[I-7]NIEPROSPEKT.
[I-9]Skan zawiera grafikę.
Nieprospekt.
Jest już u nas dzięki Bogu dość pism perjodycznych i zbiorowych, które nieperjodycznie wychodzą i nic zebrać nie mogą, jest dość literackich przeglądów, które nic nie przeglądają, dzienników, co wychodzą tygodniowie, i tygodników, ukazujących się co trzy dni; dość i bardzo dość.
[I-10] — A ha! myślicie, niedarmo tak zaczął, pewno sam prospekt pisze! —
— Otóż właśnie nie, te słów kilka nie są żadnym prospektem, żadną obietnicą, żadném biciem w trąbę ogłoszenia, są wstępem tylko najniewinniejszym w świecie, i zapowiadają, że kiedy będziecie bardzo a bardzo grzeczni Panowie Czytelnicy, autor tych kilku słów odzywać się będzie w podobnych do téj xiążeczkach co dni kilka, co kilka tygodni, co kilka miesięcy — To od was zależy. —
Jeśli jednak pozwolicie sobie być zawsze i ciągle równo grzeczni, nie zaręczam, czy równie i jednostajnie, to jest, perjodycznie, przychodzić do was będę, bo dałem sobie słowo nie być perjodycznym. Jestem też pewny, że nie możecie długo być jednostajnie grzeczni, Kochani Czytelnicy! —
[I-11] O! czyż to my nie starzy znajomi? Zjedliśmy z sobą mało nie beczkę soli (ja bardzo słono jadam) — znam was, o! i jak — U was wszystko nowe popłaca, wszystko świéże ulubione, zapalacie się w piérwszéj chwili ogromnym płomieniem — i — chwila, a już po nim. Może na piérwszą xiążeczkę będziecie łaskawi, na drugą ciekawi, na trzecią spójrzycie ziéwając — Co też on tam napisał? Czwartą nierozciętą już pożyczycie do czytania, a piątéj gotowiście nie tknąć. Jednakże, nie mogąc was przerobić, Kochani Czytelnicy, (tego nawet nie przedsiębiore), muszę was przyjąć jak Bóg dał. Jesteście poczciwi ludzie — Są wyjątki — No — ale gdzież niéma wyjątków? —
Widzicie jak wam pochlebiam; wszyscy, co mi dokuczyli, to wyjątki — resztę [I-12]mam za najszanowniejszych, najgodniejszych — najsłuszniejszych — obywateli.
Cóżby to wam powiedziéć o téj xiążeczce?
— Co w niéj będzie?
— Jak?
— Na co?
— Dla czego?
I w téj i w dalszych będzie niesłychana mięszanina rzeczy bardzo wesołych, lekkich, ostrych, poważnych — mięszanina, którą wam podaję za skuteczną mixturę na wasze wady, ułomności, śmiészności.
Jużciż wierzycie przynajmniéj w medycynę jeszcze??
Jak?
Jak będą pisane? — Odpowiadam wam uczciwie i szczérze, jak
Bóg da i jak mi się uda.
[I-13]Na co?
Celem, jakem miał cześć oznajmić Waszym Miłościóm, zabawa wasza i poprawa wasza. Jeśli was nie poprawię, będę przynajmniéj miał przyjemność niepoprawnych znudzić. Kara za zatwardziałość. —
Dla czego?
Ogromne pytanie, ciężka odpowiedź. —
Spytajcie ptaków dla czego śpiéwają, kwiatów dla czego kwitną, ziemi dla czego się zieleni, chmur dla czego płyną, samych siebie dla czego robicie to, co robicie — a będziecie wiedzieli doskonale dla czego ja to piszę. —
Teraz już podobno skończony ten — Nie‑prospekt na nie‑perjodyczne pismo; czytajcie zdrowi, Kochani i Niekochani Czytelnicy, i bądźcie proszę grzeczni, żebym was miał przyjemność jak naj[I-14]prędzéj drugą powitać xiążeczką — Druga, będzie daleko lepsza od piérwszéj, zaręczam was tu nie‑redaktorskiém słowem, (bo dowiedziona rzecz, że redaktorskie nic nie warte).
Skan zawiera grafikę.