Mośki, Joski i Srule/Rozdział dwudziesty czwarty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Mośki, Joski i Srule
Wydawca J. Mortkowicz
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY.
Ojzer-poeta. — Wiersz o szewcu, o kowalu i — o powrocie do domu.

Ojzer Płocki deklamował na zabawie własne swoje wiersze.
Dziwnem się chłopcom zdawało, że można wiersze pisać nie z książki, a z głowy.
Właściwie Ojzer pisze nie z głowy, a z tego, co widział i słyszał.
Naprzykład wiersz o szewcu.
Biedny szewc długo nie miał żadnej roboty, więc nic nie zarabiał. Chodził, starał się, szukał, nic nie mógł znaleźć. Wreszcie dostał obstalunek, tak bardzo się cieszył. Ale do wykonania obstalunku potrzeba mieć skórę na buty, skórę trzeba kupić, a skąd wziąć pieniądze na kupno skóry? Chodził szewc do znajomych, prosił o pożyczkę. Jedni nie chcieli, a drudzy nie mogli pożyczyć, bo sami są biedni i pieniędzy nie mają. Poszedł prosić o zaliczkę na kupno skóry, ale mu nie dano. I szewc nie mógł wykonać obstalunku, — biedny, biedny, biedny.
Ojzer zna tego szewca, bo razem z nim mieszkają. Ojzer pamięta, jak chodził bez zajęcia, jak otrzymał robotę, jak starał się o pieniądze, których nie dostał. — Ojzer pamięta wszystko i wiersz o tem napisał...
Drugi wiersz — o kowalu, który dzień i noc bije młotem twarde żelazo, a młot śpiewa mu o szczęściu ludzi.
I kowala tego widział Ojzer, kiedyśmy szli do wodnego młyna a po drodze wstąpili do kuźni; kowal bił młotem w rozpalone żelazo, aby pokazać chłopcom, jak się robi podkowy. — Wszyscy widzieli, ale jeden tylko Ojzer wiersz napisał; on jeden w huku młota usłyszał melodję, śpiew o szczęściu ludzi, bo on jeden był poetą tylko...
Napisał Ojzer wiersz o lesie, w którym człowiek chory staje się zdrów i mocny; ale nie wszyscy mogą mieszkać w lesie i dlatego są bladzi i smutni.
O kim myślał wówczas mały poeta, gdy ten wiersz pisał?
Zapewne o ojcu.
Ojciec Ojzera robi skakanki i lejce, paski i ozdoby do sukien. Gdy był zdrów, dużo zarabiał, córkę do szkoły posyłał. Ale teraz kaszle, a do lasu, gdzie powróciłby do zdrowia, wyjechać nie może.
Dziś jeszcze często wspominają dobre dawne czasy, gdy córka chodziła do szkoły, gdzie pani była dobra, bardzo dobra, a dzieci tak ją kochały. Teraz ojciec chory, pani szkołę zamknięto, — wyjechała daleko do Ameryki, i tam ją dzieci zapewne kochają.
Ach, jak Ojzer chciałby się uczyć.
Ojzer nie lubi hałaśliwych zabaw, ale chętnie słucha ciekawych opowieści, — wie, że dozorca go kocha, ale nie poprosi nigdy ani o chorągiewkę, ani o piłkę, ani o ładny widelec, ani o przylepkę. — Ojciec Ojzera, on sam, siostra starsza, mama — dumni są, prosić nie lubią, nie chcą.
Kiedy mała siostrzyczka Ojzera leżała w szpitalu, chcieli co dzień ją odwiedzać.
— Nie można; tylko trzy razy na tydzień wolno przychodzić do chorych dzieci.
— Jeżeli nie można częściej, to trudno. Widocznie tak być powinno, zapewne tak jest lepiej.
Raz Ojzer przyszedł do szpitala i przyniósł dla siostry garstkę winogron. Nie przyniósł karmelków, bo mała była chora, i jeść jej karmelków nie było wolno.
Stoi Ojzer koło łóżeczka siostry i nic nie mówi.
— Powiedz jej coś, przywitaj się z siostrą.
Ojzerowi z oczu łzy płynęły...
Kiedy dzień powrotu do Warszawy się zbliżał, cieszyli się chłopcy, że znów rodziców i rodzeństwo zobaczą i opowiedzą wszystko: co robili na wsi, jak się kąpali, bawili, bronili fortecy — Ojzer wówczas napisał ostatni swój wiersz na kolonii:
„Cieszą się dzieci, że wracają do domu, aby zieleń lasu zamienić na wilgotne ściany. Kwiaty śmieją się do słońca, ale czeka je zima, gdy zwiędną.“
Najchętniej pisze Ojzer o lecie, kiedy jest ciepło, słońce świeci i kwiaty kwitną. Zimy nie lubi, bo smutna.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.