[60]FRANCIS-VIELÉ-GRIFFIN.
MAŁGORZATA.
O, gdzie jest Małgorzata? o hej, o hej, o hej!
O, gdzie jest Małgorzata? o biada, rycerz jej!
Ona jest w swoim zamku, w kwiatach i grabinie,
Szare jej oko w mgle dalekiej ginie —
Dumki dziewicze roi wśród tęsknoty,
Złotowłosa w jutrzni złotej.
Ona jest w swoim zamku o lekkich wieżycach,
O woniejących kwiatami ulicach,
Gdzie ciężkiemi są chwile, co się zdają lekkie,
Długie i ciężkie jak lata dalekie —
Długie i tak błędnie przepędzone,
Długie i tak męcząco wydzwonione.
Ona jest w swoim zamku, w tym dębowym lesie,
Co ku wyniosłym wieżom z wiosek pnie się,
I nad którym ulata dreszcz ku wyżynie...
Dalekiej pieśni echo ku niej płynie,
W której radosne jakieś rozpacze
Rozrzewnionem sercem płacze
Jakiś śpiewak zatęskniony,
Jakiś śpiewak uwieńczony.
„Czy wiesz, że jest godzina, gdy nic nie odczuwa
Już duch oczekiwaniem zbyt długiem znużony? —
Czy już na ciebie przyszło to, że się zasnuwa
Twa żądza w cień, co milknie niemy, rozmarzony?“
O, gdzie jest Małgorzata? o hej, o hej, o hej!
O, gdzie jest Małgorzata? o biada, rycerz jej!
Ona jest w swym ogrodzie pod śnieżną jabłonią,
Marzenia jej leciuchne zefir kwietnia gonią —
[61]
Marzenia, w których Miłość kroczy z swym orszakiem
I słońce promienieje nad zieleni szlakiem.
Ona jest w swym ogrodzie — pełna niepokoju
Od lubczyków, co płoną w kwietniowym rozwoju
— W zieleni, z dreszczem jakaś piosnka śpiewa,
A szczęście jej różanym śmiechem się rozlewa.
Ona jest w swym ogrodzie, w rojnym swym ogrodzie,
Co brzęczy, szemrze, szumi, spiewa jak czarodziej,
Róż weselem zróżowiona,
Pieśnią życia upojona,
Na pół strwożona wróżbami stokrotki
Ale wierząca w ten dźwięk słodki,
Co mówi: Kocham ciebie!...
I swiece zapala i Veni Creator wydzwania,
Śmieje się sama do siebie
I pogląda na drogę i ręką się zasłania.
O, gdzie jest Małgorzata? o hej, o hej, o hej!
O, gdzie jest Małgorzata? o biada, rycerz jej!
Ona jest w swym klasztorze, modli się i wzdycha,
Godzina za godziną płynie, płynie z cicha,
Ona jest w swym klasztorze, modli się i wzdycha.
Ona się modli w pół świetle gromnicy,
Marzy o oblubieńcu nadziemskiej stolicy,
O Chrystusie, co wejrzy ku swej żałobnicy.
Ona jest w swojej celi, modli się i wzdycha —
I przed wybranym bogiem na klęczki się zniża,
Kwieciem, co śród jej duszy zakwitło kielicha
Zasypując drogę krzyża.
[62]
Jak morski ptak polotem rozpostartych skrzydeł,
Dusza jej się unosi na wichrze organów
I płynie we mgle kadzideł
Znużona — i oddana Panu Panów.
Całą duszą rozkochana,
Duszą swoją obłąkana.
Dusza jej się unosi na wichrze organów
Śród fal cudownych wiary upojenia,
A monstrancya opromienia
Głowy kapłanów
Żałobną szatą czarnych — i promiennych złotem
— I duch jej cały drży — porwany kołowrotem.
Przeciw sobie zbuntował się duch dziewiczy,
Umarła... Już ją zakon schłonął tajemniczy.
O, gdzie jest Małgorzata? o hej, o hej, o hej!
O, gdzie jest Małgorzata? o biada, rycerz jej!
Ona jest w swoim zamku, gdzie ją troska gniecie,
Ona jest w swojej wiosce, spokojna, jak dziecię,
Ona jest w swoim grobie, siejmy na nim len.
Warszawa.
Tłóm. Antoni Lange.
|