[278]O krytyce.
pośw. W. B.
Przeciętni czytelnicy! jak po wód płaszczyźnie,
Tak po wierzchu dzieł sztuki nasz wzrok się prześliźnie,
Ale krytyk, jak nurek, spuszcza się w otchłanie,
Każdą perłę dobędzie, na światło dostanie,
I na brzeg ją wyniesie, gdzie siedzim na zrębie,
I powiada o skarbach, które kryją głębie…
Nas zachwyca arlekin, ubrany jaskrawo, —
Wypchanym zgrabnie kształtem, fałszywą postawą;
Krytyk rozedrze szaty dłonią umiejętną,
Pod pozorem okaże nam ułomność wstrętną!
A przedziwnie nagradza ciężką złudzeń stratę,
Bo uczy nas, jak patrzeć, jak przenikać szatę.
[279]
Nieraz, jak w labiryncie, błądzisz czytelniku,
Tracisz nadzieję wyjścia, — gdy dróg jest bez liku.
Wtem krytyka ujrzały zniechęcanezniechęcone oczy:
Jako kłębek Aryjadny przed tobą się toczy,
Prowadzi cię najkrótszą, najjaśniejszą drogą
Omijasz z nim przepaści, stąpasz pewną nogą.
Spójrz! on sam i w Tezeusza przemienił się żywo,
Spotkawszy Minotaura, — tendencyją fałszywą:
Ślepiąc blaskiem talentu, ciebie by pożarła;
On jej nóż swój krytyczny już ciśnie do gardła.
Nieraz autor z krytykiem ostrą wszczyna kłótnię:
„On skalpelem swym, — twierdzi, — dziełu głowę utnie!,“
A ja mniemam, że strachu w tem zdaniu zawiele:
Anatomem on bywa, lecz na martwem ciele,
Przy żywem zaś chirurga zna zadanie święte:
Odcina jeno członki gangreną zajęte!
Kiedy krytyki słońce zabłyśnie u góry,
Dlaczegóż je niektórzy chcą obwijać w chmury!
[280]
Prawem światła oświeca i ciernie i róże,
I błękitne jeziora i brudne kałuże! —
Ale przecie nie tworzy tych kałuż i cierni:
Na siebie się więc skarżmy, autorowie mierni!
Niech więc krytyka świeci, niby słońce z góry:
Ono pobudza rozwój żywych sił natury; —
A że razi śmiertelnie? — et! to fakt nie nowy:
Porażenie słoneczne bije… słabe głowy!