[141]MIMOCHODEM [143]
Módlmy się śród drzew
Za zdeptany wrzos, —
Za przelaną krew,
Za zburzony los!
I za śmierć od kul, —
I od byle rdzy!
I za cudzy ból —
I za własne łzy!
[144]
Uwiędły sad
Przeżegnał się szkarłatem.
Liść drgnął i spadł.
Módl się do tęcz za światem!
Pożółkły klon
Mży w stawie miedzią złudną.
We własny zgon
Uwierzyć mu tak trudno!
[145]
Płomienny uśmiech nietrwałych zórz
(O, złoć się dłużej!) — umiera już.
I jeszcze jedna z różowych chmur
Skrajem dogasa na grzbiecie gór.
I jeden jeszcze przeżyty dzień
(O, złoć się dłużej!) — odchodzi w cień...
[146]
Zwoływali się surmą na wrzawę-zabawę,
A jam gadał z mogiłą...
Wszyscy na koń już siedli, by jechać po sławę,
Lecz mnie z nimi nie było.
Sny moje zaniedbane marnieją w dolinie...
Weź pług w dłonie i oraj!
Płynie życie bez jutra, a w ślad za niem płynie
Moje życie — bez wczoraj!
[147]
Coś tam mignęło dalekiego
Wbrew niedalekiej wodzie, —
Coś tam wezbrało rosistego
W ogrodzie — w ogrodzie!
Coś się spełniło skrzydlatego
Nad przynaglonym kwiatem! —
Coś tam spłoszyło się bożego
Pomiędzy mną a światem!...