[123]PIEŚŃ DRUGA.
I.
Wiatr hucząc wzdyma Hellespontu wody,
Jak w owéj strasznéj i pamiętnéj nocy,
Gdy urągając z fal i niepogody,
Piękny, szlachetny, odważny i młody,
Kochanek w Bogów zaufał pomocy,
I sam zwiedziony nadzieją opieki,
Nadziéje lubéj omylił na wieki! —
Lecz ach! gdy ujrzał, że z wieży jéj wierzchu,
Hasło jéj, lampa połyska się w zmierzchu:
Cóż że mógł widzieć jak niebo się chmurzy,
Że go krzyk ptastwa ostrzegał o burzy?
Że wiatry w górze, ryk wałów u dołu,
Zdały się grozić i radzić pospołu?
On, pełen uczuć i nadziei błogich,
Nie baczył znaków, ni głosów złowrogich;
[124]
Na światło tylko kochanki spoglądał,
Gwiazdę miłości! — i innych nie żądał.
Kochanki tylko śpiew słyszał z daleka:
„Śpiesz się, mój luby! kochanka cię czeka!“ —
Stara to powieść — lecz zawsze i wszędzie
Miłość ją lubić i powtarzać będzie.
II.
Wiatr dmie od morza, i w paszczę ciaśniny
Prze wał po wale, pieniący się, siny;
I noc ponurą rzuciła zasłonę,
Na pola niegdyś tyla krwi zbroczone,
Gdzie stare grody Priama świeciły: —
Dzisiaj pustynia, gruzy i mogiły!
Jedna znikłéj potęgi i chwały oznaka —
Prócz nieśmiertelnych marzeń ślepego żebraka!
III.
Oby mi jeszcze dano na te brzegi wrócić,
Gdziem raz już proch ich święty deptał stopą młodą:
Łamać się, jakem łamał, z Hellespontu wodą,
I z tobą, wieszczu Grecki! cieszyć się i smucić!
We wszystkiém widzieć ślady dzieł dawnych rycerzy,
Wierzyć, że w każdym grobie proch półboga leży:
Myśléć, że jako przed ich, przed memi oczyma,
Też góry błękitnieją, toż morze się wzdyma:
Żyć ich myślą, ich czuciem, ich wiekiem! — któż z ludzi,
Raz tak marząc, dla wieszcza wiecznéj czci nie wzbudzi? —
[125]IV.
Pomrok okrywa ziemię i morze — nim wznijdzie,
Jako dziewicza jego bogini na Idzie,
Ów księżyc, co ztąd niegdyś patrząc skroś ciemnoty,
Przeglądał mury Troi i Greków namioty. —
Nie klną mu dziś na zdradę śpieszący rycerze:
Lecz błogosławią dotąd spokojni pasterze.
Na zielonym pagórku pasą się ich trzody —
Grób to jest Achillesa! ołtarz jego chwały!
On, przed którym bił czołem Macedończyk młody[1]!
Który króle wieńczyły, sławiły narody!
Grób, pomnik bohatéra! — jak ciasny, jak mały!…
Dzieł jego i imienia zapomniał lud płochy;
Przez rozpadłe kamienie wiatr wydmuchał prochy;
Obcy chyba przychodzień, dumając w milczeniu,
Westchnie nad nim — i ducha wezwie po imieniu! —
V.
Późno dziś, późno księżyc rozweseli
Smutny pasterza nocleg, i ośmieli
Błędną rybaka łódź — który inaczéj
Brzegów, ni drogi do nich nie zobaczy.
Chmurą się gwiazdy zakryły przewodnie,
Wzdłuż brzegów morskie pogasły pochodnie;
Z Zulejki tylko samotnéj komnaty
Mdłe światło lampy miga się przez kraty.
W złotym kagańcu ta lampa się pali,
Z góry u stropu zwieszona śród sali.
[126]
Na sofach z tkani Perskiego przędziwa,
Leżą w nieładzie, ale pełnym wdzięku,
Tu bursztynowe różańca kaliwa,
Z których woń cudna rozlewa się w ręku[2];
Ówdzie, w szmaragdów promienie objęty —
(O! jak zła wróżba, że go zapomniała!)
Z tekstem Koranu amulet jéj święty[3],
Co go jéj matka przed skonaniem dała,
By słów wyrytych mocą tajemniczą,
Świecił jéj duszy gwiazdą przewodniczą.
I bliżéj przy nim, alkoran otwarty,
Złotem barwnemi połyska się karty[4];
I daléj nieco, zwoje lżejszéj treści,
Perskich poetów pieśni i powieści;
I na nich wsparta, brzmieć niemi lubiąca,
Spoczywa lutnia — rzadko tak milcząca.
Śród izby, kwiaty świeżą tchnące wiosną,
Z Japońskich naczyń, jak ze śniegu rosną,
I wszystkie zmysły czarują od razu
Barwą Kaszmiru i wonią Szyrazu. —
Wszystko, co tylko natura i sztuka,
Pięknego stworzy, miłego wyszuka,
Wszystko się zbiegło w téj wdzięków świątyni —
I wszystko tylko smutniejszą ją czyni,
Gdy w niéj nie widać kapłanki — Bogini! —
Gdzież ona? — mogłaż rzucić ją w téj porze,
Gdy taka noc, wiatr taki, i burza na dworze? —
[127]VI.
W szacie czarniejszéj niż téj nocy cienie,
(Żadna z cór gminu równéj nie używa),
Którą ramiona i pierś swą okrywa,
Pierś, Selimowi droższą nad zbawienie:
Po krętych ścieżkach, krzewami zarosłych,
Drżąc na świst wiatru, na szum drzew wyniosłych,
Co wkoło z skrzypem chylą się ku ziemi;
W ciemności, mgłami zwiększonéj morskiemi,
Z wytężonemi przed siebie oczyma,
Niepewnym krokiem szła obok Selima.
I chociaż serce do powrótu radzi,
Choć w niém złych przeczuć potłumić nie może:
Czyż go samego zostawi w téj porze?
