[540]
NOC W ZOFIJÓWCE.
A więc ją znowu ujrzę i ujrzę za chwilę,
Tyle się nabłąkawszy i przeniósłszy tyle!
Po dzikich uniesieniach, żebraczej wędrówce,
Znów się ponurzę w mojej Zofijówce,
Co tak rozkwita urocznie, dziewiczo,
Między surową krain tych dziczą,
Jak niebiański rumieniec, kwiat świętej wieczności,
Na umarłego lica bladości,
Co straż trzyma przy mego dzieciństwa edenie,
Jak cherub, uwieńczony w pamiątek promienie.
O, powiej, maju mojego wietrze!
Przeszłość, co w twoim odetchnie oddechu,
Pierworodnego nie znająca grzechu,
Z długiego nasępienia wzrok pokutny przetrze,
Skalaną szatę duszy odnowi
I pielgrzymiemu wytchnie kosturowi
I pielgrzymowi.
......................
Patrz, zadumana brzoza prostowłosa
Uroczystem okiem wróżki
Zagłębiła się w niebiosa;
Smukłe topole, jak młode drużki
Z całą cześcią dla matron i wieku swawolą:
Kiedy niekiedy po cichem szeptaniu,
Sklasnąć w gałęzie sobie pozwolą,
A groźna sosna w ponurem obraniu
Pomruka jednotonnym głosem pustelnicy,
Czy północne modlitwy,
Czy zaklęcia czarownicy;
A tutaj płoche iskier gonitwy:
Te się po wzgórzach rozsypały zgrają,
[541]
Tamte się bawią ze śronów kołyską,
Te przebiegają przestrzeń lodu ślizką,
Lub tępymi księżyca promieńmi strzelają.
Duch wody w pętach lodu użala się głucho
I skała ludne echem nastawiła ucho.
Ale tam dziwniej w ustroniu zaspanem,
Za tym przejrzystym tumanem,
Gdzie lampa nieba bledziej połyska,
Tam nieziemskiego kształtu kupią się zjawiska.
To pośród innych groźne widziadło,
Jak olbrzymia mgli się skała:
Suknia je z wody oblała,
A co klejnotów mrozu na skronie nakładło!...
Rozgarnia kosę z brzozowych warkoczy,
Spojrzeniem z tęczy wkoło zatoczy,
Ozwie się szumem znanej wody,
I mary zewsząd stanęły widome,
Wszystkie znajome!
I śpieszą ku mnie w zawody!...