<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Lucyan
Rozdział Rozmowa III. Charon, Merkury, Dusze, Menip, Charmolaus, Lampichiusz, Damasyasz, Kraton, Filozof, Krasomowca
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ROZMOWA III.
Charon, Merkuryusz, Dusze, Menip, Charmolaus, Lampichius, Damasyasz, Kraton, Filozof, Krasomowca.

Charon. Patrzcie, na jakie się narażacie niebezpieczeństwo, łódź niewielka, a wy się na nię tak ciśniecie, iż byleby się na jakąkolwiek stronę przeważyła, wpadniecie w wodę.
Dusze. Jakże mamy czynić, aby ujść niebezpieczeństwa?
Charon. Oto porzućcie to, co każdy z was z sobą niesie; tak i łódce się ulży, i wam lepiej będzie siedzieć. Merkuryuszu, siądźno przy końcu, a tych tylko puszczaj, którzy nic przy sobie nie będą mieli.
Merkuryusz. Dobrze : ktoś ty jest, który się tu ciśniesz?
Menip. Jestem Menip, mam kij w ręku i torbę na plecach, i wrzucam je w wodę : miałem i płaszcz: alem go zostawił.
Merkuryusz. Wsiadaj na czółno, masz miejsce koło sternika, a że wysoko będziesz siedział, możesz widzieć wszystkich, którzy po tobie wnijdą. A ty młodzieńcze, kto jesteś?
Charmolaus. Jestem ów modny i kształtny obywatel Megary, o którego spojrzenie ubiegały się najurodziwsze niewiasty.
Merkuryusz. Nieboże, trzeba ci się będzie pożegnać z pięknością twoją. Zostaw na brzegu rumieniec, białość i wdzięki, wnijdź teraz. Ktoś się widzę przybliża w purpurowym płaszczu. Jak się zowiesz?
Lampichius. Lampichius, jedynowładca Gelów.
Merkuryusz. A ten płaszcz poco?
Lampichius. Mamże wnijść nago, ja który byłem królem?
Merkuryusz. Jesteś teraz umarłym, jedynowładztwo przeszło, zrzuć i płaszcz i co masz pod nim.
Lampichius. Są to moje zbiory.
Merkuryusz. Rzucaj, a z niemi dumę, zuchwałość, wzgardę innych, nieczułość i okrucieństwo.
Lampichius. Pozwól przynajmniej płaszcz zatrzymać.
Merkuryusz. Nie pozwolę : możebyś pod nim ukrył zdrożności twoje. Teraz gdyś już lekki, siadaj z drugimi. A ty Kratonie złoż twoje bogactwa, rozkoszy i gnuśność, na nic ci się tu nie zdadzą, ani przodków zasługi, ani wspaniały nagrobek, który ci stawiają.
Kraton. Muszę czynić, co każesz, jednakowo żal czynić, co muszę.
Merkuryusz. Wierzę: cóżto za wspaniałość: co za chód poważny, jakie spojrzenie i jaka broda!
Menip. Pewnie filozof : każ mu płaszcz zrzucić; obaczysz, co się tam pod nim ukrywa.
Merkuryusz. Zrzuć płaszcz. Cóżto ja widzę! a wzdy to zbiór zuchwałości, próżnej chwały i głupstwa! zawiłości pełno niezrozumianych, prawideł dostatkiem, dziwacznych myśli niezmierne stosy, czczość pozorna, zdradliwe podejścia, jad w słodyczy, sny na jawie, a istota pełna niecnoty. Wierz mi i bądź o tem pewen, iż nadaremne są wysilenia twoje, abyś się tu inaczej wydawał, niżeli jesteś. Nie ukryjesz przedemną chciwości, bezczelności i rozwiozłych obyczajów, ani zbyt wielkiego o sobie mniemania, którem ujęty rozumiesz, iż jesteś najpierwszym z ludzi.
Filozof. Kiedy każesz, a inaczej być nie może, muszę być posłusznym.
Menip. Jeszcze on coś zatrzymał.
Merkuryusz. Co takiego?
Menip. Oto pochlebstwo, które mu dość zysku przyniosło. Rodzaj bowiem mędrców, jak dumny względem tych, od których się niczego spodziewać nie może, tak podły tam, gdzie może zyskać.
Filozof. A ty wielomówco, mógłbyś także pozbyć się bezczelnej śmiałości twojej, przymówek, żartów niewczesnych i nieprzyzwoitej wesołości. Czyżto tylko Cynikom po śmierci śmiać się wolno?
Merkuryusz. Nie uważaj na to Menipie : twoje żarty łódce nie ciężą. Teraz kiedy na ciebie kolej krasomowco, trzeba złożyć niepotrzebne czczych słów stosy, któremi słuchaczów omamiasz i głuszysz, trzeba się zrzec przysady w mówieniu, zgoła tego na czem fałszywie zasadzałeś istotę kunsztu twojego.
Krasomowca. Czynię to, co każesz.
Merkuryusz. Nam lżej teraz. Charonie, odbijaj od brzegu i rozpuść żagle.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.