Na Betlejemskim dziś tłumno gościńcu,
Pochodnie nocy rozwidniają cienie,
Tętnią wielbłądy na szopki dziedzińcu,
Błyszczy się złoto i drogie kamienie.
I niespokojna Marya przez szpary,
O sen Jezusa zlękniona wyziera,
Już się od żłóbka zerwał Józef stary
I drzwi stajenki pocichu otwiera.
Wchodzą pokornie trzej wschodni królowie,
I przed dziecięciem zginają kolana,
Berła, korony lśniące na ich głowie,
Składają wszyscy u nóg światów Pana.
Z arabskiej, perskiej przybyli krainy,
W której się gwiazda proroków zjawiła,
Wskazując drogę im do Palestyny,
Gdzie Słowo Boskie Marya powiła.
Przed Królem królów, Jezusem dzieciną,
Liczny się orszak sług na ziemi ściele,
Z oczów Maryi łzy radości płyną,
W sercu Józefa radość i wesele.
Słodkie po szopie rozchodzą się wonie,
Drogich kadzideł i arabskiej mirry,
I te, co ziemia kryje w swojem łonie,
Błyszczą się złota obok żłóbka bryły.
Lecz my Jezusa ucznie ubogiego,
Cóż Jemu dzisiaj w ofierze oddamy,
Skarb nasz ubóstwo, my złota drogiego,
Mirry i wonnych kadzideł nie znamy.
Niech dusza nasza ujęta tęsknotą,
W wonną dla Ciebie mirę się przemieni,
A serce w ogniu krzyża, jako złoto,
Niech się miłości blaskiem rozpromieni.
Gdy nas do ziemi zgina życia brzemię,
Chęciom i myślom doda miłość skrzydeł.
Rzucą, co nędzne, rzucą ciało, ziemię,
W górę się wzbiją, jako woń kadzideł.