Listy do przyszłej narzeczonej (Junosza, 1898)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy do przyszłej narzeczonej |
Pochodzenie | Drobiazgi |
Wydawca | Redakcja „Muchy” |
Data wyd. | 1898 |
Druk | A. Michalski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Gdzie jesteś, o wyśniona! Nie znam cię! Nie wiem coś za jedna, jak się nazywasz, gdzie mieszkasz, czem się trudnisz... jakże zaadresować do ciebie, o wyśniona!
Na szczęście, est modus.
Czy dojdzie do twoich białych rączek, o wyśniona!
Doszło! Doszło lepiej, niż przewidywałem. Poczciwa poczta: przyniosła mi 86 ofert, którąż wybrać?
Najbardziej podobała mi się z listu „Konwalia.” Do niej więc piszę:
„Żądasz pani odpowiedzi na dołączony do listu twego kwestyonaryusz, a więc: Kapitał? — 7,500 rs. Lokacya? — hypoteka domu murowanego w Warszawie № 10,256, dział IV № 18, po sumie T. K. M. W. Dochody? — pensyi stałej rs. 1,200, item z winta rs. 400, item z totalizatora rs. 600, item z bilardu rs. 750, item z różnych źródeł rs. 300, item procent od sumy rs. 7500—750 (od lat siedmiu zalega) — razem rs. 3,700. Długi? — na to odpowiem algebraicznie X. Wzrost? — 1 metr 75 cent. Kolor włosów? — b. brunet. Oczy? — piwne (à la Haberbusch i Schiele). Nos? — tak sobie. Zarost? — faworytki. Charakter? — słodziutki jak piernik. Edukacya? — średnio sentymentalna.
Dusze nasze zaczynają się porozumiewać, serca uderzać zgodnie, otacza nas ciepła atmosfera miłości, a co do owej sumy 7,500 rs. którą, może i słusznie uważasz za niedość pewną, to przy pomocy twego posagu, możemy stanąć do licytacyi i pędzić, sądzę albowiem, że przy twojem idealnem, marzycielskiem usposobieniu, posiadanie własnego domu nie byłoby ci przykrem. Z fotografii twej widzę, żeś dobra i piękna, więc o te długi nie gwałtuj, zapłacimy je. Meble mają być nowe, miłość dozgonna, dwie sługi, zgodność charakterów, letnie mieszkanie bezwarunkowo, poświęcenie, cztery pokoje od frontu, serdeczność, najemnica do prania, wyrozumiałość i na śniadanie kawa. Zgadzam się, o duszo mej duszy, i z upragnieniem czekam tej chwili, w której marzenia nasze zostaną spełnione!
Co warto szczęście ludzkie? Czem są nasze marzenia? Bańka mydlana, obłoczek dymu, życie motyla, egzystencya fijołka, niuch tabaki, fajka popiołu... marność! marność!..
Piszesz pani, że drogi nasze muszą się rozejść na zawsze, ponieważ znalazłaś człowieka, mającego o 70 rubli rocznie więcej niż ja...
Ha! z pękającem z bólu sercem mówię ci, Konwalio ukochana — bądź szczęśliwa, gdyż i mnie trafia się Piwonia i proponuje o wiele korzystniejsze warunki, aniżeli ty, śliczny kwiateczku leśny, symbolu niewinności i wdzięków; bądź zdrowa, bądź zdrowa, bądź zdrowa!