nie skrzywdzisz; pragnę, abyś z trzyletnich stosunków naszych pamięć dobrą i jaką taką perspektywę przyszłości wyniósł. Jeżeli uznasz Pan za korzystne dla siebie przewieźć materiał księgarski w miejsce inne (do Król[estwa] Polskiego) i tam otworzywszy księgarnię mnie należność, jaka wypadnie, częściami spłacać — chętnie na to przystaję. Pierwszeństwo w przedrukach powieści moich przyrzekam. Wszystko, cokolwiek będzie mogło ułatwić Panu i uprzystępnić nową tę drogę — uczynię.
Pozostają szczegóły. Te naturalnie potrzebują czasu, tym więcej że tak nagłe przerwanie interesu sprowadzić musi komplikacji wielkich i małych mnóstwo. Chciej więc Pan zająć się tą smutną likwidacją. Może p. Rymołowicz pomocnym w tym Panu będzie, naturalnie za odpowiednim wynagrodzeniem. Skoro zaś cyfra tak majątku naszego, jak należności na nim ciążących wiadomą już będzie, skoro Pan sam obmyśli dostatecznie plan ostatecznego urządzenia sprawy dla mnie i dla siebie, będę prosić Pana o przybycie do Grodna. Wprawdzie pozwolono by mi zapewne wyjechać na dni parę do Wilna, ale i słaba jestem, i długo nie będę miała odwagi spojrzeć na to miejsce, gdzie przesnuło się marnie tyle naszych nadziei i trudów... Nie mogę dziś pisać dłużej. Po sto razy całuję Polcie i Wacia. Pana serdecznie pozdrawiam i proszę — o parę słów od czasu do czasu.
El. Orzeszkowa
Adresuję do p. Białego, bo nie pamiętam nazwiska domu Pana. Proszę o dokładny adres w najbliższym liście.
24 V [starego stylu 18]82, Grodno
Najserdeczniej przepraszam Szanownego i Kochanego Pana za tak długie milczenie. Czekałam naprzód powrotu z Petersburga pana N[ahorskiego], aby móc cóś nowego donieść, potem tydzień cały byłam bardzo niezdrowa i prawie leżąca. Niestety! Nowego nic nam pan N[ahorski] ze stolicy nie przywiózł. Pan Spa[sowicz] żadnej rady na to wszystko, co nas spotkało, udzielić nie mógł ani też inne wpływowe osoby, do których udawał się pan N[ahorski], a to dla prostej, ale stanowczej przyczyny, że jest to rozporządzenie samego Najjaśniejszego Pana, przeciw któremu naturalnie skargi i apelacji już nie ma. Rozporządzenie to brzmi jak następuje: Книжный магазин Э(лизы) О(жешковой) закрыть и фирме этой запретить продавать книги на ценом пространстве Западного края, po czym podpis Najjaśniejszego Pana. Któż na to cokolwiek poradzić może? Dlaczego zaś tak bardzo zawzięto się na nas i kto się tak zawziął, aby aż Najjaśniejszego Pana takim drobiazgiem utrudzać, nie wiemy i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy na pewno. Podobno niemiecka rygska gazeta opisując wypadek nasz twierdziła, że stało się to za przyczynieniem się pana Katkowa — ale ja gazety tej nie czytałam i tylko mi o tym opowiadano. We francuskich gazetach, jak mi pisał Jeż, wypadek ten także opisanym został, ale bez przytoczenia przyczyn.
Nie mogę nawet wypowiedzieć Panu, jak bardzo pragnę, aby wspólna dotychczas księgarnia nasza w rękach Pana pozostała. Jest to i materialnie najlepszy sposób wyjścia, i moralnie dawałby mi jeszcze na przyszłość jakąś perspektywę. Dlatego zwracam się do kochanej Polci z prośbą, aby nie odwracała męża od postanowienia walczenia do ostatka z nabiegłą na nas chmurą. Chmura rozproszy się prędzej czy później, a sława będzie temu, kogo wschodzące słońce zastanie na miejscu. Zdaniem moim, należy na rzecz tę zapatrywać się ze stanowiska podwójnego:, interesu i powinności obywatelskiej. Jeżelibyś, Kochany Pan, otrzymał pozwolenie nabycia mojej księgarni, interes 'mógłby jeszcze przy umiejętności i pracowitości Pana stanąć dobrze, a rzecz użyteczna dla ogółu zostałaby zachowaną i — kto wie jeszcze dla jakiej przyszłości? Wobec więc tych dwu poważnych względów drobne nieprzyjemności powinny być ze względu usuwane. I w takim tylko razie najmocniej doradzałabym Panu cofnąć się, gdyby groziło Mu jakieś osobiste niebezpieczeństwo. O tym przecież Pan tylko sam, na miejscu będąc, sądzić możesz. Czy jednak pożądane pozwolenie udzielonym Panu zostanie? w tym kwestia.
Wczoraj wysłałam Panu kartę z cenzury wraz z rękopisem dra Łuczkiewicza. Trzeba mu tej broszury jego 20 egzempl[arzy] posłać. Czy p. Wolff pisał do Pana i co? — Że przyjazd nowego gubernatora zwleka się — to dobrze; może tymczasem rzecz cała ostygnie, a przebąkują w gazetach o zniesieniu Jenerał Gubernatorstwa Wileńskiego. Gdyby tylko przed jesienią pozwolenie otrzymać, byłoby dobrze. — Polcie i Wacia serdecznie całuję, Panu ściskam rękę z szacunkiem i przyjaźnią.
El. Orzeszkowa
List p. Lesmana przed kilku dniami otrzymany łączę. — Czy nie pamięta Pan, ile p. Iwanowski przysłał nam na koszta druku swego poematu?
8 czerwca 1882 r., Grodno
Uwiadamiam Szanownego i Kochanego Pana, że pojutrze, tj. 10 bm., wyjeżdżam na wieś, że zatem, jeśli wypadnie potrzeba zobaczenia się, najuprzejmiej prosić Pana będę o przybycie tamże. Droga to niedaleka, 4 mile od Grodna; przejazd ułatwi Panu pan Nahorski albo w nieobecności jego p. Maksymilian.
Co słychać? Czy podał już Pan wiadomą prośbę? i czy możemy mieć nadzieję, że zostanie ona łaskawie spełnioną? Co się tyczy żądania Sz[a-nownego] Pana, abym przysłała kogoś dla sprawdzenia rachunków, jestem prawdziwie w kłopocie, ponieważ z ludzi obcych nie znam nikogo, komu bym więcej ufała niż Panu. Jeżeli to potrzebnym jest przez wzgląd na pp. Romanowskiego i Chełmińskiego, niechże oni kogoś wydelegują, ja zaś przygotowaną będąc na straty wiem, że obecność obcego pełnomocnika mego ich nie umniejszy. Zresztą, gotowa jestem uczynić wszystko, czego Pan dla zabezpieczenia jakichkolwiek interesów swoich żądać będziesz, ale zdaje mi się, że trzeba będzie po (ukończeniu rachunków zobaczyć się i pomówić osobiście. W stosownej więc chwili chciej Pan łaskawie przybyć do nas.
