Listy z ustronia/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy z ustronia |
Pochodzenie | Sobótka: tygodnik belletrystyczny illustrowany, rok 3 nr 10, str. 119–120 |
Wydawca | Księgarnia M. Leitgebra |
Data wyd. | 4 marca 1871 |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Zobaczymy téż pewnie na scenie i komedyę Wołodego Skiby, która stawała do konkursu i otrzymała wzmiankę zaszczytną, a wkrótce ukażą się w jedném z pism „Tromtadraci“ Aur. Urbańskiego. Te teatralne nowości niezawadzą, bo teatra żyją ciągle tłomaczeniami Fru-fru i rzeczy które przy całym artyzmie wykonania dla naszéj spółeczności są niezdrowym pokarmem. Znałem dziwaka lekarza, który utrzymywał że natura wszędzie gdzie postawiła człowieka, obok niego rodzi lekarstwa na jego choroby, i że ich daleko szukać nie potrzeba, bo gdzie słabość powstaje, tam i lek Pan Bóg daje. — Toż możnaby powiedzieć o literaturze, a szczególniéj teatrze, który lekarstwem jest na społeczne wady i ułomności — a winienby być owym lekiem, co w domu rośnie na grzędzie. Przywożone specyfiki są bardzo skuteczne... ale bywają truciznami i dozą ich ostrożnie miarkować potrzeba. Gdy da Bóg, że teatr narodowy w Poznaniu stanie, pomyślawszy o nim, należałoby w ostatku pomyśleć i o repertuarze i o podbudzeniu pracowników, którzyby go zasilali. Mówiliśmy o tém razy kilka, a nie zawahamy się powtórzyć jeszcze — że autorowie dramatyczni u nas, nie mogą mieć bodźca do tworzenia, bo oprócz sławy jaką im dają afisze... nie znajdują żadnego wynagrodzenia za pracę. Często trudno im się o druki doprosić, na scenie z wielkim podziwem swym znajdują, że reżyser pookrajał ich, poprzemieniał, poskracał, że artysta jeszcze umyślnie lub bezmyślnie w fałszywym wystawia świetle, przesadzając charaktery albo je nawet zmieniając... i cóż za ochota drugi raz dla sceny pisać! Naturalnie schodzi to potém na wyrobników i teatra padają a smak publiczności się psuje. — Z przedmiotów polskich parę dramatów grywają teraz na scenach niemieckich, Marynę (Mniszek) Mosenthal’a, Vita Stwosza (którego przełożono na polski język) Primnia, jakąś Jadwigę, że już nie wymienię Puttlitza owéj Katarzyny II. która jest najpoczwarniejszą fantazyą pod pretextem niby historycznego dramatu... Na teatrze Drezdeńskim ukazuje się czasami Wanda (opera z czasów Sobieskiego) z muzyką na wskroś polską, choć libretto pisał kosmopolita. — O śmierci Bosaka, o jego pogrzebie, czytaliście we wszystkich pismach dziennych, o jego męztwie i heroizmie... wiecie już, nie wiecie jednak może, że w bohaterze był i artysta... Żyjąc w tém zaciszu Carouge pod Genewą, z którego w pogodne dni olbrzym Mont Blanc na niebie się maluje jak sen poetyczny, nad jedném z najpiękniejszych jezior w świecie, wśród natury co natchnęła mistrza Calam’a Boki... Wiemy o jego kompozycyach w tym rodzaju godnych ażeby je szerzéj poznać dano, czemu téż żadne z pism illustrowanych nie postarało się o wizerunek człowieka[1], który charakterem i czystością ducha stanął tak wysoko, i na cześć a pamięć naszą zasłużył. Wdowa też po ś. p. generale jest artystką, i dom ich był kątkiem, w którym umiano czuć piękno wszelkiego rodzaju... Sztuka cieszyła wygnańców i skracała długie dnie tułacza... Ze wszystkich sztuk u nas kto wie czy muzyka nie jest dziś najszczęśliwiéj i najpowszechniéj uprawianą. Wirtuozów