Czyż się ma lękać, gdy on ją prowadzi?
VII.
Doszli do groty, którą w łonie skały
Sztuka z naturą wspólnie wykuwały;
Gdzie nieraz w chwilach wieczornych lub rannych,
Lub w skwar świeżego szukając powiewu,
Słuchała morza harmonii szklannych,
Lub głos swéj lutni budziła do śpiewu;
Albo się ucząc z Koranu miejsc świętych,
W marzeniach, wiary prostotą natchniętych,
[128]
Roiła obraz rozkoszy niezmiernych,
Jakie raj przyszły gotuje dla wiernych. —
Gdzie duszom niewiast przybytek oznaczył,
Prorok im o tém powiedzieć nie raczył;
Lecz jeśli Selim miejsce w nim otrzyma,
Czyż raj ten byłby rajem dla Selima,
Czyżby go przyjął, i w nim się weselił,
Gdyby z nią jego rozkoszy nie dzielił?… —
Jestże Huryska, któraby zdołała
Kochać go tyle — jak ona kochała? —
VIII.
Od ostatniego niewidzenia groty
Zda się w niéj jakąś postrzegać odmianę:
Może to ciemność odmienia przedmioty,
Przy świetle tylko dnia dotąd widziane? —
Z wpół przygasłego na środku ogniska,
Mdłe ledwo światło na ściany odbłyska.
Patrzy ciekawie; — lecz czegóż tak zbladła? —
Na dziwny widok źrenica jéj padła!
W głębi stos broni! — nie broń Muzułmanów!
Zamiast janczarek, łuków, ataganów,
Znać strzelbę obcą z kształtu i oprawy!
Proste pałasze — przebóg! jeden krwawy! —
Blask się od niego odbija czerwono. —
Na stole widzi czarę postawioną.
Ach! nie sorbetem zda się napełnioną!… —
Strach ją ogarnął — chce pytać Selima,
Zwraca się — Onże to przed jéj oczyma? —
[129]IX.
Szat swych zasłonę, rzucił na stronę —
Na skroniach jego, zamiast turbanu,
Szal okręcony, jak krew czerwony,
Dwoma końcami zwisa do stanu.
W pasie z rzemienia, z obojéj strony,
Zamiast nagłowią złotych sztyletów,
Zdobnych w kamienie godne korony,
Błyszczy żelazo dwóch pistoletów,
U boku prosty miecz przypasany;
Z ramienia krótki, w fałdy zebrany,
Z rozwieszonemi na dół wyloty,
Powiewa śnieżny płaszcz Kandyoty.
Na piersiach kaftan — lecz z pod kaftana,
W srebrzyste łuszczki zręcznie łamana,
Zbroja od pasa sięga kolana;
Dalsza w poziomém świetle ogniska,
Greckim koturnem stopa połyska. —
Gdyby nie wyraz oczu i twarzy,
Gdyby nie ogień, co się w nich żarzy,
Rzekłbyś, że prosty Galjongi Grecki[5]
Lub że na lądzie Arnaut zbójecki.
X.
„Widzisz! — nie jestem, czém się być zdawałem!
„A teraz mojéj posłuchaj powieści! —
„Jeżeli smutna — nie ja ją pisałem
„Ogniem mych wstydów i łzami boleści;
[130]
„Moja rzecz tylko — prawdę jéj okazać,
„I krwią mych wrogów dopisać — i zmazać! —
„Tyś piérwsza na jéj słuchaczkę wybrana. —
„Przysięgłaś nie być małżonką Osmana;
„Lecz gdyby usta twe dziś nie zdradziły
„Tajemnic serca, jak ci jestem miły:
„I jabym strasznych nie rozwarł skrytości. —
„Nie bierz słów moich za dowód miłości! —
„Nie! — jać jéj czynem dowiodę w potrzebie,
„Życiem dla ciebie, lub śmiercią za ciebie! —
„Tyś mi przysięgła nawzajem — dość na tém! —
„Ja — ja, Zulejko! — nie jestem twym bratem!“ —
XI.
— „Ty nie mym bratem? — Boże! — O! ja biedna!… —
„Lecz nie! — ty możesz… — jeszcze czas zaprzeczyć!… —
„Milczysz? — Więc mamże pozostać tak jedna,
„I żyć, by płakać — bo nie śmiem złorzeczyć —
„Że się sierotą na świat narodziłam?… —
„Ale się zlituj nad niedolą moją!
„Mnie pozwól zostać przynamniéj czém byłam,
„Siostrą, Zulejką, przyjaciółką twoją!… —
„Lecz ty mię kochać nie zechcesz już dłużéj! —
„Zdawna mi serce coś jakby śmierć wróży. —
„Może ty nawet masz zemsty zamiary?
„Może mię zabić chcesz śród téj pieczary? —
„Ach! dobrze! zabij! — lepiéj raz być w grobie,
„Niż żyć tak obcą, nienawistną tobie!… —
„Ach tak! — bo teraz pojmuję dla czego
„Giaffir zawsze był z tobą tak ostry;
[131]
„On cię obraził — a jam dziecię jego! —
„Nie! ty nie możesz kochać mię jak siostry.
„Ale miéj litość nad biédną dziewicą!
„Pozwól przy sobie być choć niewolnicą!“ —
XII.
— „Ty niewolnicą? — O! nie! mnie to raczéj
„Twym niewolnikiem pozostać na wieki! —
„Ale pohamuj ten zapęd rozpaczy!
„Klnę się na świętość Medyny i Mekki,
„Nikt cię, nikt z mojéj nie wydrze opieki! —
„I niech tak święty tekst na mém żelazie[6],
„Na twą obronę, w niebezpiecznym razie,
„Ramieniu memu dodaje potęgi —
„Jak ja téj święcie dochowam przysięgi! —
„Tak! bądź spokojna! — choć odmieniam imię,
„Które tak było sercu twemu drogiém,
„Miłości brata nie tracisz w Selimie.
„Choć ojca twego zwać muszę mym wrogiem,
„Bliższe, niż myślisz, łączą nas ogniwa: —
„Słuchaj, i zadrżyj! — bo powieść straszliwa.