Polecam pamięci Szan[ownego] Pana rękopis Wernica, jak również zbiorek satyr Rodocia, który wręczyłam p. Chełmińskiemu i który też znajdować się musi pomiędzy papierami księgarni. Lękam się, aby rękopisy te nie poginęły, bo byłaby bieda z autorami. Z Wernicem zresztą nie wiem, co będzie; trzeba cóś do niego napisać, ale nie wiem co. Czy zwrócimy mu rękopis, czy też Pan go sobie zatrzyma? Myślę, że w najgorszym nawet razie, to jest przeniesienia się do księg[arni] Lesmana, rękopisy takie wartości swej nie stracą. Pytanie tylko, czy mamy prawo tak długo zatrzymywać pracę autora, nie będąc pewnymi, czy drukować ją będziemy mogli? O wszystkim tym zresztą pomówimy. — Co stało się z tymi 48-miu książkami zabranymi do cenzury?
Jak zdrowie Kochanych Państwa? Polcie i Wacia serdecznie całuję. Kochanemu Panu wyrazy szacunku i przyjaznych pozdrowień zasełam.
El. Orzeszkowa
[17 (29) VI 1882 r.]
Wczoraj (16-go czerwca) pan Nahorski przywiózł mi z Grodna list Szanownego Pana i załączony przy nim przyjemny liścik p. Wolffa. W odpowiedź na tak ostre dopominanie się o należność nie mogę uczynić inaczej, jak odesłać p. Wolffowi całą należącą się mu sumę, to jest — według brzmienia listu jego — 2340 rubli. Rachunku bowiem rocznego", czyli komisowego, nikt w świecie za dług liczyć nie ma prawa, bo jeśli p. Wolffowi należy się od nas wedle rachunku tego rub[li] 1700, on wzajem ma nakłady nasze, a termin rozrachunków 1 stycznia 1883-go roku. Ale należność pochodzącą z rachunku gotówkowego w sumie 2340 rubli całkowicie wysyłam i gdyby to był nawet ostatni mój fundusz, gdybym jutro bez chleba być miała, nie uczyniłabym inaczej. Jeżeli bowiem pan Wolff teraz już wymawia, że uczynił dla nas dość ofiar(!!), cóż by to było, gdyby miesiąc dłużej należności swej nie otrzymał? Gotów by utrzymywać, żem go do bankructwa doprowadziła...
Żałuję tylko, że nie mogę przesłać pieniędzy tych prędzej, jak we wtorek, to jest 22 b[iężącego] m[iesiąca], ale i ja, i p. Nahorski jesteśmy na wsi. We wtorek p. Nahorski będzie w Grodnie i posełkę uskuteczni. Mam nadzieję, że list ten dojdzie rąk Szanownego Pana w sobotę, czyli 18-go, po czym chciej Pan łaskawie telegramą zawiadomić p. Wolffa o nadchodzącej pocztą wysełce.
Tyle co do interesu p. Wolffa, który dziwiłby mię bardzo, gdybym jeszcze w stosunkach z ludźmi nad czymkolwiek zadziwiać się mogła.
Czy Pan otrzymał list mój pisany z Grodna przed wyjazdem na wieś? Poważyłam się w nim prosić Pana o łaskawe przybycie tutaj, gdy tylko Pan uzna za potrzebne widzenie się ze mną. Przykro mi, że trudzić Pana muszę tą kilkomilową poza Grodno podróżą, ale gdybym nie wyjechała z miasta, byłabym chyba na dobre rozchorowała się. Na wsi jest mi znacznie lepiej i mogę pracować dużo. — Rezolucji gubernatora na prośbę Pana oczekuję z niecierpliwością nie dającą się opisać, bo bardzo pragnę, aby księgarnia pozostała w Wilnie i przy Panu. Jeżeli jednak na żaden sposób tak stać się nie będzie mogło, ufam, że Szanowny Pan zechce pozostać przy interesie do ostatecznego jego uregulowania. Pisałam nawet do p. Lesmana, że w razie, jeśli zmuszeni będziemy propozycją jego przyjąć, zawarcie umowy z nim przez Pana dokonanym zostanie, a raczej, że Pan to odtąd w interesie naszym przedstawia osobę moję. Może Pan wejdzie do spółki z Lesmanem. Może jeszcze i inne drogi znajdą się w Warszawie. Natansonowie oświadczyli mi się ze wszelką możliwą pomocą ofiarując mi stosunki swoje, poparcia i wszystko, czym tylko służyć mi będą mogli, że zaś są to ludzie możni, trzeba będzie w razie potrzeby pomówić z nimi i zobaczyć, co będą mogli dla nas uczynić. W każdym razie, czy stosownie do okoliczności i własnej woli zostanie Pan nadal przy interesie albo nie, mniemam, że przed doprowadzeniem «go do ostatecznego końca opuszczać go Pan nie zechce. Zaś z należnego Panu przez czas zajęcia się honorarium uiszczę się — o jakiej to rzetelności mojej przypuszczam, że Pan przynajmniej nie wątpi. Prawdę powiedziawszy i pan Wolff, którego kundmanką byłam przez lat wiele i który dobrze mię zna osobiście, wątpić by nie powinien. Ale cóż robić? skoro kobietą jestem i na pojedynek wyzwać nie mogę; muszę obelgi znosić cierpliwie, choćby mię one w takiej jak obecna chwili i od takich wielkich ludzi, jak p. Wolff, spotykały! (...)
28 IX [starego stylu 18]82, Grodno
Szanowny Panie
Przed dwoma dniami wróciłam do Grodna i odzewam się do Pana z kilku zapytaniami i prośbami.
1. Co dzieje się z książką Wernica? i w jaki sposób wydać ją w świat tak, aby mi nowych nieprzyjemności nie ściągnęła? Naturalnie o pisaniu na okładce imienia mego myśleć nie podobna, byłoby to zupełną już moją zgubą. Ale nawet, jeśli żadnej wcale firmy książka nosić nie będzie, obawiam się, aby nie posądzono mię o jakąś tajemną robotę — co, jak Pan wie, byłoby niesłusznym, gdyż drukować ją zaczęliśmy przed wypadkiem, który nas spotkał. Może by nakład ten kupił u nas ktokolwiek z wileńskich wydawców i firmę swoją na nim umieścił. Zresztą tę sprawę, jak wszystkie inne, powierzam Panu, pewna, że urządzisz Pan ją jak najlepiej — a tylko o łaskawą i rychłą odpowiedź proszę.
2. Kiedy Szanowny i Kochany Pan wyśle księgarnią do Warszawy? Chciałabym o tym wiedzieć, aby w porze stosownej wydać plenipotencją p. Meyetowi do regulowania interesów moich tak z p. Lesmanem, jak z pp. Gebet[hnerem] i Wolffem.
3. Proszę bardzo uprzejmie o przysłanie mi przed wysełką do Warszawy księgarni po jednym egzempl[arzu] moich własnych książek, jakie się znajdują, i dwu kompletów naszych wydawnictw, które chcę na pamiątkę u siebie zachować.
