Obowiązki narodowe
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Obowiązki narodowe |
Pochodzenie | Życie wytężone |
Wydawca | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1904 |
Druk | A. T. Jezierski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Ludwik Włodek |
Tytuł orygin. | National Duties |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
W swojej znakomitej seryi studyów o zagadnieniach XIX stulecia dr. Lyman Abbott wykazał, że jesteśmy narodem pionierów; że pierwsi koloniści, którzy wylądowali na naszych wybrzeżach, byli pionierami, że pionierzy z pośród potomków pierwotnych pionierów, zmieszani z innymi, przybyłymi znowu ze starego świata, posunęli nasze granice na Zachód na pustynię i rzucili podwaliny pod nowe rzeczpospolite. Byli to ludzie, pełni ufności i zdolności oczekiwania, przedsiębiorczości i energii, bo ludzie ograniczonego zadowolenia i tępej rozpaczy nie mieli żadnego udziału w wielkim ruchu do Nowego Świata i poprzez jego przestrzenie. Kraj nasz został zaludniony przez pionierów i, co za tem idzie, ma w sobie więcej energii, więcej przedsiębiorczości, więcej mocy ekspansyjnej, niż którykolwiek inny na szerokim świecie.
Wy, do których się zwracam teraz, nie jesteście w większości bardziej oddaleni od tych pionierów, niż o jedno pokolenie. Jesteście Amerykanami typowymi, bo spełniliście dzieło wielkie, dzieło charakterystyczne, dzieło typowe dla naszego życia amerykańskiego.
Zakładając te ogniska domowe, stwarzając sobie i dzieciom swoim karyery życiowe, zbudowaliście ten Stan. Od początku do końca naszej historyi powodzenie założyciela ogniska rodzinnego nie było niczem innem, jak tworzeniem narodu. Ludzie, którzy z siekierą w lasach, kilofem w górach i pługiem w preryach posunęli aż do ostatecznych granic panowanie ludu naszego nad pustynią amerykańską, nadali ostateczne kształty naszemu narodowi. Wykazali zalety śmiałości, wytrwałości i dalekowidztwa, zawziętego pragnienia zwycięztwa i upartego odpierania porażek, które przyczyniły się do utworzenia zasadniczej męzkości charakteru amerykańskiego. Nadewszystko — uznali w formie praktycznej podstawowe prawo powodzenia w życiu amerykańskiem — prawo pracy pełnej godności, prawo podniosłego i stanowczego wysiłku. Między naszymi ludźmi mamy bardzo mało miejsca dla nieśmiałych, niezdecydowanych i leniwych; niemniejszą prawdą jest to, że brak miejsca wogóle na świecie dla narodu, który, posiadając potężne mięśnie, nie śmie być wielkim. Zapewne, mówiąc do synów mężów, którzy istotnie dokonali twardego, ciężkiego i nieskończenie chwalebnego zadania stworzenia z wielkiego Północo-Zachodu tego, czem jest obecnie, nie potrzebuję kłaść szczególnego nacisku na słuszność doktryny powyższej. W waszem własnem silnem życiu dowodzicie wszystkiemi waszemi czynami, jak mało macie cierpliwości dla tych, którzy nie widzą w życiu — wysiłku życia, nadewszystko wartego przeżycia. Czasami słyszymy słowa pełne zazdrości pod adresem tych, którzy nie pracują. Oczywiście leniwcy dobrowolni nie powinni budzić w piersiach człowieka zdrowego innego uczucia silniejszego, niż uczucia pogardy — co najwyżej nie silniejszego ponad uczucie gniewnej pogardy. Uczucie zawiści zawierałoby w sobie uznanie niższości z naszej strony, do której nie mają prawa ludzie, nie znający bardziej surowych radości