„Abdalla było imię mego ojca —
„Giaffir jego brat — i bratobójca! —
„Brat zajrzał bratu potęgi — i zabił,
„By urząd jego i skarby zagrabił!
„Lecz mnie sierotą zrobiwszy w powiciu,
„Mnie — nie wiém czemu — zostawił przy życiu,
„I dotąd zdradą uwodząc nikczemnie —
„Czegóż prócz zdrady ma czekać odemnie? —
[132]
„Kazał mi zwać się — i sam zwał mię synem,
„Fałsz słowa każdym okazując czynem.
„Strzegł mię — jak gdyby potomka Kaima[7],
„Lub jak lwię młode, co kto w klatce trzyma,
„Upokorzeniem gnębiąc siłę ducha,
„By ją uczuwszy nie zerwał łańcucha! —
„Krew ojca mego wre we mnie, i woła
„O pomstę w duszy, jakby głos Anioła!
„Mógłbym się pomścić — lecz uśmierz twą trwogę! —
„Dla ciebiem wszystko przebaczyć gotowy,
„Wszystko — krew ojca, i moje okowy —
„Lecz już w nich dłużéj pozostać nie mogę.
„Nie! — Lecz wprzód słuchaj! — choć wbrew twéj boleści,
„Muszę dokończyć ciąg strasznéj powieści. —
XIII.
„Zkąd się w nich bratnia zawzięła nienawiść?
„Co ją zrodziło? — łakomstwo czy zawiść?
„Nie wiém; — lecz często pożar nieprzyjaźni,
„W gwałtownych sercach, lada skra rozdraźni. —
„Abdalla w męztwie nie znalazł równego.
„W Bośnii dotąd brzmi sława dzieł jego,
„Gdzie mieczem jego zwycięzko ścigana,
„Pierzchała przed nim dzicz Oglu-Paswana. —
„Lecz o tém z inąd możesz się dowiedzieć —
„Śmierć tylko jego ja muszę powiedzieć,
„I jak to rodu mojego odkrycie,
„Dało mi wolność — choć zatruło życie.
[133]XIV.
„Gdy Paswan-Oglu, z buntownemi tłumy[8],
„Naprzód z obawy śmierci, potém z dumy,
„Wszczął bój z Padyszą: i po latach wielu
„Morderczych bitew, bez skutku i celu,
„Twierdze Widdinu owładał nareście:
„Bracia Baszowie obiegli go w mieście.
„Równi znaczeniem i z władzą podobną,
„Każdy swém wojskiem dowodził osobno. —
„Z dwóch stron do szturmu iść miały ich roty;
„Już obu wojskom plac bitwy wskazano,
„Dla obu wodzów rozbito namioty:
„Lecz ach! napróżno Abdallę czekano! —
„Cóż mówić więcéj? — Puhar z ręki brata,
„Z jadem ukrytym, jak myśl jego serca,
„Posłał Abdallę do lepszego świata —
„Dóbr tego tylko zazdrościł morderca! —
„Abdalla nie czuł podejrzeń bojaźni,
„Znać że o bratniéj nie wątpił przyjaźni.
„I gdy po łowach, po dniu skwarnéj spieki,
„Wieczorem w łaźni orzeźwiał się z znoju;
„Brat przysłał czarę chłodnego napoju —
„Skosztował kroplę — i zasnął na wieki! —[9]
„Jeśli ci trudno zawierzyć méj mowie —
„Spytaj Haruna! — on świadek! on powie! —
XV.
„Czyn raz spełniony — i władza Paswana
„Zachwiana z gruntu, choć niepokonana: —
[134]
„Urząd, paszalik, i skarby Abdalli,
„Mordercy brata, jak bratu oddali!… —
„Nie wiész, co w naszym Dywanie niecnota
„Dokaże mocą intrygi i złota! —
„Wprawdzie zbyt drogo tę łaskę opłacił:
„Rozsypał wszystko, czém go mord zbogacił —
„Ale wnet umiał odzyskać, co stracił! —
„Jak? spytasz może! — Patrz na te pustynie,
„Patrz na te ludy konające z nędzy!
„Z krwi, z łez ich tyran ładuje w swe skrzynie
„Stosy klejnotów i wory pieniędzy! —
„Ale dla czego mnie życie ocalił?
„Czemu nie wygnał? z ócz swych nie oddalił?…
„Nie wiém — i nawet zgadywać daremnie. —
„Może zgryzota dręcząca tajemnie:
„Może nadzieja przebaczenia winie,
„Gdy krzywdę ojca poprawi na synie,
„I wzięte jemu, mnie wróci bogactwa:
„Może cel jaki, lub powód dziwactwa,
„Złączone z małém ważeniem méj siły,
„Uśpiły bojaźń, i mnie ocaliły: —
„Nie wiém. — Lecz przyszedł dzień zdawna żądany,
„Że nas łączące czas zerwać kajdany!
„Mściciela we mnie czuć musi zabójca —
„I ja nie mogę przebaczyć krwi ojca! —
XVI.
„W pałacu jego, śród haremu progów.
„Z między tych nawet, z którymi chleb łamie,
[135]
„Znam wielu tajnych Giaffira wrogów:
„Mógłbym do zemsty uzbroić ich ramię.
„Dość bym rzekł słowo, i ród mój powierzył,
„Każdyby mieczem lub nożem uderzył. —
„Lecz Harun dotąd jeden wie, lub wiedział
„Tę tajemnicę; — on mi ją powiedział —
„Nie dość — o prawdzie słów swoich przekonał. —
„Z młodu w pałacu Abdalli sprawował
„Ten co tu urząd. — Harun mię wychował,
„Kochał Abdallę — widział go, gdy konał! —
„Lecz cóż mógł biedny niewolnik poradzić? —
„Zemścić się pana? — czyn już był spełniony.
