Nabożeństwo na marzec/Dzień 18 marca
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Dzień 18-ty marca |
Pochodzenie | Nabożeństwo na marzec w zbiorze Święty Józef Oblubieniec Bogarodzicy |
Wydawca | Nakładem klasztoru S. S. Bernardynek |
Data wyd. | 1930 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Inne | Całe nabożeństwo |
Indeks stron |
Wreszcie zbliżył się dzień, w którym Marja pospołu z Józefem, Oblubieńcem swoim, winna się była udać do Jeruzalem, aby Ojcu Przedwiecznemu ofiarować Baranka Bożego. Ucałowawszy raz jeszcze żłóbek, który patrzał na narodzenie się Mesjasza, puścili się z Dzieciątkiem w drogę. Po uciążliwej podróży, stanęli u celu. Przybywszy do Jeruzalem, Józef św. zakupił parę synogarlic, następnie udał się pospołu z Marją do świątyni.
Najśw. Marja Panna, jak nam opowiada Katarzyna Emmerich, dopełniwszy prawem przepisanego oczyszczenia i złożywszy w ofierze Bogu Ojcu Syna Ukochanego, schroniła się po za kratki, kędy się kilka innych znajdowało niewiast, które w tymże samym celu na ten dzień do świątyni przybyły. Józef św. pozostał w tyle z mężczyznami. Wówczas kapłani poczęli kadzić ołtarz dwoma kadzielnicami w pośród zwykłych modlitw. Po tej ceremonji zbliżył się sędziwy Symeon. Według objawień Marji z Agredy, był on kapłanem niższej rangi. Owóż Symeon ten odebrał zapewnienie od Ducha św., iż nie wprzód umrze, aż ujrzy Mesjasza. Upojony szczęściem, bierze starzec z rąk Marji Dzieciątko Jezus, błogosławi Boga i śpiewa: „Teraz puszczasz, Panie, sługę Twego w pokoju“...
Św. Józef, który po ceremonji oczyszczenia N. Marji P. zbliżył się do Niej z najgłębszem uszanowaniem, przysłuchiwał się słowom natchnionego starca. Symeon pobłogosławił potem św. Rodzinę, dodając ze smutkiem: „Dziecię to przyszło na upadek i na powstanie wielu z Izraela“, a do Matki się odezwał: „A duszę Twą własną przeniknie miecz, aby myśli z wiela serc były objawione“. Po Symeonie zbliżyła się prorokini Anna. I ona także była natchniona Duchem Bożym, więc poczęła sławić Pana i opowiadała wszystkim, którzy wyczekiwali odkupienia Izraela, o Dzieciątku i o Matce Jego.
Według zeznań K. Emmerich, wszyscy obecni nadzwyczaj byli wzruszeni. Najśw. Panna, co dopiero wyrzeczonemi słowami Symeona zraniona, jeszcze się piękniejszą wydawała; jaśniała w tej chwili uroczystej jako mistyczna róża rajska. Następnie opuścili Jezus, Marja i Józef św. przybytek Pański i udali się drogą ku Nazaret.
Podziwiajmy pokorę Najśw. Marji P. i naśladujmy gotowość w składaniu Bogu ofiar. A dalej zastanówmy się jak wielką boleścią przeszyła Serca Marji i Józefa przepowiednia Symeona. Ścieżka życia twego, drogi bracie, może także ciernista i już nie jedno cierpienie wycisnęło łzy z oczu twoich; wpatruj się więc w Najśw. Rodzinę, widok ten cię pokrzepi, wstępuj w ślady Jezusa, a kiedyś, po zejściu z tej łez krainy, otrzymasz z Jego rąk wieniec chwały.
Często bolesne ciosy, jakie w nas uderzają, uważamy za największe nieszczęście, gdy tymczasem nieraz jeszcze na tej ziemi zdołamy się przekonać, że są dobrodziejstwem od Boga, co nam lepiej rozjaśni następujący przykład:
Pani N... nie dość, że pałając miłością ku Najśw. Marji P. i św. Józefowi, siebie i cały dom polecała Ich opiece, ale nadto swoje siedmioro dziatek ofiarowała do 7-miu Boleści Najśw. Dziewicy, aby sobie z nich raczyła zrobić siedem Radości na wieki.
Najmłodsza córka pani N. zachorowała na tyfus. Choroba się wzmagała, a matka tonęła we łzach na samo przypuszczenie straty ukochanego dziecka. Gdy raz w modliwie wylewała przed P. Bogiem boleść swej duszy, ukazał jej się Anioł, odziany białą szatą, złotą wstęgą przepasany i pocieszając, powiedział, że X. jej córka pójdzie w sobotę, a samejże pani N. także zapowiedział sobotę na zejście z tego świata, lecz nie wymienił roku, ani miesiąca, w którym to nastąpi. Dodał nawet, na jaką chorobę umrze. Ten poseł niebiański, oprócz tego, przyniósł jej takie umocnienie dla duszy, że od tej chwili z zupełną rezygnacją ispokojem patrzała na gasnące życie dziecka. I gdy według słów Anioła w sobotę w marcu, w ubiegłem stuleciu, oddała szczęśliwie P. Bogu piękną duszę w 19-ej życia wiośnie, pani N. z takiem poddaniem się woli Bożej i męstwem przyjęła ten krzyż, że wszyscy obecni nie mogli wyjść z podziwienia, gdyż prócz swej córce zakonnicy, nikomu widzenia nie zwierzyła.
