[1]NA RUINACH WÓLKI.
FERDYNANDA UTRACJUSZA SZAŁAWIŁY
TRENY ŻARTOBLIWE.
Introdukcja.
O gęsi biała, coś z swemi gąsięty
Deptała łąkę czerwonemi pięty,
Dziś gdy mi żywot i wszystko obrzydło,
Daj mi swe skrzydło.
O biała gęsi, która wraz z gąsiorem,
Zdrowiem i dobrym cieszysz się humorem,
Ty, która nie dbasz o marności świata,
Pójdź tu pierzata.
Niech w inkauście zmoczone twe pierze,
Śpiew mój łabędzi da ludziom w ofierze,
Niech jęki moje uwieczni atrament
I srogi lament.
Muzo ty piękna, muzo moja sielska,
Wynijdź ty z krzaków i z różnego zielska
I pomóż treny napisać żałosne,
Na żydy sprosne.
Tren I.
Gdy duch mój jeszcze tkwił w małym chłopczyku,
Jeździłem zawżdy na wronym kucyku,
A skoro chłopskie napotkałem dziecię,
Siekłem po grzbiecie.
Świętéj pamięci rodzic pan Makary,
Dusił we skrzyni nowiutkie talary,
I naokoło znali go sąsiedzi,
Iż na nich siedzi.
Panna Charlota, francuzica blada,
Wciąż mnie uczyła jak się w świecie gada
I pokazywał mi niemiec djabelski,
Język angielski.
Lecz mama moja, poczciwa niewiasta,
Tych dręczycieli wywiozła do miasta,
I tak nabrałem słusznie z owej racyi,
Dość edukacji.
[2]Tren II.
Zachorzał rodzic i złożon jest w grobie,
Jakoż ja Wólkę dziedziczyłem sobie,
A dla pomocy wziąłem sekretarza
Jankla pachciarza.
O losie zmienny, i któżby się spodział,
By się ten Jankiel w moją skórę odział —
I w hypotece wziął tytuł własności
Mej posiadłości!
Cóżem uczynił, o okrutny losie,
Żeś mi tak srogo dzisiaj dał po nosie,
Że z Wólki mojéj, spuścizny pradziadów,
Niema i śladów!
Żem lubił pijać, to tylko węgrzyna,
Że mi się czasem udała dziewczyna,
Że grałem w karty, a i to nie co dnia,
Jest że to zbrodnia?!
Tren III.
Stokroć przeklęte są te inżyniery,
Co wymyślili pióra i papiery,
Może dziś w Wólce, sen by mnie kołysał,
Gdybym nie pisał...
Raz gdym się w pięknéj zadurzył Ludwice,
Musiałem za nią jechać za granicę,
Przyniósł mi Jankiel za papieru szmatek
Rubli dostatek.
W Paryżu, mieście, co rozpustą dyszy,
Byłem osadzon w zamku zwanym Clichy,
Do Jankla tedy, z rozpaczliwym gestem,
Piszę, gdzie jestem.
Z niewoli onéj wykupion okrutnej,
Wracałem do dom posępny i smutny,
Jankiel mnie wówczas, mając w ręku zapis,
Palił jak lapis.
[3]Konkluzja.
O moje gęsi, barankowie bieli,
Już was na zawsze wszyscy djabli wzięli,
Takoż wierzchówkę moję ukochaną,
Anglezowaną.
A jako szczury w spichrzu przez łakomstwo
Tak się Janklowe uwija potomstwo,
W owych komnatach, gdziem kiedyś siadywał,
I w karty grywał.
Te są Janklowe one dzieła sprośne,
Które niech będą jak najwięcéj głośne,
Które ja smołą wypiszę na płachcie
I podam szlachcie!
O muzo moja, muzo moja sielska,
Idź się napowrót zagrzebać wśród zielska,
Bom już wyśpiewał biedę moją wszelką
I boleść wielką.
Kl. J.