[50]MISTERJUM
Dęby jesienią złocone.
Wiatrem zimy rozdarte.
W polu stoją samotne
Śnieżnym biczem smagane.
A słońce złote jak dukat
Chmury rozdziera i niebo
Błękitne jak głębie jeziora
Z górskich głębin odsłania.
I księżyc błyszczy pod wieczór
I gwiazdy błyszczą w toni
Górskiego potoku co prycha,
Jak rumak szalony pędzi
Na skały kamienne łożyska.
Osiedla zwolna ucichły,
Gwiazda wieczorna prowadzi
Gdzie żłób i siano pachnące,
Przez szumne wichry zasiane,
W górskich polanach zebrane.
U cichły dęby szumiące,
Ucichły sosny śnieżyste,
Nie szumią chmury rozdarte,
Nie huczą potoki bystre.
Wśród tej ciszy, jak struny
Harfy wyniosłej zagrały
Chóry krasnych śpiewaków,
Ptaków o skrzydłach słonecznych.
Jest żłób i siano z kwiatów
Co latem w łąkach zakwitły,
Nad żłobem Matka schylona
Swe dziecko do snu kołysze.
I chór motyli-aniołów
[51]
Tęczą błyszczy wśród śniegu.
Bydlęta klęczą u żłobu,
Pasterze nadchodzą z muzyką,
Z kobzą i z harmonijką,
Cieślę Józefa poznają,
Marję i Dziecię witają.
Któż to otworzył wrota
Naoścież, że wiatry mylnice
Tłuką się o kalenicę?!
Któż to zapalił gwiazdę
Co wtłacza się w szopę ubogą?
Cóż to za ludzie w progu
W koronach i szatach złocistych
Klękają przed nędznym żłobem?
— — — — — — — — — —
Ptaki i aniołowie, króle i pasterze,
Chmury i gwiazdy w przestworzach,
Śniegi w wieczornych zorzach —
W tę noc przed szopą na hali
Przed nędznych się Królem zbratali.