Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Ciężkie położenie na froncie i poza frontem
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego |
Wydawca | Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka” |
Data wyd. | 1920 |
Druk | L. Bogusławski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Położenie wewnętrzne stawało się tymczasem coraz bardziej zagmatwane i ciężkie. Wojna ciągnęła się wciąż bez celu, bez sensu i bez widoków powodzenia. Rząd nie przedsiębrał żadnych kroków, aby wydobyć się z przeklętego koła. Wtedy powstał śmieszny plan wysłania mieńszewika Skobelewa do Paryża, aby wpłynąć na imperjalistów ententy. Ale żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie nadawał temu planowi poważnego znaczenia. Korniłow oddał Niemcom Rygę, aby steroryzować opinję publiczną i w wytworzonej przez to atmosferze wzmocnić w armji dyscyplinę knuta. Piotrogród był zagrożony. Ale żywioły burżuazyjne spoglądały na to niebezpieczeństwo z jawnem zadowoleniem. Dawny prezes Dumy, Rodzianko, mówił otwarcie, że zdobycie zdemoralizowanego Piotrogradu przez Niemców nie byłoby wcale wielkiem nieszczęściem. Wskazywał na przykład Rygi, w której po wejściu Niemców sowiet został zniesiony i przy pomocy dawnych policjantów przywrócono znowu porządek.
Flota bałtycka stracona, ale ta flota jest rozsadzona przez propagandę rewolucyjną: a zatem utrata floty nie jest tak bolesna. W tym cyniźmie gadatliwego możnego szlachcica znalazły swój wyraz ukryte myśli najszerszych sfer burżuazyjnych. Zdobycie Piotrogradu przez Niemców w żadnym wypadku nie oznacza przecież jeszcze jego utraty. Po traktacie pokojowym otrzyma się wszak z powrotem Piotrogród, ale oczyszczony przez militaryzm niemiecki. Tymczasem rewolucja straciłaby swą głowę i możnaby wtedy łatwiej dać sobie z nią radę. Rząd Kiereńskiego wcale nie myślał o poważnej obronie stolicy. Przeciwnie, przygotowywano opinję publiczną do ewentualnej kapitulacji. Instytucje publiczne zostały już ewakuowane z Piotrogrodu do Moskwy i innych miast.
W tym stanie rzeczy zebrała się sekcja żołnierska Sowietu Piotrogrodzkiego. Nastrój był podniecony i burzliwy. Rząd jest niezdolny do obrony Piotrogradu? To niech przystąpi do zawarcia pokoju. A jeżeli nie potrafi zawrzeć pokoju, to niech się wynosi do djabła. W tem stawianiu kwestji wyraził się nastrój sekcji żołnierskiej. Była to już zorza rewolucji listopadowej.
Na froncie położenie stawało się z każdym dniem gorsze. Zbliżała się chłodna jesień z deszczami i błotem. U progu stała czwarta zima wojny. Aprowizacja armji pogarszała się z dnia na dzień. Wewnątrz kraju zapomniano o froncie — dla pułków nie było ani zmian, ani uzupełnień, ani niezbędnej ciepłej odzieży. Dezercje przybierały coraz większe rozmiary. Dawne komitety armji, które były wybrane jeszcze w pierwszym okresie rewolucji, pozostawały na swych stanowiskach i popierały politykę Kiereńskiego. Wszelkie nowe wybory były wzbronione. Pomiędzy temi komitetami a masami żołnierskiemi utworzyła się przepaść. Wreszcie żołnierze mieli dla komitetów już tylko nienawiść. Coraz częściej zjawiali się w Piotrogrodzie delegaci z rowów strzeleckich i na posiedzeniach Sowietu Piotrogrodzkiego stawiali uporczywie wciąż jedno pytanie: co robić? Kto i w jaki sposób ma położyć koniec wojnie? Dlaczego milczy Sowiet Piotrogrodzki?