4. Czy pisma tygodniowe i miesięczne warszawskie aż do końca roku mam wypisane? bo w tym tygodniu ich nie otrzymałam.
Niespokojną jestem bardzo, że od tak dawna wieści żadnej od Sz[a-nownego] Pana nie miałam. Pragnę nadzwyczaj co prędzej już ukończyć opłakane te interesy i dla własnego spokoju, i dla Pana, którego przykrości i kłopoty dobrze odczuwać umiem. Gdy wszystko już skończonym będzie, mam nadzieję, że raz jeszcze zobaczę Pana u siebie i osobiście pożegnać Go i' podziękować Mu będę mogła.
Tymczasem, o odpowiedź prosząc, wyrazy szacunku i przyjaznych pozdrowień, a dla rodziny Pana najlepsze życzenia przesełam.
El. Orzeszkowa
Ile wynosi dług mój p. Iwanowskiemu z Kowieńskiego? Proszę o dokładną cyfrę, gdyż w tych dniach odesłać go muszę.
15 paździer[nika starego stylu] 1882 r., Grodno
Przez ubiegły tydzień z dnia na dzień, według obietnicy, oczekiwaliśmy przybycia Szanownego i Kochanego Pana. Teraz obawiam się, aby nie nastąpiło ono w nieobecności p. Nahorskiego, który Szanownego Pana widzieć i o interesach pomówić z Nim pragnie. Dlatego oznajmiam, że p. Nahorski wyjedzie z Grodna za interesami w najbliższą niedzielę, tj. 17 bm, a potem znowu we wtorek i środę, tj. 21 i 22-go. Po 22-m znowu już stale tu będzie i dnia każdego gotowi będziemy z jednaką zawsze przyjemnością Pana powitać.
Może tymczasem zechce mię Pan obdarzyć kilku słowami o sobie i Swoich. Czy już zajmuje się Pan u p. Zawadzkiego? Jak zdrowie Polci i obojga małego rodzeństwa? Czy interesy nasze zbliżają się ku końcowi? — Ja tej jesieni słabszą trochę czuję się niż zazwyczaj, jednak dość dużo piszę. — Serdeczne pozdrowienia wszystkim Państwu przesełam.
El. Orzeszkowa
25 X [starego stylu 18]82, Grodno
Nie odpisałam zaraz na list Szan[ownego] i Kochanego Pana, bo miałam trochę nadziei, że zobaczymy się w niedzielę. Gdy jednak dziś już poniedziałek, więc zapytuję, czy każesz Szan[owny] Pan przysłać sobie wiadome 2000 rubli pocztą zaraz, czy też wręczymy Mu je przy widzeniu się, jeżeli te w dzień Wsz[ystkichj Św[iętych] nastąpi? Dla nas to zupełnie wszystko jedno, dziś czy innego dnia, pieniądze bowiem na opłatę księgarskich należności w gotówce i przygotowaniu trzymamy.
Kochanej Polci za serdeczny i poczciwy liścik jej z całego serca dziękuję i gdy tylko znajdę czas wolny, szeroko i długo do niej napiszę. Kochanemu Panu za widzeniem się osobiście podziękuję za wszystko, co dla mnie czynisz, a tymczasem proszę, abyście przyjęli serdeczne pozdrowienia od szczerej przyjaciółki Waszej
El. Orzeszkowej
21 XI [starego stylu 18182, Grodno
W piątek, 19 bm. otrzymałam od Szanownego i Kochanego Pana list ze smutną wiadomością. Tego samego dnia pisałam do Polci prosząc, aby chciała z nami boleść swoją podzielić i dla zmiany miejsca przyjechać do nas na czas jakiś. Czyście list ten otrzymali? Oczekiwałam przybycia Polci i Wacia dziś wieczorem, a nie doczekawszy się, prośbę moje na wypadek niedojścia zeszłego listu powtarzam.
Na wypadek, gdyby Polcia wysłuchać jej nie chciała, proszę Kochanego Pana bardzo serdecznie o doniesienie mi o jej zdrowiu i w ogóle, co się z Wami dzieje.
Szczerze przyjazna
El. Orzeszkowa
21 XII [starego stylu 18]82, Grodno
Po sto razy Kochanego Pana przepraszani, że odpisuję tak późno, ale u nas w domu bieda po biedzie. Marynia leżała dwa tygodnie i teraz choć wstaje już, ale jeszcze chora i słaba. Mnie dyfteryt udzielił się w postaci silnego bólu gardła, kataru i gorączki, co wszystko do dziś jeszcze w zupełności nie ustąpiło. Monisia kaszle też i na gardło cierpi. Słowem — szpital. Jestem tak zmęczona tym wszystkim, że ledwie żyję i trudno mi zdobyć się na napisanie choćby listu. Dlatego Panu nie odpisywałam i nie odpisałam p. Romanowskiemu, który pisał do mnie z żądaniem jakiejś gwarancji dla jego części w byłej księgarni. Ciekawam doprawdy, jaka być może gwarancja tam, gdzie się tak wiele nad kapitał wkładowy utraciło? Odpiszę mu w tych dniach.
Co do interesów warszawskich, to w ogóle Szanowny Pan lepiej ode mnie będzie wiedział, czy i co tam będzie do załatwienia, a najzupełniej ufam, że zapomnianą ani zaniedbaną przez Pana nie zostanę. Mam tylko dwie prośby, z których pierwsza o dowiedzenie się u Gebethnera, czy wypisano dla mnie książki, o które przed paru miesiącami prosiłam, a także dzieło Pliniusza, które Marynia wypisała sobie pod adresem moim. Drugą sprawę powierzam dyskrecji Kochanego Pana prosząc, aby ona najzupełniej pomiędzy Panem a mną pozostała. Jeżeli nastręczy się sposobność i będzie to Pan za właściwe uważał, chciej Pan nasunąć u Gebethnera myśl zrobienia przedruku z dwu ostatnich powieści moich: Zygmunt Ławicz i Pierwotni . Proponować im tego nie chcę, a w interesie moim jest, aby rzeczy te wyszły w oddzielnych odbiciach. Cenę pieniężną przyjmę, jaką mi ofiarują.
Jeżeli Pan wracając zajrzy do nas, sprawi to nam wszystkim, a mnie najbardziej, najżywszą przyjemność. Zupełnie szczerze mówię, że jednym z największych żalów sprawionych mi przez tę naszą historię jest to, że przestał Pan być spólnikiem i spółpracownikiem moim. Pragnę więc, abyśmy przyjaciółmi na zawsze pozostali.
Polcie i Wacia serdecznie i po wiele razy całuję, a życząc Wam Świąt, o ile to być może, najprzyjemniejszych, proszę, abyście w rodzinnym kółku Waszym wspomnieli czasem o mnie jako o szczerze Wam oddanej.
El. Orzeszkowa
Za plamy na liście przepraszam, ale jestem cała zjedziona [sic] kłopotami i przykrościami różnego rodzaju.
