Na Smolikowszczyźnie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Prus
Tytuł Na Smolikowszczyźnie
Pochodzenie Pisma Bolesława Prusa
tom I To i owo
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1935
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NA SMOLIKOWSZCZYZNIE.[1]

STASIO (wstając z łóżka). Mój Karolu, uważajno też na handlarza, a jeżeli się który zjawi na podwórzu, to go zawołaj.
KAROLEK (zdumiony). A cóż ty masz do sprzedania?
STASIO (zakłopotany). Eh! wiesz przecie, że tylko zegarek!... Potrzebuję nagwałt sześciu rubli.
KAROLEK. Dałbyś też pokój, cóż ci tak pilnego...
STASIO. Ale ba! już ja wiem i muszę mieć sześć rubli na trzecią, bobym inaczej djabelnie wyszedł!...
GŁOS Z PODWÓRZA. Handel! handel! handel!...
KAROLEK. Nie radzę ci, ale zresztą rób, jak chcesz. (woła przez okno). Handel! tu!... (do Stasia). Nie śpieszże się przynajmniej z opuszczeniem ceny, a może uda się go naciągnąć. Jeżeli handel będzie uparty, to powiem, że ja kupię zegarek za sześć rubli, a wtedy może co postąpi.
STAŚ. I tak grać można...
LAJBUŚ (wchodzi). Aaa! wielmożny pan Karol!... to pan tu tera mięszka? Awa! co my się z sobą nahandlowali... ja myślałem, że pan już nic nie będzie miał do sprzedania.
KAROLEK. Głupiś, Żydzie! ja już nic nie potrzebuję sprzedawać, tylko ten pan.
LAJBUŚ. Wszystko jedno. Nu! co pan dobrodziej ma?
STASIO (zadąsany). Może sobie kupisz ten zegarek?
LAJBUŚ. Naco mnie to? Może pan ma stare garderoby, stare koszule, stare buty, ja wszystko kupuję... A co pan chce za ten zygar?
STASIO. Sześć rubli.
LAJBUŚ. To nie dla mnie! Może pan ma kołdrę, poszewki? Jabym panu dał za te sztuke trzy ruble, a więcej nie mogę.
KAROLEK. Eh! wynoś się z takiemi pieniędzmi! (do Stasia). Poco się spieszysz, ja ci sam dam sześć rubli.
LAJBUŚ. Pan da?... No to niech pan da!
KAROLEK. Co ty sobie, durniu, myślisz, że nie mam pieniędzy, hę?...
LAJBUŚ. Bez urazy wielmożnego pana nic nie myślę, ja tylko sobie mówię, że taki pan jak pan, toby z takim klekotem wstydził się chodzić po ulice.
STAŚ (zniecierpliwiony). No kupuj, Żydzie, albo się wynoś!
LAJBUŚ. Niech pan co opuści, ja przecież chcę zarobić. Mnie nawet trafia się kupiec na taki zygar, to możebym utargował z parę złotych...
KAROLEK. Cóż to za kupiec?
LAJBUŚ. Iiii... to jeden łapserdak, lokaj od furmana pana Zamojskiego!... Ja państwu powiem słowo; niech państwo co opuszczą, a ja postąpię.
STAŚ. No, ile postąpisz?...
LAJBUŚ. Co to dużo gadacz, postąpię... pięć kopiejek...
FRANIO (wpada zadyszany). Jak się macie!... hej, Karolu! jakiś facet przywiózł ci pieniądze, stoi w Europejskim hotelu. Biegnij prędko, bo wyjedzie!
KAROLEK (zachwycony). O nieba!... Stasiu, nie sprzedawaj zegarka, ja kupuję! (kładzie zegarek do kamizelki).
LAJBUŚ. Z przeproszeniem... postąpię pół rubelka!
STAŚ i KAROLEK (razem). Nie! dawaj sześć rubli!... jużeśmy ci powiedzieli ostatnie słowo!
LAJBUŚ. Co to słowo, czy to królewskie słowo? przecie to handel! No, dam cztery rubelki...
KAROLEK (chwyta za czapkę). Nie, nie!... dasz sześć rubli i weźmiesz!... No, bądźcie zdrowi, za pół godziny przychodzę! (wybiega).
STASIO. Karol! zostaw zegarek!... Co to za warjat... (do Lajbusia). Nie masz tu co czekać, przyjdź później, to może ci już tamten pan sprzeda.
LAJBUŚ. Państwo wszystkie takie prędkie... Może jabym dał sześć rubli, a tak tom sobie tylko czas zmarnował... Aj waj!
FRANIO. O cóż ci chodzi, przyjdziesz za godzinę i kupisz.
LAJBUŚ. Nu, może ja tak i zrobię, tylko się pójdę dowiem... Adiu państwu!... (wychodzi).

(W godzinę potem).

LAJBUŚ. Coś tamtego pana nie widać, a ja się śpieszę.
STASIO. Zaczekaj jeszcze chwilkę... Ot! słyszysz? ktoś idzie po schodach, to pewnie on!
KAROLEK (wpada zafrasowany). Niech ich djabli wezmą, tylko się pokazałem z pieniędzmi, zaraz wszystkie musiałem oddać.
STASIO. Jakto wszystkie?
KAROLEK. Tak jakby wszystkie. Dałem w cukierni trzy ruble, krawcowi trzy, to razem sześć. Rządcy sześć, to razem dwanaście, a że dostałem piętnaście, więc mam tylko trzy.
LAJBUŚ. Nu, to ja państwu dodam sześć rubli za zegarek i będzie razem dziewięć, tylko niech się państwo z łaski swojej pośpieszą.
KAROLEK (przerażony). Bodajże cię miljon djabłów wzięło... Zgubiłem zegarek...
STASIO. Bój się Boga!... a cóż się ze mną stanie?
KAROLEK (zdesperowany). Ha cóż! dam ci ostatnie trzy ruble tymczasem... Ale co się ze mną stanie?
LAJBUŚ (zgryziony). A wa! i państwo stracili i ja straciułem, a to wszystko bez prędkość. Może państwo mają jeszcze co na handel?...

(Wielka pantomina).






  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Smolikowszczyźnie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Głowacki.