[315]NA ŚMIERĆ
STEFANA GARCZYŃSKIEGO[1].
Płakać cię, czy się cieszyć? — wierzę, że wraz z tobą —
Że duch twój, istny tutaj Aniół na wygnaniu,
Bolejąc wciąż nad ludzką zmazą lub żałobą,
Odszedł — dokąd tak tęsknił — i snać w przeczuwaniu
Krótkiéj drogi swéj, tak się kwapił z gromadzeniem,
Nie laurów albo skarbów — lecz dzieł swéj zasługi,
Jakby stosu ofiary — by na nim płomieniem
Własnych swych uczuć spłonąć — jak Krywejto drugi? —
Wieszcz, rycerz, obywatel — w każdym z nich twa dusza
Odbiła, jak ogniste słońce w wód krysztale.
Lecz pieśń dla innych — rozkosz; dla ciebie — katusza.
[316]
I nie strach sądów świata, nie troska o chwale,
Miotały sercem twojém; — nie! tyś drżał o dary
Dane ci i natchnione — by ich bez użycia
Nie strwonić; by z nich żadnéj cząstki, jak z ofiary,
Nie użyć sam dla siebie; by treść prawdy życia
Wydać w pieśni, jak w czynie; — tak, jak wszystkie czyny
Dostrajałeś do tonu wieszczych natchnień ducha.
Trud dla Prawdy — to dla cię był pokój jedyny.
Ofiara — jedno szczęście; — Krzyż — jedna otucha!
Jeden twój grzech — żeś nazbyt żądał sam od siebie,
Żeś chciał nazbyt wysoko dojść o ludzkiéj sile:
Chciał stać się doskonałym, jak Ojciec na Niebie,
Myśląc, żeś mógł i musiał: — i nie tylko tyle,
Ile da i dozwoli w tobie Pan. — Tyś sądził,
Że życie — to już tylko czas działać, nie prosić;
Czas zdobywać, nie czekać! — O! jeśliś w tém zbłądził.
Męczenniku twéj cnoty! odcierpiałeś dosyć.
I Pan snać twe cierpienia ujrzał i przebaczył,
Gdy do łoża twéj śmierci posłał ludzi dwoje,
Abyś w nich, jako w żywém zwierciadle obaczył,
O czém tu już rozpaczać jęło serce twoje:
Geniusz Chrześcijański, i świętość Anielską. —
Oboje oni duszą kochali cię bratnią,
Oboje z poświęceniem i łzą przyjacielską
Przynieśli ci na ziemi pociechę ostatnią,
[317]
O! i rękojmię szczęścia tam! — Bo kto z takiemi
Zlał się sercem i duchem: czyż Ojciec Litości,
Każąc go takim ludziom pożegnać na ziemi,
Innymby duchom kazał spotkać go w wieczności? —
Przyjacielu mój! bracie! wierzę w to, a przecie,
O! przebacz mi! że siebie, a nie ciebie płaczę! —
Jam to cię z niemi poznał i zbliżył na świecie,
A już i ich, jak ciebie, wiém, że nie obaczę. —
1833.