[196]O ZMROKU.
Po dniu promiennym nadeszły mroki,
Padając z skrzydeł nocy głębokiej,
Tak jak padają pióra po piórach
Ze skrzydeł orła, co płynie w chmurach.
Widzę światełka we wsi poblizkiej
Skroś mgieł tumany, dżdżu wodotryski:
Dziwny mi smutek ogarnia duszę,
Któremu, nie chcąc, poddać się muszę.
Dziwny półsmutek — i półtęsknota:
W tym smutku milknie boleść żywota,
A tak cierpieniu bywa pokrewny,
Jako deszczowi tuman powiewny.
Pójdź mię kołysać łagodną nutą,
Czytaj mi piosnkę z serca wysnutą:
Co moje wszystkie smutki ukoi
I wygna troski precz z duszy mojej.
[197]
Nie czytaj piewców tych starożytnych,
Ani tych bardów, jak gromy szczytnych,
A których echo brzmi nam zdaleka
Z pod nieśmiertelnych stuleci wieka.
Skromnego czytaj mi dziś pieśniarza,
Którego pieśń się w sercu rozżarza,
Jak łza w źrenicy — albo ulewa
W letnich obłokach; który wciąż śpiewa;
Który, pomimo trudy codzienne,
Pomimo noce swe bezpromienne,
Słyszy w swej pieśni — wieczyste dźwięki
Cudnej melodyi, cudnej piosenki.
Ach, takie pieśni dają nam ciszę
Od trosk, którymi żywot nasz dysze:
Błogosławieństwo niosą nam rzewne,
Niby gorące łzy modlitewne.
A potem weźmiesz księgę wybraną:
Czytaj mi piosnkę swą ukochaną,
I — niby zapach — w rymy poety
Wlej czarodziejstwo głosu kobiety.
Zadrży noc, pełna muzyki boskiej:
I dzień czerniące żale i troski,
Jak arabowie namioty zwiną
I tak jak oni, milcząc, odpłyną.