5 I [starego stylu 18]83, Grodno
Z przyjemnością wyczytałam w ostatnim liście Szanownego i Kochanego Pana obietnicę odwiedzenia nas w niedzielę. Oczekiwaliśmy Pana cały wieczór, niestety! na próżno, i szczera ochota nasza pogawędzenia z Panem spełzła na niczym. Znając dobroć i przyjaźń Pana dla nas wiem, że nie brak chęci zawód ten nam sprawił, i proszę, abyś Kochany Pan innym razem chciał go nam wynagrodzić.
Łuczkiewicz trafił już do mnie z upomnieniem się i co prawda mam sobie trochę do wyrzucenia, żem sprawę tę zaniedbała. W tajemnicy powiem nawet Panu, żem o niej na śmierć zapomniała pisząc w tym roku wiele, a więcej jeszcze mając kłopotów i przykrości różnostronnych. Jeżeli Kochany Pan posiada cokolwiek mego, proszę serdecznie o przesłanie mu tych 56-ciu rubli w jak najprędszym czasie; jeżeli nie, o uwiadomienie mię o tym, abym stąd wysełkę tę wykonać mogła. Cięży mi myśl, że któś może posądzać mię o — kręcielstwo.
O innych interesach nie piszę dziś, bo zawsze mam nadzieję, że się zobaczymy. O jednym nawet chciałabym bardzo z Panem ustnie pomówić, a mianowicie o tym oddaniu mię pod sąd, o którym Pan już wie zapewne. Ciekawam, co o tym mówiono Panu w Warszawie i jak myślą tam postąpić albo już postąpiono. Pisać o tym nie podobna.
Szczerze cieszę się, że kochana Polcia znalazła w Warszawie rozrywkę i wybór zajęcia, którego pragnęła. Cieszy mię też wiadomość o tym, że Wacio robi tam furorę i — już listy pisze. Odżałować nie mogę, że nieszczęsny dyfteryt przeszkodził mi widzieć ich u siebie. Jeśliby chcieli z powrotem zajechać do mnie, byłabym prawdziwie uradowaną. W tych dniach napiszę do Polci, do Warszawy. — Marynia upomina się u Kochanego Pana o gazetowe braki. Proszę jej te natręctwo przebaczyć, nie mnie, bo to jej dział specjalny.
Serdecznie pozdrawiamy wszyscy Kochanego Pana.
Szczerze przyjazna
El. Orzeszkowa
12 IV [18]83, Grodno
Prawdziwie przeraziły mię wiadomości tyczące się Szan[ownego] i Kochanego Pana, w liście ostatnim znalezione. Bardzo niespokojną jestem, co z tego dla Was wyniknie, chociaż skądinąd odpowiadanie za to, co śpiewają na estradzie artyści, wydaje mi się takim absurdem, że przypuszczać łatwiej, iż rzecz skończy się na niczym. Pragnę tego najgoręcej, a niepokojowi Pana współczuję całym sercem prosząc bardzo, abyś Pan chciał uwiadomić mię o dalszym przebiegu sprawy, który, pocieszam się nadzieją, że pomyślnym będzie.
Za dokonaną sprzedaż materiału księgarskiego serdecznie dziękuję. Przekaz na 600 rubli otrzymałam. Proszę o wiadomość w liście najbliższym, czy po sprzedaży tej nic nam prócz nakładów nie pozostało? Co do nakładów interes jest taki: p. Lewental życzy sobie je nabyć. Ceny ani warunków jeszcze nie wiem, bo prosił wprzódy o przysłanie wykazów. Ten, który odnosi się do księg[arni] p. Zawadzkiego, posiadam, ale jak zdobyć wykaz rzeczy zostających jeszcze u pp. Gebeth[nera] i W[olffa], nie wiem i proszę, abyś mi Pan w tym poradził. Zdaniem moim i te lepiej jest sprzedać od razu, niż wlec przez lat kilka do cyfry niepewnej. Ma się rozumieć, jeżeli p. L[ewental] ofiaruje sumę możliwą. Co Pan o tym myśli? Proponuje mi on też nabycie zbiorowego wydania powieści moich. Jeżeli mi da po 100 rub[li] za tom, sprzedam. Prosiłabym też i pod tym względem o zdanie Pana.
Jak ma się Polcia? Marynia pisała do niej przed trzema tygodniami, ale, odpowiedzi nie otrzymała. Może list zaginął. Serdeczne uściśnienia Polci i Waciowi przesełając życzę Wam jak najprędszego zakończenia niepokojącej sprawy i jak najprzyjemniejszego spędzenia nadchodzących świąt.
Z szacunkiem i przyjaźnią
El. Orzeszkowa
9 X [starego stylu 18]83, Grodno
Strasznie już dawno do Szanownego i Kochanego Pana nie pisałam. Proszę mi to przebaczyć. Byłam na wsi przez czas jakiś bardzo niezdrowa, potem różnymi sprawami skłopotana i zmęczona. Wspominałam Was bardzo często, ale pisanie odkładałam z dnia na dzień, aż dużo czasu przeszło.
Przed tygodniem wróciłam ze wsi do Grodna i zaraz miałam gości z Warszawy, po czym nastąpiło przerabianie mieszkania, które i teraz jeszcze skończonym nie jest. Co dzieje się z Wami? Nadzwyczajnie pragnę mieć wiadomości o Waszym zdrowiu, powodzeniu, zajęciach — o wszystkim, słowem, co się Was tyczy. Z nami nic nowego. Wszyscy jesteśmy dość zdrowi, ja mniej od innych, ale w tej chwili też nienajgorzej. Przez lato nic wcale nie pisałam, teraz za to myślę bardzo gorliwie na całą zimę zabrać się do roboty. — Czy uwierzy Kochany Pan takiemu niedbalstwu memu, ale p. Romanowskiemu na ów list, o którym pisałam Panu, jeszcze nie odpowiedziałam. Prawda, że odpowiadanie na takie listy jest dla mnie zawsze bardzo trudne i że wszystko, co przypomina mi najcięższą może w życiu moim katastrofę, sprawia mi taką przykrość, że o ile mogę, przypomnienie to usuwam od siebie. W tych dniach jednak koniecznie już zabiorę się do tej korespondencji, ale zanim wyślę ją p. Rom[anowskiemu], prześlę wraz z listem jego do przeczytania Panu.
Kochana Polcia byłaby bardzo poczciwą, gdyby mi kiedy rzuciła parę słówek, pobłażliwą będąc na moje milczenie. Wszak wie o tym, że ją szczerze kocham. Jak rośnie i ma się milutki Wacio? Czy Kochany Pan bardzo przeciążony jest pracą?
Przysłane w lecie 150 rubli otrzymałam. Zapewne Kochany Pan notował sumy mnie po kilka razy przysyłane i wręczane. Ja także, ale boję się, czy nie popełniłam jakiej omyłki. Jeżeli kiedykolwiek, w chwili wolnej zechce Pan przysłać mi te cyfry dla sprawdzenia z moimi, będę bardzo wdzięczną, albowiem w perspektywie mam zdawanie rachunków przed moim eks-wspólnikiem, który uważa się za ciężko w tej sprawie pokrzywdzonego. — Serdecznie całuję Polcię i Wacia, Panu pełne szacunku i przyjaźni pozdrowienia przesełam. Wiadomości o Was niecierpliwie oczekuję. P. Nahorski, Monisia i Marynia serdecznie Was pozdrawiają.