życia. Bieda jest rzeczą gorzką, ale nie tak gorzką, jak istnienie pełne niespokojnej próżni, oraz fizycznej, moralnej i intelektualnej rozlazłości, na jaką są skazani ci, którzy z dobrej woli spędzają lata swego życia na najbardziej pustem ze wszystkich pustych dążeń — na dążeniu do zwyczajnej przyjemności, jako celu samego w sobie. Mężczyzna dobrowolnie próżnujący, jak kobieta dobrowolnie bezpłodna, nie powinien mieć miejsca w zdrowej, silnej i mocnej społeczności. Więcej jeszcze, nizki i wstrętny egoizm, który każde z nich wykazuje, niszczy nawet swój cel własny. Zupełnie tak samo, jak nieskończenie najszczęśliwszą z kobiet jest ta, która nosiła pod sercem i wychowała wiele silnych dzieci, tak samo nieskończenie najszczęśliwszym z mężczyzn jest ten, który znojnie i z powodzeniem pracował w dziele swego życia. Praca może być wykonana tysiącznemi sposobami — mózgiem, czy rękami, w gabinecie, w polu czy w sklepie, a my mamy tylko prawo zapytać, czy praca była uczciwa, czy była wykonana uczciwie i czy była warta wykonania. U nas każdy ojciec i każda matka, jeżeli są rozsądni, będą wychowywali swoje dzieci nie tak, aby unikały trudności, ale aby je spotykały i przezwyciężały, aby nie wysilały się dla osiągnięcia życia nikczemnego wypoczynku, ale aby spełniały swoje obowiązki najpierw względem siebie samych i swoich rodzin, a następnie względem całego państwa, — a obowiązek ten musi przybrać postać pracy takiej, czy innej. Wy, synowie pionierów, jeżeli chcecie być wierni waszym przodkom, to musicie żyć z równą godnością, jak oni. Oni szukali prawdziwego powodzenia, a więc nie szukali wypoczynku. Oni wiedzieli, że powodzenie nawiedza tylko tych, którzy prowadzą życie pełne wysiłku.
Zdaje mi się, że proste przyjęcie tego faktu zasadniczego życia amerykańskiego, to przyznanie, że prawo pracy jest podstawowem prawem naszego istnienia, pomoże nam w rozważaniu kwestyi, jak mamy sprostać nie wielkiej liczbie zadań, które stawia nam życie, wewnątrz, czy nazewnątrz kraju. Co się tyczy spraw wewnętrznych, to powinno was nauczyć pierwszorzędnej potrzeby pamiętania, że po wszystkiem, co mówiono i czyniono, głównym czynnikiem powodzenia albo niepowodzenia każdego człowieka musi być jego własny charakter — to znaczy suma jego zdrowego rozsądku, odwagi, energii męzkiej i zdolności. Nic nie może zastąpić tego czynnika indywidualnego.
Nie chcę ani na chwilę powiedzieć przez to, żeby nie można wiele zrobić, aby go zastąpić. Prócz tego, że każdy z nas pracuje, jako jednostką, mamy wszyscy pracę wspólną. Nie możemy oczywiście pracować możliwie najlepiej, jako naród, jeżeli wszyscy razem nie będziemy umieli działać w zrzeszeniu, tak samo jak indywidualnie na własny rachunek. Wspólne działanie może ukształtować się bardzo rozmaicie, ale formą jego najbardziej owocną będzie naturalnie forma prawa — czyli działanie społeczności wziętej w całokształcie za pośrednictwem ciała prawodawczego.
Ale nie zawsze można zapewnić pomyślność jedynie w drodze prawodawczej. Prawo może zrobić cośkolwiek dobrego, a złe prawo może zrobić nieskończenie wiele złego, ale ostatecznie najlepsze prawo może tylko zapobiegać krzywdzie i niesprawiedliwości i dawać tym, którzy patrzą daleko, oszczędnymi pracującym ciężko, więcej szans stosowania ich poszczególnych zdolności dla ich największego dobra.
