[7]
Odjechał, a po sobie zostawił wspomnienie
Przykre — gadów ohydnych pełzające ślady.
Blizcy powiedzą o nim trwożnie: Był on blady,
A w jego głowie drzewo zła miało korzenie.
Nikt go nie mógł ukochać: mętne tajemnice
Szumiały w jego serca purpurowej jamie...
Na swem czole miał głuche, kainowe znamię,
A jego oczy smętne były, jak księżyce...
Zwykle milczał; lecz kiedy mówił, z pod kurzawy
Ciemnych pojęć, słuch łowił, przerażon do głębi,
Namiętny, w ciężkiej ciszy, ostry krzyk jastrzębi,
A wzrok dojrzał lecący puch z gołębic, krwawy...
Wszyscy odeń stronili, nie mając ochoty
Być w kręgach jego myśli: więc, w kącie komnaty,
Sam jeden ze swym cieniem, dziwne poematy
Układał, pisząc węglem smutku i zgryzoty...
[8]
Z domu wychodził rzadko — o słońca zachodzie —
I w parku szedł, wśród kwiatów, pełen zimnej pychy;
A rzędy drzew, w aleach, mruczały jak mnichy
Egzorcyzmy, zgadując, że Złośnik w ogrodzie...
Noce miał niespokojne; szeptał: »O Sezami
Dusz naszych, odsłoń skarbów twych złote kobierce!...«
A potem krzyczał, raniąc jakieś Dobre Serce,
I wielkie groby kopał i łkał nad grobami...
Odjechał, gdzieś daleko, na losy tułacze:
Szczerą uczuli ulgę wszyscy z tej rozłąki,
Otwarto spiesznie okna, powiał podmuch z łąki
I zmiótł ostałe po nim grzechy i rozpacze...
Przed odjazdem napisał: »Żegnam! Za mą trumną
Nikt z was pewnie nie pójdzie?... Żyłem wedle skruchy.
I tam, kędy się piętrzą Wielkich Gór łańcuchy
Duch mój zapłonie świętą, ognistą kolumną!«