El. Orzeszkowa
9 listop[ada starego stylu] 1883 r., Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Posełam brulion odpowiedzi p. Nahorskiego na list, który do mnie pisał p. Romanowski. Chciej go Pan łaskawie przeczytać i uwagi, jakie by Panu w tym przedmiocie na myśl przyszły, nam zakomunikować. Prosimy też o zwrot tego brulionu, bo go w przewidywaniu uwag i poprawek Pana p. Nahorski nie przepisywał.
Przez kogo był wydawanym dykcjonarz Lindego? Na co mi ta wiadomość, dowie się Kochany Pan z załączonej kartki. Serdecznie wdzięczną będę za udzielenie mi jej, choć na otwartej kartce pocztowej, byle prędko, bo chciałabym szanownemu Czechowi z odpowiedzią nie zwlekać.
Lewental znowu odezwał się do mnie z propozycją ryczałtowego nabycia nakładów i prosi o ich spis. Poślę mu ten, który posiadam, ale Pana proszę usilnie o udzielenie mi swej rady, za jaki ostatecznie procent oddać to mogę. Mnie się zdaje, że lepszy rydz jak nic.
Powieści moje kompletne sprzedałam za 3400 rubli na lat 25. Mirtalą — ową powieść historyczną — sprzedałam także za 700 rubli. Będzie drukowaną w Kłosach w 1885 r. z ilustracjami.
Pragnę i proszę z całego serca, abyście do nas przyjechali na 19-go listopada. Będzie to dla mnie prawdziwą radością. Tymczasem czekam wiadomości o Lindem, ostatecznej cenie wydawnictw i liście do p. R[oma-nowskiego].
Polcię serdecznie całuję, Waciowi dziesięć buziaków, a Ojcu jego przyjazne uściśnienie dłoni przesełam.
El. Orzeszkowa
Proszę Kochanego Pana o przywiezienie mi 4-ch dzienniczków kalendarzowych, jeżeli są u Was.
28 II [starego stylu 18]84
Przez ostatnie dni kilka byłam bardzo niezdrową i miałam gości z Warszawy, nie mogłam więc uwiadomić Szanownego i Kochanego Pana, że obstalunek od pp. Gebet[hnera] i Wolf[fa] otrzymałam, a potem zaraz list od p. Wolffa bardzo uprzejmy, w którym zwłokę tłumaczy przyczynami czysto handlowej natury. Zatem sprawa ta pomyślnie załatwioną została i po sto razy przepraszam, żem nią Szan[ownego] Pana niepotrzebnie trudziła.
Zaniepokojeni jesteśmy bardzo tym, co Pan pisze o zdrowiu Polci i jedno tylko nas pociesza, przypuszczenie, że może z tego wyniknąć cóś w rodzaju Waszej pocieszki — Waciunia... Obym się nie myliła! Czy pamiętacie o obietnicy zjechania do nas na Wielkanoc? Ja ją przypominam, a tymczasem od wszystkich swoich pozdrowienia uprzejme, a od siebie wyrazy przyjaźni Warn przesełam.
El. Orzeszkowa
13 X [starego stylu 18]84, Grodno
Dziwić to musi Szanownego i Kochanego Pana, że po otrzymaniu od Was tak ważnej rodzinnej wieści ani słówkiem jej Warn nie powinszowałam, ani dowiedziałam się o zdrowie matki i maleństwa, które jednak, wierzcie mi, bardzo mię obchodzi. Przyczyna tego była bardzo smutna. W pierwszych dniach sierpnia p. Nahorski tak nam rozchorował się ciężko i niebezpiecznie, że około 4-ech tygodni obłożnie przechorował, prawie bez nadziei życia. Było to zapalenie bronchitów [sic] i gardła w połączeniu z tyfeodalną gorączką. W dodatku na wsi o pięć mil od doktórów, o dwie mile od apteki, w ciasnym domku zbudowanym jak klatka. Łatwo wyobrazicie sobie, ile było trwogi, zachodu, kosztu i wszelkich zgryzot. Jeden grodzieński doktór siedział już u nas ciągle, z Warszawy sprowadzałam dwóch lekarzy. Silna natura chorego przemogła. Wyzdrowiał o tyle przynajmniej, że 9-go październ[ika] mogliśmy wrócić do Grodna, gdzie choć trochę już bezpieczniej i wygodniej. P. Nahors[ki] jednak niezupełnie jeszcze ma. się dobrze: kaszle, nie wychodzi i w kuracji. Tyle tylko, że niebezpieczeństwo minęło. Oto dlaczego nie pisałam do Was. Nie miałam na nic głowy ani czasu, bo naturalnie o mnie, jako o gospodynią domu, głównie opierało się wszystko. Teraz za to, choć późno, ale z całego serca winszuję Warn tego aniołka, który grono Wasze powiększył. Jak mu będzie, czy jest już na imię? Jak zdrowie Polci, którą serdecznie całuję? Jeżeli łaska, napiszcie mi o tym wszystkim choć słówko. U nas, oprócz tej nowiny, o której pisałam, wszystko po staremu. Babska część towarzystwa zdrowa. Monisia i Marynia pozdrawiają bardzo przyjaźnie Was wszystkich; to samo biedny pan Nahorski, słaby jeszcze i schorowany. Czy odesłaliście Ge-bet[h]nerowi owe 300 rubli za moje książki?
Sercem przyjazna Warn
El. Orzeszkowa
21 IX 18185, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Doszła tu nas wieść niepokojąca, że jakoby imacie księgarnią pana Z[awadzkiego] i Wilno opuścić. Jestże to prawdą? A jeżeli tak, czy to wskutek pomyślnych lub niepomyślnych okoliczności? Nadaremnie łamałam sobie nad przyczynami tej zmiany moją, w tym roku bardzo skłopotaną głowę i doszłam do postanowienia zapytania Was o to, bo i mnie, i wszystkich wkoło mnie los Wasz obchodzi niewypowiedzianie. Lękamy się, czy nie zaszło cóś złego, a przynajmniej niepomyślnego, i prosimy, abyście nas o wszystkim, co Was dotyczy, jak najprędzej uwiadomili.
I jeszcze jedna prośba. Panom Gebet[h]ner[owi] i Wolff [owi] należy [sic] w tym roku ode mnie 221 rubli. Chciej mi, Drogi Panie, napisać, czy mam mu tę sumę całą odesłać, czy też może cząstkę jej zebraliście z wyprzedaży naszych dawnych nakładów? Przy tym ci Panowie nie przysłali mi żadnego komisowego rachunku. Czy mam to uważać za znak, że nic mego u siebie nie sprzedali? Potrzebuję sprowadzić trochę książek, a przedtem chciałabym rachunek uregulować. Proszę o wskazówkę, w jaki sposób mam to uczynić?