Nie można nakreślić żadnej stałej i stanowczej granicy, gdzie zatrzyma się nasze prawodawstwo w jego interwencyi między człowiekiem, a człowiekiem, między interesami a interesami. Wszystko, co można powiedzieć, jest to, że z jednej strony wysoce niepożądanem jest osłabianie inicyatywy indywidualnej, a z drugiej, że w coraz to zwiększającej się ilości wypadków będziemy usiłowali ograniczyć spryt, jak w przeszłości ograniczaliśmy siłę. Jest rzeczą nietylko w wysokim stopniu pożądaną, ale i konieczną, aby istniało prawodawstwo w celu starannego opiekowania się interesami robotników i w celu przeprowadzenia różnicy na korzyść pracodawcy uczciwego i. ludzkiego, usuwając szkodę, jaką ponosi przy porównaniu ze współzawodnikami, pozbawionymi skrupułów i sumienia, którzy będą postępowali dobrze jedynie w obawie kary.
Prawodawstwo nie może również ograniczać się wyłącznie tem, co nazywano zagadnieniami pracy. Wielkie majątki indywidualne i zrzeszone, szerokie kombinacye kapitałów, które cechują rozwój naszego systemu przemysłowego, stwarzają warunki nowe i z konieczności wywołują zmianę w dawnem stanowisku państwa i narodu wobec własności. Prawdopodobnie słusznem jest mniemanie, że znaczna większość majątków, które teraz istnieją w tym kraju, została zebrana bez krzywdy naszego ludu, ale jako rezultat przypadku, jako nagroda wielkich zysków za usługi oddane społeczności, i to bez względu na świadome cele tych, którzy zebrali majątki. Wrzawa, podnoszona przeciwko ludziom bogatym, jako takim, ma uzasadnienie niezmiernie tylko ograniczone; zdawałoby się niepotrzebnem stwierdzanie, że każde wezwanie, które pośrednio lub bezpośrednio dąży do wywoływania zawiści i nienawiści pomiędzy nami, które dąży do ograniczenia możliwości, a co za tem idzie, zamknięcia wrót powodzenia uzdolnionym a ubogim ludziom, i które ostatecznie przypuszcza możliwość bezprawia i gwałtu, jest napaścią na zasadnicze cechy prawa obywatelstwa amerykańskiego. W gruncie rzeczy interesy nasze są wspólne: z biegiem czasu wznosimy się lub upadamy razem. A jednak coraz bardziej staje się widocznem, że państwo, a w razie konieczności naród, muszą mieć prawo nadzoru i kontroli w tem, co dotyczy wielkich zrzeszeń, przezeń stworzonych, a szczególnie w tem, co dotyczy wielkich kombinacyj finansowych, które część swego znaczenia ciągną z tendencyj monopolistycznych. Prawo to winno być wykonywane ostrożnie i z wielkiem panowaniem nad sobą, ale powinnoby istnieć, aby można było powołać się na nie w miarę potrzeby.
Tyle o naszych obowiązkach każdego względem siebie samego i każdego wobec swoich bliźnich w granicach naszego własnego kraju. Ale ponieważ kraj nasz idzie naprzód wielkiemi krokami i z coraz to zwiększającą się szybkością dąży do zajęcia pierwszego miejsca między mocarstwami świata, więc musi koniecznie natrafiać na coraz to większe obowiązki wobec świata. Mamy bardzo poczciwych ludzi, którzy sadzą, że możemy uchylić się od tych obowiązków, zachowując równocześnie poszanowanie samych siebie; ale ci poczciwcy są w błędzie. Inni zacni ludzie starają się sprowadzić nas z drogi surowego, ale wspaniałego obowiązku, zalecając nam, abyśmy pamiętali, że wszystkie narody, które doszły do wielkości, które rozszerzały swoje panowanie i które odegrały rolę, jako mocarstwa wszechświatowe, zakończyły swoje istnienie. Tak było istotnie, ale zakończyły swoje istnienie także i inne. Państwa słabe i nie rozwijające się znikły z powierzchni świata równie stanowczo, a daleko prędzej, niż te, których obywatele posiadali w sobie pęd, który popycha dusze szlachetne do szlachetnych i wielkich wysiłków. Jest to tylko inny sposób stwierdzenia powszechnego prawa śmierci, które samo jest częścią powszechnego prawa życia. Człowiek, który pracuje, który dokonywa wielkich czynów, umrze w końcu równie napewno, jak największy próżniak, zajmujący miejsce na powierzchni ziemi, ale pozostawia za sobą ten wielki fakt, że dobrze spełnił dzieło swego życia. To samo stosuje się również do narodów. Jeżeli naród, który ośmielił się być wielkim, który miał wolę i władzę zmieniać przeznaczenia stuleci, musi w końcu zginąć, — niemniej pewnie musi umrzeć i naród, który odgrywał rolę samiczki; i podczas gdy naród, który nie zrobił nic, nie pozostawia za sobą nic, naród, który dokonał wielkiego dzieła, w istocie żyje dalej, żyje wiecznie, choć pod zmienioną postacią. Rzymianie przeszli przez scenę świata zupełnie tak samo, jak przeszły wszystkie narody starożytności, które stały w miejscu, podczas gdy oni się rozszerzali. Ale o tamtych pamięć nawet zanikła, podczas gdy Rzym jest zawsze siłą żywą od końca do końca szerokiego świata, w całej naszej cywilizacyi współczesnej i tak będzie poprzez pokolenia bez liku w ciągu nieobliczalnych stuleci.
