Oda IX. Niczego nie należy głupio się lękać lub spodziewać

ODA IX.
Niczego nie należy głupio się lękać lub spodziewać.

Et me Latinae non solitum loqui
Jussere Musae.

I mnie łacińskie muzy przemowie kazały;
Jam wnukiem Orfejowym za Pieryd łaską.
Zbierzcie się, cni Sarmaci, w okrąg okazały,
Uwieńczcie moje skronie laurową przepaską.

I głosu mojej liry posłuchajcie chętnie,
Nie pędźcie waszych myśli za motłochu wrzawą,
Żądz waszych nie puszczajcie plondrować namiętnie,
Zawrzyjcie wasze serca przed podłą obawą.

Zepnij silnem wędzidłem wyuzdane chuci,
Zbądź się nikczemnej trwogi, uczyń ślub Minerwie;

Gdy ci męstwo szlachetne do serca powróci,
Ty bezpieczen popłyniesz, choć burza się zerwie.

Gdy ciosy przewidziane nietyle nas bodą,
Więc często przemyśliwaj, co ci dola waży,
I oswajaj twe myśli ze wszelką przygodą,
Bądź gotów do nieszczęścia, stój pilnie na straży.

Czy to morze się wzdejmie i grzmoty zawarczą,
Czy płomień błyskawiczny z piorunami lata,
Staniesz kamiennym murem i miedzianą tarczą,
I będziesz się przyglądał rumowisku świata.

Hartuj pancerz do boju, póki spokój władnie,
Gotuj się mężnem sercem do hasła Bellony;
Biada temu, kto zadrży! biada, kto pobladnie!
On jeszcze przed potyczką dwakroc zwyciężony.

Ale znowu — chełpliwość wiedzie do omamień;
Nie chwal się, że masz mocne do walki ramiona,
Nie wywoływaj nieszczęść; bądź stałym, jak kamień,
Ale próżna przechwałka niech ci w uściech skona.

Skromne i ciche serca omija zła dola,
Lecz nie bluzgaj złej doli przez chełpliwe słowo:
Gdy ją wyzwiesz na rękę, nie uciecze z pola,
Zwróci się i do gruntu wstrząśnie twą budową.

Niech mądrość dzierży włócznię, a pewno zwycięży,
Niechaj harda swoboda nie zaślepia oczy;
Mądra, przezorna rada jest nakształt pawęży,
Na której grot zawiści zbije się, odskoczy.

Lecz skoro los zagrozi i w serce nam mierzy,
Wtenczas to, wtenczas pora poszermować mieczem!
Chwycim dobry nasz oręż z zapałem szermierzy,
I na groźby zelżywe zwycięsko odrzeczem.

Milczenie bohaterskie lub uśmiech pogardy,
To najwłaściwszy oręż, gdy staniem przy mecie.

Z oczu nam wróg wyczyta, czy duch u nas twardy,
Czy nas można bezkarnie zaczepiać, jak dziecię.

Oto jest sprawiedliwej mądrości nauka;
Lecz dzisiaj świat się w żądzach nierozważnych grzebie,
Każdy rzeczy zewnętrznych najtroskliwiej szuka,
Ale któż jest sam sobą? kto szuka sam siebie?

Jeden, bogaty w złoto, lecz ubogi w ducha,
Bezcześci wszystkie wyspy, gdzie przybił swą nawę;
Drugi pozbył się serca, rozumu nie słucha,
Śmiercią kupuje zyski głupie i nieprawe.

Ów dąży w zamorszczyznę, — jak mara przejezdna,
Przypatruje się krajom, narodom i mowie;
Jedzie poznawać światy, a sam siebie nie zna,
Nosi błędliwą ciemność i straszne pustkowie.

Inny w niegodnym wczasie zadrzemał spokojnie,
Jako trup bezkorzystny, bezczynny dla świata,
Doma niepożyteczny, niezdatny na wojnie,
Sterał jeno, zmarnował młodziuchne swe lata.

Ten się oddał dworszczyźnie, służy drugim gwoli,
Bo nierad sam ze siebie, chce siąść między pany,
I co najgorsza kara służebnej niewoli,
Zapomniał swoją nędzę, swój stan opłakany.

I wśród udręczeń serca ów trefniś uparty
Gra rolę szczęśliwego, kłamie uniesienie;
Kiedy mu ból doskwiera, sili się na żarty,
Jak histryon uliczny, jak śmieszek na scenie.

Od troski barwa szczęścia spłowieje na twarzy,
Znużą go pozdrowienia od ciżby ochoczej,
I prośby czołobitne, i jęki nędzarzy,
I naród, co jak woda w przysionki się tłoczy.

Łamią się jego progi od służbnych orszaków,
A on stęka od zgryzot, co w sercu i głowie;

Dręczą go skarby miasta, podatki rodaków,
Dręczy go niespokojność, co też naród powie?

Człowiek żądny potęgi nie stoi o braci,
Wszystko piękne uważa za własność swej dłoni.
Jam szczęśliwszy od niego w prywatnej postaci,
Bo mię moje ubóstwo od hańby ochroni.

Więcej nogą nie stąpię, niż zagarnę w ręce;
Ziemia, po której stąpam, to dziedzictwo moje;
Na niej i kroki moje, i kroki książęce,
Ja tutaj rówien królom i cezarom stoję.

Wszyscy możemy wzgardzić, nikt posiąść nie może;
Ktokolwiek wiele waży znikome zaszczyty
I chełpi się w swem sercu, — zapomniał w uporze,
Iż umrze jedną śmiercią, co człek pospolity.

Żyjem różni, lecz w śmierci będzie równość bracka:
Tych wynosi nad braci pawęża herbowna,
Tych krzesło senatorskie, tych sława wojacka;
Ale zgon wszystko zniesie, popiół wszystko zrówna.

Urna, gdzie zsypią nasze popioły w mogile,
Jest miarą wszystkich rzeczy. Wypogódźmy twarze,
Odrzućmy z ramion sakwy, pofolgujmy sile:
Na co nam dźwigać złoto w daremnym ciężarze?

Gdy umrę nie obciążon, wtedy umrę chętnie,
Bom przygotował skarby wiekuistej sławy;
Nabyłem sobie szczęście, nie pragnąc namiętnie,
Nabyłem sobie spokój, wolny od obawy.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maciej Kazimierz Sarbiewski i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.