Na zgon Ludwika Narbutta
Szły głuche wieści — że naród się budzi,
Że kruszy pęta co w kości mu wrosły!
Że się po lasach mnogo zbiera ludzi,
A krzyki pomsty — aż w niebo się wzniosły!
Na głos tych wieści, wnet staje pod bronią
Mąż, co kochanką gardził i pucharem
I chwycił sztandar z litewską Pogonią
I na pół drogi klęknął pod sztandarem!
I tak klęczący utonął w modlitwie,
Tak się gorąco modlił za swym ludem:
Że gdy wieść o nim powiała na Litwie,
Bóg modłom jego dał świadectwo cudem!
Bo na to hasło jak z gniazda orlęta,
Młódź się od pługa porwała i radła — !
I jako macierz wzywała ją święta,
Po krańcach Litwy na straży usiadła!
I tylko echa powtarzały puszczy,
Zwycięskie pieśni młodego żołnierza!
I dzikie krzyki rozgromionej tłuszczy,
I ciche szepty za zmarłych pacierza!
Lecz snać inaczej Pan w Wszechmocy swojej,
Osądził naszą niedolę i trudy —
Bo jak nam stałeś — w pełnej ległeś zbroi,
Rycerzu wielki — na czasy i ludy!
Osieroceni — po dwójnej żałobie,
Kiedyż po stracie twojej żal ukoim?
Orle! rycerzu! gdyś spoczął już w grobie,
Pamięć twym czynom — i cześć prochom twoim!