„Czy mnie ocalić, chronić i prowadzić? —
„Wybrał ostatnie; — i gdy otoczony
„Niewolnikami, którzy przed nim drżeli,
„Lub pochlebcami, co łask jego chcieli,
„Giaffir łupy rozdzielał zbrodnicze:
„Przyniósł mię dzieckiem przed jego oblicze.
„I nie napróżno znać że się domagał
„Łaski, o którą na kolanach błagał.
„Przysięgą tylko związał się wzajemną,
„Kryć mnie przed światem, i ród mój przedemną. —
„Wkrótce Giaffir paszalik swój zmienił,
„I z Rumilii, z nad brzegów Dunaju,
„Gdy ją swém zdzierstwem wyssał i wyplenił,
„Jak sęp przeleciał do świeżego kraju,
„Tu, gdzie jesteśmy — w ten ogród rozkoszy,
„Co go dziś własny lud klnie, on pustoszy! —
„Sam Harun, z dawnéj niewolników zgrai,
„Przybył z nim tutaj — zyskał ufność pana:
[136]
„Widząc, jak święcie tajemnicę tai,
„Przestał się lękać że mu była znana. —
„Lecz tajemnica zbrodniarza i zbrodni,
„Cięży jak łańcuch na sercu człowieka;
„By się jéj pozbyć, pory tylko czeka. —
„Skorom wzrósł — Harun uwolnił się od niéj. —
„Tak Allah nieraz zbrodniarzom udziela
„Sług, wykonawców — nigdy przyjaciela.
XVII.
„Com rzekł, Zulejko! dziko razi uszy,
„Lecz dzikszą jeszcze być musi ma powieść.
„Nie radbym głębiéj rozraniać twéj duszy,
„Ale ci muszę szczerości méj dowieść. —
„Widziałem drżenie, gdyś strój mój spostrzegła —
„Noszę go zdawna, długo muszę nosić!
„Ten, komuś dzisiaj na wiarę przysięgła,
„Co cię o trwałość przysięgi śmie prosić:
„Jest — hordą morskich korsarzów dowodzi!
„Bez praw — prócz miecza; bez domu — prócz łodzi:
„A których czyny, i o nich powieści,
„Nie są dla uszu i duszy niewieściéj! —
„Broń tę co widzisz, ich dłoń tu przyniosła,
„Na znak mój blisko czekają ich wiosła:
„I na nich czeka ta czara na stole.
„Z niéj krzepią męztwo — mniejsza! jakim płynem —
„Pijąc, nie pomną na Proroka wolę: —
„Ach! gdybyż tylko kalali się winem!
[137]XVIII.
„Jestem ich wodzem: — czémże miałem zostać?
„Gnębiony w domu niewolą i sromem,
„Zniskąd pociechy niemogący dostać,
„Wyśmiany, gdym jéj chciał szukać za domem:
„W gnuśnéj się nudzie młody wiek mój trwonił.
„Giaffir miecza i konia mi wzbronił!
„Choć nie raz — Allah! ty wiész ile razy! —
„W pełnym Dywanie śmiał tyran urągać,
„Jakbym ja ostrza lękał się obrazy,
„Lub nie miał siły wędzidła zawściągać! —
„Na wojnę nawet brać z sobą nie raczył,
„Na wieczną nicość, na wzgardę przeznaczył,
„Bym bez nadziei, bez siły, bez chwały,
„Śród niewolników przegnuśniał wiek cały!
„Gdy ty — ty! któréj przychylność i wdzięki,
„Choć słabiąc duszę, słodziły jéj męki —
„Na zamek Bruzy zasłana spokojny,
„Gościć w nim zwykłaś do skończenia wojny!… —
„Harun naówczas, widząc jak mię nękał,
„Jak mię bezczynny każdy dzień przywalał,
„Wzruszył się — kary, śmierci się nie lękał,
„Więźniowi użyć swobody pozwalał;
„Puszczał samego — ufny memu słowu,
„Że wprzód niż Basza — w pęta wrócę znowu. —
„Próżnoby mówić, com czuł, com doświadczył,
„Gdym po raz piérwszy na wolnym przestworze,
„Wolném powietrzem odetchnął — obaczył
„Błękitne niebo i szerokie morze!
[138]
„Na wskroś ich dusza leciała jak strzała,
„Wszystkie ich cuda pojęła, zbadała!…
„Do czegóż wtedy nie czułbym się zdolny? —
„Silny, szczęśliwy, równy Bogom — wolny! —
„Znikł z myśli obraz cierpień i katuszy —
„Świat — O! nie! — Niebo czułem w mojéj duszy!
XIX.
„Harun naraił sternika Murzyna,
„Biegłego w sztuce, i wiernego panu.
„Ster nasz zwabiła wysp Greckich drużyna[10] —
„Pas szmaragdowy szaty Oceanu!
„Każdą z kolei zwiedziłem tajemnie.
„Lecz gdzie — jak hordę spotkałem — i kiedy,
„Obrany wodzem, przysiągłem wzajemnie
„Żyć nim lub zginąć? — opowiem ci wtedy,
„Gdy wszystko dzisiaj zamierzone skończym,
„Odetchniem wolno, i z nimi się złączym.
XX.
„Wprawdzie, Zulejko! są to rozbójnicy,
„Równie w uczuciach, jak w zwyczajach dzicy;
„I każda wiara, i różne plemiona,
„Mają, lub mogą mieć wstęp do ich grona.
„Lecz dzielna ręka, i otwarta mowa,
„I dusza śmiała, na wszystko gotowa,
„Co na nic strachu nie spojrzy oczyma:
„I przyjaźń, którą jeden z drugim trzyma,
[139]
„I wspólna ufność, i wierność bez skazy,
„I posłuszeństwo na wodza rozkazy,
„Łatwoby mogły otworzyć im drogę
„Do wyższych celów — niż ja wskazać mogę.
„Wielu z nich nawet — a wszystkich zbadałem,
„Znaczniejszych czucia lub myśli zapałem:
„Chociaż do rady tych raczéj przyzywam,
„W kim większą Franków przebiegłość odkrywam; —
„Wielu z nich nawet roi wyższe cele:
„Są to Greckiego Lambra przyjaciele[11].
