[14]V. Możliwość języków sztucznych. — Analiza i synteza w językoznawstwie. — Różne gatunki języków sztucznych: 1) Ze stanowiska udziału w nich twórczości świadomej. 2) Ze stanowiska celów, dla jakich powstają. 3) Ze stanowiska ich stosunku do języków tradycyjnych.
Kto przypuszcza jedynie pozaświadome, żywiołowe powstawanie i przeobrażanie się języka, ten oczywiście musi wyznawać dogmat, że „nie można tworzyć języka”. Jednakże temu dogmatowi przeczy rzeczywistość. Mamy niezaprzeczone fakty interwencyi świadomości w życiu językowem. Jak tylko zjawia się pismo, jak tylko zjawia się udział wyobrażeń optycznych w językowości, jak tylko zjawiają się sztuki ortografii i ortoepii, sztuki „poprawnego” pisania i mówienia, jak tylko zjawia się dążenie do idealnej normy językowej, — zjawia się też udział świadomości ludzkiej w życiu językowem.
Między przekształcaniem pewnych tylko szczegółów językowych a między przekształceniem całego języka zachodzi różnica jedynie ilościowa, nie zaś jakościowa.
Przy wszelkiem mięszaniu się plemion pod względem językowym, przy wszelkiem wytwarzaniu się kompromisu językowego między ludami różnojęzykowemi ma miejsce upraszczanie form w taki mniej więcej sposób, w jaki upraszczanie to stosują „autorowie” języków świadomie sztucznych. Język kompromisowy chińsko-rosyjski (język kjachtyński lub majmaczyński), język kompromisowy chińsko-angielski (Pidgin) i t. p. wszystko to są okazy „nieświadomie”, „żywiołowo” powstałych języków „sztucznych”. Przy formowaniu się jednak tych języków sztucznych pewien udział twórczości świadomej był nieunikniony.
Tak więc mamy pewne języki „sztuczne”, powstające „nieświadomie”, pod wpływem czynników „żywiołowych”, t. j. jako rezultaty społecznej pracy zbiorowej. Ale już w tych językach możemy stwierdzić współdziałanie celowości świadomej, czy też świadomości celowej. W znacznie większym stopniu pierwiastek świadomości i celowości właściwy jest „językom” umówionym, konwencyonalnym, powstającym w pewnych zamkniętych w sobie kółkach i stowarzyszeniach. A już całkiem świadomy wybór i zastanawianie się muszą cechować języki sztuczne w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, języki, wymyślane albo przez pojedynczych wynalazców, albo też przez niewielką grupę ludzi, a przeznaczone do grania roli języków międzynarodowych.
Przy układaniu takich języków bywają stosowane — według terminologii profesora Couturat — dwie przeciwne zasady:
[15] 1) Zasada apriorystyczna, polegająca na wynajdowaniu osobnych znaków myślowych, możliwie niezależnych od danego materyału językowego. W ten sposób powstają nie języki w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, ale systemy symbolów logicznie uporządkowanych. Takie „artes signorum” (sztuki znakowe) nie nadają się oczywiście do zastępowania języków zwykłych.
2) Zasada aposteriorystyczna, t. j. zużytkowanie materyału, dostarczanego przez języki istniejące, do ułożenia języka „sztucznego”, będącego tylko wyciągiem z nich i ich uproszczeniem.
Możliwą też jest trzecia droga, droga pośrednia, t. j. łączenie obu tych zasad. Tą właśnie drogą poszedł twórca Volapüku, korzystający wprawdzie z materyału języków istniejących, ale przerabiający go do niepoznania i wogóle trzymający się pewnych z góry postawionych szablonów.
Podobnemi do Volapüku wytycznemi kierowało się także kilku innych „autorów” języków sztucznych, a zwłaszcza niepospolity twórca „Języka niebieskiego” (Langue bleue), kupiec paryski Léon Bollack.
Zasady aposteriorystycznej, wyrażonej w zdaniu, że języka międzynarodowego nie należy wynajdywać, ale dosyć jest go odkryć, t. j. wydzielić z języków istniejących, trzymają się dość liczni układacze języków „sztucznych”, jak Lingua Catolic, Pan Roman czyli Universal, Novi Latin, Dilpok, Idiom Neutral, Apolema i t. d. Na czele ich stoi najbardziej popularny i najbardziej rozprzestrzeniony język doktora Zamenhofa (w Warszawie), Esperanto. Nie jest on dopiero mniej lub więcej wypracowanym projektem języka, ale językiem skończonym i gotowym do wszechstronnego użycia.
Zasada przestrzegania maximum międzynarodowości sprawia, że prawie we wszystkich językach sztucznych aposteriorystycznych przewaga przyjętych przez nie pierwiastków jest po stronie elementu łacińsko-romańskiego, tak, że języki te, choćby np. Esperanto, sprawiają wrażenie nowego narzecza romańskiego.
Języki „sztuczne” w najobszerniejszym znaczeniu tego wyrazu mogą powstawać dla rozmaitych celów. Niektóre z nich są środkami porozumiewania się pewnych stowarzyszeń lub też gromad ludzkich, wyodrębniających siebie od reszty ludzkości. Ludzie, używający takich języków, starają się utrzymywać je w tajemnicy i zdradzają się z niemi tylko przed członkami tej samej społeczności wyodrębnionej. Takie traktowanie obcem jest zupełnie tym językom „sztucznym”, o których tu głównie mowa.
[16] Ale za to twórcy tych języków sztucznych międzynarodowych mogą wytykać sobie rozmaite cele w stosunku do istniejących tradycyjnie języków plemiennych i narodowych. Ksiądz Schleyer, twórca „Volapüku”, marzył o narzuceniu swego języka, jako języka ojczystego, całej ludzkości, z usunięciem wszystkich języków istniejących. Wychodził on bowiem z zasady: menade bal püki bal (ludzkości jednej język jeden). Jest to oczywiście modyfikacja hasła rzymskokatolickiego: „jedna owczarnia i jeden pasterz”, hasła, które na pewno nigdy się nie urzeczywistni, ale któremu ludzkość zawdzięcza wiele nieszczęść i klęsk, oraz potoki krwi, przelanej w imię tej „idei” psychopatycznej. Obecnie chyba tylko urzędowo uznani maniacy mogliby żywić podobne marzenia. A jeżeli pomimo to istnieje nie dające się stłumić dążenie do języka międzynarodowego, to jedynie tylko jako do języka „pomocniczego”, używanego w razie ostateczności. Przytem uwzględnia się przedewszystkiem potrzeby obcowania europejsko-amerykańskiego, chociaż np. Esperanto znajduje wielu zwolenników także między Japończykami.