Ponieważ wierzymy z całego serca i z całej duszy w wielkość tego kraju, ponieważ czujemy w żyłach naszych tętno śmiałego życia i ponieważ ufamy, że nam przypada przywilej odegrania roli przeważnej w stuleciu, które się właśnie rozpoczęło, więc witamy z chciwą rozkoszą sposobność spełnienia jakiegokolwiek zadania, które Opatrzność włożyła na nasze barki. Z całą szczerością przyznajemy, że pierwsze nasze obowiązki są wewnątrz naszego domu; że powinniśmy nie tylko przemawiać, ale i pracować na korzyść prawości, przyzwoitości i sprawiedliwości we wszystkich sprawach politycznych, społecznych i obywatelskich. Żadne powodzenie i żadna sława nie mogą zbawić narodu, który gnije od środka. Musimy na zawsze zachować zdrowym rdzeń naszej istoty narodowej i czuwać nad tem, aby nietylko nasi współobywatele w życiu prywatnem, ale przedewszystkiem nasi mężowie stanu w życiu publicznem praktykowali stare, banalne cnoty, które od niepamiętnych czasów były podstawą wszelkiego prawdziwego szczęścia narodu. A jednak, aczkolwiek jest to naszym pierwszym obowiązkiem, nie jest jedynym. Zupełnie tak samo, jak każdy człowiek, który spełnia przedewszystkiem obowiązki swoje względem żony i dzieci, u swego ogniska domowego, jeżeli chce dojść do czegoś, musi jeszcze mocno walczyć na świecie, poza granicami własnego domu, tak samo i nasz naród, czuwając przedewszystkiem nad swojem własnem szczęściem domowem, nie może odmawiać sobie odegrania roli między wielkimi narodami, na zewnątrz kraju. Nasz obowiązek może przybrać w przyszłości różne kształty, jak różne przybierał w przeszłości i niepodobna stworzyć stałej i twardej reguły na wszystkie wypadki. Musimy zawsze sprostać naszym zmiennym potrzebom narodowym, nieustannie zmieniającym się okolicznościom życia. Ale możemy być pewni jednego: Czy będziemy chcieli lub nie, nie możemy odtąd uniknąć spełniania obowiązków względem innych narodów. Wszystko, co możemy zrobić, ogranicza się do postanowienia, czy będziemy je spełniali dobrze, czy źle. W tem miejscu właśnie pozwólcie mi wnieść najsilniejszą, jaką mogę, obronę reguły, że powinno się zawsze mówić to, co się myśli i że powinno się bez wahania usiłować pogodzić czyny ze słowami, jakiekolwiekby te być miały. Wielu z nas zapewne zna stare przysłowie: „mówcie cicho, a noście w zanadrzu grubą laskę — zajdziecie daleko”. Jeżeli człowiek jest nieustannie fanfaronem, jeżeli brak mu grzeczności, to gruba laska nie obroni go od nieprzyjemności; tak samo nie pomoże mu cicha i łagodna mowa, jeżeli po za łagodnością nie kryje się siła, potęga. W życiu prywatnem mało