[152]X.
Oto świat cały opasany tęczą,
pod tęczą Ganges, jak srebrzysta struga,
na wodzie lotos — szatą mgły pajęczą
zazdrośnie skryty w gwiazd promieniu mruga.
Tarcza księżyca płynie ponad falą,
a dołem, w fali, płynie tarcza druga —
i tak się obie w mgle srebrzystej palą
i idą ku mnie obie — tak bez głosu,
jak sny dwa, łzawym podobne opalom,
lub śmierć, po kwiatach idąca lotosu,
by zrywać chłodną dłonią aksamitną
z jestestw zbawionych twarde węzły losu...
Ponad tą wodą wielką i błękitną
i pod tym srebrnym drżących gwiazd potopem,
co jak mistyczne jakie róże kwitną, —
[153]
pod tym księżycem, który świateł snopem
wodną toń muska i pieści lotosy
oblewające mnie woni ukropem —
w tajemne świata zasłuchana głosy
dusza się naraz roztęskniła we mnie
i jako wiatrem poruszane kłosy,
jęła zawodzić zcicha i tajemnie.
Jęczeć zaczęła i zaczęła szlochać,
bo wyjść na księżyc zapragnęła ze mnie,
w księżycu pływać i w księżycu kochać,
tonąć w mistycznej białych widm miłości
i w lotosowej woni... A nie płocha-ć
była to żądza, która w ciele gości
i pragnie ciała, lecz był to krzyk duszy,
która już do pół wyszła z ziemskich kości
i wpół już ziemskich zbyła się katuszy —
i rozwijając skrzydła długo zmięte,
czeka już tylko, aż je wiatr poruszy,
by wzlecieć w kraje nadziemskie i święte!