[146]VI.
Tak mędrcy prawią, że tej duszy treścią
wieczne pragnienie; pragnienia wynikiem
życie, a życie jedną jest boleścią!
I ani zdoła dusza modlitw krzykiem
ulżyć cierpieniom, ani wiedza żadna
da jej zbawienie... Dopóki płomykiem
pragnień się pali, póty Maja zdradna
w sidła ją swoje osnuwa i mota,
a ona cierpieć musi — tak bezradna!
I chociaż jedno ogniwo żywota
pryśnie, to dusza wnet w drugie przechodzi —
i nowe życie i nowa tęsknota,
gorsze cierpienie, gorszy ból się rodzi...
Więc by zbawienie na tym łez padole
znaleść i wyjście z złudnych mar powodzi,
[147]
trzeba kamieniem stać się, zabić wolę,
a wtedy dusza w nicość się rozpływa,
bo z bólem życie, z wolą giną bole!...
A cóż, gdy dusza będzie tak szczęśliwa,
gdy się upoi jakim wielkim szałem,
gdy się w niej żadne z pragnień nie odzywa,
kiedy się wszystkie sny okryją ciałem
i nic już niema na niebie ni ziemi,
czego by mogła chcieć, bo jej udziałem
szczęście najwyższe, — gdy się w niej oniemi
wola, przyczyna życia i boleści:
czy byt stargawszy rękoma własnemi,
własnej odwiecznej zaparłszy się treści
utonie wtedy w odmętach nirwany,
kędy bezwolne duchy spokój pieści?...
We łzach, cierpieniu, życiem skołatany
dziwię się, czemum jeszcze dotąd żywy,
dlaczegom w wieczność jeszcze nie porwany:
wszak nieskończenie byłem już szczęśliwy!