jest ludzi tak potępienia godnych, jak ludzie, którzy idą przez nie, wychwalając się głośno, a jeżeli samochwalca nie jest przygotowany na poparcie swoich słów, stanowisko jego staje się absolutnie godnem pogardy. To samo stosuje się i do narodu. Pozwalać sobie na niewłaściwie samochwalstwo, a zwłaszcza na wyuzdane wyzywanie innych narodów jest rzeczą głupią i niegodną. Ilekroć na jakimkolwiekbądź punkcie zetkniemy się z obcem mocarstwem, ufam, że będziemy usiłowali mówić o niem grzecznie i z uszanowaniem. Niech będzie widocznem, że każdemu pragniemy oddać sprawiedliwość, a potem postarajmy się, aby było widocznem, że nawzajem nie będziemy tolerowali niesprawiedliwości względem siebie. Niech będzie widocznem, że nie używamy żadnych słów, których nie jesteśmy gotowi natychmiast poprzeć czynami i że, jeżeli mowa nasza jest zawsze umiarkowaną, to jesteśmy gotowi i zdecydowani pełnić to, o czem mówimy. Takie stanowisko będzie możliwie najpewniejszą rękojmią tego pokoju, opartego na poszanowaniu samych siebie, którego utrzymanie powinno być pierwszym celem narodu rządzącego się samodzielnie.
Oto jest stanowisko, jakie zająć winniśmy wobec doktryny Monroe’go. Nie ma zupełnie potrzeby mówić o niej hałaśliwie. Tem mniej powinna być używana ta doktryna, jako pretekst do naszego własnego powiększenia kosztem jakiegokolwiekbądź państwa amerykańskiego. Ale bardzo energicznie musimy wyjaśniać, że na tym punkcie chcemy zachować dawne położenie Ameryki. Istotnie, trudno zrozumieć, jakim sposobem ktokolwiek mógłby zająć stanowisko inne dziś, kiedy wszyscy oczekujemy przekopania kanału Panamskiego. Doktryna Monroe’go nie jest prawem międzynarodowem, ale też niema potrzeby, aby zmieniła swój charakter. Trzeba tylko, aby w dalszym ciągu była główną podstawą polityki amerykańskiej na lądzie stałym. Państwa hiszpańsko-amerykańskie we własnym interesie powinnyby się stać równie żarliwymi jej obrońcami, jak my sami. Przez tę doktrynę nie rozumiemy wcale popierania jakiejkolwiekbądź polityki zaczepnej którejkolwiek rzeczypospolitej amerykańskiej względem innej, ani jakiegokolwiekbądź wyróżnienia handlowego, skierowanego przeciwko jakiemukolwiek państwu obcemu.
O ile chodzi o zastosowanie powyższej doktryny na polu współzawodnictwa handlowego, żądamy tylko równych praw i żadnych przywilejów. Ale, jeżeli jesteśmy mądrzy, to będziemy kładli energiczny nacisk na to, ażeby pod żadnym pozorem nie nastąpiło żadne powiększenie terytoryalne żadnego państwa europejskiego na gruncie amerykańskim, bez względu na to, jaką postać przybrałoby to powiększenie.
