>>> Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Przybyszewski
Tytuł Na drogach duszy
Wydawca L. Zwoliński i spółka
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Indeks stron





WSTĘP.


Pod zbiorowym tytułem »Na drogach Duszy« wydaję tom jednej części moich prac krytycznych, porozrzucanych już to w »Życiu« (mocno obciętych) już to po rozmaitych czasopismach niemieckich, już to wydanych jako osobne broszury.
Nie miałem i nie mam ani tej chęci, ani tej śmiesznej ambicyi, jaką mi powszechnie przypisywano, by stworzyć jakiś nowy kierunek, lub sektę literacką, bo jestem zbyt dumny z tego, że jestem sam dla siebie, — nie reklamowałem nigdy pojęcia tak osławionej i zohydzonej »nagiej« duszy jako coś niebywałego: pisałem te wszystkie aforyzmy i studya bez wszelkiej pretensyi, z całą szczerością człowieka, który po długiem myśleniu doszedł do jakiejś, chociażby mylnej syntezy, próbowałem jednem słowem patrzeć na artystę po odrzuceniu wszystkich przypadkowych i drugorzędnych rzeczy, dotrzeć do jego najgłębszej istoty.
Nic mnie zatem nie obchodzi, jakie zewnętrzne koleje życia ten lub ów artysta przechodził. Tą ciekawość pozostawiam kamerdynerom, co przez dziurkę od klucza swego pana podpatrują. A zresztą życie zewnętrzne artysty urabia według swej potrzeby istota metafizyczna w artyście, ta, która tworzy, a której narzędziem tylko jest istota osobista. Artysta żyje tak jak musi, a nie tak jak chce. Wszelkie osobiste rozkosze, smutki, cierpienia, wszelkie szały i bóle stwarza w artyście owa twórcza, pierwotna istota, by z nich czerpać nowy pochop do tworu. A może to życie zewnętrzne jest tylko przejawem wszystkich cierpień i szałów twórczych.
Nic mnie również nie obchodzi, jakie wpływy »kształtowały« ową twórczą istotę. To są rzeczy czysto przypadkowe i nic nieznaczące. Każdy prawdziwy artysta jest zupełnie samoistny. Przychodzi na świat z pewnym, ściśle ograniczonym zasobem sił, a zasób ten czy w taki lub inny sposób wyładować się musi. Zewnętrzny wpływ jest tylko podrażnieniem twórczej istoty, przez co nagromadzony w duszy zasób sił twórczych przechodzi z podświadomego stanu do świadomego.
To, że przedstawiam obcych artystów, jest rzeczą zupełnie podrzędną, bo tu nie chodzi o obcego lub swojskiego artystę, tylko o istotę twórczą artysty wogóle. Że ten artysta jest Francuzem, ten zaś Polakiem, to zupełnie obojętne. Jedyną atoli i istotną rzeczą jest droga, po której dusza artysty kroczy[1]).
Nie chodzi zatem o narodowość istoty twórczej, ale o jej odrębność od każdej innej, o jej organizm i indywidualność.



A biorąc rzecz z tego punktu widzenia jest dla krytyka każda twórcza istota równie zajmująca, równie święta, bo krytyk, śledzący przejawy duszy, patrzy na istotę twórczą nie z ograniczonego stanowiska społecznego, ale z wyżyny metafizycznego myślenia.
W przedstawieniu utworów tych artystów nie krępowałem się żadnymi względami. Jako artysta, rozpatrujący przejawy duszy, mam conajmniej to samo prawo, jakie ma każdy biolog, któremu nikt kagańca na usta zakładać nie myśli, choćby opisywał nawet najpotworniejsze przejawy życia.
Pozatem nie piszę ani dla dzieci, ani dla panienek, tylko dla artystów i dla ludzi, którzy dorośli do kultury czysto artystycznej, t. zn. ludzi, którzy w sztuce nie szukają »pożytku« i umieją ją odłączyć od spraw etycznych i społecznych.





  1. Pojął to u nas Miriam (Zenon Przesmycki), kiedy swoje wspaniałe studyum, jedyne w swym rodzaju, poświęcił Maeterlinckowi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Przybyszewski.