[139]NAMIĘTNOŚĆ.
(ELEGIJA.)
Jak miłe słońce w poranku,
Gdy jeszcze przystępne oku
S po nad wschodniego obłoku
W promiennym jaśnieje wianku,
Jak promień jego łagodny!
Czy gdy ci czoło ogrzeje,
Czy w oddech poranku chłodny
Ciepło i świéżość rozleje.
Szczęśliwy pielgrzym! co zrana
Przebieży stepy i błonia,
Dopóki świéżość żądana,
[140]
Dopóki z łąk wieje wonia,
Dopóki chłód wieje z lasu;
I przed skwarami południa
Schroni się jeszcze zawczasu
Gdzie go cień czeka i studnia.
Tak w milszym poranku życia
W sercu namiętność się rodzi;
Łagodna w chwili przybycia
Objaśnia serce i chłodzi,
I życie do życia leje!
Szczęśliwy! kogo jéj złoty
Promień na chwilę omami,
Kto wcześnie jeszcze uśpieje
Nad studnię wiary lub cnoty,
Przed namiętności skwarami.
Bo gdy, nakształt ranka chłodu,
Miłość i przyjaźń odbiegą;
Gdy boleść, jak Jozuego
Słońce, ah! niezna zachodu,
Lecz stanie skwarem ziejące,
I zdrowie, roskosz, wesele,
Te kwiaty na życia łące,
Zżółci, wypali, wyściele,
Na długie, na wieczne lata;
Gdzież ochłoda przed cierpieniem
W téj wielkiéj pustyni świata?
Gdzie? — pod śmierci skrzydeł cieniem.