Niechaj mnie jeszcze ta cisza otoczy,
Z westchnień uwiana i z gasnącej zorzy,
Niech mi się jeszcze ta droga otworzy,
Gdzie zadumane moje biegły oczy
Przez gaj platanów bezlistny i nagi
I gdzie szły za mną rzymskie sarkofagi.
Niechaj mi jeszcze zakwitną irysy
Liljowych zmierzchów, fiołkowych cieni
I nów miesięczny niech się rozpierścieni,
Co prowansalskie srebrzył mi cyprysy...
Na tłach liljowych niech jeszcze się kładą
Róże mdlejących łun wiązanką bladą.
Niechaj mi jeszcze świecą ametysty
Gwiazd sinych, co tam wzeszły mi nad głową;
Wzdłuż harf widmowych drzew pustką echową
Niech idą w pomrok perłowy i mglisty
I niechaj za mną lecą ciche głosy,
Co skargą prochów są i szeptem rosy.
Niechaj mi jeszcze nekropol[1] ten stary
Milczeniem śmierci swe prawi powieści,
Niech mi pod stopą liść zeschły szeleści,
Niech chłodem na mnie tchną te białe mary,
Których tam tłumy o mnie się otarły,
Gdym przez ten cmentarz szła i las umarły.
↑Nekropol (z greck. νεκρόπολις) — miasto umarłych.