„Dusza ich, zamiast używać swobody,
„Jakiéj im żadne nie dadzą narody,
„Niewolą tylko Grecyi zajęta:
„I czy wkrąg masztu legną na pokładzie,
„Czy wkrąg ogniska zasiądą w gromadzie,
„Rozmowa zawsze: jak skruszyć jéj pęta?
„Jak wskrzesić z grobu ducha dawnych Greków,
„I w krwi tyranów zmyć wstyd tylu wieków?… —
„Pozwalam gwarzyć — i słucham zdaleka,
„Jak rozprawiają o prawach człowieka,
„I o wolności, któréj świat wygląda,
„I o równości, któréj próżno żąda!…
„Słucham z uśmiechem — i marzę sam w sobie. —
„Ach! i ja kocham wolność — choć w różnym sposobie! —
„Obym mógł bujać, jak ów Patryarcha morza [12],
„Lub koczować jak Tatar śród pustyń przestworza[13]!
[140]
„Lekki namiot na brzegu, lotna łódź nad wody,
„Milsze mi są nad wszystkie pałace i grody.
„Na grzbiecie wzdętéj fali, na dzikim rumaku,
„Na otchłaniach bez brzega, na stepach bez szlaku,
„Nie dbam gdzie wiatr popędzi, gdzie koń zwróci wodze —
„Ty tylko, gwiazdo moja! przyświecaj méj drodze!
„Ty, gołąbko pokoju! przodkuj mojéj łodzi,
„I gałązkę oliwną przynieś z nad powodzi!
„Lub, gdy dla niéj pokoju nie ma prócz rozbicia,
„Świeć mi przynajmniéj tęczą w burzach tego życia!
„Promieniem, który pomrok nocnych chmur rozgania,
„I proroczo jutrzejsze zwiastuje zarania!
„Święte — jak Muezzina wołanie z wież Mekki,
„Na które ze czcią pielgrzym przyklęka daleki:
„Miłe — jak nóta pieśni znana z lat dziecinnych,
„Wspomnieniem ich słodząca gorycz wszystkich innych:
„Drogie — jak wygnańcowi dźwięk ojczystéj mowy,
„Będą mi wszystkie twoje słowa i rozmowy!
„Dla ciebie na tych wyspach wynajdę schronienie,
„Kwitnące, jako w nowo stworzonym Edenie[14];
„Tysiąc rąk, tysiąc piersi, tysiąc serc uzbroję,
„By cię strzegły, służyły na skinienia twoje!
„Na ich czele, przy tobie, zbiegłszy ląd czy morze,
„Łupy krajów i ludów u stóp twoich złożę! —
„Czyż się pieszczot haremu gnuśnych i jednakich,
„Zrzec nie warto dla trudów — dla rozkoszy takich? —
[141]
„Cóż, że patrząc w mą dolę, widzę — lecz nie blednę —
„Niebezpieczeństw tysiące — szczęście tylko jedne,
„Miłość twoję? — ach! ona wszystko mi nagradza!
„Niech mię los prześladuje, niech przyjaciel zdradza,
„Najczarniejszy mrok duszy ta myśl rozpromieni:
„„Wszystko się odmieniło — Jéj nic nie odmieni!“ —
„Niech tylko moc twa, mocy duszy méj dotrzyma,
„Niech twa miłość dorówna miłości Selima,
„Potrafim zdwoić rozkosz, smutek rozweselić,
„Pokonać, lub znieść wszystko — byle się nie dzielić! —
„Raz stargawszy me pęta, z przyjacioły memi,
„Bez trwogi wojnę całéj wypowiemy ziemi,
„Wojnę ludziom! — bo wojna przeznaczeniem ludzi;
„Bo sama w nich natura żądzę wojny budzi.
„Patrz! gdzież się nasycili łupem i rozbojem?
„Kraj zamienią w pustynię, i to zwą — pokojem!
„A jaż nie miałbym ufać méj sztuce lub sile? —
„Nie by ziemie zdobywać! — dość gdy jéj mam tyle,
„Ile mi wkrąg potrzeba na zamach méj broni —
„Lecz by nie być ich łupem, muszę być jak oni! —
„Chcę władzy — nie co z trwogą przez niezgodę włada,
„Któréj dwoistém berłem jest moc albo zdrada: —
„Nie! — ja w moc tylko ufam! — podstęp przyzwiem wreście
„Jeśli się kiedy w ludném zniewolniczym mieście.
„Tam to niebezpieczeństwo godne naszéj trwogi!
„Tam twa nawetby dusza mogła zboczyć z drogi. —
„Ileż serc nierozdzielnych w niebezpieczeństw fali,
„Obłudnicy zwaśnili, zdrajcy rozerwali!
„A niewiasta im łacniéj niżli mąż ulegnie. —
„Gdy los lub świat kochanka poniży i zegnie,
[142]
„Gdy szyderstwo lub potwarz utopią weń miecze:
„Trwożna o siebie próżność, wyprze się go, zrzecze,
„I wstydzić się go będzie! — Precz te podejrzenia!
„Nie skażą one mojéj Zulejki imienia! —
„Lecz życie jest grą losu!“ — Po cóż zwlekać dłużéj,
„Tu, gdzie nam nic wygranéj, wszystko zgubę wróży:
„Tak, zgubę! — czyż mi jutro nie masz być wyrwana
„Wyrokiem Giaffira, przemocą Osmana? —
„Lecz dziś jeszcze na wieki zbędziem téj obawy.
„Niech tylko wiatr swe skrzydła przypnie do méj nawy!
„Raz złączonych na zawsze, o cóż bojaźń wzruszy?
„Błądząc bez odpoczynku, pokój znajdziem w duszy.
„Przy tobie, silny w czynach, śmiały w przedsięwzięciach,
„Ląd, morze dla mnie jedno! — świat mój w twych objęciach! —
„O! niech wre wściekła fala, niech grom w maszty bije,
„Skoro ty mi tém tkliwiéj rzucisz się na szyję! —
„Każda myśl, każde słowo, każde me westchnienie,
„Będzie tylko modlitwą za twe ocalenie!
