[59]O głodzie
Rosną w tobie otchłanie,
wzbiera głód nieuchronnym przypływem,
fala za falą rozbija o brzeg
grzbiety szumiące i siwe.
Ileż to jeszcze pożresz gwiazd,
ile mórz i lasów pochłoniesz,
ile drzew, i traw, i kwiatów
w tobie zatonie?
Czemże nasycisz swój głód,
który jak sęp wątrobę ci targa?
Na jakich obszarach wód
ugasisz spiekotę łaknących warg?
Wszystkie biodra spragnione miłości,
wszystkie brzuchy, czekające płodu,
nie ugaszą pożaru zachłannej wieczności,
nie nasycą twojego głodu.
Przyjaźń cię nie nakarmi,
kobieta nie obdarzy cię spokojem,
i ty dla nich swej studni do dna nie wyczerpiesz,
coraz głębiej więźniesz w gwiezdne roje
[60]
i jak pies wyjesz, pyskiem uwieszony
na księżycowym sierpie.
Upij się światem,
ciała przymierzem wspaniałem zachłyśnij,
spuść ze smyczy psy za wiecznością wyjące!
A powierzy ci tajemnicę
zapach kwitnącej wiśni,
wody oblane miesiącem,
dreszcz wiatru i kołysanie traw,
i śpiew skowronków nad zoranemi polami.
O niebo wysokie, spraw,
aby cisza zaległa nad nami!