Po wielkim nieszczęściu, które spotkało Grodno, byłam przez całe lato bardzo zajętą zbieraniem składek i niesieniem pomocy tym nieszczęśliwym, których jest tłum przeszło 20-stu tysięczny. Pomimo jednak dość znacznych ofiar i gorliwej pracy obu komitetów ratunkowych nędza u nas jest wielką, a większą jeszcze stanie się wówczas, gdy nadejdą zimowe chłody i choroby. To jedno pocieszające, że z polskich właścicieli dotkniętych klęską, a których liczba wynosi około 200, dwie tylko zniedołężniałe baby grunta swoje sprzedały; zresztą wszyscy pozostają na miejscu, podtrzymani mniej więcej na duchu i ciele, bardzo biedni, ale nie bez nadziei poprawienia kiedyś swego bytu. Co do mnie, straciłam wiele i pieniężnie, i na sprzętach, które się podruzgotały, i na książkach, które się pogubiły i w części popaliły, i nawet na rękopisach, których dwa przepadło. Oprócz tego mam teraz przepaść kłopotów z urządzaniem nowego mieszkania, sklejaniem szaf i stołków, zdobywaniem się na całe gospodarstwa kuchenne i kredensowe. Podobne to do tej klęski, która mię przed 4-ma laty spotkała, ale człowiek i do najgorszego przyzwyczaić się może, więc nie tak to mię martwi, szczególniej wobec cierpień ogólnych, jakby martwiło dawniej i gdybym była sama jedna ucierpiała. — Jak zdrowie kochanej Polci i drogich Waszych dzieci? Jak interesy Wasze? Czy chowacie mi jeszcze trochę Waszej pamięci i serca? Panie moje i p. Nahorski pozdrawiają Was serdecznie. Czekam wieści od Was.
Zawsze jednako i sercem przyjazna
El. Orzeszkowa
27 VII [18]90, Poniemuń
Szanowny Panie
Najserdeczniej dziękuję za ułatwienie tegorocznych książkowych rachunków moich i trochę wiadomości, które mi Pan przesłał o Sobie i rodzinie Swojej, a które zajmują mię zawsze tak szczerze, jak szczerą i stałą przyjaciółką Waszą jestem. Z całego serca winszuję i postępów w nauce kochanego Wacia, i nabycia na własność domu. Ze to śliczne dziecko sprawiać Wam będzie pociechę, zawsze to można było przewidzieć. Niechże i pierwsza własność, którą posiedliście, będzie tylko szczęśliwym początkiem pomyślnie rozwijającej się fortuny.
Z nami dzieje się także nieźle. Od 7-miu tygodni całą gromadką bawimy już na wsi, w miejscu nowym, z którego bardzo zadowoleni jesteśmy. Mamy tu domek nieobszerny, nieco jednak wygodniejszy, niż mieliśmy w Miniewiczach, pozycję jeszcze ładniejszą niż tam była, bo z bliskimi i ślicznymi przechadzkami po lasach i wybrzeżach, powietrze bardzo zdrowe. P. Nahorski tylko wyrzeka, że rybołówstwo gorsze jest niż w Miniewiczach, co nie przeszkadza mu oddawać się temu zajęciu od 4-ej z rana do 9-ej wieczorem wraz z Wojskim. My kobiety gospodarujemy, robimy roboty, czytamy, piszemy i odbywamy ogromne przechadzki. Przed paru dniami skończyłam tu powiastkę dla Ateneum. Około 10 lub 15 lipca wyjedziemy na cały miesiąc do Białowieskiej Puszczy w celu zebrania trochę świeżych materiałów do pisania, po czym wrócimy jeszcze do Poniemunia, gdzie może i do połowy października zabawimy. Oto już wszystkie o nas wiadomości.
Sumkę należną pp. Geb[ethnerowi] i Wolf[f] owi w tych dniach odeślę.
Kochana Polcia musiała już wrócić do Wilna. Przesełam jej od siebie i od nas wszystkich tysiąc najserdeczniejszych pocałunków i pozdrowień, którymi niech się z synkami swymi podzieli. Szanownemu i Kochanemu Panu od nas wszystkich w ogóle, a ode mnie najspecjalniej, wyrazy prawdziwego szacunku i przyjaźni, dla której to ostatniej o wzajemność prosimy.
El. Orzeszkowa
9 III [starego stylu 18]93, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
List Pana znalazł mię w łóżku. Kilka dni byłam chorą i dlatego dziś dopiero odpisuję.
Cieszę się, winszuję, jak największej pomyślności życzę z całego serca! Dziwi mię ogromnie, że pani Z[awadzka] nie usiłowała wszelkimi sposobarni zatrzymać Pana, dowodzi to jej nieznajomości ludzi, zarówno jak interesu. Ale dla Was to z pewnością wyjdzie na lepsze, zapewne też i dla ogółu, któremu przybędzie zakład prowadzony samodzielnie przez ręce szlachetne i biegłe. Raz jeszcze sama i w imieniu całego naszego kółka wyrażam uciechę serdeczną i życzenia najlepsze. Po odebraniu listu Pana przez cały dzień nie mogliśmy wszyscy mówić o czym innym, tylko o tym, co Was tak ucieszyło i przed działalnością Pana otworzyło nowe drogi.
Polcie kochaną całuję serdecznie. Czy nie dotrzyma obietnicy danej przy ostatniej bytności odwiedzenia nas znowu na wiosnę? Bardzo o to prosimy.
Z szacunkiem i przyjaźnią, szczerze Warn oddana
El. Orzeszkowa
24 VIII [18]98, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Serdecznie dziękuję za dzieło Narbutta, które otrzymałam, i pamięci Drogiego Pana polecam inne książki, o które prosiłam. Może dadzą się odnaleźć w Wilnie, gdzie niegdyś z druku wyszły. Należność pieniężną zwrócę natychmiast, gdy tylko Szanowny Pan uwiadomić mię raczy, ile wynosi.
Co do napisania powieści, która by w Wilnie wydaną być mogła, to upewniać nie potrzebuję, że dla mnie samej byłoby ono rzeczą nieźmiernie pożądaną. Ku wielkiemu jednak zmartwieniu memu wkrótce uczynić tego nie mogę na sposób żaden, bo uroczystym przyrzeczeniem związana jestem z parą wydawniczymi firmami, które od dawna już na prace moje oczekują. Niech Pan wierzy, że miałabym za szczęśliwą chwilę, w której bym mogła życzenie to i Pana, i swoje, spełnić.
Zawczoraj wracając ze wsi znalazłam w domu kochanego Waszego Wacia, co było dla mnie niespodzianką bardzo miłą. Wdzięczną jestem, że mię odwiedził. Śliczny i wielkie nadzieje rokujący ten chłopak odjechał na nową drogę z mymi najgorętszymi życzeniami wszelkiego dobra.
Niech Pan raczy przypomnieć mię drogiej i dobrej pamięci Swojej kochanej i szanownej żony.