„Najdziksza waśń żywiołów mniejszą trwogę wzbudzi,
„Niżbyśmy tu drżeć mieli przed przemocą ludzi.
„To skały, w pośród których nie ujdziem rozbicia;
„Tam chwile niebezpieczne — tu każdy dzień życia! —
„Precz złowrogie przeczucia! — ta chwila rozstrzygnie,
„Czy nas los wtrąci w przepaść, czy miłość podźwignie?… —
„W niewielu słowach skończę powieść mojéj doli,
„Twoje jedno — wnet z mocy wrogów nas wyzwoli.
[143]
„Tak! wrogów! — Czyż Giaffir nie jest wrogiem moim,
„Lub Osman — co nas chciałby rozłączyć — nie twoim?“ —
XXI.
„Głowę Haruna by ustrzedz od kary,
„Wróciłem na czas, wierny słowu memu;
„Mało kto wiedział, nikt nie złamał wiary,
„Żem się śmiał wykraść za progi haremu.
„Odtąd choć zdala od wiernéj gromady,
„Rzadko omylić mogę czujne straże,
„Wszystkie ich czyny, zamysły i rady,
„Ja rozporządzam, kieruję i ważę:
„Ja daję plany, ja wskazuję cele,
„Ja godzę spory, i zdobycze dzielę —
„Czas, bym sam wreście walczył na ich czele! —
„Skończyłem powieść. — Zulejko! czas nagli:
„Łódź moja blisko — w chwili ją mieć mogę;
„I wnet pod skrzydłem opiekuńczych żagli
„Rzucim za sobą nienawiść i trwogę!
„Jutro przybywa Osman — my téj nocy
„Ujść ztąd musimy — łub uledz przemocy. —
„Jeśli więc pragniesz oszczędzić krwi Beja,
„Krwi droższéj może — nie zwlekaj daremno!
„W pośpiechu dla nas jedyna nadzieja:
„Zulejko moja! bądź moją! pójdź ze mną!… —
„Lecz jeśli słysząc tajemnic wyznanie,
„Żałujesz przysiąg wyrzeczonych z rana:
„Zostań! — lecz wtedy i Selim zostanie —
„Ale cię żoną nie ujrzy Osmana!“ —
[144]XXII.
Rzekł — ona blada, bez ruchu i tchnienia,
Jako ów posąg i pomnik cierpienia,
Gdy wszystko tracąc, wszystko czując razem,
Matka z rozpaczy skamieniała głazem: —
W równéj postawie i lica żałobie,
Stała i sercem podobna Niobie.
Lecz wprzód nim usty, nim nawet oczyma,
Wydać zdołała myśl — wyrok Selima:
Brzękły wrzeciądze u bramy ogrodu —
I z mrocznéj głębi sklepionego wchodu,
Wybiegła jasność pochodni iskrząca:
Druga, i trzecia — i szereg bez końca!
W różne się strony rój ogniów rozlata: —
„Uchodź, mój: — ach! nie bracie! — lecz droższy od brata!“ —
Śród drzew, w ciemnościach, iskrzące czerwono,
Rozpierzchłe światła migają się, wioną:
Nie same światła; — w każdéj prawéj dłoni
Lśni od ich blasku ostrz dobytéj broni.
Dzielą się, plączą, zbiegają się razem,
Świecący ogniem, grożący żelazem.
Wśród nich Giaffir zżyma się i dąsa,
Miecz bratobójczy nad głową potrząsa. —
Już w głąb jaskini sięgają oczyma —
Maż ona stać się grobem dla Selima? —
[145]XIII.
On czekał śmiało: — „Co ma stać się, stanie! —
„Zulejko! uścisk i pocałowanie!
„Może ostatnie nasze pożegnanie! —
„Blisko gdzieś jednak łódź mych towarzyszy;
„Może da pomoc, gdy hasło posłyszy! —
„I tak nas mało! — lecz ujrzym, co znaczy
„Złączona siła męztwa i rozpaczy!“ —
Rzekł, i ku wyjściu groty skoczył śmiało. —
Echo wystrzału w powietrzu zagrzmiało.
Zulejka z żalu jak martwa opoka,
Ani zadrżała, ni zmrużyła oka! —
„Nie słyszą może — lub chociaż przybędą,
„Śmierci méj chyba mścić się tylko będą! —
„Strzał zwabił ku mnie nieprzyjaciół roje. —
„Teraz, mój mieczu, pokaż dzielność twoję!
„Ty ojca mego spuścizno jedyna.
„Dziś za krew jego daj pomstę dla syna! —
„Bądź zdrowa, luba! — uchodź! albo raczéj
„Schroń się w głąb groty! — Chroń się! już są blisko. —
„Ojciec cię kocha, i wszystko przebaczy. —
„Chroń się! na krwawe nie patrz widowisko:
„By czasem kula zbłąkana lub strzała
„Niewinnéj piersi za cel nie obrała! —
„Nie drzyj o Niego! — choć mego zabójca —
„Wolałbym zginąć, niż ci wydrzeć ojca! —
„Nie! — choćby z mieczem sam na mnie nastawał,
„Choćby mi podłość na nowo zadawał!
[146]
„Ale się zgrai nie poddani tak snadnie —
„Prócz głowy Jego — każda inna spadnie!“ —
XXIV.
Skoczył ku morzu; — jak błysk piorunowy,
Miecz jego z pochew na powietrzu błysnął.
Drgająca głowa i tułów bez głowy
Padł mu pod nogi, z tłumu co się cisnął.
Padają drudzy — lecz nakształt mrowiska,
Ruchoma ciżba otacza go, ściska.