zliczyć trudno, kompozytorowie długim stoją szeregiem z Moniuszką na czele, którego Halka mimo polskiego Mazura brzmi nad Newą i zachwyca... Straciliśmy wielce sympatycznego Dunieckiego, ale na jego miejsce wstępuje Wł. hr. Tarnowski i Żeleński; oba znakomicie wykształceni, lecz pierwszy z nich poeta sercem całém, pełen natchnienia i niepospolity już dziś artysta. Koncert w Wiedniu w salonach Bösendorfera dał go poznać muzykalnemu światu stolicy naddunajskiéj, kiedyś przecie i w kraju kompozycye jego posłyszymy. Uczeń Liszta ukochany, fortepianista wyborny — poświęciwszy się nauce kompozycyi, instrumentacyi i zbieraniu wrażeń muzykalnych, które są praktyką niezmiernéj wagi — długie lata, hr. Tarnowski w sile wieku, w sile talentu, z wielostronną nauką i wyrobieniem, zapowiada nam mistrza... A jakże niedodać (choćby go skompromitować przyszło) że na jego ręku skonał ten zacny Dubiecki, który suchot dostał dźwigając skrzynkę kolportera po Szwajcarskich górach i cięższe od téj skrzyni tęsknoty za rodziną i krajem... Żeleński, którego koncert niedawno się odbył w Krakowie jest téż znakomicie wykształconym artystą. W ogóle kwitnie w Galicyi muzyka; poczucia piękna w sztuce dowodzą téż Matejko, Grottger, Teppa, Eljasz i mnodzy malarze a rysownicy. Odetchnęliśmy lżéj gdy ustało bombardowanie Paryża, bo tam i naszych pamiątek i skarbów dosyć się schroniło.. Unija téż była oblężoną... Zacny nasz artysta także i historyk Bronisław Zaleski z trwogą słuchał świstu bomb padających na Quai d’Orléans w pobliżu biblioteki polskiéj. — Bohdan był szczęściem w Hyères i tam się modlił za przybraną ojczyznę... Dziś jesteśmy w przededniu pokoju... dziś to przeszłość należąca do historyi... Zostanie w niéj i nasza karta, któréj się nie powstydzimy... Co się stało z Maleszewskim, którego portret Dra Libelta zawiesicie w waszem Towarzystwie Przyjaciół Nauk niewiemy[2]. Zdaje się że niebył w Paryżu w czasie tego okropnego głodu, z którego jeszcze dziś umierają ci co go przecierpieli. Mamy nadzieję, że przytulone w Bazarze Towarzystwo Przyjaciół Nauk znajdzie odpowiednie bogacącym się swym zbiorom pomieszczenie. — Teatr niezawodnie potrzebny, ale gmach któryby pomieścił bibliotekę i muzeum Towarzystwa nie mniéj konieczny, należałoby i o to się postarać. Nasze składki w ogóle grzeszą tém, że chcą nagle i tylko od zamożnych, grosza narodowéj jałmużny a raczéj podatku... W Czechach groszówki ludu powoli ale ciągle zsypują się do skarbony i składają tysiące. Niezawsze można i mogą, gdy ich i zawsze jednych dotyka to podatkowanie, ubogi da wedle siły i możności, a czemuż go nie przypuścić do téj spółki, z któréj dając swój fenig, czerpałby za to siłę moralną, poczucie swéj godności i zajęcie tém na co złożył ofiarę? Szkoda że nam brak wielkiéj jednéj cnoty, cierpliwości. A tak nas dawno, długo i uparcie uczą jéj nieproszeni profesorowie!! Palim się płomiennym ogniem... choć uczy przysłowie a raczéj aksiomat, że świat mają posiąść flegmatycy... zdaje się, że my go chyba nie opanujemy nigdy!
- ↑ Kiedy to autor pisał, numer 9 Sobótki z portretem i życiorysem generała Bosaka niebył mu znany. (Przyp. Redakcyi).
- ↑ Pospieszamy donieść interesującym się panem Maleszewskim, że przed trzema miesiącami opuścił Poznań i połączył się z małżonką w Bordeaux, gdzie prawdopodobnie dotąd przebywa. (Przyp. Red)