Z wysokim szacunkiem i szczerą przyjaźnią
El. Orzeszkowa-Nahorska
28 VII 1902, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Przede wszystkim po tak długim milczeniu serdeczne powitania i pozdrowienia przesyłam. Jak zdrowie Państwa? Gdzie lato tegoroczne przepędza kochana Polcia? Czy pan Wacław minor nie zmienił zamiaru swego jechania do Rappelswyllu[!]? Jak hodują się i wzrastają Cześ i Ewunia. Ja, dzięki Bogu, zdrowa jestem i od dwóch miesięcy odpoczywam po zimowej pracy na wsi o kilka mil od Grodna, dokąd w połowie sierpnia powrócę.
A teraz interes. Czy Szanowny Pan otrzymał już z Warszawy listę składek na jubileuszowe wydanie dzieł Konopnickiej, podpisaną przez Sienkiewicza i hr. Adama Krasińskiego, z odezwą pióra tego ostatniego? A jeżeli tej listy jeszcze Panu nie przysłano, czy mogę ją przysłać z prośbą najgorętszą o agitowanie na rzecz jej w czasie zjazdu, który nastąpi w Wilnie z okoliczności wystawy rolniczej? Lista i odezwa są ocenzurowane. Pieniądze składają się w Banku Handl[owym] na imię hr. Krasińskiego. Mój Drogi, Szanowny Panie! Ogromnie, ogromnie proszę Pana o przyjęcie tej listy, jeśli Pan jej jeszcze nie ma, a w każdym razie o najmocniejszą możliwie na rzecz jej agitację w czasie wystawy! Weźmie Pan tym sposobem udział w prawdziwie potrzebnym i sprawiedliwym dziele społecznym, bo wielka poetka jest kobietą wcale przez los nie uprzywilejowaną i należy się jej od ogółu obrona przed niedostatkiem.
Ufna w wysoko cenną mi życzliwość Pana odpowiedzi rychłej oczekuję i łącząc dla drogiej i miłej Polci uściśnienia serdeczne przesyłam wyraz najszczerszego szacunku i przyjaźni.
El. Orzeszkowa
21 III [starego stylu] 1904, Grodno
Z przyjemnością najżywszą oczekiwać będę obu Szanownych Panów w najbliższą środę o godz. 11-stej w południe.
Z szacunkiem i przyjaźnią
El. Orz.
2 IV [starego stylu] 1904, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Dziś wysyłam szan[ownemu] panu dokt[orowi] Z[ahorskiemu] projekt "odezwy" i list z kupą projektów. Niech Drogi Pan porozumie się z drem Z[ahorskim] i zawiadomi mię, w braku czasu może za pośrednictwem kochanej Polci, czy zgoda na odezwę i na wszystko? Pozdrowienie serdeczne.
El. Orz.
Polcie drogą całuję i jako niewiastę, więc istotę lepszą, proszę, aby mię au courant sprawy książkowej trzymała. Za książki otrzymane dziękuję.
13 V 1904, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Dowiedziałam się, że z dwóch braci Skirmunttów, p. Konstanty tylko, wicepr[ezes] Tow [arzystwa] Roln[iczego] grodzieńsk [iego], zaproszenie do współudziału w książce wileńskiej otrzymał, a młodszy, poeta Henryk, nie otrzymał. Musi to być omyłka. Trzeba to zapomnienie natychmiast naprawić, bo w przeciwnym razie i wiersz piękny stracimy, i od starszego brata nic nie dostaniemy, i narazimy się na urazę koła osób możnych i wpływowych. A może zginęło na poczcie. W takim razie trzeba wysłać powtórnie. Jeżeli ogłoszeń z moim podpisem; już nie ma, to niech mi w kopercie listowej prześlą jedną co najprędzej, a ja ją odwrotną pocztą z podpisem odeślę.
Po powrocie z Warszawy pisałam do Polci list o Waszym ślicznym Waciu i innych różnych rzeczach. Czy doszedł?
Z szacunkiem i przyjaźnią dłoń Pana ściskam.
El. Orzeszkowa
25 VIII 1904, Druskieniki
Szanowny i Drogi Panie
Trzysta rubli, za łaskawym pośrednictwem Pana przesłane mi przez pp. Gebet[h]nera i Wolffa, otrzymałam i za przesyłką tę bardzo uprzejmie dziękuję. Zarazem doświadczam wielkiego wstydu i strachu, bo dziwnym wypadkiem kartka z przekazem na tę sumę, przez pp. G[ebethnera] i W[olffa] na imię Pana mnie przysłana, wraz z innymi papierami podartą została. Niech Szan[owny] Pan przypisze ten nieporządek oburzający życiu u wód czy mojej nieostrożności i udzielić mi zechce wskazówki, jakim sposobem mam zrządzoną szkodę naprawić. Wielką przykrość sprawia mi ta nieakuratność moja i ogromnie Pana za nią przepraszam.
Więc materiały do książki leniwie nadchodzą! Tak to jest, że nam, ludziom pióra, nic się jakoś w lecie nie pisze. Od pani Dmóchowskiej, która tu lato spędziła, wiem, że jeszcze o Wilii nic nie napisała. Ja również spóźnię się trochę z artykułem o Niemnie. Przyjechałam tu bardzo chora, kurację miałam bardzo wyczerpującą, przy tym życie towarzyskie u wód krajowych nieuniknione etc, etc. Za kilka dni wracam już do domu i o artykule myśleć będę. Bardzo być może, że Pan o parę miesięcy później, niż było przewidzianym, książkę wyda. Cóż robić z tymi autorskimi głowami, które nie mogą pisać zawsze i piszą wówczas tylko, kiedy same tego chcą! Ale to historia pospolita z książkami zbiorowymi. Księga na powodzian Graybnera miała wyjść w grudniu, a wyszła w marcu. Myśl Ogniwa dotąd jeszcze nie wyszła. Miejmy jednak nadzieję, że trochę wcześniej czy później wydana, książka wileńska będzie piękną.
Polci szanownej i kochanej najserdeczniej dziękuję za dowody pamięci, którymi obdarzyła mię z Połągi, za słowa miłe i karty prześliczne. Obojga Państwa pozdrawiam i o nieodbieranie mi pamięci przyjaznej proszę.
Z wysokim szacunkiem i przyjaźnią
El. Orzeszkowa
21 II [starego stylu] 1905, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Rubli 400, z polecenia pp. Gebet[h]nera i Wolffa mnie przysłane, otrzymałam, o czym Drogiego Pana uwiadamiam najuprzejmiej za fatygę podjętą dziękując. Jest to połowa honorarium za nabyte przez tych Panów drugie wydanie Ad astra. Któż by się spodziewał, że pierwsze wydanie tej książki tak szybko wyczerpanym zostanie, w tych zwłaszcza czasach, w których tyle spraw innej wcale natury uwagę publiczną od dzieł literackich odwraca!
Dziwnych, tragicznych, strasznych i razem wspaniałych doczekaliśmy się czasów! Nie ma pewnie ani jednego na ziemi naszej serca, które by po wiele razy na dzień z trwogą nie zapytywało: co to będzie? co to będzie? co ze wszystkiego tego ostatecznie wyniknie? Z trwogą tą łączy się jednak i nadzieja. Tymczasem wyobrażam sobie, jak ciężkim być musi położenie rodziców wobec wzburzonych umysłów młodzieży szkolnej. W Wilnie jednak podobno panuje pod tym względem spokój, nie wiem, czy trwały. Grodno też tymczasem zachowuje się spokojnie.
