Nadobnej Wenery synek,
Bożek Miłości, płochy Kupidynek, Z Szaleństwem kiedyś wszczął kłótnię. Szaleństwo grzechotką zmierza, I Kupidynka okrutnie W oczy uderza, Tak, iż od tego momentu Oślepł do szczętu.
Na krzyki syna Wenera przybiega, Srogie kalectwo spostrzega: Była matką i kobietą, A przeto Łatwo osądzić, iż Olimpu sfery Drżały od szlochań Wenery; Był to lament, co się zowie: Jowisz, Nemezys i wszyscy Bogowie Ogłuchli prawie. Wreszcie sąd złożono, I Jowisz, wespół z Junoną Zagaił sprawę. Matka nieszczęśliwa Na Szaleństwo zemsty wzywa: Zdjęta rozpaczą głęboką Żąda za ten czyn szkaradny Kary przykładnej: Ząb za ząb, oko za oko! Bo jakże spełni swoje powołanie Kupido, z jego winy oślepiony?
Wysłuchawszy stron obu, skargi i obrony, Jowisz wygłosił to zdanie:
Skoro dobro publiczne trzeba mieć na względzie,
A Kupido nie może postąpić i kroku,
Więc Szaleństwo, na mocy naszego wyroku, Odtąd Miłości przewodnikiem będzie.»