Listy z ustronia/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy z ustronia |
Pochodzenie | Sobótka: tygodnik belletrystyczny illustrowany, rok 3 nr 7, str. 81–82 |
Wydawca | Księgarnia M. Leitgebra |
Data wyd. | 11 lutego 1871 |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
I gdzież się skryć przed grabieżą i zniszczeniem?... Mówią nam, że bezpieczniejsi będziemy pod gościnnym dachem Szwajcarów w Rapperswylu. — Niestety! cóż go broni? prawa narodów? Gdzież są dziś narodów prawa? w Pufendorfie i Valtelu nie na żywym świecie i w stósunkach istniejących... A jeśli interes państwowy nie będzie się mógł obejść bez kawałka Szwajcaryi? czy ją Valtel, Pufendorf i prawa narodów od dział Kruppa obronić potrafią?!...
Mówmy więc odbolawszy o czém inném, mówmy o czém inném, aby o ciężkiem strapieniu i upokorzeniu zapomnieć. — Gdzież znajdziemy cóś pocieszającego? Może w nas samych. — Wiele jest złego pewnie i groźnego, znajdzie się przecież z czego zaczerpnąć otuchę. — Życie całe skupiło się około pracy domowéj, przy ołtarzach narodowości i języka. Tam gdzie najwięcéj przeszkód stawi się swobodnemu rozwojowi narodowości, w zabranych do Rosyi krajach, krząta się ludek Boży, tu i ówdzie wychyli kwiatkiem książka, zaświeci obrazek, zadźwięczy piosenka... ludzie żyją. W Warszawie gdzie od r. 1864 wydawnictwo prawie było ustało, choć pomalutku, znowu się ono obudza... Niektórzy księgarze ważą się na nakłady... niektórzy młodzi wieszcze na poemata. Pisma peryodyczne w Królestwie liczą więcéj abonentów niż wszystkie razem poznańskie i galicyjskie. Połowa literatów galicyjskich ciągnie ku Warszawie, bo tam znajduje współczucie, pracę, życie, którego w domu niema. Z tych młodych talentów Mirona, Sęka, Klina, nic jeszcze na przyszłość wróżyć nie podobna, ale i to są świadectwa życia...
Aleks. Tyszyński wydał swój zarys Krytyki powszechnéj, Levistoux Filozofię natury, a świeżo Leon Rogalski nową historyę Literatury polskiéj. Po Warszawie idzie w ślad Poznań usiłujący poruszyć ogół i dać dowody że swéj przeszłości jest godzien... naostatku zdąża Galicya. Tu z wyjątkiem dzienników żyjących na łasce stronnictw i mecenasów politycznych a gorliwych propagandzistów, pracują tylko stowarzyszenia — Zakład Ossolińskich a nadewszystko Towarzystwo Naukowe Krakowskie. Ostatnie wydaje wiele i ważnych rzeczy, świeżo naprzykład Dyplomataryusz akademii i Walewskiego Historyę Polski wyswobodzonéj za Jana Kazimierza. Z wydawnictw po za granicami kraju, niespodzianką zupełną dla nas była nigdzie nieogłoszona, nieznana nowa Biblioteka historyczno-literacka Behra w Berlinie. Pierwsze jéj tomy składają: Badania krytyczno-historyczne i literackie J. B. z Pobujan (?). Ni mniéj ni więcéj pięć tomów rozpraw, ale z nich dotąd znamy tylko tytuły i nic jeszcze powiedzieć nie możemy... o wartości rzeczy. Tom szósty Biblioteki mieści już znane i w nową tylko okładkę przebrane, Gordona, Przechadzki po Ameryce. Siódmy i ósmy równie znaną Doralicz hr. Idy Hahn-Hahn. Dziewiąty, znane także, Skarbka, Olim. Dwa tomy następne zapowiadają (jeszcześmy ich nie oglądali) Ludwik Kicki i czasy w których żył, dwunasty nareszcie, Pamiętniki Karola i Samuela Różyckich. Całe to przedsiębiorstwo w części nowe, w części odnowione, było i jest jakąś tajemnicą, bo nakładca nawet o niém po pismach polskich nie ogłaszał. — Coś to jest w rodzaju Biblioteki Brockhausa, któraby była mogła umiejętniéj redagowana i drukowana staranniéj bardzo być użyteczną, a sparaliżowaną została zmięszaniem w niéj najlepszych rzeczy z najmniéj wartemi stanąć na równi z niemi... W bibliotece polskiéj Behr’a, co robi Doralisa domyśleć się trudno. Takich dorywczych przedsiębierstw na które zmarnowano pieniądze i zachód — dosyć już naliczyć u siebie możemy. Niektórym z nich nawet jaśniejsza myśl przyświecała, ale ładu i logiki nie było.
Z nowszych książek wymienim tu jako rzecz opracowaną staranniéj, Irenę, powieść oryginalną przez M. G. z czasów prześladowania chrześcian przez Domicyana. Pod względem artystycznym wiele jéj zapewne zarzucić można, ale autor studyował epokę, usiłował przynajmniéj cudownych tych czasów obraz odtworzyć i należy mu uznanie. Wśród wielkiéj ilości powieści dosyć nieudolnych, to ma za sobą, że jest dziełem jeśli nie zbyt świetnego talentu, przynajmniéj poczciwéj pracy.