Doszła mię ze strony wiadomość, że rodzina Wasza, Drodzy Państwo, powiększyła się o — pierwszego wnuczka. Jakże szybko mijają czasy! Nie mogę bez pewnego zdziwienia myśleć, że Szanowny Pan jest już dziaduniem, a kochana Polcia — babcią. Prawda i to, że pierworodny Wasz sprawy swoje szybko prowadził.
Przyjmcie oboje najserdeczniejsze pozdrowienia, najlepsze życzenia i wyrazy szacunku szczerego od Waszej starej znajomej i przyjaciółki
El. Orzeszkowej
7 IX [starego stylu] 1905, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Rubli 400 z przekazu pp. Gebet[h]nera i Wolffa i korektę Niemna otrzymałam; za jedno i za drugie dziękuję serdecznie. Korektę dziś do Warszawy odsełam. Dziękuję również za listy, które dały mi zawsze pożądane wiadomości o Was, Drodzy Państwo. Na pierwszy odpisać nie mogłam, bo byłam wówczas promotorką wielkiego i trudnego dzieła wprowadzenia po raz pierwszy od półwieka języka polskiego na estradę publiczną w Druskienikach. Pochłonęło mi to mnóstwo czasu i starań, ale do skutku przyszło. Urządziliśmy wieczór w sali kurhausowej, na którym znajdowało się około 400-stu osób, a oprócz muzyki i śpiewu, ośm osób przeczytało po polsku zaimprowizowaną gazetę druskienicką. Mieliśmy więc journal parle, o który Szan[ownego] Pana zapytywano, co znaczy. Wieczór przyniósł dla biednych dochód znaczny. Zaraz po przejściu tej uroczystości obiegły mię różne, ciężkie zmartwienia. Monika Gorzkowska, która parę miesięcy letnich spędzić miała u bratanka na wsi, niespodziewanie zaniemogła i po parotygodniowej chorobie życie skończyła. Straciłam wieloletnią towarzyszkę życia i uczyniło mi to w domu próżnię dotkliwą. Zaraz po powrocie do domu zachorowała znowu obłożnie Marynia Obrębska i dotąd jeszcze nie podźwignęła się z pościeli. Sama też jestem silnie niezdrową. Jednak, gdy biedy przeminą — jeżeli przeminą — zamierzam, jak zwykle, wziąć się na całą zimę do pracy.
Ogromnie współczuję Wam, Drodzy Państwo, że Cześ Wasz jest tak chory. Niech Bóg uzdrowi go i pocieszy Was jak najrychlej. Może kochana Polcia odwiedzi nas kiedy w ciągu jesieni czy zimy, bo aby to z Panem być mogło i marzyć nie mogę. Proszę o to bardzo i o oznajmienie na karcie o przybyciu, abym tej wielkiej przyjemności oczekiwać mogła.
Z wyrazami szacunku i przyjaźni łączę pozdrowienia bardzo przyjazne.
El. Orzeszkowa
14 X 1909, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Cieszę się bardzo, że okoliczności nie stają na przeszkodzie wydaniu przez Pana noweli moich i pragnę bardzo, aby sprawa ta miała dla Pana wyniki jak najpomyślniejsze. Trochę jednak niepokoi mię bezpieczeństwo mającej wyjść książki i pragnęłabym wiedzieć, czy Pan z tej strony zdobył pewność zupełną. Może Polcia kochana zechce mi o tym, choć z użyciem pewnych znanych nam kortyn, napisać. Czy Pan zachował list, w którym przesłałam tytuł ogólny książki, spis nowel i porządek, w jakim umieszczone być mają? I czy cały materiał znajduje się już w ręku Pana, gdyż inaczej, mogłabym dostarczyć Oficera i wystarać się o Onych. Dwieście rubli, jako pierwszą ratę honorarium, dziś z banku Eljaszowa otrzymałam. Na wydanie 3000 egz [emplarzy] zgadzam się.
Z serdecznymi dla obojga Państwa uczuciami szacunku i przyjaźni
El. Orzeszkowa
17 X [starego stylu 19]09, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
O nowelę Oni napisałam do tłumacza czeskiego, p. Kredby, który ją w roku zeszłym posiadał i tłumaczył; myślę więc, że najdalej za tydzień nadejdzie, a ja ją Panu natychmiast prześlę. Jeżeli więc można poczekać na nią dni 8—10 i potem na początku ją (...) w takim razie porządek byłby taki:
Gloria victis,
Oficer,
Hekuba,
Bóg wie kto,
Oni.
Ci Oni muszą niezbędnie stać na początku albo na końcu książki. Lepiej jednak byłoby, aby książka kończyła się hasłem służącym za tytuł: Gloria victis! Jeżeli zaś zajdzie konieczność, niech zakończenie jej stanowi obraz klęski przedstawiony w Onych. Po rozwadze myślę nawet, że to wszystko jedno, i niech Pan zechce druk od Gloria victis zaczynać. Swoją drogą Onych, gdy przyjdą z Pragi, wnet drogiemu Panu prześlę. (...)
P. S. Tylko Bóg wie kto w żaden sposób na końcu stać nie może: albo Gl[oria] vict[is], albo Oni muszą stanowić zakończenie książki. (...)
29 XI [19]09, Grodno
Szanowny i Drogi Panie
Od dni kilku jestem obłożnie chorą i wiadomość o bliskim wyjściu w świat noweli moich była mi pociechą w tej nieprzyjemnej przeprawie, którą jest wszelka choroba. Co do krytyków, którym by należało wysłać książkę, wiem o niewielu: Galie Henryk (Tyg[odnik] Ilustrowalny]), Jankowski Czesław (Słowo), Drogoszewski Aureli (adresu nie wiem), Dębicki Zdzisław (Warsz[awa], Sienna 2), Lorentowicz (Gazeta Nowa), Rabski Władysł[aw] (Kurier Warszawski), Kotarbiński Józef (Marszałkowska 55), Matuszewski! Ignacy (Tygodnik llustrow[any]. Są zapewne inni, o których nie wiem.]
Niech Pan zechce najłaskawiej przesłać mi po wyjściu książki trzydzieści (30) egzemplarzy jej, tzw. autorskich. Tyle ich zwykle od pp. Geb[ethnera] i Wol[ffa] otrzymuję i znaczną ich część również osobistym moim znajomym z literatury rozsełam. Zapomniałam wspomnieć o tym przy umowie, ale mam nadzieję, że mi Pan tego nie odmówi. Me potrzebuję zresztą mówić, że z 30. egzempl[arzy] tych ani jednego nie sprzedaję nigdy. Są przeznaczone dla przyjaciół i najbliższych kolegów po piórze.
Serdeczne pozdrowienie i wyraz szacunku wysokiego obojgu Państwu.
El. Orzeszkowa