Marcin Swoboda
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Marcin Swoboda |
Pochodzenie | Napój cienisty cykl Postacie |
Wydawca | J. Mortkowicz |
Data wyd. | 1936 |
Druk | Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
MARCIN SWOBODA
Z górskich szczytów lawina, Bogu czyniąc szkodę,
Strąciła w przepaść nizin Marcina Swobodę.
Spadał, czując, jak w ciele kość szaleje krucha,
I uderzył się o ziem ostatnią mgłą ducha.
Poniszczony śmiertelnie, chciał się z bólem wadzić,
Wokół bólu jął miazgę człowieczą gromadzić.
Dłoń złamana w niej tkwiła, jak nóż w ciepłym chlebie!
To się ciułał, to trwonił... I tak pełzł przed siebie.
I z trudem bezkształtnego ciała rozwłóczyny
Doczołgały się wreszcie aż do stóp dziewczyny.
Wargami, zszarpanemi o skały i krzaki,
Szeptały własne imię pewno dla poznaki.
Bocząc się na pełzacza, w ogrodzie bielała.
— „Nie strasz kwiatów ranami! Precz, kałużo ciała.
Odkrwaw mi się od stopy! Szukaj leków w niebie!
Próżno szepcesz swe imię! Nie poznaję ciebie!“ —
A Bóg z nieba zawołał: „Wstyd dziewczyno młoda!
Nie poznałaś? — Jam poznał! To — Marcin Swoboda!“
I pobladła dziewczyna i odrzekła: „Boże!
Już to ciało Marcinem dla mnie być nie może!“...
A Bóg otchłań do niego przybliżył mogilną,
Aby ciału ułatwić śmierć już bardzo pilną.
I biedne, przez dziewczynę niepoznane ciało,
Poszeptawszy swe imię, w otchłań się przelało.