Litość nagrodzona
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Litość nagrodzona |
Pochodzenie | Spadkobierca skarbów ojcowskich |
Wydawca | Księgarnia Popularna |
Data wyd. | 1908 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Pewien nauczyciel wiejski posłał swoją córkę Emilję do odległego o parę godzin miasta, w celu załatwienia bardzo pilnego sprawunku. Ojciec dał przytem córce kilkadziesiąt groszy, mówiąc, aby po załatwieniu interesu posiliła się w jednej z jadłodajni miejskich, gdyż rodzina nauczyciela nie miała w mieście ani krewnych, ani znajomych, u których by się dziecko posilić mogło. Gdy Emilja przeszła lasek, oddzielający rodzinną wioskę od gościńca, ujrzała szybko przejeżdżający powóz, a za nim w obłoku kurzu głośne lamenty. Wtedy przyśpieszyła kroku i ujrzała na brzegu drogi człowieka, stojącego nad wywróconym ręcznym wózkiem i skarżącego się głośno na złego stangreta, który, szybko jadąc, przewrócił mu jego wózek z jajami. Jaja te były zakupione za pożyczone pieniądze a za zysk ze sprzedaży w mieście biedny człowiek miał zakupić żywności dla swojej rodziny. Teraz cała jego nadzieja przepadła i nic mu jego straty nie powetuje.
Tak żalił się człowiek i choć Emilja pocieszała go jak mogła, stał z załamanemi rękoma nad swoim zniszczonym towarem.
Wtedy dziewczynka sięgnęła do swego koszyczka i dała mu swoje pieniądze, aby za nie kupił sobie chleba, a dobrzy ludzie może mu dalej dopomogą.
Człowiek wziął z dziękczynieniem pieniądze, a Emilja uradowana, że spełniła dobry uczynek, poszła dalej.
Wkrótce przyszła do miasta lecz nie mogła załatwić zaraz swojej sprawy. Kupiec, do którego się udała, wyszedł i miał dopiero za dwie godziny powrócić do domu. Dziewczynka w oczekiwaniu obeszła ulice, obejrzała wystawy sklepowe i po upale i po pustych ulicach zauważyła, że nadeszło południe.
Emilji zaczął dokuczać głód i sięgnęła ręką do kieszeni, aby wyjąć pieniądze dane jej na śniadanie. Lecz wtedy dopiero przypomniała sobie, że pieniądze oddała biednemu sprzedawcy jaj.
Zmęczona i głodna wyszła Emilja za miasto, aby odpocząć w cieniu przydrożnych lip. Wtedy wzrok jej padł na otworzone drzwi cmentarza i weszła tam. Kwitnące krzewy i płaczące brzozy, zasadzone kochającemi rękoma na grobach, rzucały na nie gęsty cień i Emilja usiadła około jednego grobowca, aby odpocząć. Grobowiec ten był pięknym pomnikiem, a gdy przeczytawszy napis, dziewczynka się dowiedziała, że spoczywa tu młoda kobieta, wtedy zatrzymała swe oko na pięknej figurze, którą rzeźbiarz uczynił, jakby napół wyłaniającą się z twardego kamienia.
Z zamyśloną twarzą wyrzeźbiona postać schylała się ku rosnącemu u nóg kwiatowi, około którego unosił się piękny motyl.
Emilja wzruszona zrozumieniem pomnika, sięgnęła mimowoli do kieszeni, aby otrzeć chustką łzy rozrzewnienia i wtedy zauważyła coś błyszczącego w trawie. Podniósłszy zauważyła ździwiona, że jest to sztuka złotej monety.
Czyż pierwszą myślą, jaka dziewczynce przyszła do głowy, było zatrzymać pieniądz i kupić sobie śniadanie? Nie. Przedewszystkiem postanowiła ona odnaleźć tego, który zgubił monetę, aby mu ją zwrócić. Tak myśląc i rozglądając się naokoło zauważyła Emilja przy jednym z odległych grobów nieznajomego pilnie odczytującego napisy. Wtedy podeszła doń i zapytała podając mu monetę, czy to nie on ją zgubił.
Nieznajomy spojrzał przyjaźnie w pytające oczy dziecka i odrzekł:
— Tak moje dziecię, rzeczywiście to ja zgubiłem ten pieniądz prawdopodobnie, gdym rysował tamten piękny grobowiec w moim notatniku. Lecz zatrzymaj go jako nagrodę twojej uczciwości.
— Lecz ja nie mogę tego uczynić — odrzekła dziewczynka — nie mogę przyjmować pieniędzy z rąk nieznajomych za tak prostą przysługę.
Gdy nieznajomy nakłaniał ją do przyjęcia w dalszym ciągu, wtedy Emilja rzekła:
— Jeśli pan tak łaskaw, to niech pan mi pożyczy parę groszy, gdyż jestem głodna, a niewiem do kogo zwrócić bym się mogła.
Nieznajomy spojrzał na porządnie odzianą dziewczynkę i rzekł potrząsnąwszy głową.
— Jakto, ty dziecko jesteś tu obcą i czujesz głód? Chodź ze mną do pobliskiego zajazdu.
Emilja po chwili namysłu poszła z nieznajomym.
Gdy już siedzieli przy stole i nieznajomy opowiedział Emilji o swoich dzieciach, zapytał się o ojca i matkę, a dziewczynka stała się rozmowniejszą wtedy nieznajomy wypytał ją powoli o przyczynę głodu, a Emilja bez nieśmiałości opowiedziała mu całą prawdę, wtedy nieznajomy wyjął złotą szpilkę i rzekł:
Emiljo, od nieznajomych nie bierze się pieniędzy, lecz może zechcesz przyjąć od przyjaciela tą małą pamiątkę. Przyjmij to i przyjm odemnie podziękowanie za wielką radość, jakąś mi dzisiaj swoim postępowaniem sprawiła. Niech ci Bóg zawsze sprzyja i ustrzeże cię od złego.
Emilja nie zapamiętała nazwiska nieznajomego, lecz ma dotąd złotą szpilkę i myśli często o głodzie jaki wtedy odczuwała, jakoteż i o dobrym posiłku, jaki jej los zesłał w nagrodę za dobry uczynek.