Nabór, czyli sztuka nabierania ludzi?

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucyna Czechowska
Tytuł Nabór, czyli sztuka nabierania ludzi?
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nabór, czyli sztuka nabierania ludzi?

nr 10/2014


Wwakacyjnym numerze „Czuwaj” mogliśmy się zapoznać z wkładką opisującą akcję „Nabór” od A do Z. Spośród wielu cennych rad, jakie zebrała w swoim poradniku hm. Anna Pospieszna z redakcją, mnie najbardziej ujęło zdanie z rozdziału „Co mówić?”: Nie opowiadaj bajek! Nie obiecuj cudów i złotych gór, bo tylko sobie zaszkodzisz. Obietnice bez pokrycia mogą się bardzo szybko obrócić przeciwko tobie, jeśli po pewnym czasie harcerze dostrzegą, że to była zwykła „ściema”. Bo tak z ręką na sercu, ilu z nas potrafi nie ulec pokusie reklamowania harcerstwa?

Nasze społeczeństwo, a szczególnie jego młodsze pokolenia, wielokrotnie nazywa się „obrazkowym”. Według specjalistów od marketingu wszystkie informacje trzeba współcześnie podawać z przewagą grafik i jaskrawych efektów specjalnych oraz minimalną ilością tekstu. Aby przyciągnąć oko potencjalnego harcerza, uciekamy się więc do reklamowych sztuczek – wrzucamy w piękne i kolorowe plakaty zdjęcia ze wspinaczki skałkowej (najlepiej w Kanionie Kolorado), z paintballu (w pełnym rynsztunku, ze wszystkimi gadżetami) czy pokazu profesjonalnego fire show. Tworzymy w ten sposób wrażenie, że przygoda, którą oferujemy, będzie w istocie mieszanką sportów ekstremalnych oraz mocnych doznań. Oczywiście wysiłek fizyczny, przekraczanie własnych barier i silne przeżycia są elementem harcerskiego szlaku, ale nie chciałabym, aby były naszą jedyną wizytówką.

Po pierwsze dlatego, że, jak słusznie zauważyła Ania, w większości naszych drużyn takie aktywności nie są na porządku dziennym, a osoby, które dołączyły do nas po naborze, szybko poczują się po prostu nabrane. Zdecydowanie lepiej jest pokazać się od najlepszej, ale prawdziwej strony: zamiast fire show – ognisko przy świetle księżyca, zaś zamiast paintballu rozbudowana gra terenowa z elementami podchodów i zdobywania baz. Nie oznacza to, że z takich bardziej „ekstremalnych” form nie powinniśmy w harcerstwie korzystać, ale lepiej kogoś pozytywnie zaskoczyć, wyciągając w odpowiednim momencie asa z rękawa, niż rozczarować brakiem gruszek na wierzbie.

Po drugie dlatego, że ludzie dostosowują się do naszych oczekiwań względem nich. Jeśli założymy, że idee służby i braterstwa się „nie sprzedadzą” i przyciągamy do naszych szeregów tylko namiastką naszej „oferty”, nie pozwalamy naszym potencjalnym harcerzom wzbić się do gwiazd. To tak jak w opowieści o wilku w owczej skórze – im dłużej wilk ją nosi, tym bardziej zaczyna się z nią identyfikować, łagodzi swoją naturę. Tak samo jest z dzieckiem. Jeśli powiemy mu, że widzimy je jako kogoś wartościowego, zdolnego dać innym coś z siebie oraz pokonać swoje słabości, za wszelką cenę będzie się starało żyć tak, aby temu wyobrażeniu sprostać. Dlatego niebagatelne znaczenie ma to, jakie wyzwania przed naszymi podopiecznymi postawimy: czy tylko te związane z powierzchownymi doznaniami, czy dotykające samej głębi ich charakteru.

Warto więc już od pierwszego kontaktu pokazywać to, o co nam naprawdę chodzi: stawanie się coraz lepszymi ludźmi, aktywność w grupie rówieśniczej, zawieranie przyjaźni, kontakt z przyrodą, aktywne zmienianie świata wokół nas. Kto wie, może nie doceniamy naszego społeczeństwa i takie hasła trafią na podatniejszy grunt niż propozycja kolejnej formy animacji wolnego czasu…