Wierzymy i ufamy mocno, że szanse jakichkolwiek wrogich komplikacyj wojennych z jakiemkolwiekbądź obcem państwem są bardzo małe. Ale jest rzeczą prawie nieuniknioną, że tu i owdzie wskutek współzawodnictwa rolniczego, handlowego, czy przemysłowego, może nastąpić jakieś naprężenie stosunków, jakiś zatarg. I wtedy jeszcze powinniśmy pamiętać, że pierwszym naszym obowiązkiem jest obowiązek względem własnego narodu, że jednak najlepiej możemy otrzymać sprawiedliwość, postępując sami sprawiedliwie. Powinniśmy dalej prowadzić politykę, która okazała się tak świetnie szczęśliwą w przeszłości i tak zorganizować nasz system ekonomiczny, żeby zapewnić wszelkie korzyści zręczności, energii, inteligencyi naszych rolników, kupców, przemysłowców i robotników; a jednak powinniśmy także pamiętać, układając się z danemi narodami, że trzeba dawać korzyści tam, gdzie się samemu zysków szuka. Niepodobna jest dogmatyzować w sprawie ścisłego środka osiągnięcia tego celu, bo nie można ściśle przepowiedzieć okoliczności. Na dłuższą metę jedną z naszych najważniejszych potrzeb jest stałość i ciągłość polityki ekonomicznej, a przecież w pewnych wypadkach może okazać się korzystnem uzupełnienie naszej obecnej polityki systemem zysków i zobowiązań wzajemnych, za pomocą czy to traktatów, czy też prawodawstwa bezpośredniego.
W znacznej części naszej karyery narodowej, historya nasza była historyą ekspansyi, która była w różnych czasach różną. Ekspansya ta nie może być przedmiotem żalu, ale przedmiotem dumy. Daremnie mówić dzielnemu ludowi, jak nasz, że duch przedsiębiorczości nie jest pewny. Prawdziwy Amerykanin nigdy nie obawiał się narażać na niebezpieczeństwa, kiedy cel do osiągnięcia był wart tego. Żaden naród zdolny do samorządu i do rozwijania własnemi wysiłkami cywilizacyi zdrowej i uporządkowanej, choćby była nie wiem jak dobrą, nie ma powodu obawiać się czegokolwiek z naszej strony. Dowodzi tego nasze postępowanie na Kubie, które może pozostać na zawsze przedmiotem słusznej dumy narodowej.
Nie przemawiamy zupełnie w duchu bezczelności, kiedy stwierdzamy poprostu fakt, że nigdy w czasach obecnych żaden wielki naród nie postępował z większą bezinteresownością, niż my na Kubie. Wyzwoliliśmy wyspy z jarzma hiszpańskiego, poczem z zapałem, w miarę sił naszych, staraliśmy się pomagać kubańczykom w zapewnieniu wolności nauczania, zabezpieczeniu prawa i porządku, pomyślności materyalnej, czystości, niezbędnej dla dobrobytu ich wielkich miast. Uczyniliśmy to wszystko wielkim kosztem pieniędzy i niejakim kosztem życia; teraz zaś urządzamy ją jako rzeczpospolitą wolną i niepodległą; i wzamian za to nie żądaliśmy nic, z wyjątkiem tego, ażeby wolność nie była nigdy naruszona na korzyść niektórych z naszych obcych rywali, ani w sposób, który zagrażałby naszemu położeniu. Gdybyśmy tego nie byli zażądali, byłby to dowód naszego ogłupienia narodowego. Filipinom przynieśliśmy z sobą pokój, a w tej chwili dajemy im wolność i samorząd w takim stopniu, jakiego nie osiągnęłyby w żadnych wymarzonych okolicznościach, gdybyśmy pozwolili im utonąć lub tarzać się dobrowolnie we krwi i chaosie, gdybyśmy pozwolili, aby się stały łupem jakiejś silnej tyranii wewnętrznej, czy zewnętrznej.
Nagi opis faktów jest wystarczający, aby dowieść, że spełniliśmy swój obowiązek, a jakiż jest bardziej zaszczytny tytuł dla honoru narodowego, jeżeli nie spełnienie obowiązku? Spełniliśmy obowiązek nasz względem nas samych i spełniliśmy wyższy jeszcze obowiązek, posuwając naprzód sprawę cywilizacyi ludzkości. Najgłówniejszą podwaliną cywilizacyi jest prawo. Anarchia jest poprostu sługą i zwiastunką tyranii i despotyzmu. Prawo i porządek, wzmacniane przez sprawiedliwość i potęgę, są podstawami cywilizacyi. Prawo musi opierać się na cywilizacyi, inaczej bowiem nie może być utrzymane i musi być wzmocnione nieugiętą stanowczością, bo słabość, brak mocy oznacza w końcu, że niema ani prawa, ani sprawiedliwości, nic, tylko reguła siły nieporządnej i bez skrupułu. Bez przyzwyczajenia do porządnego posłuszeństwa prawu, bez surowego przestrzegania praw kosztem tych, którzy ośmielają się im sprzeciwiać, niema możliwości żadnego postępu cywilizacji, moralnego, ani materyalnego. Jeżeli chcemy, ażeby nam się powodziło stale, nie może nastąpić najmniejsze osłabienie ducha popierania prawa tu u nas; równocześnie nie możemy wykazywać żadnej słabości na zewnątrz. Bezprawie i anarchia zostały wykorzenione na Filipinach, jako przedwstępny warunek konieczny do wprowadzenia rządów sprawiedliwości.
