Powrót piosenki Niezabudki kwiecie • Kwiaty • Adam Asnyk Bławatek
Powrót piosenki Niezabudki kwiecie
Kwiaty
Adam Asnyk
Bławatek
ze zbioru Poezye T. 3 (Adam Asnyk)

Niezabudki wdzięczne kwiecie
Ona dała mi,
Gdym anielskie żegnał dziecię,
Ciche tłumiąc łzy,
I mówiła, kryjąc twarz:
— „Luby! wrócisz przecie?
„Ja cię czekam... wtedy dasz
„Niezabudki kwiecie.

„Wszak mówiłeś, że me oczy
„Jasne jak ten kwiat,
„Gdy się po nich łezka toczy
„W dziwny marzeń świat;
„Mego życia rajski sen,
„Wziąłeś sen uroczy:
„Bierz więc łzawy kwiatek ten,
„Pomnij na me oczy.


„Kiedy smutek cię przemoże,
„Gdy cię złamie ból —
„Porzuć góry, porzuć morze,
„Wracaj do tych pól.
„Ja, jak teraz, moją skroń
„Na twych piersiach złożę:
„Mej miłości czysta toń
„Głębsza niźli morze.

„Gdybyś długo błądził w świecie
„I po przejściu burz
„Znalazł dziś ci miłe dziecię
„W cichym grobie już —
„Idź — o, luby, — na mój grób
„W noc miesięczną w lecie,
„Rzuć, spełniając dawny ślub,
„Niezabudki kwiecie.”

Odjechałem. Dnie mijały,
Nadszedł smutku dzień;
Wszystkie moje ideały
Pierzchły jako cień;
Jeden tylko wierny mi
Został kwiatek mały,
A z nim pamięć lepszych dni,
Senne ideały.


Życie lało gorzkie męty
W kielich duszy mej,
A ja szedłem uśmiechnięty,
Bo wierzyłem jej!
Dwoje oczu, gwiazdek dwie;
Jak talizman święty
Prowadziło w przyszłość mnie —
Szedłem uśmiechnięty.

I ostatnie blaski złote
Snuła życia łódź...
Gdym w niebieską wstąpił grotę,
Echo rzekło: wróć!
Więc rzuciłem wzrokiem w dal,
Opuściłem grotę,
I wędrując pośród fal,
Snułem blaski złote.

Raz, ach! śniłem sen proroczy,
Że już widzę tuż;
Ma zamknięte martwo oczy,
Wieniec z białych róż,
Drżąca rączki trzyma w krzyż,
Kwiaty wśród warkoczy:
Więc spytałem: „Czemu drżysz
I zamykasz oczy?”


Nic nie rzekła, lecz z westchnieniem
Stopniała we mgle...
Jam się zbudził z przerażeniem,
I wróżyłem źle;
Ach, myślałem, ona to
Przyszła marnym cieniem,
Osłonięta grobu mgłą,
Żegnać mnie westchnieniem.

Nigdy jej nie ujrzę zatem!...
I ostatnia nić,
Co wiązała mnie z tym światem,
Pękła... mamże żyć?..
Pójdę tylko na jej grób
W noc miesięczną latem
I wypełnię dawny ślub,
Co mnie wiąże z światem.

Popędziłem jak szalony,
Serce łamał ból...
Gdym się zbliżał w znane strony,
Do rodzinnych pól —
Nad strumieniem, gdzie mi kwiat
Dała łzą zroszony,
Powitałem wspomnień świat,
Biegnąc jak szalony.


Aż wtem nagle widzę dwoje
Nad zwierciadłem wód,
Jak zrywają kwiaty moje,
Kwiaty drogie wprzód;
Dziewczę skryło swoją twarz
W jego płaszcza zwoje, —
I widziałem, Boże skarz,
Ich w uścisku dwoje!

Jak statua Laokona
Stoję słupem wciąż:
A myśl dziwna, że to ona,
Kąsa mnie jak wąż...
Aż nareszcie, Boże skarz,
Odchylił ramiona —
Odwróciła swoją twarz:
Ach!.. to była ona!

Wkrótce potem — ha, co chcecie! —
Kiedy zamąż szła,
Prowadziłem rajskie dziecię
Do kościoła... Ha!
Tylko na pamięci znak,
W noc miesięczną w lecie,
Na weselu wpiąłem w frak
Niezabudki kwiecie.


Tak się skończył sen milutki
I ostatnia nić...
Zwiędły kwiatek niezabudki
Przestał w sercu żyć;
Powróciłem w ciemne mgły,
Unosząc swe smutki, —
I nie wierzę dziś już w sny,
Ani w niezabudki!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Asnyk.