Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Nieunikniona walka o władzę rządową

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Trocki
Tytuł Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego
Wydawca Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka”
Data wyd. 1920
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nieunikniona walka o władzę rządową.


Ale Sowiet Piotrogrodzki nie milczał. Żądał on natychmiastowego oddania w ręce Sowietów całej władzy centralnej i lokalnej, natychmiastowego oddania ziemi w ręce chłopów; żądał dla robotników kontroli produkcji i natychmiastowego przystąpienia do rokowań pokojowych. Dopóki byliśmy partją opozycyjną, hasło nasze: cała władza sowietom — było hasłem propagandystycznem. Z chwilą jednak, gdy we wszystkich głównych sowietach mieliśmy większość, hasło to wkładało na nas obowiązek przystąpienia do bezpośredniej walki o władzę.
Położenie na wsi było nadzwyczaj zagmatwane i chaotyczne. Rewolucja obiecała chłopom ziemię, jednocześnie wszakże partje kierownicze żądały, aby chłopi, aż do zebrania się Konstytuanty nie tykali tej ziemi. Z początku chłop czekał cierpliwie; gdy jednak cierpliwość jego zaczęła się wyczerpywać, gabinet koalicyjny zarządził przeciw niemu środki represji. Tymczasem zwołanie Konstytuanty odkładano na coraz dalszą metę. Burżuazja obstawała przy tem, aby Konstytuantę zwołać dopiero po zawarciu pokoju. Masy zaś chłopskie coraz bardziej traciły cierpliwość. To, cośmy przepowiedzieli na samym początku rewolucji zaczęło się teraz urzeczywistniać: chłopi brali ziemię samowolnie. Rząd ze swej strony zwiększył represje; rewolucyjne komitety rolne jeden po drugim zostały aresztowane. W niektórych okręgach wprowadził Kiereński stan wojenny. Ze wsi potoczyły się deputacje do Sowietu Piotrogrodzkiego. Skarżyły się, że chłopów aresztują za to, że stosownie do programu Sowietu Piotrogrodzkiego oddają ziemię obszarników w ręce komitetów chłopskich. Chłopi oczekiwali od nas obrony. Odpowiadaliśmy im, że moglibyśmy ich obronić tylko wtedy, gdybyśmy posiadali władzę rządową. To prowadziło do wniosku, że sowiety muszą chwycić w swoje ręce władzę, jeżeli nie chcą się zamienić w zwyczajne trybuny dla mówców.
Nonsensem jest walczyć o władzę sowietów na półtora lub dwa miesiące przed zebraniem się Konstytuanty — twierdzili nam sąsiedzi nasi z prawa. Lecz my nie byliśmy bynajmniej zarażeni tym fetyszyzmem Konstytuanty. Przedewszystkiem nie mieliśmy żadnych gwarancji, że w samej rzeczy będzie ona zwołana. Rozkład armji, dezercje masowe, katastrofy aprowizacyjne, bunty agrarne — wszystko to razem wytworzyło położenie, niezbyt odpowiednie dla wyborów do Konstytuanty. Ewentualne oddanie Piotrogrodu Niemcom groziło wogóle zdjęciem kwestji wyborów z porządku dziennego. A zresztą, gdyby się nawet zebrało Zgromadzenie Konstytuujące pod kierownictwem starych partji, na podstawie starych list, to byłoby ono tylko płaszczykiem i narzędziem uświęcenia władzy koalicyjnej. Ani socjaliści-rewolucjoniści, ani mieńszewicy nie byli w stanie bez burżuazji wziąć w swoje ręce rządu. Tylko klasa rewolucyjna była powołana do rozerwania przeklętego koła, w którym się poruszała i gubiła rewolucja. Należało wyrwać władzę tym żywiołom, które bezpośrednio lub pośrednio służyły burżuazji i używały aparatu państwowego, jako narzędzia obstrukcji przeciw rewolucyjnym żądaniom ludu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Trocki i tłumacza: anonimowy.