On w lewo, w prawdo, tnąc ścieżkę krwawą,
Z falą już prawie spotyka się w biegu: —
O strzał już ledwo towarzysze z nawą —
Łódź bliżéj jeszcze: — jak szybko, jak żwawo,
Z rozpaczną siłą wiosłują do brzegu! —
Ach! chwila jeszcze — a zbawić go mogą!… —
On już fal morskich dotyka się nogą —
Korsarze z czółna rzucają się w morze,
Z szablami w zębach, ze strzelbami w górze:
Zapamiętali, rozżarci, zajadli,
Już skaczą na brzeg — na bitwę przypadli… —
Ach! — Zemsta chyba teraz sił im doda! —
Krwią serca jego rumieni się woda.
XXV.
Śród kul, i mieczów, i grotów miotanych,
Bez ran, lub wcale nie czując zadanych,
Przedarł się Selim — i ku morskiéj toni
Biegł spotkać odsiecz, lub ujść od pogoni.
[147]
Już wpław ku łodzi miał rzucić się bratniéj,
Już podniósł ramię na zamach ostatni —
Czegóż się wstrzymał? — nieszczęsna przewłoka! —
Próżno w głąb groty chciał sięgnąć oczyma! —
Ta jedna chwila, ten jeden rzut oka,
Może go zgubić, lub w więzach zatrzyma! —
O! smutny dowód, jak serce człowieka
Trudno ostatniéj pociechy się zrzeka!… —
U stóp się jego już fala rozpryska —
Pomoc tuż przed nim — już widna, już bliska!… —
Wtém razem wystrzał i głos zagrzmiał srogi:
„Tak giną wszystkie Giaffira wrogi!“ —
Czyj głos, czyj wystrzał? czyja, śród tak wielu,
Kula, zbyt bliska by chybić do celu,
Świsła w powietrzu, i plusła do fali? —
Twoja to, twoja, morderco Abdalli!
W mękach trucizny ojciec życie kończył;
Prędsza z nim śmiercią sierota się złączył! —
Wrząca krew pluszcząc wylewa się z rany,
Śnieżne nią wkoło zbroczyły się piany.
On padł bez jęku — próżno usty ruszył,
Głos śmierć stłumiła, lub szum fal zagłuszył.
XXVI.
Ranek — wiatr w kłębach rozwiewa mgły nocne. —
Gdzież ślady bitwy, co tak krwawą była? —
Strzały, co echa budziły północne,
Groźby, błagania, jęki niepomocne,
Ścichły — dym opadł — krew woda obmyła —
Powietrze, morze spokojne.
[148]
Na piasku tylko gdzie niegdzie rzucone
Szczątki orężów, lub w nim wytłoczone,
W rozpacznéj z wrogiem czy ze śmiercią walce,
Ślady stóp zbrojnych, i rąk krwawe palce,
Świadczą człowieka czyn — wojnę.
Z brzegu na wodzie — znać ledwo co zniosła —
Pływa pochodnia i łódka bez wiosła,
I daléj nieco, w zielska zaplątany,
Okryty pleśnią i morskiemi piany,
Z falą się biały płaszcz wznosił:
Z rozrzuconemi na wodzie wyloty,
Zwykła Greckiego odzież Kandyoty —
Gdzież jest ten, który ją nosił? —
Widzisz tę plamę? — czerwona, straszliwa!
Morze jéj dotąd nie zmyło — nie zmywa!… —
Lecz kto chcesz płakać nad ciałem ofiary,
W kim los jéj litość ocuca;
Idź, kędy płócząc Sygejskie pieczary,
Podwodnym nurtem morze swe ciężary
Na brzegi Lemnu wyrzuca! —
Tam czarne ptaki nad swoją zdobyczą
Ciężkiemi skrzydły podlatują, krzyczą,
Ilekroć fala, co ku brzegom dysze,
Leżącą na niéj głową zakołysze;
Ilekroć, jakby strasząca ptastw chmury,
Stężała ręka, dłoń blada,
Z silniejszym wałem wzniesie się do góry,
I znów z nim razem opada!
[149]
Cóż ma obchodzić, czyli go w swém łonie
Ziemia pogrzebie, czy morze pochłonie?
Czy że szarpiące już go dzioby ptaków,
Pozbawia pastwy ryby lub robaków?… —
Jedyne serce, coby się krwawiło,
Jedyne oko, coby łzę wylało
Nad jego ciałem, lub jego mogiłą:
Serce to pękło, oko się zaćmiło,
Wprzód, niż śmierć jego ujrzało! —
XVIXXVI.
W haremie Giaffira płacz i narzekanie;
Oko niewiast zroszone, i mężczyzn twarz blada. —
Czyjże to okrzyk rozpaczy?
„Zulejko! córko moja!“ — daremne wołanie!
Biada ci, tyranie, biada!
Ona ci nie odpowie — ha! i nie przebaczy! —
✽ ✽ ✽
Zapóźno, oblubieńcze, przybywasz na gody!
Nie widziałeś — nie ujrzysz Narzeczonéj wdzięków! —
Czyżeś nie słyszał, wjeżdżając w te grody,
Smutnych pieśni derwiszów i płaczennic jęków,
Że się przybliżasz tak śmiele?
Czyż te skupione przy bramach haremu
Tłumy niewieście:
Ta niewolników postać nieruchoma,
Z założonemi na piersiach rękoma:
Żal w mieście:
Nie dosyć jeszcze mówią sercu twemu,
Jakie cie czeka wesele? —
[150]✽ ✽ ✽
Pokój sercu dziewicy! — Allah twemu oku,
Duszy twéj, najsroższego oszczędził widoku:
Śmierci twojego Selima! —
W chwili, gdy z objęć twoich wydarł się, i w mroku
Znikł przed twojemi oczyma:
Rozpacz twe serce strętwiła.
On ci był wszystkiém! — szczęściem, nadziéją, i chlubą:
Myśl że go tracisz, ustrzedz nie możesz przed zgubą:
Ta myśl — zabiła!
Usłyszano krzyk jeden — głośny, niedaleki —
Czyj? — On zgadł! — wstrzymał się chwilę;
Słucha — próżno! — Już wszystko ucichło — na wieki! —
Pokój dziewiczéj duszy, i wczesnéj mogile!
✽ ✽ ✽
Szczęśliwaś! — jak kwiat w pełni rannego rozwicia,
Serce zwiędło — nie piło gorzkich mętów życia!