Barbarzyństwo nie może mieć żadnego miejsca w świecie cywilizowanym. Naszym obowiązkiem względem ludów, żyjących w barbarzyństwie, jest czuwanie nad tem, aby zostały wyzwolone ze swoich oków, a możemy je wyzwolić tylko niwecząc barbarzyństwo. W tej destrukcyi i w następnem podniesieniu ludu mają swoje zadania do spełnienia i missyonarz i kupiec i żołnierz. Zupełnie tak samo, jak jest obowiązkiem mocarstwa cywilizowanego skrupulatnie szanować prawa wszystkich mocarstw cywilizowanych słabszych i radośnie pomagać tym, które walczą o podniesienie się do poziomu cywilizacyi, tak samo mają one obowiązek zwalczać dzikość i barbarzyństwo. Ponieważ w dziele podobnem trzeba używać jako narzędzi ludzi, a narzędzia te są niedoskonałe, więc czasami będzie panowała niesprawiedliwość: czasami kupiec, żołnierz, a nawet misyonarz mogą postępować źle.
Trzeba natychmiast potępić i naprawić zło, jeżeli się dzieje; trzeba ukarać winnego, jeżeli to możliwe. Ale hańba, trzykrotna hańba, nam, jeżeli w takich przypadkowych nadużyciach szukamy usprawiedliwienia, ażeby uniknąć spełnienia wielkiego i sprawiedliwego zadania. Nie tylko na naszej własnej ziemi, ale od końca do końca świata, od krańca do krańca historyi, postęp cywilizacyi był nieobliczalnym zyskiem dla ludzkości, a ci, którzy przyczyniali się do tego postępu, zasługują na cześć najwyższą. Cześć misyonarzowi, cześć kupcowi, którzy dziś nawet, za dni naszych, zrobili tak wiele, aby wprowadzić promienie światła do ciemnych zakątków świata.
W dziele, które spełniliśmy dotąd, zastosowaliśmy tylko w praktyce prawdziwe zasady naszej demokracyi. Pracujemy w duchu samorządu względem nas samych i dobrej woli względem innych, w duchu miłości ludzkości i nieskończonej w nią wiary. Nie zrzekamy się ślepo zaradzenia niedolom, które istnieją, albo brakom, właściwym ludzkości; ale poprzez niedopatrzenia i pomyłki, poprzez egoizm i poziomość motywów, poprzez krótkowidztwo i tchórzostwo, zwracamy uparcie oczy nasze ku horyzontowi złotego tryumfu. Jeżeli zechcecie badać naszą przeszłą historyę, jako narodu, przekonacie się, że popełniliśmy wiele błędów i zawiniliśmy wielu niedostatkami, a przecież zawsze w końcu wychodziliśmy zwycięzko, bo nie pozwalaliśmy zgnębić się błędom i porażkom, naprawialiśmy je i pomimo nich trwaliśmy. Tak być ma i w przyszłości. Jako naród przypasujemy miecz do boku z mocnym zamiarem męzkiego odegrania naszej roli dla ostatecznego tryumfu; dlatego to odwracamy się z pogardą od dróg lenistwa i wypoczynku, walcząc w imię dobra i przeciwko złemu jak Wielkie Serce walczył w nieśmiertelnem opowiadaniu Bunyana.