Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki/Xięga III/XV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


XV. Nie udało mi się w Warszawie: ale ja się dla tego, ani na Warszawę, ani na rodzaj ludzki nie gniewam. Każdy człowiek ma swój właściwy sposób myślenia; mój nie zgodził się z Warszawą; pojechałem więc myślić do Szumina.
Ktoby na wsi chciał tylko myślić, musiałby się zawczasu przygotować na tęskność i niesmak. Ci, co szczęśliwość życia wiejskiego opisali, czynili to po większej części wpośród miejskich zabaw: gabinet, w którym naówczas byli zamknięci, zdawał się im rozkosznym gajem, piękną doliną, gdzie na rozkazy poetów płyną kręte strumyki, spadają ze skał pieniste potoki, echa ptasząt rozlegają się po lasach i skałach: ale gdy te żywe wyrazy własnem chcemy uiścić doświadczeniem, trzeba, zatargowawszy wiele, na małem przestać. Nie jest rozrzutne w użyczaniu rozlicznych wdzięków przyrodzenie. Owe natężone bystrością imaginacyi naszej widoki, okazują, prawda, postać miłą i wdzięczną, nie taką jednak po większej części, jakąśmy ją pierwej sami sobie ułożyli. W romansach chyba, albo bajkach reszty szukać należy.
Życie wiejskie dla tego jest miłe, iż nadaje chęć do gospodarstwa; tego obowiązki rozciągają się do wszystkich czasów, a chęć zysku złączona z niewinną, a coraz nową zabawą, nie daje się rozpostrzeć tęskności, która zapełniać zwykła wszystkie przedziały gwałtownych zabaw miejskich.
Zdało mi się, żem do mojej wyspy powrócił, gdym w domu osiadł. Pierwszy podobno z całej okolicy przeświadczony u siebie będąc, że moi poddani byli ludźmi, przyłożyłem do tego starania, aby ile możności, uczynić ich stan znośniejszym. Niech powie mała cząstka ludzi dobrze myślących, jaką rozkosz czuje poczciwe serce w uszczęśliwieniu podobnych sobie. Powróciłem i bardzo dalekiej wyspy; to było wyrokiem zagradzającym mi drogę do promocyi. Jeżeli ten powrót znaczył niepodobieństwo zgodzenia cnoty ze szczęściem, niech moi ziomkowie do dalekich wysp jeżdżą: choćby w tej podróży minęli Paryż i Londyn, nie straci na tem ojczyzna.
Wybaczy czytelnik tej małej dygressyi. Skołatany rozmaitemi przypadkami, rzecz naturalna, iż mocniej, niżeli inni, uczułem słodycz miłego spoczynku. W tej zostając sytuacyi, zacząłem myslić o postanowieniu, żebym przynajmniej dobrą dzieciom moim edukacyą mógł się krajowi przydać.
Nie daleko mojej wioski mieszkał pan jeden; zacnością familji znamienity, ale na fortunie podupadły. W sali pałacowej pełno było portretów przodków jego, jedni piastowali buławy, drudzy marszałkowskie laski, pastorały, pieczęci, buzdygany i. t. d. Mając się nierównie lepiej od gospodarza domu, gdym tam przyjechał, że mi się ich córka zdała być dobrej edukacyi, mniemałem, iż konkurencya moja do niej przyjęta będzie z radością; odkryłem więc przez dobrego przyjaciela moje intencye. Nie poszła w smak gospodarzowi, jak sam potem definiował, takowa zuchwałość. U wieczerzy wszczął dyskurs o prerogatywach zacności wielkiego imienia, i podłości takowych rodziców, którzy dla błahego zysku, gotowi jaśnie oświeconość łączyć z wielmożnością. Jaśnie oświecona pani rzuciła na mnie okiem pełnem wzgardy, i razem wspaniałości: dorozumiałem się reszty, i nazajutrz równo ze świtem odjechałem bez pożegnania z tego domu, gniewając się srodze na moję pieczątkę bez mitry i paludamentu.
Była w sąsiedztwie mojem druga dama, nie tak arcyzacna, ale ojciec najsławniejszy aktor kontraktów Lwowskich, oprócz czerwonych złotych obrączkowych, i talarów starych, gardził wszystkiemi marnościami świata tego. U Jaśnie Oświeconego jedliśmy bażanty na farfurach; Pan Podsędek dał barszcz, schab, bigos i buraki na misach srebrnych, a co osobliwsza, pod cechowaną mitrą i paludamentem postrzegliśmy herby Jaśnie Oświeconego. Nie wchodząc w przymioty moje, pierwszą zaraz uczynił Pan Podsędek propozycyą, żebym przyszłej małżonce tyle prostym długiem zapisał, ile połowa jej posagu wynosić będzie, na reszcie zaś fortuny miałem uczynić dożywocie. Wstręt mi uczyniła takowa propozycya, większy dama dumna wielkością posagu, bez żadnych przymiotów.
W kilka czasów poznałem na odpuście panienkę zacną, bardzo piękną, ale ubogą. Już miałem uczynić rodzicom deklaracyą, gdy raz nie zastawszy u siebie damy, postrzegłem bilecik na stoliku jej był charakter, adres do Jmci Pana Vicesgerenta. Oznajmowała mu o swojem przyszłem zamężciu: ubolewała, że bogactwa cnocie i przymiotom rzadko towarzyszą; kończyna oświadczeniem, iż będzie miał rękę bogaty, ale serce kochany Antoś. Nie podobał mi się ten podział z Antosiem, i odtąd w tym domu nie postałem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.