Ołtarzyk polski katolickiego nabożeństwa/Krzyżu święty nade wszystko

Krzyżu święty nade wszystko,
Drzewo przenajszlachetniejsze!
W żadnym lesie takie nie jest,
Jedno na którém sam Bóg jest.
Słodkie drzewo, słodkie gwoździe,
Rozkoszny owoc nosiło.

Skłoń gałązki drzewo święte,
Ulżyj członkom tak rozpiętym,
Odmień teraz onę srogość,
Którąś miało z przyrodzenia,
Spuść lekkuchno i cichuchno
Ciało Króla Niebieskiego.

Tyś samo było dostojne
Nosić światowe zbawienie,
Przez Cię przewóz jest naprawion
Światu, który był zagubion,
Który święta krew polała,
Co z Baranka wypływała.

W jasłkach leżąc, gdy tam płakał,
Już tam był wszystko oglądał,
Iż tak haniebnie umrzeć miał,
Gdy wszystek świat odkupić miał.
W on czas między zwierzętami,
A teraz między łotrami.

Niesłychanać to jest dobroć,
Za kogo na krzyżu umrzeć.
Kto to może dziś wykonać,
Za kogo swoję dusze dać?
Sam to Pan Jezus wykonał,
Bo nas wiernie umiłował.

Nędzneby to serce było,
Coby dziś nie zapłakało,
Widząc Stworzyciela swego
Na krzyżu zawieszonego,
Na słońcu upieczonego
Baranka wielkanocnego.

Marya Matka patrzała
Na członki, co powijała,
A powiwszy całowała,
Z tego wielką radość miała,
Teraz je widzi zczerniałe,
Żyły, stawy w Nim porwane.

Nie był taki, ani będzie
Żadnemu smutek na świecie,
Jaki czysta Panna miała,
W on czas, kiedy narzekała:
Nędzna ja sierota dzisiaj,
Do kogoż się ja skłonić mam.

Jednegom Synaczka miała,
Com go z nieba być poznała,
I tegom już postradała,
Jednom się sama została,
Ciężki ból cierpi me serce,
Od żalu mi się rozsieść chce.

W radościm go porodziła,
Smutku żadnegom nie miała.
A teraz wszystkie boleści,
Dręczą mię dziś bez litości.
Obymże ja to mogła mieć,
Żebym mogła teraz umrzeć.

Byś mi Synu nisko wisiał,
Wżdybyś ze mnie jakąś pomoc miał:
Głowębym twoją podparła,
Krew zsiadłą z lica otarła.
Ale cię nie mogę dosiądz,
Tobie Synu nie dopomódz.

Anielskie się słowa mienią,
Symeonowe się pełnią.
On mówił: Pełnaś miłości,
A jam dziś pełna gorzkości.
Symeon mi to powiedział,
Iż me serce miecz przebódz miał.

Ni ja ojca, ni matki, brata,
Ni żadnego przyjaciela:
Zkądże pocieszenie mam mieć?

Wolałabym stokroć umrzeć,
Niż widzeć żołnierza złego,
Co przebił bok Syna mego.

Matki, co synaczki macie,
Jako się w nich wy kochacie,
Kiedy wam z nich jeden umrze,
Ciężki ból ma wasze serce,
Cóż ja com miała jednego!
Już nie będę mieć inszego.

O niestetyż miły Panie!
Toć nie małe rozłączenie,
Przedtém było miłowanie,
A teraz ciężkie wzdychanie.
Czemuż Boże Ojcze nie dbasz,
O Synaczku pieczy nie masz.

Którzy téj Pannie służycie,
Smutki jéj rozmyśliwajcie,
Jako często omdlewała,
Często na ziemię padała.
Przez te smutki, któreś miała,
Uprośże nam wieczną chwałę.


Zobacz też edytuj


 
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).