Nędznicy/Część trzecia/Księga druga/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nędznicy |
Wydawca | Księgarnia S. Bukowieckiego |
Data wyd. | 1900 |
Druk | W. Dunin |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Misérables |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Takim był p. Luc-Esprit Gillenormand, który miał wszystkie jeszcze włosy, raczej siwe, niż białe, i był zawsze uczesany podług dawnej mody. W ogóle i przytem wszystkiem, była to osoba godna poszanowania. Miał w sobie coś z ośmnastego wieku: płochego i wielkiego zarazem.
W 1814 r. i w pierwszych latach Restauracji, p. Gillenormand, który był jeszcze młodym — miał tylko siedmdziesiąt cztery lata — mieszkał na przedmieściu Saint-Germain, na ulicy Servandoni, blizko św. Sulpicjusza. Przeniósł się na Marais, dopiero usunąwszy się od świata, kiedy mu już dobrze minęło ośmdziesiąt cztery lata. I usunąwszy się od świata, zamurował się w swoich zwyczajach. Głównym z nich, którego nigdy nie zmieniał, było zamykać zupełnie drzwi przez dzień cały i zawsze przyjmować, dla jakiejkolwiekbądź sprawy, tylko wieczorem. Obiadował o piątej godzinie — później drzwi jego się otwierały. Była to moda jego wieku, i nie chciał od niej odstąpić. Dzień tałatajstwo — powiadał — zasługuje na to tylko, by okiennice zamykano. Porządni ludzie rozniecają swe myśli, dopiero kiedy zenit zapala gwiazdy. I barykadował się dla wszystkich, chociażby to był król. Stara elegancja jego czasów.