Jeden z odczytów mianych tego roku w Dreznie, księdza prof. Doktora Respądka, w téj chwili opuszcza prasę. Ojczyzna ze stanowiska chrześciańskiego. — Bez pochlebstwa, nie wahamy się powiedzieć, że pod względem logiki pisarskiéj, natchnienia, piękności stylu, czystości języka, — dawnośmy nic tak pięknego, tak doskonałego nie spotkali. Mała ta książeczka, większą ma wartość niż nie jedno wielotomowe dzieło. Pod względem artystycznym równie śliczną jest broszura Lenartowicza, do Artystów polskich z wezwaniem aby prace swe nadsyłali do Muzeum polskiego w Rapperswylu. W stylu téj odezwy, w kunsztownéj formie zdradza się poeta. Rzewne to, rozczulone, miłe i do serca mówiące.
„Każde oko polskie, — mówi śpiewak — stało się żywą łzawnicą, krwią na pro-Christum pęcznieje ziemia, istne milionowego ludu katakomby, a na utwierdzenie się w wierze język milczący, sztuka polska ogarnie kości, ściągnie w jedno miejsce szczątki zbroj, pamiątek staréj sławy — uroczysta i aż do świętości podniesiona archeologia.“ Broszurka Lenartowicza sprzedaje się na korzyść tego Muzeum, które w tak nieszczęśliwy czas się poczęło... gdy tyle bratnich nędz, gdy tyle potrzeb i troski tyla.
Ad vocem poety, otóż nowiusieńki poemat: Królewska Para, który wyszedł we Lwowie. Autorem jego już znany śpiewak miłości Z pogańskich światów, a zowie się Józef Trzywdar Tretiak. — Królewska Para to Zygmunt August i Barbara, przedmiot ulubiony początkującym, którzy się radzi na wyżyny drapią... Nie można powiedzieć by tu i pięknych ustępów nie było, ale całość jest jakoś nie zbyt foremna, a wiele deklamacyi. Niektóre obrazy i szczęśliwe wiersze, objawiają talent poetycki a autor przynajmniéj zbyt się o oryginalność nie ubiegał i będąc sobą, ma pewien rodzaj właściwości a fizyognomii odrębnéj.
Nie do mnie by należało pisać o poważnéj książce P. Maksym. Jackowskiego, — ułomnościach narodowych, o których obszerna rozprawa wyszła u was w Poznaniu; należy ona z prawa do miejscowego sprawozdawcy, a pominąć jéj nie godzi się — bo mówi jako sumienie narodu, w tej chwili odezwać się powinno.
Teatrom naszym zapowiada się obfite żniwo, na konkurs krakowski przypłynęło mnóstwo sztuk oryginalnych[1], których gdyby trzecia część miała jakąkolwiek wartość, jużby sceny nasze nieco odżyć mogły, po długiem a długiem przeżuwaniu tłomaczeń i rzeczy oklepanych starego repertuaru. Nie lepiéj wprawdzie mają się i teatra niemieckie, które przez patryotyzm wyrzekłszy się tłomaczeń z francuzkiego i pożyczek nadsekwańskich — osiadły na mieliźnie. P. Birch-Pfeiffer i Benedix nie starczą.
Nieszczęśliwe dosyć były dotąd wszystkie prawie konkursa nasze — rzadko się na nie kto zjawiał, a z prac nadesłanych, najczęściéj żadna zadaniu nie odpowiadała. Skarży się na to ks. Bażyński, skarżyło Towarzystwo historyczno-literackie Paryskie, oby Kopernika czterystolecie było szczęśliwszem. Najobfitsze zwykle bywają teatralne konkursa, ale na te gonitwy przybywają współzawodnicy jak Bóg dał, często — oklep, boso i na takich koniętach, że chyba rozpaczliwą odwagę jeźdźców admirować trzeba.
Już same tytuły sztuk konkursowych, niektórych zwłaszcza — dozwalają o smaku pisarzy i wykształceniu ich osądzić. Teatra warszawskie mało dają rzeczy nowych, we Lwowie grano niedawno Tromtadratów Aurelego Urbańskiego, lecz zdania były podzielone — czekać musimy aż ich wydrukuje dziennik który lub nakładca... W rękopismach Bartoszewicza zostało kilka tłomaczeń dzieł dramatycznych z niemieckiego.
Wszystkie wystawy nasze, krakowska, warszawska, (lwowska także) skarżyły się i skarżą na brak akcyonarynszów. Stosunkowo najlepiéj może idzie warszawska, któréj rząd dał lokal, a ludzie dobréj woli przewodniczą. W Krakowie, choć nigdy artyści nie są zadowolnieni a Matejko i Eliasz nawet nie dają na wystawę obrazów — jest przecież dosyć i coraz przybywają nowe. Lwowska rozpocznie się w Marcu. Tu właściwie praca i zachód największy — usposobienie ogółu najostyglejsze. Moglibyśmy was zapytać kiedy się otworzy wystawa w Poznaniu i zawiąże Towarzystwo Przyjaciół sztuki, ale wiem że mnie zbędziecie milczeniem.
- ↑ W téj chwili czytamy w pismach krakowskich, że komedya p. t. Epidemija p. Józefa Narzymskiego otrzymała pierwszą nagrodę. (Przyp. Redak.)