Ból ten — srogi, śmiertelny — był piérwszy, jedyny!
Nie doznałaś co gorycz żalu, wstydu, winy,
Pychy, zemsty, zgryzoty! — ach! ni téj katuszy,
Co jak wieczne szaleństwo wre w mózgu i w duszy:
Jak robak lęgnie w sercu, i na wskróś je wierci,
I nie śpiąc sam, nie daje zasnąć — prócz snem śmierci;
Każdą myślą, jak żądłem zatrutem kaleczy,
Obawia się ciemności, a światłu złorzeczy;
Jak ogień w suchém oku i we krwi się pali,
I aż w popiół obróci — wprzód się nie oddali!
[151]✽ ✽ ✽
Biada tobie, morderco! na dni i na lata,
W życiu, i w wieczności biada! —
Darmo tarzasz się w prochu, i sinemi usty
Klniesz siebie, i z przestrachem błagasz o odpusty —
Pokuta, rozpacz nie nada!
Dłoń, z któréj legł Abdalla, Selim — brat, syn brata —
Próżno będzie targała włos i szaty darła:
Zbrodni nie minie zapłata!
Chluba twoja — rękojmia przyjaźni Osmana:
Godna, gdyby ją poznał, dzielić tron Sułtana —
Córka twoja — umarła!
✽ ✽ ✽
Zgasła u wschodu gwiazda dziewiczéj czystości,
Któréj blask, noc twéj chmurnéj duszy rozweselał:
Jutrzenka twych nadziei, zorze twéj starości! —
Któż ją zagasił? — Krew, którąś Ty przelał! —
Biada ojcu-zabójcy! tyranowi biada! —
Słyszysz ten okrzyk rozpaczy?
„Gdzie dziecię moje?“ — Echo mu „gdzie?“ — odpowiada[15].
Ona mu nie odpowie — ha! i nie przebaczy! —
XVIII.
Między pomników i grobów tysiące,
Lśniących się spodem, gdy z boków i z góry,
Cyprysy mroczne, choć zieleniejące
Zimą i latem, ścielą cień ponury,
Jak myśl rzucona na groby:
[152]
Jest jedno miejsce — osobne, kwitnące,
Wiecznie zielone, rozweselające
Nawet te gaje żałoby. —
Tam jedna tylko, tchnąc samotną wonią,
Róża rozkwita — posępna i blada,
Rzekłbyś, rozpaczy zasadzona dłonią:
Tak mdła, tak słaba, że zda się wiatr lada
Liść jéj po polu rozproszy;
Jednak choć wicher, choć burza się wścieka,
Kwiat jéj trwa cało; — choć ręka człowieka,
Co wszystko piękne w tym kraju pustoszy,
Kwiat jéj oberwie: — niepojęta władza,
Kwiat ten nazajutrz na nowo odradza:
Jakby duch jaki miał ją w swojéj pieczy,
Który jéj rany łzami niebios leczy,
I czarodziejską mocą swego śpiewu,
Co noc kwiat nowy wykołysze z krzewu! —
Nie dziw, że dotąd Helleńskie dziewice
Wierzą, że kwiat ten nie jest z tego świata,
Co mu ni szkodzić nie śmią nawałnice,
Ni szrony zimy, ani skwary lata:
On zawsze smutny, lecz piękny jak w maju,
Zdaje się tęsknić po kraju swym — raju.
Nad kwiatem co noc ptaszek jakiś śpiewa,
Ukryty w liściach pobliskiego drzewa:
Sam dotąd ludzkiém okiem niedojrzany,
Lecz głos ma wdzięczny, jak Hurysek lutnie.
Nie jest to słowik w róży zakochany —
Słowik nie śpiewa tak czule, tak smutnie!
[153]
Ci którzy słyszą śpiew ten tajemniczy,
Doznają w duszy tak rzewnéj słodyczy,
I czują w sercu taką tęskność tkliwą,
Jak gdyby czuli miłość nieszczęśliwą,
I choćby chcieli, łez wstrzymać nie mogą.
Lecz te łzy same, tak słodko im płyną,
Żal ten tak z żadną nie zmieszany trwogą,
Że się im zdaje rozkoszą jedyną:
Że się lękają promienia poranku,
Chcieliby słuchać, płakać bez przestanku —
Taki jest urok w tym śpiewie! —
Lecz skoro pierwszy świt niebo zapłoni,
Ptaszek, nie wiedzieć, znika, czy się chroni,
I śpiew zamilka na drzewie. —
Są nawet — może urok przysłyszenia —
(Lecz ci co czują, nie będą się śmieli),
Są którzy mówią, że śród jego pienia,
W najtkliwszéj jego nócie dosłyszeli
Brzmienie Zulejki imienia[16]! —
Bo dla niéj zda się ten ptaszek tak śpiewa,
Z cyprysowego nad jéj grobem drzewa;
Bo z jéj to właśnie mogiły dziewiczéj
Wykwita róży ów kwiat tajemniczy. —
Niegdyś kamienny grób stawiać jéj chciano —
Lecz postawiony wieczorem — znikł rano.
Ni dłoń to ludzka, co go w nocnéj porze,
Wyrwawszy z miejsca, przeniosła nad morze! —
Bo go tam właśnie ujrzano o świcie,
Gdzie Selim w boju dał za nią swe życie,
[154]
I zkąd go fale uniosłszy, zbawiły
Czci pogrzebowéj i ziemskiéj mogiły. —
I odtąd co noc, gdy księżyc lśni w górze,
Widać na białym pomnika marmurze,
Wspartą, jak gdyby dumającą z żalem,
Głowę czerwonym okręconą szalem.
Powieści o niéj lud z trwogą powtarza,
I pomnik zowie „Wezgłowiem Korsarza.“ —
A na Zulejki mogile, jak pierwéj,
Zakwitła róża — i kwitnie bez przerwy:
Smutna i blada — jak lice piękności,
Ody słucha dziejów nieszczęsnéj miłości! —
KONIEC.
|