O cudzie, gdy błękity,
Lśniąc w zorzy złotolitej, Rzucają blaski Na miecze, kaski,
Na piór rozwiane kity.
Gdy serce w łonie rośnie,
Gdy surmy grzmią rozgłośnie.
I rzeszę młodą Ku śmierci wiodą
W gardzącej tchórzem wiośnie.
O cudzie, gdy błękity,
Lśniąc w zorzy złotolitej, Rzucają blaski Na miecze, kaski,
Na piór rozwiane kity.
Lecz to nie pióropusze
Tak wam porwały duszę, Ni kaski lśniące, Że was tysiące
Gwarem napełnia głuszę;
Służalec pójdzie lichy
Za marny blichtr i szychy, Gdzie mu rozkaże To hasło wraże,
By znosił jarzmo, cichy.
Miecz tarcz i hełm przebodzie,
Skruszą się głazy w grodzie, Serca odwaga To broń jest naga,
Co daje żyć swobodzie,
O cudzie, gdy błękity,
Lśniąc w zorzy złotolitej, Rzucają blaski Na miecze, kaski
Wolności niespożytej.