Po ludzku sądząc, spadł na tę rodzinę straszny cios! Wkrótce atoli innego nabrano przekonania. O rękę X. starał się młodzian bogaty, syn jednej z pierwszych rodzin kraju, za którymi wtedy wzystko przemawiało. Niezadługo jednak po śmierci tej dzieweczki zszedł na bezdroża. Widząc to p. N. nie miała słów na podziękowanie Najśw. Rodzinie, iż zabierając jej dziecko, ochronił je od nieszczęśliwego losu.
Widocznie N. Marja P. przyjęła ofiarę z siedmiorga dziatek pani i zabrała najmłodsze, aby sobie zeń zrobić pierwszą a nową radość w niebie. Cześć więc i dzięki N. Marji P. i Jej św. Oblubieńcowi za tak dzielne czuwanie nad powierzonymi Ich pieczy!
Drugi przykład. Pewnego razu dwóch kapłanów z zakonu św. Franciszka podróżowało wzdłuż wybrzeży Flandrji. Nagle powstała groźna burza, w czasie której okręt się rozbił i zatonął z 200 podróżującymi. Owi kapłani zachowali w tym zamęcie tyle przytomności, że się przyczepili do deski, której nie byli w stanie długo się trzymać i już czuli, jak im siły ustawały. W tem rozpaczliwem położeniu zwracają się oni do św. Józefa, do którego mieli szczególne nabożeństwo. Jakiś czas ich zaufanie było wystawione na próbę, wkrótce jednak ukazał im się święty, którego wezwali na pomoc, na desce w postaci pięknego młodzieńca. Pozdrowił ich serdecznie, pocieszył i wlał w ich osłabione członki w cudowny sposób nową siłę. Potem wiosłując kierował deską i doprowadził ich jak na łodzi do pobliskiego brzegu. Gdy wyszli na brzeg, upadli na kolana, wznieśli ręce do nieba, dziękując Bogu za tak niespodziewany ratunek. Wyraziwszy i|swemu gorliwemu wybawcy wdzięczność, chcieli się dowiedzieć kim on był. Jam jest, brzmiała odpowiedź, Józef, któregoście wy na pomoc wezwali. Na to słowo serca tych Franciszkanów zadrżały z radości. Za to nabożeństwo i zaufanie spotkała ich jeszcze inna nagroda, albowiem św. Józef objawił im swe radości i boleści, jakie wśród ziemskiej pielgrzymki przeszedł i zapewnił ich, że On z upodobaniem będzie spoglądał z nieba na tych, którzy takowe nabożnie rozważać będą. To rzekłszy zniknął, pozostawiając obydwóch zatopionych w rozkoszy duchowej. To zdarzenie dało początek dziś powszechnie znanemu i w odpusty uposażonemu nabożeństwu 7 radości i boleści św. Józefa (Caseaux. Miesiąc św. Józefa, str. 106 i 107).
Praktyka. Rozważajmy często boleści N. Marji P. i św. Józefa, gdyż takie współczucie jest Im i P. Jezusowi bardzo miłe, jak to sam objawił Bł. Weronice z Binasko, mówiąc: „Córko moja, drogie mi są łzy wylewane nad męką moją; ale że miłuję Marję matkę moją miłością niezmierną, rozpamiętywanie boleści, jakie ucierpiała przy śmierci mojej, jest mi jeszcze droższem“. A na prośby N. Marji P. czcicielom Jej boleści przyrzekł łaski: 1) że ktokolwiek udawać się będzie do Matki Najśw. jako matki bolesnej i przez Jej boleści prosić będzie o potrzebne łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty; 2) że uwolnionym będzie od trwogi i ucisków wewnętrznych, jakich zwykle doznaje się w ostatniej godzinie; 3) że za życia będzie pamiętał o Męce Pańskiej, aby po śmierci szczególną za to nagrodę otrzymał w niebie; 4) nakoniec, że wszyscy czczący pobożnie boleści Matki Najśw., mieć Ją będą za szczególną swoją Panią i Władczynię i że Marja rozporządzać nimi będzie według woli swojej.
Zaś z powyższego przykładu dowiedzieliśmy się, jak św. Józef życzy sobie, aby Jego boleści rozważać i jaką dał obietnicę. Korzystajmy z niej.
Św. Józefie, uwielbiam Twoje i Twej Najśw. Oblubienicy siedm boleści, prosząc, abyś mi wyjednał do nich stałe nabożeństwo oraz łaskę chętnego przyjmowania krzyżów z rąk Bożych. Amen.